Mam dwójkę dzieci. Teraz, po latach żałuję bardzo, iż nie mamy więcej...
W prosty sposób, przez głupotę, niefrasobliwość, nasze durne 'jakoś to będzie' sami, bez spadających z Białorusi głowic atomowych, czy Iskanderów z Kaliningradu, możemy sami się unicestwić.
Zabraknie Polaków, to nie będzie Polski. Jakie to proste!
I Szkopy i Kacapy dobrze o tym wiedzą i zacierają ręce. Nasza obecna władza też pewnie wie, ale uważają, iż to nie poważny problem na dzisiaj, tylko może na jutro.
Z roku na rok jest gorzej. Gdy nic się nie zmieni, to przez brak tak zwanego 'przyrostu naturalnego' Polska Polaków może przestać istnieć.
Całkiem możliwe, iż jakiś twór geopolityczny pod nazwą Polska przez cały czas będzie, ale to już będzie zupełnie coś innego. A co to będzie, zdecydują ci, co powtórzą mocarzy z Jałty w 1945 roku.
"Jaki jest w tej chwili przyrost naturalny w Polsce?
do 1,33 w 2021 r., co oznacza, iż na 100 kobiet w wieku rozrodczym (15–49 lat) przypadało 133 urodzonych dzieci (zarówno w miastach, jak i na wsi). Optymalna wielkość tego współczynnika, określana jako korzystna dla stabilnego rozwoju demograficznego, to 2,10–2,15, [30 sty 2023] " [1]
Czego to jest wina? Trudno powiedzieć. zwykle fachowcy twierdzą, iż tak jest, gdy kobieta, choć adekwatnie para niedoszłych rodziców nie ma poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. A to słaba nadzieja na przyszłość.
Lecz to nie może być wszystko. Coś dzieje się z kulturą i stylem życia pokolenień po-transformacyjnych. Bowiem narodowe statystyki pokazują, ze w ciągu ostatnich paru lat wiek kobiet rodzących pierwsze dziecko podniósł się z 24 – 26 roku życia, aż do roku 31-go.
To nie może być tylko przyczyna ekonomiczna: najpierw się dorabiamy, zakładamy rodzinę i dom, a potem myślimy o dzieciach. Coś tu nie gra. Przecież za PRLu młodzi po szkołach i ewentualnie studiach nic a nic nie mieli lepiej. Wprost przeciwnie. Ja bym tutaj widział efekt jakiejś umysłowej psychozy związanej z lansowanymi lewacko – liberalnymi trendami stylu życia. Sądzę również, iż spory udział w tych newralgicznych dla państwa sprawach, swoją rolę odegrała hippisowska rewolucja seksualna z roku 1968 lansująca swobodę seksualną, gdzie seks to tylko przyjemność, a nie żaden obowiązek.
Pamiętam dobrze, iż jeszcze niedawno młode pary w swoich intymnych rozmowach dużo mówiły o, co się dosyć sucho i technicznie nazywa, planowaniu rodziny.
Młodzi byli także znacznie bardziej odważni, samodzielni i optymistyczni. Nie trzymali się mamusinych spódnic i raczej wylatywali z domów, by choćby wynająć swoje, choćby najbiedniejsze, ale 'własne' mieszkanko.
Młodzi, decydujący się na założenie rodziny, wówczas autentycznie planowali i działali tak, jakby ich związek miał być na całe życie. Taki był przeważający schemat przejścia przez życie. Nadzieja i optymistyczne planowanie przyszłości to była bezdyskusyjna podstawa własnej drogi. W przeważającej części powstawały rodziny szczęśliwe.
Dlaczego dzisiaj tego nie widać? Dlaczego dziewczyny kiedyś, gdy przecież było gorzej, na pierwsze dziecko decydowały się 6 – 8 lat po maturze, a teraz dopiero po 13-tu?
[..]
To nie jest wyłącznie polski problem. To problem niemalże całej 'Cywilizacji białego człowieka'. Skąd się to bierze?
Ano stąd, iż jeden kolejny Leninek, czy inny szalbierz stwierdził, a choćby wyliczył, już w latach 70-tych ub. wieku, iż za 50 lat, będzie tak wiele ludzi na świecie, iż wszyscy powymieramy z głodu i chorób. I durnie uwierzyli.
Przecież to idiotyzm, który kiedyś medialnie napompowany, tak jak onegdaj "dziura ozonowa" i najnowszy idiotyzm bogatych i chciwych kretynów - 'Fit for 55; straszył ludzkość o przeludnieniu planety. Żaden z tych, nazywam ich świadomie, znudzonymi, srającymi forsą debili, którzy swą wiedzę czerpią z mediów typu "Pudelek" i armii szarlatanów, a swoje dyplomy, choćby z MBA, kupili w Harvardzie za okrągłą sumkę, nie zadał sobie trudu, by do ręki wziąć najprostszy kalkulator i policzyć, iż gdyby całą ludzkość, nasze 7 miliardów, ulokować na terytorium Irlandii, to każdy człowiek łącznie z niemowlakami i stuletnimi dziadersami, miałby wyłącznie dla siebie przestrzeń życiową o wymiarach 10 x 10 metrów. Czyli klasyczna czteroosobowa rodzina dysponuje na naszej planecie, w tej chwili, tylko na niezadużej wyspie Irlandia, obszarem 400 metrów kwadratowych. Da się żyć? A w takiej konfiguracji reszta naszego świata jest pusta!
Tymczasem jeden z tych potężnie zakręconych i nudzących się okropnie 'bilionerów' Bill Gates z małżonką (wart , jak piszą Amerykanie, $128B, czyli po naszemu – 128 miliardów dolarów, 128 000 000 000 USD, co daje 540 miliardów zł) wymyślili, iż w Afryce rodzi się za dużo dzieci, całkiem niepotrzebnie według tej filantropijnej pary, więc należy do największych samolotów transportowych zapakować ile się da prezerwatyw i przesłać na Czarny Ląd. Czaicie?! Będą nad afrykańskimi wioskami i miasteczkami zrzucać na spadochronach paczki z kondomami! I to jest na serio. Nie zmyślam.
Lecz dopiero połączenie obłędu przeludnieniowego z obłędem ochrony środowiska i klimatycznym, dało takie efekty, iż pewna niesławna posłanka z Torunia publicznie oświadcza, iż rodzić nie będzie, bo każde nowe dziecko oddycha; tym samym, przy wydechu zwiększając w atmosferze poziom zabójczego CO2. Cóż za wspaniały umysł!
Właściwie to nic nowego i co gorsza, nic w tym względzie nie dzieje się przypadkowo. Już w latach 70-tych ub. wieku, niesławny, lewacki Klub Rzymski dla Polski projektował tylko 15 milionów ludności docelowo. Czyli Polki jeszcze długo nie muszą się martwić nielubianymi bachorami.
Akcja depopulacji dotyczy adekwatnie całej Europy. Przyrost naturalny, albo tak zwana dzietność w Europie drastycznie spada.
Takie zakręcone lewactwem państwa, gdzie pod tym "lewym" określeniem kryje się marksistowsko – leninowsko – trockistowsko – maowski komunizm totaliratny, jak Niemcy, czy Szwecja, uznały w swojej "mądrości", iż w poprawie przyrostu naturalnego, gwałtownie i w najprostszy sposób, pomoże szerokie otwarcie bram i zapór na szeroki strumień imigrantów spoza naszego kontynentu.
Oczywiście wszystko się popieprzyło i teraz oba kraje usiłują coś na poprawić, gmerając palcem w czarnej d...ziurze. Po pierwsze, na niesławne Herzlich Willkommen, kanclerz Merkel i fantasmagorie szwedzkiego premiera Olafa Palme'go, odpowiedziało tsunami młodych byczków, wcale nie biedaków szukających pracy, tylko nierobów spragnionych życia na socjalu, zachodniej rozrywki i bezkarnego pastwienia się nad lękliwym społeczeństwem. A po drugie, większość pochodziła z państw islamskich i od samego początku nie dopuszczali myśli o asymilacji z ludnością kraju, w którym zamierzali egzystować. Wprost przeciwnie – jak to najbardziej drastycznie widzimy w Szwecji – zaczęli tworzyć swoiste getta, całe dzielnice, gdzie nie tylko natywni mieszkańcy, ale choćby policja, bały się wkraczać.
Czyli dzisiaj wygląda to tak, iż nie ma przyrostu naturalnego, a w zamian jest wielki kłopot z tak natarczywie zapraszaną imigracją.
Natomiast w Polsce, po 24 lutego 2023, kiedy kacapy chciały w tydzień zlikwidować niepodległą Ukrainę, a w rezultacie już półtora roku mordują, gwałcą, kradną dzieci wśród ludności cywilnej, a całe terytoria wraz z infrastrukturą i budownictwem, zamieniają w księżycową pustynię, był taki moment, iż polsko – ukraińską granicę przekroczyło prawie 10 milionów Ukraińców, w zdecydowanej większości kobiety z dziećmi. Świat wtedy zobaczył, a dziennikarze i politycy, zwłaszcza europejscy, stali z rozdziawionymi gębami, patrząć, jak jest realizowana nasza kultura, m.in. zawierająca regułę 'gość w dom, Bóg w dom'. Żadne tam namiotowe obozy uchodźców, jak w Grecji, we Włoszech, czy Hiszpanii. Ot, kto tylko z Polaków mógł pomóc, pomagał. Czy to indywidualnie zapraszali do swoich domów, czy też gminy, miasta, całe powiaty oddawały do zamieszkania wszelkie sale, świetlice, czy inne puste pomieszczenia.
Dzisiaj, z dosyć dokładną kalkulacją, możemy śmiało założyć, iż około 1,5 miliona wojennych uchodźców z Ukrainy, tak już się zasymilowała, co więcej, polubiło życie w RP, iż najprawdopodobniej pozostaną u nas, zmienią obywatelstwo i będą Polakami ukraińskiego pochodzenia. Jak dawno temu mieliśmy mieszkańców z Kresów po II WŚ, a niedawno również z Białorusi.
Niezbyt kumaci wspierający opozycję używają infantylnego argumentu, iż prowadzimy jakąś segregację rasowo – narodową. Tubą tego antypolskiego idiotyzmu na forum UE jest europosłanka Ochojska. Postać z tej samej stajni co Jerzy Owsiak. Twierdzi, iż Ukraińców, mimo iż są źli, przyjmujemy hurtownie z takim przytupem, iż już mają lepiej niż biedni Polacy. Natomiast biednych i uciekających przed śmiercią i torturami "uchodźców", na przykład z Afganistanu, którzy z tego odległego o około 4300 kilometrów od Polski państwa, przybyli na polską granicę na piechotę wraz ze swoim ukochanym kotkiem, który również dzielnie maszerował. A gdy wreszcie pokonali kilkanaście granic i stanęli na naszej granicy z Białorusią, to graniczni faszyści, nie dość, iż nie chcieli ich wpuścić, to jeszcze powodowali, iż matki samotnie rodziły w dzikiej puszczy, a desperaci choćby topili się w rzekach, głębokich na 15 centymetrów.
Przybyli do Polski obywatele Ukrainy, uciekają przed śmiercią, choćby przed pociskami, które powodują deszcz płonącego fosforu, który na dużym obszarze zabija wszystko co żywe. A my, bo kiedyś była to część Rzeczpospolitej, potrafimy się natychmiast z nimi porozumieć i polubić, bo więcej nas łączy niż dzieli. To ten sam zbiór wartości, sposobu myślenia, bliskiej kultury i religii.
A ci, na białoruskiej granicy, zwożeni pod kuratelą Putina i Łukaszenki samolotami ze świata, po zapłaceniu 5 tysięcy dolarów od głowy, za obietnicę dostania się przez Polskę na zachód, do raju socjalu, darmowych mieszkań i strachliwych tubylców, gdzie choćby babę (bo ma za krótką spódnicę i nie chodzi z zakrytą głową), można bezkarnie zrzucić ze schodów. A jak mimo wszystko uda im się przy pomocy zorganizowanych gangów dotrzeć za Odrę, to Niemcy natychmiast ich nam odsyłają i mamy kłopot z darmozjadami.
Gdy patrzeć wyłącznie na fakty, myśląc o dobru państwa i obywateli, to tylko obecne działanie RP jest sprawiedliwe i słuszne. Inny pogląd po prostu jest antypolskim pitoleniem agentów wpływu wrogich nacji, oraz pobekiwaniem pożytecznych idiotów.
[...]
Prezes Kaczyński i jego bliskie otoczenie od dawna wiedzieli o problemie demograficznym kraju. Ukochane dziecko premier Beaty Szydło – "500+" nie odegrało ważnej roli w poprawie sytuacji demograficznej RP. Trochę naiwnie na to liczono. Bo źle skalkulowano harmonogram rezultatów tego pociągnięcia. Najpierw, żeby skoncentrować się na rodzeniu dzieci, trzeba przywrócić biednej części narodu godność i wszystkich wyciągnąć z rozpaczliwej nędzy. I to się udało. Nie ma już sytuacji, gdy dzieciak w czasie siarczystej zimy, wędruje do szkoły w cienkich, szmacianych trampkach, do tego bez śniadania, a choćby kubka ciepłego mleka.
Wreszcie rodziny z różnych małych wsi, przysiółków, "kolonii" mogą się poruszać. Już nie wyłącznie z domu do pracy i do najbliższego, często jedynego sklepu. I parę razy w roku, do odległego o kilkadziesiąt kilometrów najbliższego miasteczka, by tam w "urzędzie" pozałatwiać biurokrację.
Tylko, iż jak już odłożyli, może pierwszy raz w życiu, trochę pieniędzy i latem wybrali się na Hel, bo dzieci nigdy morza nie widziały (i gór też), to dziunie z warszawki, te z ustami glonojada, oburzały się: - Fe! Fuj! Bo dla tuskoidów, reszta narodu to ciągle brudny i śmierdzący ciemnogród.
Lecz po 500+ i pozostałych socjalnych wspomaganiach, oni już nie spuszczają głowy, ściskając czapkę w dłoniach. Dzisiaj patrzą do góry, prosto w oczy. A miastowi, którzy przecież sami w większości dopiero co uciekli z prowincji, zaczynają się bać. I dobrze. Bo przecież tych uczciwych i przyzwoitych nikt nie skrzywdzi. Naród wreszcie swój honor ma.
Półtora miliona wojennych uchodźców z Ukrainy, którym w Polsce jest dobrze, to Dar Boży. Spójrzcie na statystyki. Popatrzcie jak po roku fali uchodźców nasza sytuacja drgnęła. Teraz, gdy już ci, co zdecydowali połączyć się rodzinami w Kanadzie, co wyjechali do Włoch i Austrii, by być z bliskimi, a ci co próbowali znaleźć dla siebie miejsce w pozornym raju Niemiec, czy Niderlandów, wrócili do Polski, bo tu czują się lepiej.
Dlaczego w stosunku do nas tak się czują? Dlatego, iż są do nas podobni. Chyba już jesteśmy ostatnim europejskim krajem, który wbrew idiotyzmom putinowskich i sholtzowskich szuji z opozycji, gdzie jest najwyższy, tradycyjny umiłowany przez wieki RP poziom wolności. A jeżeli ktoś postudiował historię w zakresie naszych dalekich Kresów i kwestię Kozaczyzny, to wie, jak wolność jest ważna również dla Ukraińców.
[...]
Nie wiem jak rozwiążemy nasz problem demograficzny, by za kilkadziesiąt lat nie zniknąć z map świata. Ale wierzę, iż szybciej znikną – po kolei – Unia Europejska, Niemcy i Imperialistyczna Rosja z Russkim Mirem, wraz z wspierającymi ich walczącymi o światową hegemonię Chinami, które mają dzisiaj największe problemy demograficzne. Następny satrapa, krótko znany jako Xi, usiłuje iść w ślady Mao Zedonga, a problem covidu rozwiązywał poprzez zaspawanie drzwi mieszkań i tygodniami trzymając w nich wygłodzonych obywateli.
Bo te pozujące na wielkich państwa, z imperialistycznymi ułudami, Rosja, Chiny, Niemcy i Francja, w dupie mają swoich obywateli. To motłoch, z którym można zrobić, bez pytania ich o zdanie, co się chce. Poszumią miesiąc, porozwalają ulice Paryża i Marsylii, pobiją się z policją, a i tak władca zrobi co chce. A jak w Pekinie milionem ludzi motłoch wyjdzie na plac Tiananmen – Plac Niebiańskiego Spokoju, to się ich rozjedzie czołgami.
Po co więc im przyrost naturalny? To tylko więcej kłopotów.
My jednak musimy rosnąć. A kobiety zaczną rodzić, rodziny powiększać, gdy wreszcie jakaś władza upora się z bizantyjską władzą urzędów i urzędasów, którzy za nic nie odpowiadają. Doprowadzą obywatela do ruiny, a choćby do śmierci i nic im się nie stanie. Tak być dalej nie może.
Jak kobiety mają spokojnie i bezpiecznie rodzić jeżeli narodowa służba zdrowia to parodia idei Hipokratesa. Lekarze bez etyki i empatii, skorumpowane urzędy, prawdopodobnie też z MZ. Czy ktoś przeanalizował stan lekarzy, przychodni zdrowia, klinik i szpitali odnośnie poczucia bezpieczeństwa obywateli?
Jest jeszcze więcej złego w strukturze państwa, co nie dopuszcza by wzrosła dzietność polskich rodzin. Edukacja,,,; wymiar sprawiedliwości...; sobiepaństwo lokalnych kacyków, co to wspierają m.in. dyktaturę deweloperów, wielkie międzynarodowe koncerny, a wszystko opiera się na wpływach, nepotyzmie, towarzyskich klikach i przekrętach.
Kto się w takim państwie może czuć bezpiecznie? Naród? Kobiety, co chciały by rodzić, a się boją?
.