Dmytro, mój dobry ukraiński znajomy, stracił na wojnie córkę. Julia poległa późną wiosną 2022 roku podczas bitwy o Siewierodonieck. Była ratowniczką medyczną, ochotniczką, która przed pełnoskalową inwazją ani myślała zakładać mundur. Nie chciała iść śladem ojca, zawodowego żołnierza. A jednak zginęła na froncie. – Zemsta na okupantach nadaje teraz mojemu życiu sens – wyznał mi Dmytro po śmierci swojej córki. – Nie wiem, co będzie, gdy skończy się wojna – dodał.
W czasach, kiedy zajmowałem się relacjonowaniem konfliktów w Iraku i Afganistanie, poznałem wiele osób, które straciły na wojnie kogoś bliskiego. Był wśród nich ojciec Sylwestra, spadochroniarza poległego w Iraku w 2004 roku, zapalonego rowerzysty. – Na swój ostatni rower wydał sześć tysięcy złotych, wtedy to była masa pieniędzy. A i tak godzinami siedział w piwnicy, dorabiał, przerabiał, coś tam ulepszał. Skończył technikum mechaniczne i miał smykałkę do takiej roboty. Przed wyjazdem do Iraku zamówił specjalną ramę, kolejne dwa tysiące na to wydał. Przyszła już po jego śmierci… – wspominał ów rodzic.
– Niechciana pamiątka po hobby syna – zapytałem.
– Wie pan – mężczyzna uśmiechnął się lekko – Sylwester, zanim pojechał, położył ten swój rower na szafie. Zdjąłem go tylko raz, wziąłem na cmentarz i zrobiłem zdjęcie przy grobie. A potem odłożyłem na miejsce. Leżał tam, w jego pokoju, dwanaście lat. Nie miałem odwagi, by cokolwiek z nim zrobić.
Maria, mama Grzegorza, który zginął razem z Sylwestrem, przyznała z kolei: – W domu mamy ołtarzyk, na którym palimy świeczki, kładziemy kwiaty. I żyjemy dalej, uznając, iż tak widocznie musiało być – mówiła dwanaście lat po utracie syna. Sprawiała wrażenie pogodzonej z rzeczywistością, ale gdy poprosiłem o zdjęcia (do wspominkowego artykułu), rozpadła się na kawałki. Dowody dorastania w połączeniu ze świadomością, iż nie będzie już dalszego ciągu, przywróciły ból i wywołały łzy.
Monika, żona zabitego przez irackich rebeliantów żołnierza, nie chciała być wdową. Wyszła ponownie za mąż, została matką. – Wspomnienia z tamtego życia są coraz mniej wyraźne, odchodzą – opowiadała mi przed laty. – Żegnam się z nimi stopniowo, tak jak kiedyś, powoli, żegnałam się z nienawiścią do ludzi, którzy zabili mi ukochanego mężczyznę.
„Nie, ja Rosjanom nigdy nie wybaczę”, pisał mi Dmytro. Latem 2023 roku straciliśmy kontakt. Nie wiem, czy przez cały czas pielęgnuje swą nienawiść.
Są różne miary wojennych spustoszeń, trauma jest jedną z nich. Da się ją choćby uchwycić w statystyki. Z praktyki medycznej wynika, iż stres pourazowy dotyka średnio jedną czwartą wysłanych na wojnę mundurowych. Wiemy, iż jest chorobą rozszerzoną, iż jego skutki (w postaci przemocy, alkoholizmu, rozpadu więzi rodzinnych) doskwierają też najbliższym żołnierza. Według polskiego MON-u przez misje w Iraku i Afganistanie przewinęło się 50 tys. wojskowych. Na tej podstawie możemy z grubsza oszacować, iż trauma będąca skutkiem udziału Polski w obu tych wojnach dotyczy kilkudziesięciu tysięcy osób. Małego miasteczka. Problem społeczny? W większej skali nie.
Tymczasem między 2014 rokiem a początkiem 2022 roku przez front w Donbasie przewinęło się ponad 400 tys. Ukraińców. W realiach wojny pełnoskalowej ta liczba dobiła do dwóch milionów. Każda kolejna rotacja na linii frontu to kolejne tysiące przyszłych weteranów. I ofiar PTSD.
A przecież trauma nie ograniczy się do wojskowych, którzy przeżyli, i ich rodzin. Dopadnie też bliskich poległych i zabitych. Rozpleni się pośród setek tysięcy cywilów, którzy znaleźli się w potrzasku w rejonach walk. Upomni się o „swoje” w wielomilionowej masie mieszkańców miast narażonych na ataki rakietowe. Dopadnie część uchodźców. Oczywiście bardziej narażony pozostanie żołnierz, który doświadczył okrucieństwa bezpośrednich walk, niż uciekinier skazany na dyskomfort z powodu opuszczenia domu, bliskich, funkcjonowania w nowym, obcym środowisku. Ale też wrażliwość to cecha osobnicza i może się okazać, iż beznogi weteran łatwiej poradzi sobie z kalectwem niż fizycznie cały mieszkaniec Kijowa, który najadł się strachu, gdy oglądał latające nad domem pociski manewrujące i drony kamikadze. Tak czy inaczej, to już nie będzie „małe miasteczko”, ale „kawał kraju”. Problem w skali makro, który wygeneruje kolejne dramaty długo po tym, jak umilkną działa. Dość powiedzieć, iż do 2010 roku samobójstwo popełniło 100 tys. amerykańskich weteranów wojny w Wietnamie, niemal dwa razy więcej, niż wyniosły straty poniesione w walkach.
„Boję się, iż odejdą najlepsi”, zwierzała mi się jesienią 2022 roku czytelniczka, Polka krążąca między Kijowem i Warszawą. Chodziło jej o straty pośród personelu wojskowego, „ubytki w społecznej tkance, odczuwalne przez następne dekady”, jak napisała. Mężczyzn „zdolnych do kontrolowanej przemocy, a jednocześnie moralnie poukładanych i troskliwych”. Nie podzielałem wtedy i przez cały czas nie podzielam tego pesymizmu, mimo świadomości dewastujących skutków wojny. Bo oczywiście zginęło i jeszcze zginie wielu wartościowych ludzi. Z perspektywy ich rodzin to straty nie do powetowania, z poziomu lokalnych społeczności czy grup zawodowych – podobnie. Ale musimy pamiętać, iż sytuacje graniczne – jak wojna – tworzą też „nowych ludzi”. To być może fakt zbanalizowany przez literaturę, ale jednak fakt. To, jakie cechy tej nowej jakości wezmą górę, wcale nie jest przesądzone. Decydujący będzie sposób i okoliczności, w jakich zakończy się wojna. Pozostańmy przy żołnierzach: czy będą skazani na pofrontową zgorzkniałość, czy porwie ich optymizm odbudowy? Czy Ukraina podzieli los Niemiec po Wielkiej Wojnie, kiedy to tłumy zdemobilizowanych mężczyzn stały się bazą dla niebezpiecznej ideologii, czy Stanów Zjednoczonych po drugim światowym konflikcie, kiedy to weterani, zachłyśnięci życiem, przyczynili się do nieprawdopodobnego wzrostu gospodarczego i skoku demograficznego? Prawdę mówiąc, kilka tu zależy od Ukrainy, a wiele od Zachodu – od tego, czy ją porzuci, czy przeciwnie, pomoże stanąć na nogi.
-----
Cytowane wypowiedzi żony oraz rodziców żołnierzy WP poległych w Iraku i Afganistanie pochodzą z książki pt. W naszej pamięci. Irak, Afganistan – 2003–2014 (wydawnictwo Wojskowe Centrum Edukacji Obywatelskiej, 2016), której jestem współautorem. Przywołane rozmowy odbyłem wiosną 2016 roku.