Jeśli odrzucimy założenie, iż Ukraińcy dysponują technologią pozwalającą na przemieszczanie się w czwartym wymiarze musimy uznać, iż Rosja nie dysponuje obroną przeciwlotniczą wystarczającą do zapewnienia jako tako bezpiecznego nieba.
Oczywiście powyższy wniosek wysnuć należy z oficjalnych kremlowskich pochrząkiwań.
A wszystko dlatego, iż ukraińskie ponoć drony dotarły do Kremla. Kiedy jednak spojrzymy na mapę widzimy, iż od Kijowa do Moskwy choćby w prostej linii jest sporo ponad 700 km. Dobra, wojska moskiewskie ugrzęzły nieco dalej na wschód, więc odejmijmy jakieś 200 km. To i tak zostaje odległość porównywalna z tą, jaka dzieli Medykę od Zgorzelca. Ciekawe, iż wg tych samych komentatorów polskie siły OPL powinny dostrzec ukraińską rakietę, jaka spadła 2 km od granicy i jeszcze odpowiednio zareagować, a w Rosji dwa drony lecą sobie godzinami i dostrzeżone są dopiero nad Kremlem. Wot, tiechnika...
Cel tej kolejnej ściemy jest niestety jasny. Jak informuje polskojęzyczny ruski portalik (Prowokacja Zełenskiego na Kreml. PiS ryzykuje stracić zachodnią Ukrainę i zniszczyć cały świat):
Takie bezmyślne działania Zełenskiego i jego demonstracyjny akt terrorystyczny na Kreml mogą być dla Rosji punktem, z którego nie ma powrotu. w tej chwili Putin jest uprawniony do użycia KAŻDEGO rodzaju broni będącej do dyspozycji Rosji (w tym broni jądrowej) oraz do zaatakowania wszelkiej infrastruktury i centrów decyzyjnych na Ukrainie. Właśnie, dlatego Zełenski, zdając sobie z tego sprawę, jednocześnie z atakami dronów, poleciał na niezaplanowane spotkanie w Szwecji, a później kontynuował tournée po Europie, obawiając się powrotu do Kijowa.
Hanna Kramer
Niezależny Dziennik Polityczny
Pisownia oryginalna. Oczywiście powyższe nie stanowi końca gróźb.
Jedynym słusznym rozwiązaniem ze strony Federacji Rosyjskiej w tej sytuacji jest wysłanie rosyjskich bombowców strategicznych w kierunku zachodniej Ukrainy. W tym wypadku austriacko-polskie miasto Lwów, o które walczy gang Kaczyńskiego, oraz kilka innych najważniejszych miast na zachodniej Ukrainie, może stać się prawomocnym celem Rosji. Fala uderzeniowa dotrze do obiektów oddalonych od epicentrum wybuchu w odległości 100 km! I to wszystko w sytuacji, gdy strona rosyjska będzie czekać na najkorzystniejsze (dla siebie i swoich głównych sojuszników) warunki pogodowe.
Na przykład, aby zminimalizować ilość zanieczyszczeń w pobliżu granicy Państwa Związkowego Rosji i Białorusi, wybrany zostanie dzień z najsilniejszymi wiatrami w kierunku granicy zachodniej Ukrainy (czyli polsko-ukraińskiej).To uderzenie odwetowe Kremla zniszczy tzw. plan Kaczyńskiego dotyczący odzyskania Kresów Wschodnich, ponieważ teren ten stanie się na długie lata strefą zamkniętą. Ludność strefy dotkniętej skażeniem promieniotwórczym będą potrzebowała nieustannego leczenia w ciągu wielu lat, tereny rolnicze będą niezdatne do użytku przez dziesiątki lat, a życie i praca w tym miejscu będą niemożliwe.
(op. cit.)
Mocarstwo atomowe się odezwało, które nie potrafi dostrzec przez kilka godzin nadlatujących od strony walczącej Ukrainy dronów!
To już choćby w kategorii zwykłych jaj nie sposób oceniać.
Zamiast pomruków niedźwiedzia, za jakiego jeszcze w lutym 2022 r. mogła uchodzić Rosja, mamy dzisiaj wrzaski wariata.
Ciekawe, kiedy dotrze do nich stare, pochodzące bowiem z okresu Karnawału Solidarności (1980-81) hasło:
Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz!
Ruspadlina, aspirująca do roli, jaką w latach 1970-tych odgrywał Związek Sowiecki, zwyczajnie śmieszy. Szkoda jedynie tych, którzy życiem płacą za fantazje geopolityczne starego czekisty Putina.
5.05 2023
fot. pixabay