Nie ma, iż „nie wolno”. Myśleć na własny rachunek. Budować własne przekonania. I prezentować je. Zwłaszcza, gdy zagrożenie jest namacalne. I mimo tego, iż umysły większości zatopione w berbelusze propagandy toczonej z telewizji.
Wedle jednego z oponentów administracji J. Bidena, na Ukrainie w najbliższych tygodniach możliwy jest i taki wariant:
– półmilionowa armia Rosjan, wraz ze zgromadzonym już sprzętem, bierze w „imadlany” uścisk wojska ukraińskie, atakując z południa i z Białorusi. Przy okazji łamiąc opór sławnego „legionu cudzoziemskiego”, który okopie się w mieście Bahmut (straty wśród polskich najemników i ochotników – łatwe do przewidzenia)
– gdy armia ukraińska nie da rady odeprzeć ataku, wtedy na zachodnie tereny Ukrainy wkroczy armia „wyzwolicieli” z NATO, z polską awangardą, a może i ariergardą (200 tysięcy świeżo przeszkolonych).
Co nastanie dalej – trudno przesądzić. Ale ktoś zbyt nerwowy może „przez pomyłkę” do dział szybkostrzelnych włożyć pocisk z zawartością zdolną utworzyć nad Moskwą kurzawę na wzór tej, z Hiroszimy i Nagasaki. Tym „nerwowym”, oczywiście, może okazać się i Władimir Władimirowicz. Jak gada internet, staruszek Biden gotów jest użyć broni jądrowej dziś już choćby wtedy, gdy kraj, nierozważnie oddany przez wyborców, jego kierownictwu nie zostanie napadnięty. … a starszy pan na Kremlu zapowiedział, iż o ile w jakiejś tam bazie np. w Ramstein ktoś będzie targał w stronę dział nie ten pocisk co należy, to i on się nie zawaha.
W tej uroczej, sielskiej scenerii lepiej rozumiemy dobrze odżywioną, doskonale opaloną i błyszczącą od kremów jak wersalskie zwierciadełko w blasku kandelabrów, Julię Tymoszenko, która odpoczywa w Dubaju, na plaży. Gdy starcy podpalają świat, eterycznym elegantkom pozostaje jedynie rozkosznie przeciągnąć się na leżaku…
Lazur morza, złoto piasku i ostatnie promyczki słońca…
Małgorzata Bratek
fot. wikimedia.com