Trwająca już niemal rok pozorowana pomoc Republiki Federalnej Niemiec dla Ukrainy weszła w nowy etap. Jest to etap liczenia Leopardów. Chodzi oczywiście o czołgi niemieckie a nie sprowadzone do niemieckich ogrodów zoologicznych zwierzęta z Afryki lub Azji.
Leopard to gatunek ssaka z podrodziny panter w rodzinie kotowatych i występuje w Afryce i częściowo w Azji. Jednak – jak się dowiaduję - niektóre gatunki leoparda są skrajnie zagrożone wyginięciem. Niestety – podobna sytuacja występuje z typowo niemieckim Leopardem, czyli czołgiem produkcji RFN. Do dziś jednak nie wiadomo ile faktycznie Leopardów posiada wiodąca Europie Republika Federalna Niemiec, ile jest na chodzie a ile Leopardów to tylko repliki tego groźnego zwierzęcia...
Mamy więc do czynienia ze zjawiskiem opisanym już przez Sławomira Mrożka w opowiadaniu „Słoń”, gdzie z braku prawdziwego słonia (który prawdopodobnie zdechł) oraz niezbednych funduszy na sprowadzenie prawdziwego słonia – w ZOO zastąpiono to potężne zwierzę nadmuchaną atrapą z gumy.
Gumowe atrapy czołgów to jeden z elementów odstraszania przeciwnika. Zalet takiego gumowego Leoparda jest wiele, zaczynając od kosztów. Nie bez znaczenia jest też ekologia. Nie trzeba udowadniać, iż produkcja gumowego Leoparda pozostawia po sobie znacznie mniejszy ślad węglowy niż produkcja Leoparda z żelaza i stali. Także w czasie parad wojskowych, do napędu gumowego Leoparda wystarczy ukryty pod atrapą wózek golfowy (tak zwany Melex) i zestaw głośników do transmisji ryku Leoparda. Warto dodać, iż wg. Mrozka, także w ZOO można prawdziwego Leoparda zamienić gumową atrapą oraz puszczanym co jakiś czas rykiem tego zwierzęcia…
Problem z wyliczeniem posiadanych przez RFN Leopardów nie pojawił się akurat teraz. Poprzedniczka nowego ministra obrony RFN pani Lambrecht – nie miała po prostu głowy do liczenia Leopardów. Tym bardziej, iż w czasie trwającej już niemal rok barbarzyńskiej wojny Rosji z Ukrainą, Christine Lampert poznała wiele ciekawych osób, z którymi wypadało przecież utrzymywać jakieś kontakty towarzyskie. Chyba pamiętacie te słynne serniczki, na które zbierały się psiapsiółki- ministerki premiery Kopacz?
Nie to co nowy minister obrony Niemiec Boris Pistorius, który zapowiedział po spotkaniu grupy kontaktowej ds. Ukrainy w Ramstein, iż chce sprawdzić niemieckie zapasy czołgów Leopard! Jednak, według osób wtajemniczonych z Bundeswehry, na które powołuje się „Spiegel” z listy jasno wynika, które modele nadawałyby się do dostarczenia Ukrainie. Wg. „Spiegla” Bundeswehra mogłaby przekazać Ukrainie 19 czołgów Leopard 2A5. Są one w tej chwili wykorzystywane do „reprezentowania sił wroga” w centrum szkolenia bojowego armii, czyli symulują wrogie czołgi podczas manewrów. Według „Spiegla” żołnierze mogliby się obejść bez modeli, ponieważ są one wykorzystywane tylko do ćwiczeń.
Problem tylko w tym, czy Leopardy wykorzystywane do „reprezentowania sił wroga” w centrum szkolenia bojowego armii niemieckiej – to czołgi prawdziwe, czy też tylko modele z gumy? Czyli takie same jak ten Słoń z opowiadania Sławomira Mrożka?
Niestety. Nowy minister obrony RFN nie był w stanie odpowiedzieć na wątpliwości „Spiegla”. Wynika to z faktu, iż kanclerz Olaf Scholz liczy na to, iż liczenie Leopardów potrwa do końca wojny Rosji z Ukrainą. Wtedy Niemcy, jako kraj miłujący Pokój, wystąpią z pozycji mediatorów. Czyli bez konieczności przekazania Ukrainie czołgów Leopard…