„Problemem Niemiec jest to, iż chcą uchodzić za kraj cywilizacyjnie i politycznie „zachodni” i dużo w ten wizerunek inwestują. Ale coraz więcej wskazuje na to, iż w momencie próby część niemieckich elit może optować za własną drogą i starać się zbudować eurazjatycki układ. Pod ogromną presją Berlin zwiększył swoją pomoc dla Ukrainy. W liczbach bezwzględnych jest choćby drugim donatorem po USA. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Ukraina powoli wykrwawia się pod presją rosyjskiej ofensywy, podczas gdy, jak to już bez ogródek wyjawił Olaf Scholz, pociski manewrujące Taurus na Ukrainę nie trafią. Nie wspominając już choćby o myśliwcach. Nie ulega też wątpliwości, iż w stosunku do swojego PKB Niemcy mogłyby zrobić więcej. Rosja tymczasem już kilka miesięcy temu wypowiedziała Ukrainie i pośrednio Europie wojnę na wyniszczenie. Oznacza to polityczny neototalitaryzm, czystki, z likwidacją wszelkiej konkurencji politycznej włącznie, i adekwatnie pełną militaryzację przemysłu. Ta ostatnia nastąpiła już kilka miesięcy temu i jest szczególnie zatrważająca. Estoński MON szacuje, iż Rosja aktualnie produkuje choćby siedem razy więcej amunicji niż kraje zachodnie. Produkcja czołgów od wybuchu wojny się podwoiła. Do tego Rosja może w większym stopniu niż Ukraina liczyć na solidarność swoich sojuszników, czyli Iranu, Korei Północnej i Chin. Ślą one skwapliwie Kremlowi miliony sztuk amunicji. Niezwykle ważne w tej sytuacji staje się zachowanie Niemiec, naj ludniejszego i najsilniejszego gospodarczo kraju UE. Niestety, nie napawa ono optymizmem. Dynamizm Zeintenwende, czyli prozachodniego i antyrosyjskiego zwrotu, mocno zwolnił. Sygnały dyplomatyczne są zaś bez mała zatrważające. W połowie lutego gruchnęła na przykład informacja, iż Olaf Scholz zablokował osobiście kandydaturę swojej rodaczki, Ursuli von der Leyen, na fotel szefowej NATO. Dobrze poinformowane niemieckie źródła twierdzą, iż decydującym argumentem była… jej zbyt antyrosyjska postawa, która, zdaniem kanclerza, „z czasem może okazać się wadą”. Oznacza to, iż już po śmierci Alexandra Nawalnego, kiedy stało się jasne, iż tylko cud mógłby pozbawić Putina władzy, Scholz przez cały czas uważa, iż szefem NATO powinien być ktoś, kto będzie miał możliwie elastyczne podejście, jeżeli idzie o powrót do rozmów z Moskwą. Warto przy tym dodać, iż nic w karierze Ursuli von der Leyen nie sygnalizuje, iż miałaby to być osoba rusożercza. Von der Leyen współtworzyła przecież starą niemiecką politykę wschodnią ramię w ramię z Angelą Merkel i Olafem Scholzem w rządach tzw. wielkiej koalicji CDU-SPD. Zaostrzenie retoryki nastąpiło natomiast dopiero po wybuchu wojny na Ukrainie, w wyniku pewnego szoku poznawczego. jeżeli to wystarczy, by w oczach Olafa Scholza być uznanym za osobę zbyt antyrosyjską, to rodzi się pytanie, jaką dokładnie długofalową wizję polityki wschodniej ma Olaf Scholz. Czy nie jest to przypadkiem wizja nawiązująca do popularnego swego czasu wśród niemieckich polityków i publicystów hasła strefy wolnego handlu od Lizbony po Władywostok. To jednak na razie jeszcze pieśń przyszłości, póki co stosunki między Moskwą i Berlinem są napięte.”
Wednesday media review; Those willing to join the Polish military are the most in fresh years; Ukrainians destroyed a command center in the Black Sea
„Problemem Niemiec jest to, iż chcą uchodzić za kraj cywilizacyjnie i politycznie „zachodni” i dużo w ten wizerunek inwestują. Ale coraz więcej wskazuje na to, iż w momencie próby część niemieckich elit może optować za własną drogą i starać się zbudować eurazjatycki układ. Pod ogromną presją Berlin zwiększył swoją pomoc dla Ukrainy. W liczbach bezwzględnych jest choćby drugim donatorem po USA. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Ukraina powoli wykrwawia się pod presją rosyjskiej ofensywy, podczas gdy, jak to już bez ogródek wyjawił Olaf Scholz, pociski manewrujące Taurus na Ukrainę nie trafią. Nie wspominając już choćby o myśliwcach. Nie ulega też wątpliwości, iż w stosunku do swojego PKB Niemcy mogłyby zrobić więcej. Rosja tymczasem już kilka miesięcy temu wypowiedziała Ukrainie i pośrednio Europie wojnę na wyniszczenie. Oznacza to polityczny neototalitaryzm, czystki, z likwidacją wszelkiej konkurencji politycznej włącznie, i adekwatnie pełną militaryzację przemysłu. Ta ostatnia nastąpiła już kilka miesięcy temu i jest szczególnie zatrważająca. Estoński MON szacuje, iż Rosja aktualnie produkuje choćby siedem razy więcej amunicji niż kraje zachodnie. Produkcja czołgów od wybuchu wojny się podwoiła. Do tego Rosja może w większym stopniu niż Ukraina liczyć na solidarność swoich sojuszników, czyli Iranu, Korei Północnej i Chin. Ślą one skwapliwie Kremlowi miliony sztuk amunicji. Niezwykle ważne w tej sytuacji staje się zachowanie Niemiec, naj ludniejszego i najsilniejszego gospodarczo kraju UE. Niestety, nie napawa ono optymizmem. Dynamizm Zeintenwende, czyli prozachodniego i antyrosyjskiego zwrotu, mocno zwolnił. Sygnały dyplomatyczne są zaś bez mała zatrważające. W połowie lutego gruchnęła na przykład informacja, iż Olaf Scholz zablokował osobiście kandydaturę swojej rodaczki, Ursuli von der Leyen, na fotel szefowej NATO. Dobrze poinformowane niemieckie źródła twierdzą, iż decydującym argumentem była… jej zbyt antyrosyjska postawa, która, zdaniem kanclerza, „z czasem może okazać się wadą”. Oznacza to, iż już po śmierci Alexandra Nawalnego, kiedy stało się jasne, iż tylko cud mógłby pozbawić Putina władzy, Scholz przez cały czas uważa, iż szefem NATO powinien być ktoś, kto będzie miał możliwie elastyczne podejście, jeżeli idzie o powrót do rozmów z Moskwą. Warto przy tym dodać, iż nic w karierze Ursuli von der Leyen nie sygnalizuje, iż miałaby to być osoba rusożercza. Von der Leyen współtworzyła przecież starą niemiecką politykę wschodnią ramię w ramię z Angelą Merkel i Olafem Scholzem w rządach tzw. wielkiej koalicji CDU-SPD. Zaostrzenie retoryki nastąpiło natomiast dopiero po wybuchu wojny na Ukrainie, w wyniku pewnego szoku poznawczego. jeżeli to wystarczy, by w oczach Olafa Scholza być uznanym za osobę zbyt antyrosyjską, to rodzi się pytanie, jaką dokładnie długofalową wizję polityki wschodniej ma Olaf Scholz. Czy nie jest to przypadkiem wizja nawiązująca do popularnego swego czasu wśród niemieckich polityków i publicystów hasła strefy wolnego handlu od Lizbony po Władywostok. To jednak na razie jeszcze pieśń przyszłości, póki co stosunki między Moskwą i Berlinem są napięte.”