Tego się Bobas nie spodziewał w najczarniejszych snach. Po tym jak odwalił kawał czarnej roboty dla Kierownika - Bobas już myślał, iż dożyje spokojnej i sutej brukselskiej emerytury – z dala od tego syfu. Bobas robiąc wraz z małżonką zakupy w Royal Gallery of Saint Hubert uśmiechnął się na wspomnienie słów Krawca do Grasia o syfie, który Bobas niedawno opuścił, wijąc sobie gniazdko w eleganckiej dzielnicy Brukseli:
„Bo to jednak idziesz w zupełnie inną orbitę, odseparowujesz się od tego wszystkiego, od tego syfu, ku…, jesteś dużym misiem! Odseparowujesz się od tego folkloru, od tego syfu” - mówił 8 lutego 2014 Krawiec do ówczesnego rzecznika rządu. Niestety… Bobas zapomniał, iż słowa Krawca dotyczyły odseparowania się Kierownika od tego syfu – a nie odseparowania się europosła Bobasa z wysuniętego ramienia Platformy - a nie z ramienia Angeli…
I tak Bobas w nieświadomości, robiąc z uśmieszkiem na ustach zakupy w eleganckiej galerii handlowej Brukseli i patrząc na uśmiechniętą małżonkę w pełni zrozumiał proroctwo Kierownika o „Uśmiechniętej Polsce”. Uśmiechniętej? Ba! – rozanielonej jak ta Wcisło na statku wycieczkowym…
Niosąc gustowne torby z zawartością wytwornych ciuchów i butów, Bobas wraz z małżonką skierowali się do windy. Czekając na nią zauważyli małego chłopca, który do nich podbiegł i uderzając Bobasa jak w „berku” krzyknął: „Bye, bye bobasku”! Zanim Bobas zdążył się zorientować – malec tak jak się pojawił, tak nagle zniknął pośród tłumów, przewalających się przez galerię…
Bobas spojrzał na małżonkę, której uśmiech zniknął z twarzy i stojąc z tymi zakupami przed windą, wyglądała niczym bezradna Beduinka na pustyni.
Wracając samochodem do swojego nowo-uwitego gniazdka za pieniędze Europejczyków – kilka rozmawiali ze sobą, mając jeszcze w oczach malca z Królewskiej Galerii świętego Huberta i jego okrzyk: „Bye, bye bobasku!”. Kiedy więc znaleźli się nowym domu, Bobas od razu chwycił za telefon i zadzwonił do swojego asystenta, Darka:
- Co tam Darek słychać? – Bobas zaczął spokojnie…
- Właśnie miałem do pana dzwonić, panie europośle…
- A co się stało? – z lekkim pogłosem zapytał Bobas.
- No, właśnie oglądałem w TVP ostatni odcinek „Sztabu kryzysowego”…
- I co tam nowego powiedział Kierownik? – zapytał Bobas, usiłując stłumić narastający pogłos.
- On powiedział…To znaczy Kierownik dzisiaj powiedział… - dukał asystent...
- Mów k…a szybciej Darek, bo mnie szlag trafi! – wykrzyknął Bobas tak głośno, iż małżonka przybiegła z salonu w niedopiętej bluzce, którą mierzyła przed lustrem…
- W tym odcinku „Sztabu kryzysowego” Kierownik powiedział, iż mianował pana pełnomocnikiem rządu do spraw odbudowy po powodzi ! – odpowiedział asystent z szybkością automatu…
- Jezus Maria!!! Jezus Maria!!! – Bobas zawył tak, iż małżonka zasłoniła mu ręką usta i strofując Bobasa, krzyknęła:
- Nie wyrażaj się tak, bo jakby to ktoś usłyszał, to w europarlamencie zakwalifikowali by ciebie do faszystów węgierskich!!! ......A co się takiego stało??? – zapytała po chwili, odsłaniają usta Bobasowi…
- Co się stało? Co się stało? – Bobas przedrzeźniając odpowiedział małżonce jak echo, czyli z nietłumionym już pogłosem. Po czym dodał ciszej:
- Pakuj się Dzidka!…- I jak zbity pies opadł na fotel…
Niestety pogłoski o odwołaniu Bobasa z Brukseli – to nie był żaden pogłos. To jest największa ofiara wielkiej powodzi…
Kapitan Nemo