Kiedy jesienią 1918 roku ludność centralnej Polski coraz śmielej podnosiła postulat odbudowy po 123 latach niewoli niepodległego Państwa Polskiego, na Wileńszczyźnie i generalnie – na Kresach Północno – Wschodnich nie myślano bynajmniej czekać biernie na rozwój wydarzeń. A twierdzą był im każdy próg…
Warto przypomnieć to, co działo się w tym gorących dniach w Wilnie oraz w jego bliższej i dalszej okolicy. Na początek pozwolę sobie przytoczyć fragment pracy Lecha Wyszczelskiego „Wilno 1919 – 1920”:
„Ludność polska Kresów Wschodnich, na długo przed powstaniem niepodległej Polski, przygotowywała się na ich przyłączenie do macierzy. Działalność organizacyjna rozpoczęła się w Wilnie już 10 września 1918 r. i prowadzona była pod patronatem Związku Wojskowych Polaków. W mieście tym utworzono Komitet Obywatelski, który wyłonił Komitet Bezpieczeństwa Publicznego, a w którego pracach z upoważnienia Związku Wojskowych Polaków w Wilnie brał udział kpt. Stanisław Bobiatyński. Rozpatrywano sprawę porozumienia ludności polskiej, litewskiej, białoruskiej i żydowskiej jako wspólnej obrony przeciwko niebezpieczeństwu bolszewickiemu. Porozumienia nie uzyskano. Wobec tego do walki przygotowywała się Samoobrona Krajowa Litwy i Białorusi. Wyłoniła się Samoobrona Ziemi Wileńskiej, Samoobrona Ziemi Lidzkiej, Samoobrona Szczuczyńska, Samoobrona Ejszyska oraz Samoobrona Ziemi Mińskiej i Grodzieńskiej. Organizatorami byli generałowie: Władysław Wejtko i Aleksander Bernatowicz, pułkownicy: Tadeusz Malinowski, Andrzej Tupalski i Władysław Raczkiewicz. Polakom pozostawało tylko samodzielne wystąpienie zbrojne ludności polskiej Wilna.
Z nominacji Warszawy dowódcami formacji polskiej samoobrony w Wilnie wyznaczono gen. Eugeniusza Kątkowskiego, w Mińsku gen. Władysława Wejtko, a w Grodnie płk. Władysława Podgurskiego. Szczególną aktywność przejawiał gen. Wejtko, który otrzymał nominację Naczelnego Dowództwa WP do kierowania całą konspiracją kresową. Jego zamiarem było nadanie samoobronie cech wojska regularnego. Józef Piłsudski mianował go 8 grudnia 1918 r. dowódcą Samoobrony Krajowej Litwy i Białorusi. Wówczas generał przystąpił do tworzenia brygad samoobrony formacji wojskowego charakteru. Formacje te tworzone były z myślą o obronie tych ziem przed ich zagarnięciem przez bolszewików. W Wilnie rozpoczął formowanie dwóch pułków piechoty i jednego pułku ułanów. Prężną działalność rozwijała także wileńska POW kierowana przez Witolda Gołębiowskiego. Tylko w Wilnie w grudniu 1918 r. do formacji samoobrony akces zgłosiło ponad 1200 ochotników. Organizatorem samoobrony w Lidzie był ppor. Wacław Szukiewicz, w Ejszyszkach kpt. Kazimierz Ilcewicz, Szczuczynie por. Bolesław Lisowski. Polskie formacje samoobrony tworzone były też w Mińsku przez gen. Aleksandra Bernatowicza. Z nominacji Józefa Piłsudskiego dowodzenie nimi przejął płk Fabian Kobordo.
Pod koniec grudnia 1918 r. Samoobrona Krajowa Litwy i Białorusi została rozwiązana. Jej członkowie mieli ochotniczo wstępować do Wojska Polskiego, a gen. Wejtko otrzymał nominację na dowódcę Okręgu Wojskowego Litwy i Białorusi. Komendantem wojskowym Wilna mianowano gen. Adama Mokrzeckiego, natomiast jego zastępcą mjr. Stanisława Bobiatyńskiego. Formacje podległe gen. Wejtko miały samodzielnie wystąpić zbrojnie przy próbach wkroczenia do Wilna Armii Czerwonej – która znajdowała się już na wysokości Niemenczyna i stacji kolejowej Soły – po jego opuszczeniu przez Niemców.
Do końca grudnia 1918 r. udało się ze ściągniętych do Wilna z jego okolic i mieszkańców miasta utworzyć cztery bataliony piechoty i pododdział jazdy zorganizowane w I Brygadę. Był to: 1. pułk ułanów wileńskich mjr. Władysława Dąbrowskiego, 1. batalion kpt. Witolda Szczerbickiego, 2. batalion por. Edwarda Kaczkowskiego, 3. batalion kpt. Mikołaja Żujewicza, 4. batalion POW por. Jana Gołębiowskiego i batalion rekrucki kpt. Władysława Piaseckiego. Dowodzenie brygadą powierzono gen. Bolesławowi Krejczmerowi. II Brygada utworzona została z Samoobrony Ziemi Lidzkiej sformowanej przez ppor. Wacława Szukiewicza, a dowodzona była przez gen. Adama Mokrzeckiego. Po opuszczeniu przez Niemców na przełomie 1918 i 1919 r. Lidy i okolic II Brygada rozpoczęła walki z Armią Czerwoną. Aktywny rozwój przechodziła Samoobrona Ziemi Grodzieńskiej, dowodzona przez gen. Mikołaja Sulewskiego. Przystąpiono do formowania grodzieńskiego pułku strzelców, dowodzonego przez mjr. Jana Jackiewicza. 18 grudnia 1918 r. część żołnierzy tego pułku złożyła przysięgę wojskową. Byli i tacy, którzy odmówili jej złożenia. Jednocześnie trwała koncentracja w Wilnie I Brygady.”
Zdaniem Grzegorza Łukomskiego i Rafała Stolarskiego, autorów pracy „Walka o Wilno” już w październiku 1918 roku w oddziałach samoobrony zorganizowanych było ponad 5 tysięcy ludzi, aczkolwiek stany były płynne. W przywołanej pracy czytamy:
„W ciągu października liczba członków organizacji wzrosła do 130 oficerów i ok. 5 tysięcy żołnierzy zarejestrowanych, ale nie posiadających broni i wyposażenia. Ta ostatnia liczba miała zresztą charakter bardzo hipotetyczny, z powodu braku możliwości jej zweryfikowania. Poważną przeszkodą utrudniającą działalność był – rzecz zrozumiała – brak pieniędzy. Zbierano je poprzez samoopodatkowanie się członków organizacji oraz darowizny ludności polskiej.”
Sporo miejsca Grzegorz Łukomski i Rafał Stolarski poświęcili samoobronie z okolic Lidy, która to powstała bodaj najwcześniej:
„Warto się przyjrzeć bliżej tworzeniu Samoobrony w Lidzie, ośrodku miejskim mniejszym od Wilna, gdzie proces ten przebiegał w sposób bardzo charakterystyczny. Inicjatorami byli tutaj: por. Stanisław Iwanowski, por. Wacław Szukiewicz, dr Romuald Sopoćko, aptekarz Rudolf Bergman. Utworzono Radę Narodową Ziemi Lidzkiej. Jej prezesem został ziemianin Emilian Butkiewicz, wiceprezesem Iwanowski. Ponadto tworzyli ją m.in. Bergman, Sopoćko, ks. dziekan Szkop. Początkowo chodziło o obronę przed grasującymi w powiecie bandami złożonymi przeważnie z byłych żołnierzy niemieckich. W okolicy operowały ponadto oddziały wysyłane przez bolszewików, siejące zamęt zwłaszcza we wsiach, buntując chłopów przeciwko właścicielom ziemskim.
Samoobrona tutejsza planowała też przejecie władzy z rak niemieckich i zapobieżenie w ten sposób coraz bardziej uciążliwym rekwizycjom, dokonywanym przez wojska Ober—Ostu. Akcję propagandową prowadzono przy pomocy ulotek kolportowanych po całym powiecie. Podkreślano w nich ogólnonarodowy charakter utworzonej organizacji oraz zachęcano do jej wspierania czynnego i materialnego. Do oddziałów zbrojnych poczęli zgłaszać się ochotnicy, głównie młodzież z okolicznych zaścianków, m.in. z Raduni i Żyrmun, przybywali też robotnicy folwarczni i fabryczni. Dowódcą wojskowym został początkowo por. Szukiewicz, niedługo nawiązano kontakt z przebywającym w majątku Dzitryki gen. Adamem Mokrzeckim, który objął jej dowództwo. Tworzono oddział konny oraz batalion piechoty, ten ostatni w samym mieście. Rzecz charakterystyczna, w początkowym okresie działalności nie kontaktowano się z Wilnem „podejrzewając, iż Wilno zechce nas sobie podporządkować”. Wydaje się jednak, iż przyczyną takiego postępowania były nie tylko względy ambicjonalne i partykularne. W Lidzie, nie bezpodstawnie, obawiano się, iż Wilno przy wsparciu wojsk niemieckich, może stać się ośrodkiem litewskim i miejscowi Polacy nie będą potrafili temu przeszkodzić. Należało zatem utrzymać łączność raczej z Grodnem, Wołkowyskiem, Białymstokiem i Brześciem, ośrodkami mniej narażonymi na zakusy Litwinów jawnie wspieranych przez Niemców.
Sztab Samoobrony mieścił się w lokalu Kasy Skarbowej. W drugiej polewie października nawiązano wreszcie współpracę z Wilnem, w wyniku czego, gen. Wejtko oficjalnie mianował gen. Mokrzeckiego dowódcą Samoobrony Lidzkiej. Szefem sztabu został por. Iwanowski, a por. Szukiewicz dowodził oddziałem w samym mieście. Stosunek Niemców do organizacji był tutaj poprawny, a choćby pełen respektu. Prowincjonalne miasto nie leżało w sferze ich zainteresowań w takiej mierze jak Wilno czy Grodno, gdzie mieściły się liczne zgrupowania wojsk, a więc realne możliwości działania Niemców na terenie Lidy były niewielkie.”
Z kolei przyjrzyjmy się temu, jak przebiegał proces organizowania struktur samoobrony w Grodnie i jego najbliższej okolicy. Oto Grzegorz Łukomski i Rafał Stolarski piszą:
„Samoobrona Grodna zorganizowana została nieco później, choć przygotowania organizacyjne rozpoczęto także we wrześniu. Dużą rolę odegrało duchowieństwo katolickie, z powodzeniem wykorzystując swoje wpływy w społeczeństwie. Inspiratorem i twórcą działań był ks. prałat Leon Żebrowski, ówczesny dziekan w Grodnie. Wspierał materialnie, dostarczał broni i żywności, ale nade wszystko — za pośrednictwem poszczególnych parafii propagował ideę walki o Polskę. Godna odnotowania była postawa księży w dekanacie grodzieńskim. Pomagali nie tylko moralnie i materialnie, ale także stawali na czele poszczególnych oddziałów. Przykładem jest chociażby ks. Piotr Mazur, który w Łunnie rozbroił posterunek niemiecki, ks. Józef Bielawski natomiast, na czele kilkunastu żołnierzy Samoobrony zdobył posterunki w Kwasówce i Zaniewieczach, a ks. Józef Zera śmiałym atakiem zdobył Sokółkę.
Powstawanie organizacji wojskowej także tutaj poprzedzone było działalnością polityczną przywódców polskiego społeczeństwa. Pod koniec października powstał w mieście Komitet Obywatelski. Tworzyli go przeważnie okoliczni ziemianie oraz inteligencja. Radę Naczelną stanowili: ks. Leon Żebrowski (prezes), Stanisław Iwanowski (wiceprezes) oraz Antoni Żaboklicki (sekretarz). Celem nadrzędnym organizacji było wsparcie moralne i finansowe tworzonych oddziałów zbrojnych.
Sygnałem do utworzenia formacji wojskowych była ostateczna kapitulacja Niemców na froncie zachodnim. 12 listopada 1918 roku grupa oficerów i podoficerów pochodzących także głównie z rozwiązanego Korpusu Dowbora powołała Radę Wojenną Ziemi Grodzieńskiej, której prezesem został mjr Bronisław Bohaterowicz, a niedługo przekazał przywództwo starszemu rangą gen. Mikołajowi Sulewskiemu.
W wyniku kolejnych zebrań utworzono Samoobronę Ziemi Grodzieńskiej. Sztab organizacji tworzyli: gen. Sulewski, mjr Jan Jackiewicz, por. Jan Szymański, por. Antoni Śpiewak. Organizację oddziałów powierzono mjr. Bohaterewiczowi. Nieliczne siły, jakimi dysponowali powstańcy nie pozwoliły na opanowanie Grodna, gdzie mieścił się silny garnizon niemiecki. Zdecydowana akcja połączona z zaskoczeniem przeciwnika umożliwiła opanowanie (13 listopada) pobliskich gmin, m.in. zajęto Sopoćkinie, Indury, Tołoczki i Mosty. Pozwoliło to na rozszerzenie rekrutacji ochotników z tych terenów i niedługo wzmocniło liczebnie szeregi powstańcze. Już następnego dnia oddział z Sopodkiń liczył 60 żołnierzy, w Tołoczkach zwerbowano dodatkowo 10 ochotników, w pozostałych po kilkunastu. Ochotnicy wstępowali do szeregów z własną bronią, bądź to przechowywaną od lat w domach rodzinnych lub też pozostawioną przez Niemców i Rosjan w czasie walk frontowych, poczynając od 1914/1915 roku. Najwięcej broni ofiarowała gmina Tołoczki, gdzie mieszkańcy, przeważnie zaściankowa szlachta, rozbroili trzy niemieckie kolumny gospodarcze, zdobywając około 200 karabinów, ciężkie wozy transportowe i znaczne ilości zapasów żywności. Pozwoliło to na tworzenie regularnego pułku strzelców.
Sukcesy polskich oddziałów skłoniły władze niemieckie, opanowane wówczas przez rady żołnierskie, do zawarcia z Samoobroną porozumienia, w myśl którego rozdzielono strefy wpływów. Władza Samoobrony rozciągała się na powiat, a Niemcy zastrzegli sobie wyłączność wpływów w mieście. Sztab Samoobrony mógł przez cały czas rezydować w Grodnie.
Dużą rolę w tworzeniu Samoobrony Grodzieńskiej odegrała POW, prowadząc wywiad, transportując broń i amunicję, a przede wszystkim szkoląc z zakresu służby wojskowej. Odbywały się one w mieszkaniu Emilii Rossochackiej przy ul. Policyjnej (później gen. A. Listowskiego). Prowadzili je wysłannicy z Okręgu Białostockiego POW.”
Jak to zostało już zasygnalizowane, formacje samoobrony powstały także w Mińsku. Ponownie odwołam się do ustaleń Grzegorza Łukomskiego i Rafała Stolarskiego:
„W pierwszych dniach grudnia 1918 r. w Mińsku przebywał gen. Wejtko. Wobec ewakuacji z miasta wojsk niemieckich, które tutaj także porozumiały się z bolszewikami, wyprzedając im broń i sprzęt wojskowy, na ogólnym zebraniu Samoobrony Mińskiej, z udziałem gen. Wejtki, Władysława Raczkiewicza, płk. Kobordy i przedstawicieli POW, postanowiono rozwiązać organizację. 12 grudnia pod dowództwem płk. Kobordy ok. 1000 żołnierzy opuściło miasto, docierając w większości do punktów zbornych Dywizji Litewsko – Białoruskiej w Zambrowie, w Ostrowie Łomżyńskim i Komorowie lub do Wilna. Punktem przekroczenia linii demarkacyjnej były Łapy. Utworzyli oni Miński Pułk Strzelców (86 Miński Pułk Piechoty).”
Ale najważniejsze zdawało się być to, co działo się w Wilnie. Pozwolę sobie przytoczyć w tym miejscu fragmenty pracy Tomasza Strzembosza o ppłk Jerzym Dąmbrowskim:
„Już od września 1917 r., korzystając z niemieckiego przyzwolenia, działał w Wilnie litewski parlament (Taryba), który w październiku 1918 r. powołał rząd litewski, nastawionego proniemiecko Augustinsa Valdemarasa. Rząd ten przebywał na północy, w Kownie, zamierzał jednak objąć swym wpływem także Wileńszczyznę, którą uważano za pradawne dziedzictwo państwa litewskiego, a Wilno za jego tradycyjną stolicę.
Do przejęcia władzy nad Wilnem i Wileńszczyzną przygotowywał się inny rząd litewski – Tymczasowy Rząd Robotniczo-Chłopski Vincasa Mickiewiciusa „Kapsukasa”, powstały na rozkaz płynący z rewolucyjnej Rosji, a tworzony przez bolszewików, dążących do powołania kolejnej republiki sowieckiej. Ten rząd i ta republika, o zmieniających się zresztą nazwach i granicach miała za sobą siłę Robotniczo-Chłopskiej Czerwonej Armii (RKKA), która miała zanieść „płomień rewolucji” także na zachód, w tym przede wszystkim do Niemiec.
Obok tych dwóch, całkowicie odrębnych i wrogich sobie, ale litewskich ośrodków dyspozycji, tej samej jesieni 1918 r. zaczęły powstawać ośrodki polskie, opierające się na rozrzuconych na terenie Wileńszczyzny, Nowogródczyzny i Mińszczyzny środowiskach polskich. Owe punkty polskich inicjatyw powstały w Mińsku, Szczuczynie, Lidzie, a także w Wilnie, przy czym to ostatnie bardzo gwałtownie stało się niekwestionowanym centrum owego ruchu. Celem jego było wytworzenie na tych obszarach lokalnej siły zbrojnej, która, powstając tutaj pod nazwą „samoobrony”, miała dążyć do zajęcia tych ziem i utrzymania ich dla Polski.
Dogadywanie się tych ośrodków doprowadziło do wykrystalizowania się jednej Samoobrony Litwy i Białorusi z centrum w Wilnie, sięgającej Mińska i Kowna. Skupiała ona miejscową młodzież i Polaków — żołnierzy i oficerów z armii rosyjskiej oraz I Korpusu Polskiego Dowbora-Muśnickiego. Pod koniec 1918 r. było w jej oddziałach kilka tysięcy ludzi, co było sporym osiągnięciem, zważywszy na rozproszenie polskich siedzib oraz zmęczenie czterema latami krwawej wojny.
W Wilnie na czele oddziałów Samoobrony na początku grudnia 1918 r. stanął generał z armii rosyjskiej Władysław Wejtko, jego szefem sztabu został przysłany z Warszawy kpt. Zygmunt Klinger, a inspektorem i dowódcą piechoty kpt. dr Stanisław Bobiatyński. Utworzenia oddziałów jazdy podjęli się przybyli jesienią 1918 r. do Wilna dwaj oficerowie kawalerii: Władysław i Jerzy Dąmbrowscy. […]
20 grudnia 1918 r. opuścili Wilno i wyjechali za granicę: przewodniczący parlamentu litewskiego („Taryby”) – Antoni Smetona i premier rządu Augustinas Voldemaras. Nowy gabinet sformował 26 grudnia ludowiec Slezevicius, który rozpoczął negocjacje z Polakami w celu utworzenia wspólnego rządu. Rokowania te załamało opuszczenie Wilna przez Niemców oraz ucieczka do Kowna rządu litewskiego.
Na placu pozostali Polacy i tworzona przez nich od dwóch miesięcy Samoobrona, dowodzona tu przez gen. Władysław Wejtko. Samoobrona ta, złożona głównie z piechoty, pod koniec grudnia 1918 r. podjęła walkę o miasto, czyszcząc Wilno z ostatnich oddziałów niemieckich oraz atakując znajdujące się w niektórych domach umocnione punkty oporu, zorganizowane przez komunistów, oczekujących wkroczenia oddziałów bolszewickich. W walkach tych wziął udział także Jerzy Dąmbrowski na czele kawalerii. […]
Na początku stycznia oddziały skautów, żołnierzy POW i kolejarzy wileńskich opanowały dworzec, do tego czasu utrzymywany jeszcze przez Niemców. Wilno było wolne. Wolne na krótko, gdyż już 3 stycznia oddziały Armii Czerwonej pojawiły się na przedpolu Wilna. Oddział jazdy i piechoty pod dowództwem podrtm. Jerzego Dąmbrowskiego rozpoczął akcję na przedpolu miasta, dokonując zwiadu bojowego, a następnie tocząc walki między Nową Wilejką a Wilnem i na obrzeżach miasta z nacierającą tu pskowską dywizją „czerwonych”, ale już rano 5 stycznia „czerwoni” rozpoczęli skoncentrowane uderzenie na Wilno. Wieczorem opanowali Górę Trzykrzyską, zajęli dworzec kolejowy i okolice Ostrej Bramy. W tej sytuacji (tym bardziej iż brakło już amunicji) szef sztabu Samoobrony kpt. Z. Klinger o godz. 19 podjął decyzję zaniechania obrony. Równocześnie zapadła decyzja opuszczenia Wilna, by przez tereny zajmowane jeszcze przez Niemców wycofać się w głąb Polski, tam, gdzie na wolnej już ziemi tworzyło się Wojsko Polskie. Wieczorem 5 stycznia 1918 r. przeszło 1000 żołnierzy Samoobrony, z mjr. S. Bobiatyńskim na czele, wycofało się do Landwarowa, skąd – po złożeniu broni Niemcom – przejechało do Ostrowi Mazowieckiej, gdzie utworzono z nich Wileński Pułk Strzelców. Sztab Samoobrony znalazł się w Łapach.
W ten sposób kończyła się krótka polska obrona Wilna, upadła (jedna z wielu) inicjatywa zbrojna, podjęta samoistnie przez Polaków i nie poparta siłą rodzącego się w centrum kraju Wojska Polskiego.
Nie wszyscy jednak wycofali się poza kordon wojsk niemieckich i nie wszyscy złożyli broń. Podrtm. Jerzy Dąmbrowski, po opuszczeniu wraz z innymi Wilna i zakwaterowaniu swoich ludzi w Białej Wace, po uzyskaniu przez rtm. Wł. Dąmbrowskiego zgody od gen. Wejtki, zebrał wszystkich ułanów, wsadził na sanie paruset piechurów oraz 40 ludzi z Legii Oficerskiej i wyruszył z nimi na południowy zachód, aby samodzielnie dotrzeć na tereny utrzymywane przez rozszerzające powoli swój zasięg w kierunku wschodnim Wojsko Polskie.”
Spójrzmy jeszcze, jak wydarzenia w Wilnie w pierwszych dniach stycznia 1919 roku opisuje Lech Wyszczelski w cytowanej już pracy „Wilno 1919 – 1920”:
„Oddziały polskiej samoobrony, nie mogąc doczekać się pomocy od rządu polskiego oraz przewidując, iż 5 stycznia Niemcy przekażą Wilno bolszewikom, postanowiły samodzielnie zająć miasto. Do pierwszych starć zbrojnych doszło już 31 grudnia. Do akcji przystąpił 3. batalion złożony z Polaków, byłych żołnierzy niemieckich. Zajęto ratusz przy ul. Wielkiej. Przystąpiono do rozbrajania Niemców. Do potyczki doszło z rejonie Ostrej Bramy. Dochodziło też do innych incydentów zbrojnych. W tym czasie prowadzono rozmowy z dowództwem niemieckim, które zobowiązało się do opuszczenia części miasta, zatrzymując kontrolę nad Wielką Pohulanką i dworcem kolejowym. Polskie formacje samoobrony przygotowywały się l stycznia do obsadzenia miasta, gdzie utworzono linię demarkacyjną polsko-niemiecką. Władzę wojskową w Wilnie przejął gen. A. Mokrzecki. Wydał 1 stycznia odezwę, nawołując do porządku oraz „gwarantując bezpieczeństwo życia i mienia wszystkim, bez różnicy narodowości, zamieszkałym w Wilnie, zapewniając swobodę egzystencji politycznym partiom”.
Komuniści przeciwstawili się próbie opanowania Wilna przez Polaków. Nie dochodziło natomiast do większych incydentów z Niemcami, którzy ewakuowali się z miasta. Walkę podjęli właśnie znajdujący się w mieście bolszewicy. Ich najważniejszy punkt oporu znajdował się przy ul. Wroniej. Wieczorem 1 stycznia Polacy rozpoczęli atak na ten punkt oporu. Dowodził nim rtm. Jerzy Dąbrowski. Przeciwnik poddał się 2 stycznia o godz. 14.00. Podczas potyczki zginęło 3 bolszewików, 5 popełniło samobójstwo, 76 wzięto do niewoli. Straty Polaków wyniosły 1 zabitego i 4 rannych. Zdobyto znaczne zapasy broni, głównie poniemieckiej. Miały liczyć ponad 1000 karabinów i 600 granatów. W nocy z 2 na 3 stycznia zgrupowanie złożone kolejowy. Do miasta w tym czasie zaczęły się zbliżać regularne oddziały Armii Czerwonej.
4 stycznia w rejon Nowej Wilejki skierowany został 1. batalion, a na prawo od niego maszerowały dwie kompanie 4. batalionu. Pododdziały te zatrzymać miały przeciwnika, który skoncentrowany był w Nowej Wilejce, ale który, akurat w tym dniu, nie przejawiał na tym kierunku inicjatywy zaczepnej. Inaczej zachowywał się 5. pułk wileński, który 4 stycznia przystąpił do natarcia na Wilno. Były to pododdziały pułków pskowskiego, dowodzonego przez Mochnaczewa i wileńskiego, dowodzonego przez Zienkiewicza. Rozpoczęły się zacięte walki. Polacy odparli pierwsze szturmy oddziałów Armii Czerwonej, brakowało im jednak amunicji. Nie były też przygotowane na podejściach do miasta i w nim samym pozycje obronne. Było to pierwsze starcie zbrojne Wojska Polskiego — co prawda oddziałów nieregularnych — z Armią Czerwoną. Nie zostało zaliczone przez historyków jako początek regularnej wojny polsko-rosyjskiej, ale nosiło pewną zapowiedź takowej wojny i to w niedalekiej przyszłości.
Tymczasem regularne oddziały Armii Czerwonej zbliżały się już do Wilna, l stycznia 2. Brygada Strzelców (BS) Dywizji Pskowskiej znalazła się w rejonie Podbrodzia, a 3. BS z tej samej dywizji zbliżała się do Wiłkomierza. Sąsiadem z lewej strony wymienianej dywizji była Dywizja Zachodnia, której czołówki osiągnęły Lidę i Baranowicze. Zadanie zajęcia Wilna otrzymała 2. BS Dywizji Pskowskiej Władimira Aleksandrowicza Oldieroggeja, wzmocniona 5. pułkiem wileńskim. W kierunku Wilejki i Mołodeczna kierowała się 1. BS Dywizji Pskowskiej. Z Mołodeczna na Wilno podążały także 144. i 146. pułk 17. DS Grigorija Michajłowicza Borzinskija oraz oddział wydzielony Dywizji Zachodniej Władimira Aleksiejewicza Jewszowa.
1 stycznia dowódca 2. BS nakazał 4. pułkowi kierować się przez Podbrodzie na Mickuny, by wspólnie z 1. pułkiem zająć stację kolejową Nową Wilejkę. Na Wilno trasą z Podbrodzia przez Niemenczyn skierowany został 5. pułk wileński. Oddziałom tym nakazano na wypadek polskiego oporu likwidować go siłą.
Gen. Władysław Wejtko już 2 stycznia otrzymał informacje, iż oddziały Armii Czerwonej z trzech stron – od Niemenczyna, Mołodeczna i Lidy – zbliżają się do Wilna. Zarządził wysunięcie do Nowej Wilejki części sił, aby zablokować marsz przeciwnika. W rejonie tym ześrodkowane zostały: część 1. pułku ułanów wileńskich, 3. batalion i Legia Oficerska. W Wilnie pozostała reszta 1. pułku ułanów wileńskich, 1. batalion, 4. batalion POW i inne drobne pododdziały.
3 stycznia rankiem doszło do walki pod Nową Wilejką. Straty ponieśli ułani wileńscy, którzy zmuszeni zostali do odwrotu. Bez powodzenia zakończył się także atak piechoty polskiej. Polacy wycofali się do Wilna. W tym dniu na Wielkiej Pohulance doszło do potyczki z Niemcami, zakończonej stratami w zabitych, w tym oficerów. Największe zagrożenie stanowiły kolumny rosyjskie zbliżające się od Niemenczyna i Nowej Wilejki. Po walkach Polacy zmuszeni zostali do wycofania się do centrum miasta. Posiłki zmusiły Rosjan do zaniechania natarcia.
Pomimo jego przerwania gen. Wejtko i jego sztab zdawali sobie sprawę z przewagi przeciwnika i własnej niemocy. Polakom brakowało amunicji. Rosjanie po pierwszych potyczkach z Polakami, które były dla nich zaskoczeniem, koncentrowali siły do decydującego uderzenia na Wilno. Zaplanowano koncentryczne natarcie na miasto. Utworzono jednolite dowództwo, które miało przewodzić tej akcji. Najsilniejsze uderzenie kierowało się na centrum, a na skrzydłach do okrążenia przystąpić miano nieco później. Odmowę prowadzenia natarcia wyraziło dowództwo 5. pułku wileńskiego, zarzucając kierownictwu akcji nieumiejętność zaplanowania i kierowania nią. Do natarcia przystąpiło natomiast zgrupowanie skoncentrowane w Nowej Wilejce.
5 stycznia rozpoczęła się całodzienna walka na przedmieściach Wilna. Potem Armia Czerwona przystąpiła do natarcia na centrum miasta. Tego dnia Rosjanie zajęli górującą nad miastem Górę Trzykrzyńską, ostrzeliwując ogniem artyleryjskim zwłaszcza dzielnicę Zarzecze, gdzie mieścił się budynek sztabu obrony Wilna broniony przez POW-wiaków. Do natarcia ruszyła piechota. 1., 2. i 4. batalion broniły południowego sektora Wilna, w tym Zarzecza, zaś 3. batalion i kawaleria broniły podejść do Antokola. Przewaga Rosjan była tak duża, iż wynik walk był z góry przesądzony. Cywilni przedstawiciele Rady Miejskiej zaproponowali gen. Wejtko zaprzestania dalszej walki. Obawiano się represji po zajęciu miasta szturmem. Z Warszawy dotarły natomiast informacje o braku możliwości nadejścia odsieczy.
Wobec braku jakichkolwiek szans na utrzymanie się w mieście, 5 stycznia o godz. 19.00 kpt. Zygmunt Klinger podjął decyzję o zakończeniu walk i o wycofaniu się z Wilna. Jej realizacja miała się odbyć 6 stycznia, kiedy to oddziały polskiej samoobrony miały przedzierać się na Rudniki, Raduń, Ejszyszki i Szczuczyn. Wieczorem wydano rozkaz opuszczenia miasta przez oddziały polskie. Ewakuacja odbyła się w dużym chaosie. Nie było możliwości wywiezienia zapasów uzbrojenia, amunicji i żywności. Żołnierze nie byli przygotowani do długotrwałego marszu. Większość kierowała się w stronę Landwarowa. Niemcy utrudniali ewakuację, czasowo internując gen. Wejtko i kpt. Klingera. Większość żołnierzy skupiła się w Białej Wace. Doszło z Niemcami do porozumienia, zawartego przez szefa sztabu wojsk polskiej samoobrony broniących Wilna kpt. Klingera, na mocy którego oddziały te miały być bez broni przewiezione przez Niemców transportem kolejowym do Łap. Tą drogą dotarło do Polski 154 oficerów i 1035 szeregowych z 1., 2. i 4. batalionu, którzy weszli następnie w skład tworzącej się Dywizji Litewsko-Białoruskiej.”
Inaczej potoczyły się losy 1 pułku ułanów wileńskich rtm. Władysława Dąmbrowskiego, a także 3 batalionu strzelców por. Kaczkowskiego oraz Legii Oficerskiej, na której czele stał podkapitan Rusiecki. Dowództwo nad całością objął rtm. Władysław Dąmbrowski. Oddziały te skierowały się na południe i – przez Ejszyszki, Szczuczyn i Prużanę – dotarły do Brześcia, który to zdobyły w dniu 9 lutego 1919 roku. Po drodze dołączały do nich różne mniejsze i większe oddziały i grupy żołnierzy, w tym jednostki samoobrony z Ejszyszek oraz z Lidy i Szczuczyna, a także oddział konny Waleriana Meysztowicza z Poniewieża. Przypomnę w tym miejscu O de B 1 pułku ułanów wileńskich przed jego wyruszeniem z Wilna:
Dowódca – rtm. Władysław Dąmbrowski
z-ca d-cy – podrotm. Jerzy Dąmbrowski
1 szwadron – por. Adam Zahorski
2 szwadron – por. Olgierd Oskierko
3 szwadron – por. Konstanty Drucki – Lubecki
oddział karabinów maszynowych – kpt. Bronisław Wąsowski
oddział konnych pionierów – rtm. Mikołaj Michniewicz – Hetman
Oddajmy raz jeszcze głos Tomaszowi Strzemboszowi:
„Z tym momentem rozpoczynała się, trwająca cały miesiąc, epopeja, która po raz pierwszy wysunęła Jerzego Dąmbrowskiego na czoło kadry wojskowej odrodzonej Polski, czyniąc z młodego oficera człowieka-legendę, a jednocześnie wiążąc go na stałe z grupą oficerów i żołnierzy, którzy wspólnie z nim walczyć będą do końca 1919 r. […] W Ejszyszkach nastąpiło pierwsze wzmocnienie Wileńskiego Oddziału Wojsk Polskich – przyłączyły się do niego oddziały „Samoobrony Ejszyszkiej”. […]
Docierały też wieści o klęskach bratnich oddziałów Samoobrony. Najsilniejsze po wileńskich były jednostki Samoobrony w Lidzie. Lidzki pułk Samoobrony liczył w grudniu 1918 r. 40 oficerów i ponad 500 podoficerów i żołnierzy. Tymczasem atak na Lidę, podjęty przez żołnierzy Samoobrony lidzkiej i szczuczyńskiej w nocy z 9 na 10 stycznia 1919 r. nie udał się, poniesiono klęskę. Dopiero później, 14 stycznia w Szczuczynie, gdzie wycofano się po porażce, nastąpiło połączenie z oddziałami Dąmbrowskiego części oddziałów Samoobrony lidzkiej i szczuczyńskiej, z których utworzono 2 Lidzki Batalion Piechoty pod dowództwem kpt. Piotra Mienickiego. Równie silna była Samoobrona Grodzieńska. 4 stycznia Niemcy zezwolili na zakwaterowanie się jej pułku (tak! pułku!) w byłych koszarach artyleryjskich w Kopciówce, 10 km na południe od Grodna, gdzie umieszczono ok. 280 żołnierzy i oficerów; część ludzi pozostawiając w innych ośrodkach w celu prowadzenia dalszej rekrutacji. Tymczasem Niemcy w nocy z 15 na 16 stycznia otoczyli Kopciówkę pułkiem piechoty i zmusili Polaków do złożenia broni. Równocześnie aresztowano w Grodnie dowódcę Samoobrony Grodzieńskiej, gen. Mikołaja Sulewskiego wraz z całym sztabem. Takie to wieści docierały do przebijających się na południe żołnierzy Dąmbrowskiego, budząc przygnębienie i odbierając wiarę.”
Pomimo trudnego położenia i fatalnym wieściom napływającym ze wszystkich stron, zgrupowanie rtm. Władysława Dąmbrowskiego parło niestrudzenie naprzód, rozbijając po drodze napotkane oddziały bolszewickie. Po zdobyciu Brześcia, który odbiło ono z rąk niemieckich, połączyło się ono z regularnymi jednostkami WP, które znajdowały się po drugiej stronie Bugu.
Wojciech Kempa