Kiedy słucha się polskich „ekspertów” wojskowych, dziennikarzy i polityków, którzy boją się zawarcia porozumienia pokojowego na Ukrainie jak diabeł święconej wody – to przychodzi człowiekowi na myśl, iż mamy do czynienia albo z szaleńcami, albo agentami lub zwyczajnymi głupcami pozbawionymi instynktu samozachowawczego.
Wojna jądrowa? – blef, a jeżeli już, to nie ma się czego bać. Takie głosy też w Polsce słychać. Gen. Mirosław Cieniuch w czasie dyskusji w Polsat News stwierdził: „W sprzyjającym miejscu i czasie po odtworzeniu swojego potencjału bojowego Rosja ruszy dalej na Zachód. Dla nas korzystne by było, żeby Ukraina zwyciężyła, a jeżeli nie zwyciężyła to przynajmniej, by stawiała trwały opór tak długo, jak to jest możliwe. Być może kiedyś to się opłaci”. A inny rozmówca, dr Wojciech Szewko, uznał, iż „to właśnie pokój, a nie wojna jest dla nas największym zagrożeniem”. Gdybym był Ukraińcem uznałbym te wypowiedzi za skrajnie antyukraińskie. Wskazują one bowiem dobitnie, iż ta wojna nie jest prowadzona, wbrew temu co wtłacza nam codziennie prymitywna propaganda, w obronie ukraińskiej niepodległości, tylko jest to wojna prowadzona przy pomocy zwykłych Ukraińców z Rosją.
Swego czasu dobitnie stwierdził to Andrzej Duda, który w wywiadzie dla jednego z mediów amerykańskich powiedział wprost, iż to dobrze, iż giną Ukraińcy a nie amerykańscy żołnierze. O ile do kwietnia 2022 sytuacja była w miarę klarowna – Ukraina się broniła, to po odrzuceniu przez władze w Kijowie, pod naciskiem USA i Wielkiej Brytanii, ale także Andrzeja Dudy, wynegocjowanego w Turcji pokoju Rosji z Ukrainą – ta wojna nabrała nowego wymiaru – jest wojną prowadzoną przez Zachód, Georga Sorosa i władze w Kijowie przeciwko zwykłym Ukraińcom. Wojną nie o niepodległość, tylko o całkowite przejęcie terytorium i dóbr naturalnych Ukrainy przez zachodnie koncerny, i przekształcenie jej w antyrosyjski bastion. Spełnia się proroctwo Romana Dmowskiego z 1930 roku – taka „Ukraina” zrobi wielką karierę, ale nie skorzystają na tym zwykli Ukraińcy.
W USA i w Europie wieją nowe wiatry – narasta opór opinii publicznej przeciwko globalistycznej Partii Wojny. Ludzie żądają pokoju, bo przestali wierzyć w propagandę. Czy w Polsce także? Tak, w Polsce także, choć świat polityki i mediów zdaje się tego nie dostrzegać, ignoruje lub tłumaczy sobie i innym, iż to „narracja Kremla”. Już rok temu tylko 1 procent polskich respondentów opowiadało się za udziałem polskich żołnierzy w wojnie na Ukrainie. Teraz, jak pokazują badania, zgodę na użycie przez Ukrainę zachodnich rakiet dalekiego zasięgu do ataku w głąb Rosji – poparło tylko 40 proc. pytanych, reszta była przeciwko lub nie chciała się wypowiadać (de facto jest więc także przeciw). Polski świat polityczny nie nadąża za opinią publiczną, działa wbrew narodowi i na jego szkodę.
Jan Engelgard
Fot. wikipedia
Myśl Polska, nr 49-50 (1-8.12.2024)