Blisko 60 000 podpisów zebrała petycja, wzywająca premiera Wielkiej Brytanii do przywrócenia prawa do cichej modlitwy przed dzieciobójczymi ośrodkami. Pod koniec listopada wokół wszystkich aborcyjnych placówek zaczną obowiązywać “strefy ochronne”. Zakładają one zakaz choćby prywatnej i skrytej modlitwy w ich obszarze. Dla działaczy pro- life, ale również postronnych osób, oznacza to ryzyko niesprawiedliwego aresztowania.
Petycja chrześcijańskiej organizacji prawnej ADF UK (Alliance Defending Freedom UK podkreśla, iż przepisy dotyczące stref buforowych „są 'strefami cenzury’ ograniczającymi myśli i mowę”.
Autorzy petycji przytoczyli ostatni wyrok w sprawie Adama Smitha-O’Connora, weterana armii, uznanego winnym cichej modlitwy przed kliniką aborcyjną. Mężczyzna usłyszał wyrok, ale postępowanie trwa dalej. ADF pozyskało już fundusze na pokrycie kosztów prawnych apelacji od wyroku i w tej chwili rozważa opcje odwoławcze.
„Strefa buforowa” to obwód wokół placówki aborcyjnej, liczący od 150 do 200 metrów od obiektu. W obrębie strefy zakazana jest modlitwa, choćby prowadzona w myśli, bez znaków i atrybutów wiary. Nielegalne jest też złożenie propozycji rozwiązania alternatywnego niż aborcja pod groźbą kary pół roku więzienia i grzywny nieograniczonej wysokości. Podobne przepisy uchwalono w Irlandii Północnej i Szkocji.
– Prawo o karaniu nas grzywną w kwocie nieograniczonej to po prostu szaleństwo. Możesz atakować ludzi na ulicy i nie dostaniesz takiej samej grzywny, jaką dostaniemy za oferowanie komuś pomocy – komentuje na łamach MailOnline jedna z czołowych brytyjskich działaczy prolife Clare McCullogh (Good Counsel Network). Kobieta organizuje czuwania przed klinikami w Londynie od 1995 roku i, jak zadeklarowała, będzie organizować je nadal, poza strefami buforowymi. Jej zdaniem inni działacze mogą nie być skłonni stosować się do przepisów, ze względu na ich jawny absurd i niesprawiedliwość.
Odnosząc się do zarzutów o zastraszaniu kobiet, jakie stał się wygodnym pretekstem dla utworzenia stref ochronnych kobieta wskazała, iż działania takie nie mają miejsca. W rzeczywistości aborcjoniści jako “zastraszanie” przedstawiają chęć pomocy kobietom w zawróceniu ze zgubnej drogi.
– Bądźmy szczerzy, gdybyśmy rozmawiali o jakiejkolwiek innej usłudze na świecie, botoksie, wyrywaniu zęba, a ktoś stałby przy drzwiach i oferował ci ulotkę, mówiąc, iż istnieje alternatywne leczenie lub wsparcie, nikt nie powiedziałby, iż to zastraszanie – mówiła.
– Aborcja dotyka sumienia kobiety. Faktu, iż tracą dziecko. Dlatego trudno zrozumieć, dlaczego jedną, pokojowo nastawioną osobę, oferującą ulotkę o pomocy można nazwać “zastraszającą” , dodawała.
– Używa się wobec nas fałszywych oskarżeń, twierdzi się, iż nazywamy kobiety morderczyniami itd. Ani ich tak nie nazywamy, ani nie blokujemy im drogi, ani ich nie atakujemy. Mamy jeden plakat na naszym czuwaniu, na którym jest napisane możemy pomóc. Czasami mamy symbole religijne – wyjaśniała.
Sieć Good Counsel organizuje czuwania przed klinikami aborcyjnymi pięć dni w tygodniu. Obecność działaczy pro- life spotyka się z mieszanymi reakcjami personelu i użytkowników klinik. Większość ich ignoruje, niektórzy okazują jawną irytację. Niewielka liczba kobiet przyjęła pomoc.
Clare McCullogh zapytana, dlaczego kontynuuje swoją pracę, odpowiada: – Ponieważ 1200 kobiet wybrało życie. Myślały, iż nie mają innego wyjścia, dopóki nas nie spotkały –.
KAI/ oprac. FA