Dyrektywa administracji prezydenta Donalda Trumpa, wymierzona w programy różnorodności, równości i włączenia społecznego (DEI), zaczęła oddziaływać poza granicami Stanów Zjednoczonych. Francuskie firmy posiadające kontrakty z amerykańskim rządem zostały zmuszone do podpisania deklaracji zgodności z nowym rozporządzeniem, co spotkało się z ostrym sprzeciwem we Francji i wzbudziło niepokój w całej Unii Europejskiej.
26 marca prezydent Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze nr 14173 pod nazwą Ending Illegal Discrimination and Restoring Merit-based Opportunities. Nakazuje ono wszystkim wykonawcom federalnym, niezależnie od ich lokalizacji czy narodowości, zakończenie praktyk związanych z programami DEI. Celem, według Białego Domu, ma być „przywrócenie zasad merytokracji” i „zakończenie nielegalnej dyskryminacji na tle rasowym i ideologicznym”.
W praktyce oznacza to, iż choćby firmy spoza USA, takie jak francuskie przedsiębiorstwa sektora obronnego, inżynieryjnego czy farmaceutycznego, które mają jakiekolwiek relacje kontraktowe z rządem amerykańskim, zostały zobowiązane do podpisania deklaracji potwierdzającej zgodność z nowymi zasadami.
Według doniesień dziennika Les Echos, listy z instrukcją i formularzem zostały rozesłane przez amerykańską ambasadę w Paryżu do „kilkudziesięciu francuskich firm”. List zawiera żądanie podpisania anglojęzycznego dokumentu w ciągu pięciu dni, pod rygorem przekazania sprawy do amerykańskich służb prawnych.
Francuski rząd zareagował zdecydowanie. Przedstawiciel Ministerstwa Finansów, bliski ministrowi Éricowi Lombardowi, przekazał agencji Reuters, iż sprawa zostanie podniesiona w rozmowach z amerykańskimi władzami.
„Ta praktyka odzwierciedla wartości nowej amerykańskiej administracji. Nie są to jednak wartości, które podziela Francja. Minister jasno przedstawi to swoim odpowiednikom w Waszyngtonie” – powiedział urzędnik.
Francja od lat promuje równość i inkluzywność w miejscu pracy jako fundament polityki społecznej i gospodarczej. Działania Trumpa zostały odebrane jako próbę ingerencji w suwerenność i wartości państw europejskich.
Do tej pory ambasada USA w Paryżu nie odniosła się oficjalnie do sprawy. Nie ujawniono także, które dokładnie firmy otrzymały wspomnianą korespondencję. Jednak według Le Figaro chodzi głównie o podmioty z sektora obronnego, infrastrukturalnego oraz high-tech.
Niepewność co do potencjalnych konsekwencji dla firm odmawiających podpisania deklaracji wywołuje silne napięcia. Wiele przedsiębiorstw stoi przed dylematem: zgodzić się na nowe warunki i narazić na krytykę opinii publicznej w kraju, czy odmówić i ryzykować utratę lukratywnych kontraktów z administracją USA.
W Niemczech temat wywołał gorącą dyskusję w środowisku biznesowym. Federalne Ministerstwo Gospodarki i Ochrony Klimatu przyznało, iż analizuje sytuację i sprawdza, czy podobne pisma zostały wysłane do niemieckich firm.
Włoski dziennik Il Sole 24 Ore poinformował, iż co najmniej trzy firmy z północnych Włoch, współpracujące z amerykańskim sektorem obronnym, również otrzymały formularz do podpisania. Włoski rząd nie zajął jeszcze stanowiska, ale związek przemysłowców Confindustria określił żądania Waszyngtonu jako „precedens, który wymaga wspólnej europejskiej odpowiedzi”.
W Hiszpanii, według El País, rząd bada sprawę we współpracy z Unią Europejską. Rzecznik Komisji Europejskiej powiedział krótko:
„To zagadnienie o charakterze transatlantyckim, które może mieć wpływ na zasady uczciwej konkurencji w międzynarodowych przetargach”.
Bruksela w gotowości
W Komisji Europejskiej narasta przekonanie, iż działania administracji Trumpa mogą stanowić naruszenie zasad Światowej Organizacji Handlu (WTO). Wprowadzenie politycznych i ideologicznych warunków w przetargach publicznych przez jedną ze stron może zostać uznane za nieuczciwą praktykę handlową.
Komisarz ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton zapowiedział, iż Bruksela „będzie monitorować sytuację i podejmie działania, jeżeli europejskie firmy będą zmuszane do łamania lokalnego prawa lub unijnych zasad równości”.
Unia Europejska już wcześniej sygnalizowała gotowość do wprowadzenia mechanizmów ochrony firm europejskich przed zagranicznymi naciskami, m.in. przez przepisy o “eksterytorialności prawa”.
Prezydent Donald Trump już w swojej pierwszej kadencji podważał sens istnienia programów DEI, uznając je za “rasistowskie wobec białych” i “ideologicznie motywowane”. W kampanii wyborczej 2024 roku zapowiedział, iż po objęciu urzędu zlikwiduje wszelkie programy wspierające różnorodność i wprowadzi „czystą merytokrację”.
W ciągu pierwszych miesięcy drugiej kadencji Trump zakazał programów DEI w agencjach federalnych, armii oraz uczelniach finansowanych z budżetu państwa. Jego administracja promuje teraz tę politykę także za granicą, wśród kontrahentów międzynarodowych.
Dla wielu obserwatorów to próba eksportu konserwatywnej rewolucji kulturowej na arenę międzynarodową. Organizacje praw człowieka, w tym ONZ, alarmują, iż USA pod rządami Trumpa odchodzą od standardów praw człowieka.
Michelle Bachelet, była wysoka komisarz ONZ ds. praw człowieka, stwierdziła, iż „jesteśmy świadkami fundamentalnego odwrócenia się USA od zobowiązań w zakresie praw człowieka i równości”.
Sytuacja postawiła europejskie firmy w bardzo trudnym położeniu. Z jednej strony chcą utrzymać kontrakty z jednym z najpotężniejszych partnerów handlowych świata, z drugiej – nie chcą łamać zasad prawnych i etycznych obowiązujących w ich krajach.
Możliwe scenariusze obejmują:
- Negocjacje bilateralne: Francja i inne państwa mogą prowadzić rozmowy z USA w celu wyłączenia firm europejskich spod działania dekretu.
- Pozwy sądowe: Firmy mogą próbować dochodzić swoich praw na drodze sądowej, zarówno w USA, jak i w Europie.
- Odpowiedź unijna: Bruksela może wprowadzić własne przepisy chroniące firmy UE przed przymusem ideologicznym w kontraktach międzynarodowych.
- Wycofywanie się firm: Niektóre firmy mogą zdecydować się na rezygnację z kontraktów z USA, jeżeli będą one kolidować z ich wartościami lub lokalnym prawem.
Konkluzja
Nowa polityka administracji Trumpa to nie tylko wewnętrzna zmiana kursu USA, ale także element szerszego napięcia transatlantyckiego. Próba narzucenia firmom europejskim ideologicznych warunków współpracy może mieć poważne konsekwencje gospodarcze i polityczne. Europa staje przed wyzwaniem: jak zachować swoje wartości, bronić interesów biznesowych i jednocześnie nie pogłębiać już i tak napiętych relacji z administracją w Waszyngtonie.
Niezależnie od dalszego rozwoju sytuacji, jedno jest pewne: granica między polityką wewnętrzną a międzynarodowym handlem staje się coraz mniej wyraźna.