W czasie audycji Maślak postawił zarzuty, iż książka szerzy mowę nienawiści i porównał ją do podręcznika dla Hitlerjugend. Świrski uznał, iż audycja propagowała działania sprzeczne z polską racją stanu, nawoływała do nienawiści lub przemocy oraz „popełnienia przestępstwa o charakterze terrorystycznym” (!).
Sąd podjął adekwatną decyzję, uchylając karę, bo idiotyzm argumentów użytych przez Świrskiego bije w oczy. Krytykowanie książki za dyskryminujące treści czy nazwanie jej „publicystycznym bełkotem”, „bublem” i „gniotem” było jak najbardziej uzasadnione i przeprowadzone w ramach dozwolonej krytyki prasowej, natomiast działanie Świrskiego oznaczało – w moim odczuciu – nadużycie władzy przez przewodniczącego KRRiT oraz cenzurę wobec wolnych mediów.
Raz jeszcze okazało się, iż Świrski działa jak „talib” w interesie przegranej opcji politycznej, ograniczając teraz możliwość produkowania programów przez media publiczne poprzez wstrzymanie wypłat należnych im środków. Prokuratura wszczęła 15 maja śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez przewodniczącego KRRiT, a wcześniej do Sejmu wpłynął wniosek o postawienie go przed Trybunałem Stanu. Wniosek ma być ponoć rozpatrzony jesienią tego roku. Na co czekają rządzący, pozwalając, żeby ten człowiek wciąż pełnił funkcję, od której dawno powinien być odsunięty? Przy okazji nasuwa się pytanie, dlaczego tak długo realizowane są prace nad nową ustawą medialną. Te sprawy miały być załatwione w ciągu pierwszych miesięcy rządów nowej koalicji!
Powtórzę po raz kolejny: Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji powinna zostać zlikwidowana! Casus Świrskiego, który korzysta z jej nadzwyczajnych uprawnień, naginając je do swoich politycznych celów, pokazuje, iż nie stoi ona na straży wolności mediów, ale interesów partyjnych, a konkretnie – w jego przypadku – Prawa i Sprawiedliwości. Nie znajduję żadnego argumentu za utrzymaniem KRRiT przy życiu – Rada zatrudnia ok. 150 osób, w tym roku jej wydatki mają wzrosnąć o 70 procent – do 140 milionów złotych, a na wynagrodzenia w 2023 roku wydała niemal 16 milionów złotych. Dość, dość marnotrawstwa publicznych pieniędzy na upolitycznioną instytucję, która zapewnia synekury dla partyjnych i postpartyjnych działaczy, przyznając według własnego widzimisię koncesje dla swoich i nakładając kary zgodnie z ideologią przewodniczącego. KRRiT należy zlikwidować w ciągu najbliższych lat, a jej uprawnienia przyznać innym organom działającym w Polsce (np. Ministerstwu Cyfryzacji i UOKiK) albo w jej miejsce powołać regulatora mediów w nowym kształcie, tzn. wynegocjowanym w procesie społecznych konsultacji, a nie przy stolikach polityków!
Dzisiaj, kiedy główna dyskusja dotyczy rynku reklam oraz praw autorskich i skupia się na relacjach pomiędzy mediami a big techami, nie możemy zapominać, iż na przyszły kształt mediów wpływa również KRRiT. Pokusa, żeby państwo i politycy mieli własny instrument regulacji i zarządzania, jest wciąż ogromna. Zawsze jednak będę powtarzał, iż media – szczególnie publiczne – muszą mieć charakter społeczny, a nie partyjno-rządowo-polityczny. Dopóki będzie istniała KRRiT, nie będzie to możliwe.