Sławomir Mentzen w Sejmie w imieniu Klubu Konfederacji na temat rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz niektórych innych ustaw.
Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Jak wszyscy powinniśmy doskonale wiedzieć, podatki powinny być niskie i proste. Niestety są coraz wyższe i coraz bardziej skomplikowane. Z każdym rokiem, z każdym kolejnym rządem są coraz bardziej skomplikowane.
Wydawałoby się, iż wreszcie jest szansa na to, żeby przerwać ten fatalny trend, ponieważ premierem polskiego rządu jest słynny liberał gospodarczy Donald Tusk. Ten człowiek już w 2005 r., kiedy podatki były znacznie prostsze niż obecnie, mówił, iż trzeba uprościć podatki w Polsce. Powiedział wtedy, iż niskie i proste podatki to szansa na rozwój gospodarki i spadek bezrobocia. Cytuję: „Wiedzą to inni w Europie. Gdy Chirac i Schröder usłyszeli, iż chcemy wprowadzać podatek liniowy, to zaczęli grozić nam palcem, żebyśmy tego nie robili, bo wiedzą, iż wtedy Polska pokona gospodarczo Niemcy i Francję”.
Kiedy Tusk doszedł do władzy, niestety nie wprowadził podatku liniowego, ale nie możemy mieć do niego o to pretensji, bo skoro sam kanclerz Niemiec pogroził mu palcem, to nie było wyjścia i nie można było tego wprowadzić. Donald Tusk wykazał się jednak niezwykłą determinacją i konsekwencją. W 2013 r. znowu mówił, iż trzeba uprościć podatki w Polsce i iż do 2015 r. będziemy mieli najprostsze podatki w całej Europie. No i znowu się nie udało, ale znowu bez jego winy. Nie chciał, nie wybierał się, nie planował, ale musiał porzucić stanowisko premiera, udać się do Brukseli, a jego następczyni nie wykazała podobnej determinacji.
Na szczęście Donald Tusk znowu rządzi i tym razem uprości nam podatki, zwłaszcza iż jego koalicjanci podzielają jego stanowisko w tej sprawie. Szymon Hołownia w kampanii mówił: naprawimy i uprościmy podatki. Cytuję: „Podatki będą jasne, przewidywalne, będzie się je płaciło jednym przelewem. najważniejsze podatki nie będą podwyższane do 2026 r.”, Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział: „Gwarantujemy dobrowolny ZUS, powrót do dawnego poboru
składki zdrowotnej”. Mówił też o podatku liniowym: 10% do 5 mln obrotu i 15% powyżej tego progu. Niestety nie wiedział, iż Niemcy nie pozwalają na wprowadzenie podatku liniowego w Polsce.
Co z tych wszystkich obietnic zostało? Co ta cała uśmiechnięta koalicja 13 grudnia zaprezentowała nam przez poprzedni rok, przez rok od tych wyborów? No w zasadzie nic, ale nie ma co narzekać na tempo.
Wreszcie mamy pierwszy projekt, który miał uprościć podatki. Właśnie – co dostaliśmy? W 100 konkretach znajduje się konkret nr 5: „Przedsiębiorcy zapłacą podatek dochodowy dopiero po otrzymaniu środków z tytułu zapłaconej faktury”. Ten sam zapis znalazł się w umowie koalicyjnej. Ten sam zapis został powtórzony przez Donalda Tuska w jego exposé.
O co chodzi? Przedsiębiorcy w Polsce muszą płacić podatek dochodowy i VAT od wystawionej faktury, choćby o ile nie otrzymają za nią płatności. Porównując, to jest tak, jakby pracownik na umowie o pracę nie dostał wynagrodzenia, a i tak musiał zapłacić od niego składki i podatek. To absurd, ale właśnie ten absurd jest codziennością przedsiębiorców w Polsce. Teraz rzekomo miał się zakończyć, ale się nie zakończy, ponieważ to, co dostaliśmy, nie jest żadnym kasowym PIT-em.
Projekt zawiera mnóstwo bezsensownych ograniczeń. Przede wszystkim na kasowy PIT nie mogą się zdecydować, tak jak to było mówione, mali i średni przedsiębiorcy. Ani średni przedsiębiorcy, ani mali przedsiębiorcy, ani choćby mikroprzedsiębiorcy – mogą się na to zdecydować tylko najdrobniejsi przedsiębiorcy osiągający do 250 tys. euro przychodu. Limit oczywiście jest w euro, a nie w złotych po to, żeby przedsiębiorca raz jeszcze miał okazję do pomylenia się, bo każdego roku ten limit będzie inny.
Kolejne bzdurne ograniczenie: tylko jednoosobowe działalności gospodarcze, bez spółek cywilnych, jawnych. Dlaczego? W uzasadnieniu czytamy, iż prowadzenie spółki cywilnej wymaga znacznie większego profesjonalizmu niż prowadzenie jednoosobowej działalności gospodarczej. To zdanie dowodzi, iż autor uzasadnienia jest urzędnikiem, który nie ma zielonego pojęcia, czym różni się prowadzenie spółki cywilnej od jednoosobowej działalności gospodarczej.
Wyłączono też niektóre formy prowadzenia księgowości, ale najgorsze jest co innego. choćby jeżeli ktoś ma odpowiednio niskie przychody, odpowiednią formę prowadzenia działalności, odpowiednią formę księgowości, to i tak zapłaci podatek od wystawionych mu, a nie od zapłaconych, faktur, tylko iż po 2 latach. Cały ten kasowy PIT jest tylko odroczeniem
zapłaty podatku o 2 lata, niczym więcej. Co więcej, o ile przez te 2 lata przedsiębiorca będzie zmuszony do zamknięcia swojej działalności, np. z takiego powodu, iż ktoś mu nie opłacił faktur, to wtedy skarbówka się do niego odezwie i każe mu zapłacić podatek od pieniędzy, których nigdy nie dostał.
Z całego tego waszego gadania o uproszczeniu podatków został tylko kasowy PIT dla najmniejszych przedsiębiorców, tylko w przypadku jednej formy prowadzenia księgowości i to tylko na 2 lata. To jest kpina, a nie kasowy PIT dla przedsiębiorców.
Nie dowieźliście tej obietnicy, tak samo jak nie dowieźliście obietnicy podwyższenia kwoty wolnej od podatku, kwoty wolnej od podatku Belki, dobrowolnego ZUS-u czy też powrotu składki zdrowotnej do stanu z przed Nowego Ładu. Nie dowieźliście też swojej własnej obietnicy, którą zapisaliście w umowie koalicyjnej, o 6-miesięcznym vacatio legis dla zmian podatkowych.
Mamy już 11 września i dalej nie znamy treści ustawy, którą chcecie zniszczyć fundacje rodzinne. Nie znamy projektu ustawy, którą chcecie podwyższyć opodatkowanie dla programistów. Nie przeszła przez Sejm wasza ustawa o podwyższeniu akcyzy.
Jestem pewien, iż podatki w Polsce będą jeszcze niskie i proste i będziemy mieli najprostszy system podatkowy w Europie, ale dopiero wtedy, kiedy odsuniemy was od władzy, bo tym projektem udowodniliście, iż nie zależy wam na uproszczeniu systemu podatkowego w Polsce.