The "ski" train is not a bad idea. But it's easy to guess why there was a scandal

natemat.pl 17 hours ago
Jedno zdanie wystarczyło, żeby wywołać... aferę o pociągi. A konkretnie o jedno połączenie, którym minister pochwalił się w wywiadzie. Chodzi o linię do Austrii i Włoch z myślą o sezonie narciarskim. Pojawiły się reakcje, iż rząd ma priorytety oderwane od rzeczywistości. Niektórzy mówią, iż zawiodło wyczucie momentu. Mamy głos z Ministerstwa Infrastruktury.


– Już dzisiaj myślimy o zimie i o wyjazdach na narty. Moim celem jest stworzenie pociągu do Włoch i do Austrii – powiedział 11 czerwca w Radiu ZET Dariusz Klimczak. I nie ukrywał, iż to jest bardzo trudne. – Ministrowie są od spraw trudnych. Będę próbował utworzyć tego typu połączenie, bo wiem, iż jest bardzo duże zainteresowanie – dodał minister infrastruktury.

"Zawiodło wyczucie momentu"


Teoretycznie taki news nie wzbudza żadnych kontrowersji. Kiedy jednak o słowach Klimczaka zrobiło się głośno w sieci, gwałtownie pojawiły się reakcje uderzające w ministra i cały rząd Donalda Tuska. Jedni zaczęli pytać o wykluczenie komunikacyjne w Polsce. Inni złośliwie pisali, iż rząd organizuje połączenia do zagranicznych kurortów.

Próbowaliśmy się skontaktować z ministrem Klimczakiem, jednak 12 czerwca nie udało nam się zadać mu pytań o aferę "pociągową". Skierowaliśmy je bezpośrednio do biura prasowego resortu. – Pomysł z pociągami do Austrii i Włoch jest na etapie bardzo wstępnej koncepcji – przekazała nam krótko Anna Szumańska, rzeczniczka Ministerstwa Infrastruktury.

W rozmowie z naTemat głos zabrał też szef biura komunikacji w ministerstwie kierowanym przez Klimczaka. – Ta wypowiedź pana ministra była wyjęta z kontekstu, ponieważ w Radiu ZET padło pytanie o pociąg do Chorwacji. Skupiamy się przede wszystkim na rozszerzeniu wakacyjnego rozkładu jazdy – podkreśla Rafał Jaśkowski.

Ale słowa o pociągu na narty zdążyły się już nakręcić w social mediach. Na pomysł odpowiedziała m.in. Anna Maria Żukowska z Lewicy. "A może spróbowałby Pan Minister utworzyć jakieś połączenie w rejony Polski, gdzie jest wykluczenie transportowe, zamiast zajmować się schlebianiem potrzebom ludzi stosunkowo zamożnych? Dzieciaki odpuszczają pójście do liceum czy na studia, bo nie mają jak dojeżdżać, tracimy przez to kapitał ludzki" – pisała w serwisie X.



Zadzwoniliśmy do posłanki Żukowskiej, żeby podpytać, co naprawdę o tym myśli. – W dniu, w którym jest głosowanie ws. wotum zaufania dla rządu, ten pomysł nie powinien być przedstawiany jako priorytetowy, a tak to wybrzmiało w tym wywiadzie. Zawiodło wyczucie momentu, bo wyszło tak, iż w czerwcu pan minister myśli o zimie – mówi w rozmowie z naTemat.

Posłanka zaznacza, iż wyszedł tu "specyficzny sposób sformułowania myśli". – Chociaż to jest na pewno nośny temat. Nie mam problemu z tym, iż może powstać kolejne połączenie zagraniczne, tylko pan minister pewnie chciał to przedstawić jako ciekawostkę – dodaje.

Z kolei Marcelina Zawisza, posłanka partii Razem, sugerowała, iż "pan minister mógł od razu ogłosić, iż stacja początkowa będzie na Wilanowie".

Ministrowi infrastruktury dostało się też od Pauliny Matysiak z partii Razem. "Najważniejsza rzecz dla Polaków: pociąg na narty" – zadrwiła. "Chcemy połączeń kolejowych w Polsce, nowych linii kolejowych, nowego taboru nie tylko na liniach dalekobieżnych, ale i lokalnych, skomunikowania autobusowego na poziomie powiatów. To jest to, czego potrzeba nam na co dzień, co poprawi jakość życia – argumentowała.

"Wisienka na torcie"


Pod jej wpisem głos zabrał Jaśkowski. Jak tłumaczył, rząd przywraca połączenia kolejowe, których nie było od lat. "Po 14 latach do Ciechocinka, po 30 do Łomży, po 20 między Gołańczą a Panigrodzem, po ponad 20 pociągi wrócą do Głubczyc i do wielu innych miejsc. Walka z wykluczeniem komunikacyjnym to priorytet" – zapewnił.



– Nie widzę problemu w tym, iż to jeden z elementów działania ministerstwa. Tylko iż to pomysł adresowany do mimo wszystko wąskiej grupy społecznej, która podróżuje na narty za granicę – kontruje posłanka Żukowska, kiedy dopytujemy, czy ten pomysł jej zdaniem naprawdę jest wyrwany z kosmosu.

Jaśkowski w rozmowie z nami zapewnia, iż zwiększa się ilość połączeń i realizowane są prace nad kolejnymi.

Tu warto coś wyjaśnić. Koncepcja z dalekobieżnymi pociągami to nie jest polski wymysł, tylko wpisanie się w trend, który trwa od lat. Bezpośredni pociąg do Chorwacji to część tego planu. I jakoś nikt nie robił z tego powodu afery. W końcu to nasz turystyczny raj, popularny także poza sezonem wakacyjnym.

Przypomnijmy, iż pierwsze pociągi do Chorwacji dopiero wyruszą – dokładnie 27 czerwca. Jednak już trwa sprzedaż biletów. Jak łatwo się domyślić, cieszą się ogromnym zainteresowaniem i np. na pierwszą klasę (to kuszetka, czyli wagon z przedziałami i łóżkami) już nie kupimy miejscówki. W promocyjnej cenie były za ok. 300 zł, a więc regularna jest o wiele wyższa. Ceny na miejsca siedzące zaczynają się od 193 zł.

– jeżeli pociąg z Polski do Chorwacji rzeczywiście okazał się sukcesem, to kolej będzie zarabiać na tym pieniądze. I chciałabym, żeby inwestowano je w transport na terenie kraju, a nie w kolejne połączenie zagraniczne – przekonuje posłanka Żukowska.

Oburzenie na pociągi do Austrii czy Włoch to jednak wiele hałasu... o nic. Już choćby nie chodzi o to, iż brakuje podstawowych konkretów, ale samo przekonanie, iż to inicjatywa "dla narciarzy" jest uproszczeniem. Przecież nie każdy w grudniu czy w styczniu musi jechać na południe Europy wyłącznie na narty.

Kolej przeżywa swój renesans w Europie


Jeszcze w 2023 r. na czele podróży krajowych i międzynarodowych znaleźli się Niemcy, którzy pokonali ponad 2,7 miliarda kilometrów. Na kolejnych miejscach znaleźli się Francuzi z wynikiem ponad 1,2 mld km i Włosi z 800 mln km.

Między 2022 a 2023 rokiem liczba podróży koleją wzrosła niemal wszędzie w UE, szczególnie w Luksemburgu, gdzie odnotowano wzrost o 23 proc., a następnie w Irlandii i Chorwacji, gdzie wzrost wyniósł 22 proc. W Hiszpanii był to skok o 16 proc.

Tuż przed pandemią COVID-19 wybiło się nowe pojęcie – flight-shaming. Jeszcze przed pierwszym lockdownem, choćby w Niemczech i Szwecji spadała liczba pasażerów na lotniskach. Jednocześnie głośno było wtedy o nowym nocnym pociągu relacji Wiedeń–Bruksela. To nakręcało nową modę, iż pociąg naprawdę może być alternatywą dla podróży samolotem – przynajmniej po Europie.

– Kiedy rozmawiamy z ludźmi, widzimy, iż teraz bardziej zwracają uwagę na to, z jakiego środka transportu korzystają – przyznawał już dwa lata temu rzecznik austriackich kolei państwowych (Österreichische Bundesbahnen).

– To oczywiście byłaby alternatywa, która zmniejszyłaby dług CO2, bo wiele osób wybrałoby pociąg zamiast samolotu – dorzuca dla naTemat posłanka Żukowska, w nawiązaniu do pomysłu z pociągiem "dla narciarzy".

Nie da się ukryć, iż kwestie związane z ekologią są tu kluczowe. Według ecopassenger.org podróż pociągiem z Wiednia do Brukseli emituje 35,3 kg CO2, podczas gdy podróż samolotem – 152,8 kg. To nie jest tak, iż pociągi mają zastąpić samoloty, ale ludzie dostają alternatywę. I patrząc na dane, coraz chętniej z niej korzystają.

Read Entire Article