Jacy my wtedy byliśmy dumni i choćby uwznośnieni. Okrągły Stół wprowadził w peerlowską, komunistyczną strukturę państwa Senat – drugą izbę parlamentu, jak to przedstawiano, Izbę Refleksji, gdzie wybrani senatorowie będą polską elitą, stuosobowym zespołem prawych i mądrych autorytetów; oraz, co było jeszcze ważniejsze – stanowisko Prezydenta RP. Ojca narodu i pierwszą osobę w państwie.
W drodze powrotu do Rzeczpospolitej, to ważne kroki. Wporst pękaliśmy z dumy.
Wprawdzie pierwszym prezydentem zrobiono generała Wojciecha Jaruzelskiego. To było kwaśniejsze niż cytryna, ale niech tam, komuchy ciągle mają przewagę, a solidaruchy nie protestują. Niech im będzie. Potem i tak zrobimy po swojemu.
Jacy byliśmy naiwni, jacy niedojrzali. Oszołomieni hasłem "upadek komunizmu", nie docenialiśmy przebiegłości bolszewizmu.
Oni nigdy nie dają czegoś za darmo.
..........
Gdy lata dziewięćdziesiąte mijały, to patrząc na kolejnych prezydentów, dla własnego spokoju umysłu, zaczęliśmy przyjmować, iż prezydent adekwatnie to taka postać dekoracyjna, albo ładniej powiedziane – reprezentacyjna. kilka w państwie znacząca.
Zresztą popatrzmy, jakich prezydentów mieliśmy, po rocznej prezydenckiej karierze ruskiego agenta Jaruzelskiego.
Lech Wałęsa... Wtedy cała Polska była w nim zakochana. To nasz przywódca, nasz trybun ludowy. Taki Spartakus. A potem z trudem przyswajaliśmy, iż to zwykły żulik, obszczymór i donosiciel, TW, za rączkę prowadzony przez komunistyczne służby. Sprytne te służby... Tak sprytnie swojego człowieka, którym można sterować jak się chce, uczynić pierwszym człowiekiem w kraju.
Ten spryt komuchów i adekwatnie "dobry numer" z tym Wałęsą na tronie, spowodował, iż ludność zdecydowała się powrócić do speców PRLu i na prezydenta wybrano Aleksandra Kwaśniewskiego. I to na dwie kadencje! Człowiek ten specjalnie nie wadził nikomu. Nie wymyślał takich bzdur i nie popierał kremlowskich pomysłów, jak prymitywny Wałęsa, na przykład z tym NATO Bis, czy polsko – rosyjskie firmy joint venture w oparciu o to, co sowieci u nas zostawili, po wycofaniu swoich wojsk od nas.
Ot, Kwaśniewski cały czas był jak typowy, młodzieżowy aparatczyk ZSMP, a później PZPR. Rozrywkowy, często potężnie nachlany (w naszym kraju to nie powód do ostrych reakcji), nie wzbudzał adekwatnie specjalnie negatywnych emocji.
Jak każdy dorobkiewicz, taki wieczny aspirant do wyższych sfer – a to córkę wysyłał na "Bal księżniczek" do Paryża, a to w snobistycznej okolicy dom kupował w tajemniczy sposób, specjalnie obywatelom nie wadził. Do czasu.
Niestety, nie żył w wieży z kości słoniowej i jako "swój" musiał uczestniczyć w tej bolszewickiej mafii, gdzie jeden z bossów, niejaki Miller, przewozi grubą gotówkę w plastikowej siatce z Moskwy, a setki pozostałych "kręciło lody" (i niestety przez cały czas kręcą), począwszy od gminy, powiatu, po cała narodową gospodarkę.
Tutaj wreszcie naród powiedział – dość.
Wybory wygrał w końcu patriota i konserwatysta, na dodatek z tytułem profesorskim, Lech Kaczyński. Nie zdawał sobie sprawy, podobnie jak my wszyscy, iż wtedy właśnie podpisał na siebie wyrok śmierci.
Był twardy. Miał stalowy moralny kręgosłup, a jego działanie miało wyłącznie na względzie dobro Polski. A to nie mogło się podobać Berlinowi, czy Moskwie.
Więc to pierwszy po II WŚ nasz prezydent, który nie dożył końca kadencji. Zamordowano go, wraz z małżonką i prawicową elitą RP w Smoleńsku.
Po nim na prezydenckim fotelu pokazała się najbardziej tragikomiczna, głupsza chyba choćby od Wałęsy postać – Bronisław Komorowski.
W chwili zabójstwa Lecha Kaczyńskiego, był on marszałkiem Sejmu, który natychmiast po pierwszych doniesieniach o "katastrofie samolotu", kiedy nie było jeszcze żadnej wiadomości o śmierci prezydenta Kaczyńskiego, wraz z obstawą przejął niemalże siłą pałac prezydencki, by rozpocząć plądrowanie i przeszukiwanie tajnych dokumentów, do których nie miał on żadnych uprawnień.
Jak było dalej, to chyba wszyscy pamiętamy. Kompromitacja za kompromitacją. Czy to w Tokio, czy w Białym Domu.
Podobało się to mimo tego warszawce i tamtejszym celebrytom. On po prostu do nich pasował, bo przecież to też byli (i są) rozrywkowi durnie, co to czasami się czują "jakby ktoś im nasrał na głowę" (artystka Krystyna Janda). Tak, iż tu i ówdzie popularny Bronek, zgromadził wokół siebie wiele śliskich cwaniaczków o znanych nazwiskach.
Tak się rozbestwili, iż wydawało im się w tej całej ich bucie, arogancji i głupocie, iż Komorowski nie może przegrać kolejnych wyborów z jakimś tam Krakusem, nieznanym poważnym ludziom, Andrzejem Dudą. To poczucie wyższości elyt wobec całego polskiego motłochu spowodowało, iż jednak taki fajny Bronek, sromotnie przegrał.
A ja przed wyborami, dokładnie 30 marca 2015 napisałem felieton, a dzisiaj chciałbym go przypomnieć. (Troszeczkę tu i tam uaktualniłem.)
==========
Ile? To niestety obowiązkowe pytanie, które trzeba zadać każdej prostytutce. I to od razu, na początku. Czasy niestety mamy bardzo nieufne.
Złodziej, kurwa i komediant – to przez tysiąclecia najniższe szczeble drabiny społecznej. A co się dzisiaj porobiło? Sumienie narodu. Przewodnik duchowy. Punkt odniesienia. Nierzadko mędrzec i przywódca. Szczególnie u nas, w tej biednej i głupiutkiej krainie.
Dlatego właśnie połowa komitetu honorowego upadłego prezydenta Bronisława Komorowskiego to tak zwani "artyści". Teraz nastąpi okres przejściowy, w którym dotychczas syte pijawki poczują pierwsze objawy wysychania źródła, będą się musiały odessać i wiedzione instynktem pasożyta, zaczną się rozglądać za nowym krwiodawcą.
„Wszyscy artyści to prostytutki
W oparach lepszych fajek, w oparach wódki
To wszystko się tak cyklicznie powtarza
(…)
Mecenas daje złoto, mecenas wymaga
(…)
Trzecia Rzeczpospolita, Polska Ludowa
To samo od nowa, to samo od nowa
(…)
Swoją pracą na scenie chcę osiągnąć swój cel
Order Orła Białego, budowniczy PRL”.
Warto tutaj wspomnieć, iż upadły Komorowski nagrodził najwyższymi orderami m.in. swoich najwierniejszych artystów – Andrzeja Wajdę i Daniela Olbrychskiego.
„stałem się komercyjny i komercją się stałem
nic o tym wczoraj nie wiedziałem
i zobaczą wszyscy jak komercja mną kieruje
marnym losem kieruje..."
No właśnie... zastanówmy się trochę, co to się stało, właśnie tu, w Polsce, iż komedianci, ten najniższy szczebel społeczny, osiągnęli tak wysoką pozycję. Pozycję w żadnym przypadku im nie należną. Pozycję, którą sobie uzurpują.
Takiego zjawiska nie ma gdzie indziej na świecie. Wprawdzie bywa tak, iż sami aktorzy zostają wielkimi politykami. ale najpierw sprawdzają się na niższych szczeblach. Ronald Reagan długo był gubernatorem (i to bardzo dobrym) zanim został prezydentem. Natomiast nie wiemy zbyt dużo o politycznych poglądach Leonarda DiCaprio, Antonio Banderasa, czy kiedyś Claudii Cardinale. Przyzwoici aktorzy starali się trzymać z dala od polityki. Czyżby intuicyjnie wyczuwali, iż komedianctwo i polityka to taka sama prostytucja, więc jak się już jest jedną dziwką, to nie powinno się wrzucać na grzbiet dodatkowego dziwkarstwa.
”…konsekwencje ponoszę, brzydzę się samym sobą
sam siebie nie znoszę, kroczę drogą,
którą sam wybrałem w swojej naiwności
litości mi trzeba w tej ciemności.”
Bardzo jestem ciekaw, czy taki błazen Karolak, albo przeklinająca właśnie ordynarnie nowego prezydenta słowami: - "W dupę dostaniemy od takiego chłystka!" – marna i niespełniona aktorka Anna Nehrebecka, permanentnie uczepiona do pańskiej klamki, brzydzą się sobą?
To dla mnie bardzo interesujące pytanie, dosłownie sięgające podstaw egzystencji, jakie to uczucie bycia śliskim padalcem? Życie w permanentnym zakłamaniu i fałszu. Jak to jest?
Oczywiście nie prosiłbym o odpowiedź takiego Karolaka, czy Nehrebeckiej, bo ich walory umysłowe pozwalają im tylko na sprostaniu podstawowym życiowym funkcjom. Ale zapytałbym się chętnie takiego "Misia" Kamińskiego, czy, jeszcze lepiej, doktora Migalskiego, jak to jest być gadem. Jak żyć z taką postawą. Przekonany jestem, iż tak się nie da, ale widocznie za mało znam się na ludziach, bo co rusz, kolejni komedianci przekonują, iż jednak się da.
„Pytałem sam siebie jak to się stało
widocznie modliłem się za mało
żyłem grzesznie, nie robiłem nic pożytecznego
nie kochałem bliźniego jak siebie samego…”
Popatrzmy sobie na zgrany zespól, trochę niekompletny, tych twardo popierających Komorowskiego komediantów. Znajdujący się tam sportowcy - to też komedianci pierwszej klasy. Stali się nimi poprzez swoje celebryctwo i sprostytuowanie.
Przemysław Saleta
Andrzej Grabowski
Otylia Jędrzejczak
Adam Małysz
Mateusz Kusznierewicz
Andrzej Wajda
Olga Jackowska (KORA)
Katarzyna Rooyens (KAYAH)
Robert Korzeniowski
Daniel Olbrychski
Krzysztof Skibiński
Rafał Sonik
Tomasz Karolak
Krystyna Janda
Janusz Gajos
Zygmunt Chajzer
Grzegorz Turnau
Kamil Sipowicz
Dariusz Michalczewski
Jan Tomaszewski
Jerzy Dudek
Justyna Kowalczyk
Agnieszka Holland
Andrzej Chyra
Danuta Szaflarska
Krzysztof Materna
Artur Barciś
Krystyna Prońko
Anna Nehrebecka
Anna Niemczycka-Czartoryska
Magdalena Boczarska
Agnieszka Wielgosz
Andrzej Seweryn
Agnieszka Robótka-Michalska
Aneta Todorczuk-Perchuć
Iwona Guzowska
Olgierd Łukaszewicz
Krzysztof Penderecki
Romuald Lipko
Danuta Szaflarska
Stanisław Tym
Maria Sadowska
Jacek Borcuch
Wojciech Pszoniak
Ewa Braun
Zbigniew Hołdys
Maciej Maleńczuk
Mam oczywiście swoją listę żałości, bardzo krótką na szczęście, listę tych, którzy znaleźli się w tym niechlubnym gronie.
Nie jest to Krzysztof Penderecki, bo jego nadmuchane, jak balon stratosferyczny ego, dawno mu już odebrało rozum. Teraz jest wyłącznie nadętym bufonem.
Lecz żal mi jest, co na starość dzieje się z takim kiedyś niegłupim człowiekiem, jak Stanisław Tym. Częsty problem u nas – nie potrafią zejść ze sceny (jak właśnie widzimy, ich główny mecenas Komorowski też nie potrafi). Demencja, czy może Alzheimer sieją spustoszenie. Nasza sympatia przemienia się w litość i zażenowanie. Ulubiony kiedyś artysta staje się nędzną wydmuszką, manekinem, czy pajacem, niezdolnym do samodzielnej myśli. Spece od manipulacji wyrządzają im ogromną krzywdę popychając ich, mimo dysfunkcji, w światła reflektorów, albo sprzedając ich markę do durnych komitetów honorowych.
Jeszcze bardziej żal mi jest Janusza Gajosa. On przecież jeszcze ciągle myśli i rozumuje. Dlatego jest dla mnie bardzo niezrozumiałe, iż on też znalazł się w tym haniebnym gronie. Może jakieś haki na niego mają? Może pije za dużo?
Zrozumiałe jest, iż reszta tego towarzystwa może iść się walić. To same nieudaczniki, albo zaćpani i zapici, albo upadłe anioły, które już nigdy się nie podniosą.
Jednakże, jak tylko sobie pomyśleć jeszcze przez chwilę, to widać, iż jest coś, co silnie jednoczy całe to środowisko. Zresztą znacznie większy krąg, całą platformę i jej miłośników. Bronisław Komorowski jest tutaj idealnym punktem centralnym. Wzorcem z Ruskiej Budy.
Tym spoiwem tych ludzi jest brak godności. Godność to cnota. I choć chrześcijaństwo mówi, iż każdy człowiek ją posiada, ale jest to tylko godność osobowa. My natomiast widzimy w osobie godność osobowościową. Wiemy intuicyjnie, kto jest dobry i godny, a kto podły i niegodny. Godności przede wszystkim przeciwstawiają się wady zarozumialstwa i służalczości.
Jasno widać, gdzie w takim kontekście lokują się Olbrychski, czy Karolak.
Wszyscy artyści to prostytutki
W oparach lepszych fajek, w oparach wódki
To wszystko się tak cyklicznie powtarza
Czas nadziei, człowiek z żelaza
Wodzowi rewolucji do pasa się kłaniam
Mecenas daje złoto, mecenas wymaga
Ten system musi upaść, teraz i zaraz
Śpiewane na koncercie w koszarach Czy Ty to widzisz?
Czy się nie wstydzisz?
A słyszę, iż mówią, iż robią to co chcą
Wszyscy artyści to prostytutki
W oparach lepszych fajek, w oparach wódki
Trzecia Rzeczpospolita, Polska Ludowa
To samo od nowa, to samo od nowa
Przepraszam, czy mogę sobie zrobić zdjęcie z Panem
Ja i koleżanka, niedźwiedź, Zakopane
Swoją pracą na scenie chcę osiągnąć swój cel
Order Orła Białego, budowniczy PRL
Czy Ty to widzisz?
Czy się nie wstydzisz?
A słyszę, iż mówią, iż robią to co chcą
A słyszę, iż mówią, iż robią już to co chcą
Wszyscy artyści to prostytutki
W oparach lepszych fajek, w oparach wódki
A jedne są lepsze, a drugie są gorsze
A gorsze są tańsze, a lepsze są droższe
Wszyscy artyści to prostytutki
W oparach lepszych fajek, w oparach wódki
A jedni są lepsi, a drudzy są gorsi
A gorsi są tańsi, a lepsi są drożsi
Czy Ty to widzisz?
Czy się nie wstydzisz?
A słyszę, iż mówią, iż robią to co chcą
A słyszę, iż mówią, iż robią już to co chcą
Autor Tekstu: Kazik Staszewski
Kompozytor: Adam Burzyński/Kuba Jabłoński/Michał Kwiatkowski/ Kazik Staszewski
[ wszystkie liryki użyte w tekście są autorstwa
Kazika Staszewskiego]
]]>https://youtu.be/l7VykCTXX7M]]>
.
Posted by ]]>jazgdyni ]]>w dniu ]]>maja 30, 2015]]>
Ps.1 Tytułowy Pą Prezydą to oczywiście Komorowski. Taka kpina krążyła w większości środowisk akademickich i tych z porządnym szlacheckim rodowodem zniesmaczonych wydumanym hrabią z sygnetem na małym palcu.
Ps.2 Dzisiaj ze zdziwieniem zauważyłem, iż wśród celebryctwa nie ma muzyka Krzysztofa Sadowskiego. Przecież to ta sama ferajna. Wstydzili się go?