Tragedia rozgrywająca się między Izraelem a Palestyńczykami ma wiele elementów, które wyglądają znajomo w najnowszej historii stosunków między Zachodem a resztą świata.
Postawmy sprawę jasno: Izrael jest anglo-amerykańską kolonią położoną na wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego, a także państwem syjonistycznym. Jednym z pierwszych orędowników jego powstania był Chaim Weizmann (1874-1952), aszkenazyjski Żyd z Białorusi, który został czołowym naukowcem w badaniach chemicznych dla brytyjskiej machiny wojennej I wojny światowej. Weizmann lobbował jednocześnie wśród brytyjskiej elity, w tym bankierskiej rodziny Rothschildów, na rzecz uznania Palestyny za przyszłą żydowską ojczyznę.
Brytyjski imperializm znalazł punkt wspólny z syjonistycznymi ambicjami poprzez Deklarację Balfoura. 2 listopada 1917 r. brytyjski minister spraw zagranicznych Arthur Balfour wysłał list do lorda Lionela Rothschilda, głowy brytyjskiej rodziny bankierskiej. List ten zawiera to, co znane jest jako Deklaracja Balfoura i zawiera następujące oświadczenie:
„Rząd Jego Królewskiej Mości przychylnie patrzy na ustanowienie w Palestynie narodowego domu dla narodu żydowskiego i dołoży wszelkich starań, aby ułatwić osiągnięcie tego celu, przy czym jest jasne, iż nie zostanie zrobione nic, co mogłoby naruszyć prawa obywatelskie i religijne istniejących społeczności nieżydowskich w Palestynie lub prawa i status polityczny Żydów w jakimkolwiek innym kraju”.
Jak piszę w mojej nowej książce Our Country, Then and Now (Clarity Press 2023):
Oryginał listu znajduje się w Bibliotece Brytyjskiej z adnotacją wymieniającą Waltera Rothschilda jako autora, wraz z Arthurem Balfourem, Leo Amery i [Alfredem] Lordem Milnerem. Walter Rothschild był synem i spadkobiercą Nathaniela Rothschilda, który zmarł w 1915 roku. Leo Amery był członkiem parlamentu i bliskim współpracownikiem Milnera…. Biorąc pod uwagę to autorstwo, oczywiste jest, iż projekt syjonistyczny, który doprowadził do powstania nowoczesnego państwa Izrael, był w rzeczywistości wspólnym przedsięwzięciem rodziny Rothschildów, rządu brytyjskiego i tajnego stowarzyszenia Okrągłego Stołu założonego przez Cecila Rhodesa, którego Milner był szefem….
Dlaczego ludzie w Europie, którzy identyfikowali się jako Żydzi, chcieli własnej ojczyzny w Palestynie – oprócz oczywistych skojarzeń religijnych? Czy mogło to mieć coś wspólnego z pragnieniem Wielkiej Brytanii, by kontrolować Bliski Wschód i jego ropę naftową?
Z pewnością nie był to przypadek:
W 1917 roku brytyjski premier David Lloyd George nakazał wojskom inwazję z brytyjskiego Egiptu na Palestynę, oznajmiając swoje życzenie generałowi Allenby’emu, aby Jerozolima została zajęta przed Bożym Narodzeniem. Zgodnie z życzeniem, 11 grudnia 1917 roku Allenby wkroczył do Jerozolimy przez Bramę Jaffa i ogłosił stan wojenny w mieście. (Cynthia Chung, The Empire on Which the Black Sun Never Set, cytowane w Through a Glass Darkly Website, 12 października 2023 r.)
Należy zauważyć, iż w czasie Deklaracji Balfoura szalała I wojna światowa, a Palestyna była częścią Imperium Osmańskiego i była sprzymierzona z Niemcami. Na mocy powojennego traktatu wersalskiego Wielkiej Brytanii przyznano „mandat” Ligi Narodów (przyszłe ONZ – przyp. P.P.) nad Palestyną, a także Mezopotamią (Irakiem) i Transjordanią. Francja otrzymała mandaty nad Libanem i Syrią.
Należy zauważyć, iż było to na długo przed „holokaustem” II wojny światowej, który, nieszczerze mówiąc, przez cały czas stanowi główne uzasadnienie dla ustanowienia Izraela po żydowskiej inwazji na Palestynę w latach 1947-1948. Według klasycznej książki Douglasa Reada „Kontrowersja Syjonu” (ang Controversy of Zion), główny opór w Wielkiej Brytanii wobec syjonistycznego projektu Weizmanna nie wynikał z „antysemityzmu”, ale pochodził z kręgów dobrze ugruntowanej społeczności żydowskiej, która zasymilowała się z brytyjskim życiem i była bardziej niż zadowolona ze swojej pozycji w społeczeństwie. Zauważmy również, iż po założeniu Izraela Weizmann zrzekł się brytyjskiego obywatelstwa, aby zostać pierwszym prezydentem Izraela.
Przed izraelską „wojną o niepodległość” tysiące Żydów z Europy Wschodniej i Rosji wyemigrowało do Palestyny, w tym wielu z Ukrainy po pogromach pod koniec XIX wieku. Zakupili oni jednak ziemię i żyli jako pokojowi mieszkańcy w Brytyjskim Mandacie Palestyny. Kiedy jednak w 1947 r. rozpoczęła się syjonistyczna inwazja, Palestyńczycy i inne państwa arabskie stawiły zaciekły opór. Zginęło ponad 6000 najeźdźców żydowskich, w tym 4000 żołnierzy i 2000 cywilów. Zginęło ponad 10 000 arabskich żołnierzy i cywilów, a kilka palestyńskich wiosek zostało zniszczonych w wyniku ataków terrorystycznych.
Ostatecznie ponad 750 000 Palestyńczyków zostało wysiedlonych, ich majątek został przejęty, a niektórzy wyemigrowali do innych państw Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej, Europy lub USA, a setki tysięcy zostało zamkniętych w obozach dla uchodźców w Jordanii, Egipcie i Gazie. To właśnie w Strefie Gazy została zamknięta największa populacja Palestyńczyków, licząca w tej chwili 2,2 miliona osób i do dziś poddawana ciągłym izraelskim atakom.
Nie jest moim celem dokumentowanie historii konfliktu izraelsko-palestyńskiego w ciągu ostatnich 75 lat. Chociaż zachodnie media temu zaprzeczają, atak palestyńskiej milicji Hamas na izraelskie cele był częścią długotrwałej próby okupowanego narodu, aby osiągnąć szacunek dla samego siebie i sprawiedliwość. Atak został całkowicie błędnie opisany jako „niesprowokowany” (pogr. P.P.).
Moim celem jest raczej nakreślenie pewnych podobieństw między „wojną” izraelsko-palestyńską a wcześniejszymi incydentami związanymi z anglo-amerykańską kolonizacją innych części świata w innych okresach historii. W rzeczywistości było ich zbyt wiele, by wymienić je w tym krótkim artykule.
Jednym z nich, o którym wspomnę, była ciągła wojna prowadzona przez angielskich kolonistów, a później rząd Stanów Zjednoczonych, przeciwko rdzennym Amerykanom na całym obszarze kraju od najwcześniejszych dni osadnictwa do początku XX wieku. Schemat jest znany: zabrać Indianom ich tradycyjną ziemię i tereny łowieckie, a następnie, gdy walczą, zaatakować z pełną siłą armii, zabić wszystkich w zasięgu ręki, w tym kobiety i dzieci, a następnie zagnać ocalałych do „rezerwatów”. jeżeli ktokolwiek zabłądzi poza rezerwat, należy go maksymalnie zastraszyć, ponownie wezwać wojsko, zastrzelić jeszcze kilku ziomków, a następnie ogłosić obszar „spacyfikowanym”.
Jeśli chodzi o czarnoskórych Afrykańczyków, należy ich wysłać w łańcuchach z Afryki, wyrzucić ciała tych, którzy zginęli na morzu poza burtę, zamordować ocalałych na plantacjach i podnieść alarm, jeżeli ktokolwiek będzie się bronił lub uciekał. jeżeli któryś z białych stawiałby opór, należy go rozstrzelać lub powiesić, tak jak to zrobiono z Johnem Brownem i jego grupą w 1859 roku.
Podobne rzeczy zrobiono mieszkańcom Filipin po tym, jak Stany Zjednoczone odebrały wyspy Hiszpanom w wojnie hiszpańsko-amerykańskiej w 1898 r. i wymordowały dziesiątki tysięcy mieszkańców po tym, jak mieli czelność ogłosić Republikę Filipińską. Później mieliśmy „Operację Feniks” itp. w Wietnamie.
Brytyjczycy mieli oczywiście długie doświadczenie w miażdżeniu lokalnych sprzeciwów w Indiach, Afryce, Australii i na Bliskim Wschodzie. Tutaj schemat powtarzał się jak zdarta płyta: przejąć władzę, reagować z przemocą na jakikolwiek opór, kosić rdzennych bojowników dzięki karabinów maszynowych Maxim, a następnie usiąść i wygodnie odpocząć, zgarniając zyski. Unikalną cechą brytyjskiego panowania nad Chinami było uzależnienie ludności od opium przed stłumieniem sprzeciwu poprzez palenie miast, egzekucje chińskich urzędników itp. podczas rebelii bokserów. Amerykanie też to czynili, w tym słynny John Jacob Astor. Ale nie można tylko jego winić. Chińczycy płacili za opium złotem!
Być może najbardziej rażącym przykładem tego typu były brytyjskie działania podczas drugiej wojny burskiej. Burowie – słowo oznaczające „rolnika” – byli pierwotnymi holenderskimi osadnikami w Afryce Południowej. Brytyjczycy zaczęli przemieszczać się do Afryki Południowej jako przystanek na trasie do Indii wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Burowie „wędrowali” w głąb lądu, ale przypadkowo osiedlili się na ziemi, na której znajdowały się diamenty i złoto – dwa towary, które okazały się nie do odparcia dla Cecila Rhodesa i jego głównego finansowego sponsora, Nathaniela Rothschilda. Brytyjczycy przeprowadzili liczne prowokacje, a następnie wysłali wojsko. Burowie walczyli, więc Brytyjczycy zamknęli ich kobiety i dzieci w zagrodach, wraz z Afrykanami, którzy byli sprzymierzeni z Burami, gdzie zginęło ich dziesiątki tysięcy. To Brytyjczycy wymyślili ten piękny współczesny termin „obóz koncentracyjny” (pogr. P.P.).
Wreszcie mamy Ukrainę. Stany Zjednoczone wydały 5 miliardów dolarów, według Victorii „Cookies” Nuland, a następnie wynajęły snajperów, aby pomogli im obalić demokratycznie wybranego prezydenta Ukrainy w 2014 roku. Ich neonazistowscy pełnomocnicy zaczęli następnie bombardować cywilów w Donbasie, zbrojąc się na wojnę z Rosją. Kiedy Rosja w końcu wysłała wojska w 2022 r., anglo-amerykańska prasa hien zaczęła wołać o rosyjską krew i robi to od tamtej pory, gdy aktor-marionetka Zełenski wysłał setki tysięcy młodych Ukraińców na śmierć w samobójczych szarżach na okopane rosyjskie pozycje. Tym razem jednak Imperium (anglosaskie – przyp. red.) prawdopodobnie przegra poważnie, i nie dopuści BlackRock (największa na świecie firma inwestycyjna – przyp. red.) do taniego wykupywania opuszczonej ukraińskiej ziemi.
Co zatem czeka konflikt izraelsko-palestyński? Niektórzy z naszych przywódców i medialnych „ekspertów” zdają się myśleć, iż teraz możemy obwinić Iran i wywołać naprawdę wielką wojnę, na którą kompleks wojskowo-przemysłowy i jego finansowi poplecznicy bardzo czekają. Uważają oni, iż Iran, w przeciwieństwie do Rosji, nie może nas zniszczyć. Taka wojna sprawi, iż ceny akcji poszybują w górę, a Rezerwa Federalna i inne zachodnie banki centralne zaciągną kolejne biliony długu na wydatki wojskowe. Może choćby dorzucą do tego kolejną pandemię. Właśnie wczoraj mój informator dał mi znać, iż coś takiego może być szykowane.
Ale na razie konflikt izraelsko-palestyński może się rozszerzać choćby bez działań USA przeciwko Iranowi. Jak napisał do mnie dobrze poinformowany korespondent w Libanie:
Zaczynam obserwować, jaka może być strategia Osi Oporu [kierowanej przez Hezbollah w Libanie, ale obejmującej Hamas, wybrane jednostki irackie i Siły Quds w ramach irańskich Strażników Rewolucji].
Wydaje się, iż Oś Oporu (RA) przyjęła powolną, ale stałą politykę eskalacji. W miarę narastania zniszczeń i ofiar wśród ludności cywilnej w Strefie Gazy, RA podejmuje działania w wielu miejscach i przy użyciu różnych metod. Kilka z nich to:
1. Hezbollah pozwala Islamskiemu Dżihadowi i Hamasowi atakować Izrael z Libanu.
2. Hezbollah niszczy radary i elektroniczne punkty wywiadowcze w Izraelu.
3. Hezbollah zabija kilku izraelskich żołnierzy na granicy.
4. Hezbollah przyjmuje przywódcę irackiej grupy ruchu oporu, który twierdzi, iż kilka tysięcy bojowników dołączy do walki z Izraelem.
5. Rozpoczyna się bombardowanie Izraela z frontu syryjskiego.
6. Pojawiają się pogłoski o bojownikach Hezbollahu, którzy przedostali się do Izraela.
Oprócz setek zabitych izraelskich żołnierzy i cywilów, izraelska armia została zhańbiona przez Hamas. Jest to bardzo ważna kwestia. Izrael może istnieć w Palestynie otoczonej przez wrogą ludność arabską tylko wtedy, gdy ma przewagę militarną. Rola armii w Izraelu jest zatem zupełnie inna niż w normalnych krajach. Jest to fundament, na którym zbudowano izraelski byt (pogr. P.P.). Kiedy wizerunek niezwyciężonej armii zostaje zniszczony, wiara osadników w ich bezpieczeństwo ulega erozji.
Porażka w wojnie z Hezbollahem w 2006 r. znacznie nadszarpnęła wizerunek izraelskiej armii. Atak Hamasu z 7 października 2023 r. zadał katastrofalny cios. Jest to coś, z czego izraelskie przywództwo polityczne doskonale zdaje sobie sprawę; stąd potrzeba naprawienia tego wizerunku poprzez zadanie bardzo poważnego ciosu palestyńskiemu ruchowi oporu.
Bombardowanie cywilów, choćby jeżeli liczba ofiar śmiertelnych osiągnie 1000 dziennie i będzie trwać przez 100 dni, osiągając 100 000 zabitych, nie zmieni sytuacji demograficznej ani politycznej w Strefie Gazy. Stąd potrzeba okupacji Gazy.
Kilka lat temu Izrael podjął próbę inwazji lądowej na Strefę Gazy, w wyniku której został pokonany i zmuszony do zawieszenia broni. Od tego czasu palestyński ruch oporu w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu Jordanu znacznie urósł w siłę, podczas gdy izraelska armia poniosła w tym okresie wiele porażek, z utrzymującymi się problemami z rekrutacją, zwłaszcza w siłach lądowych. Wszystko wskazuje więc na to, iż Izrael ponownie poniesie porażkę w okupacji Strefy Gazy.
Dylemat Izraela polega więc na tym, iż musi on okupować Strefę Gazy, ale nie ma potencjału tego uczynić.
To, co znacznie pogarsza sytuację Izraela, to ciągła aktywacja wielu frontów i stopniowa eskalacja na tych frontach równolegle z bombardowaniem Gazy.
Tak więc izraelscy przywódcy polityczni i wojskowi są w trudnej sytuacji. Dalsze bombardowania Strefy Gazy spowodują eskalację na innych frontach.
Najlepszą opcją dla Izraela jest zaakceptowanie zawieszenia broni na warunkach Hamasu, ale jest to niemożliwe, ponieważ oznacza to porażkę armii izraelskiej, a tym samym początek rozpadu projektu izraelskiego. Jest to podobne do odrzucenia przez Ukrainę porozumienia pokojowego z Rosją w marcu 2022 roku. Dzisiejsza sytuacja jest znacznie gorsza dla Ukrainy, ale nie ma powrotu do warunków z marca 2022 roku.
Rys. Terytoria palestyńskie i Izraela w latach 1946-2000
Naprawdę nie widzę wyjścia dla Izraela.
Jeśli coś jest niejasne, proszę o sygnał.
Zapytałem mojego informatora o prawdopodobieństwo, z jego punktu widzenia, ataku USA na Iran. Napisał:
Przypomnijmy, iż siedziba CENTCOM została przeniesiona 7,500 mil z Doha w Katarze na Florydę po tym, jak Iran zbombardował bazę Ain Assad w Iraku. Amerykańskie dowództwo wojskowe zdaje sobie sprawę z możliwości Iranu. Szanse na to, iż oszaleją na tyle, by zaatakować Iran, są więc znikome.
Przyznał jednak, iż neokoni (neokonserwatyści kojarzeni z lobby przemysłu wojskowego – przyp. P.P.), którzy kierują amerykańską polityką zagraniczną, rzeczywiście mogą być tak szaleni. Jeszcze bardziej szalone jest jednak przekonanie, iż kryzys izraelsko-palestyński, który trwa już od dziesięcioleci, może lub powinien zostać rozwiązany przez wojnę.
Dlaczego nie dać szansy negocjacjom mającym na celu pokojowe rozwiązanie kwestii o tak doniosłym znaczeniu dla Bliskiego Wschodu i świata? Dlaczego nie zwołać specjalnej międzynarodowej konferencji pokojowej pod auspicjami Rady Bezpieczeństwa ONZ?
Odpowiedź jest oczywiście taka, iż ONZ od dawna jest pustą skorupą, która nigdy nie spełniła swoich celów założycielskich, określonych w Karcie Narodów Zjednoczonych, polegających na utrzymaniu międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa oraz rozwijaniu przyjaznych stosunków między narodami w oparciu o zasady równych praw i samostanowienia narodów.
ONZ uchwaliła setki rezolucji Zgromadzenia Ogólnego i Rady Bezpieczeństwa w celu wspierania pokoju na Bliskim Wschodzie i sprawiedliwego porozumienia między Izraelem a Palestyńczykami. Obejmowały one rezolucję Zgromadzenia Ogólnego 43/65 z 7 grudnia 1988r., wzywającą do ustanowienia strefy wolnej od broni jądrowej na Bliskim Wschodzie, którą Izrael ignoruje poprzez swój tajny program broni jądrowej. Kilka rezolucji ONZ wzywało do utworzenia państwa palestyńskiego – rozwiązania „dwupaństwowego”. Rezolucja Rady Bezpieczeństwa nr 1860 ze stycznia 2009 r. wzywała do całkowitego zaprzestania wojny między Izraelem a Hamasem, a rezolucja nr 2334 wzywała do zaprzestania budowy izraelskich osiedli na Zachodnim Brzegu. Rezolucja 605 „zdecydowanie potępiła” politykę i praktyki zaprzeczające prawom człowieka Palestyńczyków.
Ale znaczące rezolucje są rutynowo wetowane przez Stany Zjednoczone, a naród taki jak USA, który zadeklarował zamiar utrzymania światowej dominacji w pełnym spektrum, nigdy nie sceduje władzy na Radę Bezpieczeństwa, w skład której wchodzą jego zadeklarowani „przeciwnicy”: Rosja i Chiny.
Jako spadkobierca Imperium Brytyjskiego i podobnie jak ono, Stany Zjednoczone prowadziły politykę reżimu niekończącej się wojny przez większość czasu od II wojny światowej, a szczególnie pod rządami Bidena. Obejmuje to wojnę zastępczą na Ukrainie, a teraz tę z udziałem państwa-klienta Izraela, które jest filarem zachodniej kontroli nad zasobami euroazjatyckimi. Poważnie wątpię, czy którykolwiek z kandydatów na prezydenta USA w 2024r. ma odwagę zejść z ostrej linii, na której w tej chwili się znajdujemy. jeżeli któryś z nich ma, nadszedł czas, aby nam o tym powiedzieć.
Richard C. Cook, 11 października 2023 r.