31/2014
Nie lata, miesiące, dni czy godziny, ale minuty. Kto pierwszy opowie historię, ten wygrywa. Kto zrobi to lepiej, pełniej, w sposób obrazowy, zamkniętą całością opowieści – wygrywa.
Nie jest najważniejsza prawda, ale profesjonalne narzucenie swojej narracji. Oparcie jej na tym, co świat już wie. Aby nie trzeba było tłumaczyć – od Adama i Ewy – wykorzystując to, czego ludzie na całym świecie dowiadują się już od najmłodszych lat.
Jeśli w katastrofie autokarowej czy lotniczej uczestniczą Polacy: byli pijani.
Jeśli do wydarzenia doszło na terenie Ukrainy: winny jest nacjonalizm.
Jeśli budowane są podkopy, tunele: tak przenika terroryzm.
Walka rozgrywa się w pierwszych minutach od zdarzenia. Uproszczony jego obraz – do przekazania w 140 znakach, na paskach telewizji informacyjnych, w serwisach radiowych między dwiema skocznymi piosenkami. Bez wchodzenia w szczegóły, w niuanse, w rozpatrywanie wariantów, w szarości.
Mózg odbiorcy mediów ma coraz mniejszą pojemność, coraz bardziej fragmentarycznie odbiera rzeczywistość, składa ją z osobnych fraktali.
I – co bardzo ważne – mózg oszczędza energię. Nie będzie więc wnikał we wszystkie aspekty sprawy. Najważniejsze jest, iż sportowiec zabił swoją partnerkę gdy ta brała prysznic, pijany generał żądał od załogi, aby za wszelką cenę lądować, a wyrwani spod władzy rządu w Kijowie ukraińscy separatyści zestrzelili samolot.
Dokładnie tak: „Ukraińscy separatyści na Ukrainie strącili ukraińskimi rakietami samolot, który spadł na Ukrainie”. Rosja od sprawy daleka niczym Hiszpania.
Zwiększa swą szansę wygrania wojny narracji ten, kto posiada przygotowane zawczasu narzędzia, aby jego wersja historii rozeszła się po świecie, była uczona w szkołach, trafiła do encyklopedii – stając się prawdą niekwestionowaną.
Dobrze więc, iż rząd w Kijowie zdecydował się na uruchomienie anglojęzycznej stacji Ukraina Today. I bardzo źle, iż Telewizja Polska zrezygnowała z partycypacji w prywatnym przedsięwzięciu Euronews (miejsce to zajęła Rosja i to głównie ona opowiada o Europie Wschodniej). Na zabezpieczeniu wizerunku Polski nie powinniśmy oszczędzać. Nie powinniśmy oszczędzać na budowaniu wpływów Polski w mediach europejskich i światowych, od wpływów kapitałowych począwszy, gdy jest to tylko możliwe, po budowanie relacji z wydawcami, redaktorami naczelnymi, dziennikarzami.
W przypadku kolejnego wydarzenia szczególnego, od którego nasz rejon Europy nie jest wszakże wolny, znów decydujące będą pierwsze minuty. Budujmy instytucje i narzędzia, abyśmy w konfliktach współczesnego świata, konfliktach na słowa, opinie, interpretacje, nie byli zdani na narracje innych.
Eryk Mistewicz