Tak, to nie jest błąd w druku – WHO zamierza wymazać paczki papierosów nie tylko z naszych kiosków – ale także z naszej kultury. Cenzura ma dotyczyć wszystkich gałęzi sztuki, a więc tak literatury, jak i kina, muzyki czy teatru. Co więcej, prawo miałoby w tym wypadku działać wstecz. Karani byliby nie tylko ci twórcy, którzy dziś chcieliby umieścić na ekranie wizerunek palacza (np. kręcąc kryminał neo-noire, który trudno sobie wyobrazić bez takich kadrów), ale także kanały telewizyjne czy platformy stramingowe, które transmitowałyby starsze nagrania z takim wizerunkiem.
Dostanie się więc każdemu: zarówno „kotu, który palił fajkę” w popularnej bajce; Lucky Luckowi, który co prawda od pewnego czasu nie pali, ale będzie rozliczany za błędy z młodości; jak i żołnierzom Armii Krajowej puszczającym dymka przed zabiciem Franza Kutschery. Nowe prawo ma być głuche na jakiekolwiek niuanse i działać jak algorytmy w social mediach, które potrafią rozdawać bany za szerzenie przemocy kampanią społecznym, które ją zwalczają.
Celem ma być oczywiście prewencja i uratowanie oczu palaczy przed nęcącym widokiem żarzącej się końcówki papierosa. Intencje WHO może i są szczytne, ale jeżeli pomyślimy o tym przez chwilę, to będziemy musieli dojść do wniosku, iż rykoszetem dostanie lwia część naszej kultury. Zrezygnujemy z „Ojca Chrzestnego”, Stawi większej niż życie czy Mad Mena. Ten ostatni serial to zresztą dobry przykład tego z jak kuriozalnym zakazem mamy do czynienia. Gdyby w serialu AMC wygumkować wszystkie sceny z papierosami prawdopodobnie zostałoby nam intro i napisy końcowe. Chociaż nie, intro też musiałoby wylecieć, wszak widzimy w nim sylwetkę Dona Drapera, która trzyma w ręku papierosa.
Konferencja WHO. Zakazy idą znacznie dalej
Zresztą zakaz dla twórców i nadawców to tylko wierzchołek góry lodowej. Rekomendacje dotyczące art.13 konwencji tytoniowej idą znacznie dalej. Po jej wejściu w życie dziennikarze nie będą mogli publikować żadnych informacji dotyczących palenia, używać zdjęć palaczy ani informować o skali nałogu. Ten ostatni zapis jest szczególnie dziwny, ponieważ WHO powinno zależeć na chwaleniu się sukcesami w pokonywaniu palenia na całym świecie. Podobny zakaz miałby dotyczyć naukowców, którzy mieliby nie publikować już badań na temat szkodliwości palenia.
Sytuacja jest trudna, ponieważ do propozycji wnoszonych przez WHO przychyla się Komisja Europejska. To co dziś brzmi jak ponury żart, niedługo może okazać się prawem. Wiedzą o tym pracownicy przemysłu tytoniowego zrzeszeni w NSZZ Solidarność. W związku z szykowanymi zmianami jeszcze we wrześniu wysłali do premiera Mateusza Morawieckiego list, w którym zwracają uwagę na to, iż nowe prawo ograniczałoby możliwość swobodnej wypowiedzi związkowi zawodowemu, co stoi w sprzeczności z polską Konstytucją.