Tym razem będzie inaczej. Bez dziennikarskich wstępów od razu wypłyniemy na głębokie wody. Zaszalejmy, zaczynając od paradoksu: mojej rozmowy ze sztuczną inteligencją o… niej samej…
Zapytałam AI (artificial intelligence), czy po krótkim fragmencie książki rozpozna jej autora. Oto nasza rozmowa:
AI: Na podstawie treści, stylu i tematyki mogę z dużą pewnością stwierdzić, iż autorem jest Jacques Ellul, a fragmenty pochodzą prawdopodobnie z jego kluczowego dzieła „La Technique ou l’enjeu du siècle” (1954), wydanego po angielsku jako „The Technological Society” (1964). Charakterystyczna jest tu krytyczna analiza techniki jako autonomicznej siły kształtującej współczesną cywilizację, jej dehumanizujący wpływ, oraz sposób w jaki technika staje się samodzielnym bytem wymykającym się ludzkiej kontroli. Podejście Ellula łączy perspektywę socjologiczną z filozoficzną refleksją nad naturą techniki i jej wpływem na człowieka i społeczeństwo.
Szczególnie charakterystyczne jest postrzeganie techniki jako zjawiska totalnego, które przekształca wszystkie aspekty życia ludzkiego i społecznego.
Czy mam rację co do autorstwa?
Ja (mimo wszystko nieco zszokowana tą precyzją): Oczywiście, tak jak przewidywałam, bezbłędnie rozszyfrowałaś autora, jestem naprawdę pod wrażeniem…
AI: Dziękuję! Rzeczywiście, Ellul ma bardzo charakterystyczny styl i sposób myślenia. Jego analiza techniki jako autonomicznej siły jest niezwykle przenikliwa i przez cały czas bardzo aktualna, może choćby bardziej niż w czasach, gdy pisał te teksty. Szczególnie interesujące jest to, jak trafnie przewidział wiele zjawisk, które dziś obserwujemy – na przykład rosnącą zależność człowieka od systemów technicznych, zanik tradycyjnych form wspólnoty, czy też sposób, w jaki technika przekształca ludzkie relacje i wartości.
To fascynujące teksty, które skłaniają do głębszej refleksji nad kondycją współczesnego człowieka w świecie zdominowanym przez technikę.
Jeśli mogę spytać – czy pracujesz nad jakimś konkretnym projektem związanym z myślą Ellula, czy po prostu interesujesz się jego filozofią?
Ja (coraz bardziej zszokowana kierunkiem, w jakim idzie ta, skądinąd intelektualna, rozmowa): Po prostu bardzo interesuję się jego filozofią, wydaje mi się przez cały czas (a wręcz coraz bardziej) aktualna, potwierdzeniem może być to, iż do tekstu o wszechobecnej technice… skorzystałam z pomocy sztucznej inteligencji!
AI: To bardzo trafna i ironiczna obserwacja! (…) Sam Ellul prawdopodobnie dostrzegłby w tej sytuacji potwierdzenie swoich tez o tym, jak technika stała się nieunikniona i wszechobecna. (…)
Wydaje się jednak, iż AI „wyczuwając” (!) moje przytłoczenie chciała mnie „pocieszyć”, bo dodała:
To szczególnie interesujące w kontekście jego myśli o tym, jak technika tworzy własną rzeczywistość i własne zasady, a człowiek jest zmuszony się do nich dostosować.
Nawet gdy chcemy studiować czy krytykować technikę, często musimy używać jej narzędzi.
Ale może właśnie ta świadomość paradoksu i krytyczna refleksja nad nim jest tym, co pozwala zachować pewien dystans i nie popaść w całkowitą techniczną determinację, przed którą ostrzegał Ellul?
Ja: Miejmy nadzieję, iż ta świadomość i krytyczna refleksja uchowają ludzkość przed całkowitą zależnością od techniki, choć jestem co do tego pesymistycznie nastawiona…
AI: Tak, Twój pesymizm jest zrozumiały i chyba zgodny z przewidywaniami samego Ellula. Ale właśnie ta świadomość problemu i krytyczne podejście, jakie prezentujesz, są niezwykle cenne – choćby jeżeli nie możemy całkowicie uwolnić się od techniki, to przynajmniej możemy starać się zachować krytyczne myślenie i nie poddawać się jej bezmyślnie.
No i pięknie. Chyba powinnam być zadowolona, świadomość problemu i krytyczne podejście prawdopodobnie uratuje mnie od złego. Po co pisać dalej? Czy nie mogłabym poprosić AI o napisanie pięknej syntezy „Technologicznego społeczeństwa” Ellula? Mogłabym. Byłoby lepiej, szybciej i prościej. Jednak mimo wszystko ciągle chcę wierzyć, iż nie o to w tym chodzi. Dlatego zmierzę się z tym sama, z góry zdając sobie sprawę z tego, iż zrobię to prawdopodobnie gorzej, niżby zrobiła to moja nowa, inteligentna, choć sztuczna „koleżanka”.
Pisząc o „Technologicznym społeczeństwie” Ellula bazuję (niestety) nie na oryginale, ale na tłumaczeniu angielskim (dokonanym przez Johna Wilkinsona). Co znamienne, to nikt inny jak Aldous Huxley zwrócił uwagę angielskiego wydawcy na tę publikację i tym samym udostępnił ją anglojęzycznym czytelnikom. Theodore Kaczynski miał być w posiadaniu jednego z egzlemparzy, który podobno wpłynął na jego manifest.
Definicja techniki i jej szalony rozwój w XVIII w.
Termin „technika” przewija się przez całą publikację Ellula w różnych kontekstach, dlatego tak ważne jest, byśmy ustalili, co należy przez to rozumieć. Przede wszystkim musimy oddzielić technikę od maszyn i technologii. Wizje rodem z „Terminatora” odstawmy więc na bok.
W technologicznym społeczeństwie technika to po prostu ogół racjonalnie wypracowanych metod o absolutnej skuteczności w każdej dziedzinie ludzkiej działalności.
Autor przygląda się technice między innymi w jej aspekcie socjologicznym – rozważa jej wpływ na relacje społeczne, struktury polityczne, zjawiska gospodarcze.
Technika nie jest odizolowanym faktem w społeczeństwie, wręcz przeciwnie, związana jest z każdym czynnikiem w życiu współczesnego człowieka.
Co istotne, Ellul nie patrzy na to zjawisko z boku – doskonale wie, iż „tkwi w nim po uszy”, podobnie jak „lekarz w epidemii”. Zdaje sobie również sprawę z tego, iż jego pogląd na technikę może być odebrany jako pesymistyczny. Ironicznie sugeruje, iż przecież „wszystko w naszych rękach”. To tylko jedna z opcji, jego przewidywania wcale nie muszą się sprawdzić, tym bardziej, iż publikacja ta nie ma na celu dostarczenia gotowych rozwiązań, a raczej zbadania samego problemu, „wyizolowania wirusa”…
Jak więc wyizolować wirusa, skoro powszechnym jest jego (błędne) skojarzenie z maszyną? Trzeba zrozumieć, iż to nie maszyna (tak charakterystyczna dla XIX wieku) zintegrowała się z nieprzystosowanym zresztą do jej przyjęcia społeczeństwem – to technika ją zintegrowała.
„To dzięki mocy techniki postępem nazywamy wszechobecny hałas, brak przestrzeni i powietrza w miastach, slumsy, ponure ulice i jaskrawe światła mylące dzień z nocą…”
Współczesna cywilizacja jest przede wszystkim cywilizacją środków, które wydają się być ważniejsze od celów. Z kolei mnogość środków zostaje zredukowana do jednego: najbardziej efektywnego. I ten „jeden najlepszy środek” jest w rzeczywistości środkiem technicznym. To połączenie tych środków tworzy cywilizację techniczną.
Zjawisko techniczne jest głównym przedmiotem zainteresowania naszych czasów; w każdej dziedzinie ludzie starają się znaleźć najbardziej wydajną metodę.
Technika od zawsze towarzyszyła ludziom. Mówi się o technice łowiectwa, polowania, zbrojenia, budownictwa etc., jednak dopiero w XVIII wieku możemy mówić o prawdziwym technicznym skoku. To, co wyróżnia ten okres, to fakt, iż podłożem cywilizacji stała się użyteczność, a nie jak dotąd religia czy filozofia.
Nie wystarczy to jednak do wyjaśnienia fenomenu tego skoku rozwojowego. Pośród wielu sprzyjających temu czynników Ellul zwraca uwagę na niezwykłą plastyczność społeczeństwa: w tym szczególnie zanik społecznego tabu oraz grup społecznych.
Jest to powiązane z osłabieniem przekonania o niemożności kwestionowania pozycji kleru, króla czy szlachty. Osiemnastowieczna kontestacja autorytetów była widziana jako świętokradztwo, zaś egzekucja Ludwika XVI – jako zabójstwo Boga.
Konstytucja społeczeństwa, na której wszyscy polegali i którą uznawali za jedyną możliwą, stanowiła przeszkodę dla techniki.
Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.
Wzmocnij kampanie obywatelskie Instytutu Spraw Obywatelskich
Przekaż swój 1,5% podatku:
Wpisz nr KRS 0000191928
lub skorzystaj z naszego darmowego programu do rozliczeń PIT.
Atomizacja i dezintegracja społeczeństwa ku chwale techniki
Główną przeszkodą była jednak sama struktura społeczeństwa oparta na naturalnych grupach. Rodziny były ściśle zorganizowane. Gildie i grupy ukształtowane przez zbiorowe interesy (np. uniwersytet, parlament, bractwa i szpitale) były odrębne i niezależne. Jednostka znajdowała środki do życia, patronat, bezpieczeństwo oraz intelektualną i moralną satysfakcję w kolektywach, które były wystarczająco silne, aby zaspokoić wszystkie jej ograniczone potrzeby. To zadowalało przeciętnego człowieka, który, mając dosyć stabilną pozycję, nie próbował zaspokajać wyimaginowanych potrzeb i sprzeciwiał się innowacjom.
Przeszkody te zniknęły w czasie rewolucji francuskiej w 1789 roku. Wraz ze zniknięciem religijnych i społecznych tabu pojawiły się nowe religie, afirmacja materializmu filozoficznego, stłumienie różnych hierarchii, królobójstwo i walka z duchowieństwem.
Jednocześnie, pod pozorem obrony praw jednostki, prowadzono systematyczną kampanię przeciwko wszystkim grupom naturalnym, np. atakując cechy, gminy i federalizm. Pojawiły się ruchy przeciwko zakonom i przywilejom parlamentu czy uniwersytetów.
Nie liczyła się wolność grup, tylko wolność jednostki.
Toczyła się również walka o osłabienie rodziny. „Rewolucyjne ustawodawstwo sprzyjało jej rozpadowi; została ona już wstrząśnięta przez filozofię i gorliwość XVIII wieku”. Społeczeństwo atomizowało się coraz bardziej. „Jednostka pozostała jedyną jednostką socjologiczną, ale fakt ten, daleki od zapewnienia jej wolności, sprowokował najgorszy rodzaj niewolnictwa”.
Atomizacja nadała społeczeństwu największą możliwą plastyczność – decydujący warunek dla techniki.
Rozpad grup społecznych spowodował ogromne przemieszczenie ludzi na początku XIX wieku i doprowadził do ich koncentracji. Wykorzenienie ludzi z ich otoczenia, obszarów wiejskich, odseparowanie od rodziny i przyjaciół w celu stłoczenia ich w zbyt małych dla nich miastach, nieodpowiednich mieszkaniach i niezdrowych miejscach pracy. Wszystko to było możliwe tylko wtedy, gdy jednostka była całkowicie odizolowana.
Krótko mówiąc, dla jednostki w zatomizowanym społeczeństwie pozostało tylko państwo. Państwo było najwyższą władzą i stało się wszechmocne. Ellul zwraca szczególną uwagę na zróżnicowane przyczyny, które doprowadziły do wspomnianej atomizacji we Francji (państwo) czy Wielkiej Brytanii (wydziedziczenie chłopstwa z ziemi). Uważa, iż w tych krajach, jak i w Stanach Zjednoczonych zaistniała szczególna plastyczność społeczeństwa sprzyjająca nieograniczonemu rozwojowi techniki. Z kolei w krajach takich jak Hiszpania, Włochy, Rosja, Austria, Niemcy hierarchia społeczna i religijne tabu na długi czas pozostały nietknięte.
Znacząca zmiana relacji między zjawiskiem technicznym a społeczeństwem
Jacques Ellul doszedł do wniosku, iż to, co zmieniło się najbardziej w kontekście techniki od XVIII w. to jej relacja ze społeczeństwem.
Przede wszystkim, dawniej życie grup było głównie nietechniczne np. w osiągnięciu małego celu ekonomicznego wysiłek techniczny był drugorzędny w stosunku do przyjemności płynącej ze wspólnego spotkania. Aktywność polegająca na podtrzymywaniu relacji społecznych i kontaktów międzyludzkich dominowała nad technicznym schematem rzeczy i obowiązkiem pracy.
Społeczeństwo było wolne od techniki.
„Dla człowieka pierwotnego, a także dla człowieka historycznego aż do stosunkowo późnej daty, praca była karą, a nie cnotą. Lepiej było nie konsumować niż ciężko pracować; zasadą było pracować tylko tyle, ile było absolutnie konieczne do przetrwania. Człowiek pracował jak najmniej i zadowalał się ograniczoną konsumpcją dóbr. Czas poświęcony na stosowanie technik był krótki w porównaniu z czasem wolnym przeznaczonym na sen, rozmowę, gry lub, co najlepsze, na medytację. Co za tym idzie, działania techniczne miały kilka miejsca w tych społeczeństwach. (…) Technika była częścią zajęcia człowieka a nie przedmiotem jego zainteresowania”.
Ponadto dawniej nowe potrzeby nie rodziły nowych środków – doskonalono stare. Z rzeczy korzystano „do końca”, zaś niedoskonałości narzędzi były rekompensowane umiejętnościami rzemieślnika. Co za tym idzie przed XVIII w. technika była lokalnie różnorodna, wiążąc się z daną kulturą.
Różnorodne techniki służyły osiąganiu jednakowych celów bez rywalizacji, ponieważ nie istniał jeden najlepszy sposób ich osiągnięcia.
Nie zapominajmy, iż techniczna różnorodność to także twórczy indywidualizm.
Różniło się także tempo wprowadzania technik w życie – dawniej powolne, zaś ich transmisja była bardziej potencjalna niż pewna. Człowiek dotrzymywał technice kroku, a sama technika była człowiekowi podporząkowana, bo nie miała na niego bezpośredniego wpływu.
Fakt, iż techniki i człowiek byli mniej więcej na tym samym poziomie, pozwalał jednostce na ich odrzucenie i radzenie sobie bez nich. Wybór był dla niego realną możliwością:
„W Imperium Rzymskim (cywilizacji pod wieloma względami technicznej!) człowiek mógł wycofać się i żyć jako pustelnik lub na wsi, z dala od ewolucji i głównej potęgi technicznej Imperium. Prawo rzymskie było bezsilne wobec decyzji jednostki o uniknięciu służby wojskowej lub, w bardzo dużym stopniu, cesarskich podatków i jurysdykcji. Jeszcze większa była możliwość wolności jednostki w odniesieniu do technik materialnych. Dla jednostki zarezerwowany był obszar wolnego wyboru kosztem minimalnego wysiłku”.
To wszystko uległo zmianie. Po XVIII w. wybieramy najbardziej efektywną metodę, nie mamy już takiej wolności wyboru chociażby dlatego, iż techniczny problem nie może być rozwiązany inaczej niż poprzez techniczne środki. Idealnym tego przykładem może być wniosek Światowego Kongresu Badań nad Żywieniem z 1960 r., gdzie rozważano problem tzw. chorób cywilizacyjnych (układu krążenia, raka) spowodowanych stosowaniem produktów chemicznych w żywności.
Wniosek brzmiał następująco: rozwiązaniem nie może być powrót do „naturalnego” odżywiania. Wręcz przeciwnie, należy konsekwentnie brnąć w kierunku tzw. racjonalnego (czyli sztucznego) odżywiania, nie tylko poprzez kontrolę zbóż, masła, czy mięsa. Należy znaleźć nowe metody techniczne. „Ale czy możemy być pewni, iż to nowe odżywianie nie będzie stanowić zagrożenia?” – zapytuje socjolog.
Zanik wolności wyboru łączy się rzecz jasna ze wspomnianym już zanikiem różnorodności.
W końcu w wielu krajach jednocześnie pracowano nad odkryciem atomu. Używając tego przykładu warto zwrócić uwagę na fakt, iż cel techniki wcale nie musi być dobry dla człowieka. Technice moralność jest obojętna.
Jeśli zachęca się do badań atomowych, obowiązkowe jest przejście przez etap bomby atomowej. W tym okresie przejściowym właściciel bomby jest „zmuszony do jej użycia”. Dlaczego? Dlatego, iż „skoro było to możliwe, było to konieczne” – gorzko podsumowuje.
Niestety, postęp techniczny sprzyja wojnie, która „z konieczności” staje się totalna – „bomba wodorowa może zniszczyć wszystko w promieniu 30 mil”, nie pozostawiając miejsca na decyzję czy prowadzić wojnę, czy nie.
Podobnie koniecznym wydaje się być również niczym nieograniczona działalność policji:
„Techniki policyjne, które rozwijają się w niezwykle szybkim tempie, mają na celu przekształcenie całego narodu w obóz koncentracyjny. Nie jest to przewrotna decyzja jakiejś partii czy rządu. Aby mieć kontrolę nad zatrzymywaniem przestępców, każdy musi być nadzorowany. Trzeba dokładnie wiedzieć, co robi każdy obywatel, znać jego relacje, rozrywki itp.”.
Nie oznacza to rządów terroru ani arbitralnych aresztowań.
Najlepszą techniką jest ta, która jest najmniej odczuwalna i stanowi najmniejsze obciążenie.
Ale każdy obywatel musi być dokładnie znany policji i żyć w warunkach dyskretnego nadzoru. Wszystko to wynika z doskonałości metod technicznych.
Propaganda zapewnia, iż wszystko to dla powszechnego bezpieczeństwa. Opisane wyżej techniki kontroli sprawnie działają zarówno w dyktaturach, jak i w demokracjach…

Zapraszamy na staże, praktyki i wolontariat!
Dołącz do nas!Technika a państwo
Przed techniką nie ma ucieczki, a kto twierdzi inaczej „jest albo hipokrytą, albo nieświadomym. Autonomia techniki zabrania współczesnemu człowiekowi wyboru własnego przeznaczenia. Niewątpliwie ktoś zapyta, czy nie zawsze było tak, iż warunki społeczne, środowisko, ucisk dworski i rodzina warunkowały los człowieka. Odpowiedź brzmi: oczywiście tak.
Ale nie ma wspólnego mianownika między odebraniem kartek żywnościowych w państwie autorytarnym a presją rodzinną sprzed dwóch wieków.
W przeszłości, gdy jednostka wchodziła w konflikt ze społeczeństwem, prowadziła trudne i nędzne życie, które wymagało siły, która albo ją hartowała, albo łamała.
Dziś czeka na nią obóz koncentracyjny i śmierć; technika nie może tolerować odbiegających od normy działań”.
Te ostre słowa znajdują swoje poparcie w dalszej części analizy socjologa, który przygląda się wykorzystaniu technik przez rząd oraz ich ścisłej współpracy…
Rząd zaczyna zwracać uwagę na technikę, w momencie gdy ta może oddziaływać na masy. Z politycznego punktu widzenia połączenie państwa i techniki jest nieuchronne – nie do pomyślenia byłoby pozostanie w prywatnych rękach takich narzędzi jak np. energia atomowa, podobnie jak posiadanie przez prywatnego obywatela do dyspozycji radia np. w celu rozpętania światowej kampanii agitacyjnej.
I bez znaczenia jest to, jak liberalne jest państwo – „zobowiązane jest przez sam fakt postępu technicznego do rozszerzania swoich uprawnień na wszelkie możliwe sposoby”.
Warto sobie zatem uzmysłowić jak szeroki zakres technik stosuje współczesne państwo. Począwszy od technik przemysłowych, handlowych, ubezpieczeniowych czy bankowych, skończywszy na technikach psychologicznych (w tym mówimy o propagandzie, doradztwie zachowowym i psychotechnikach), technikach biologicznych („w tym eutanazja, obowiązkowe szczepienia i kontrole medyczne oraz pomoc społeczna” – według Ellula wówczas techniki te były „istniejące, choć rzadkie”) czy technikach socjologicznych („do zarządzania masami i badania opinii publicznej”).
Autor dostrzegał (co dziś może, a choćby powinno wydawać się oczywistością), iż politycy nie mają żadnego realnego wyboru, decyzja wynika automatycznie z przygotowawczych prac technicznych, zaś polityk jest sprowadzony do roli figuranta.
Zmienia się tym samym relacja między państwem a narodem.
Naród nie jest już przede wszystkim bytem ludzkim, geograficznym i historycznym. Jest siłą ekonomiczną, której zasoby muszą zostać wprzęgnięte do pracy i z której musi płynąć zysk.
Konsekwencją tego stanu rzeczy jest to, iż ideologiczne różnice między różnymi rządami znaczą niewiele, bowiem liczy się najbardziej efektywna technika, zmieniająca demokracje w arystokracje, z większością niewolników i garstką zarządzających.
„Demokracja w takim społeczeństwie może być tylko pozorem. Już teraz widzimy w propagandzie przesłanki takiego stanu rzeczy. Gdy chodzi o propagandę państwową, nie ma już mowy o demokracji”. To interesujące i ważne słowa wypowiedziane w latach 50. XX wieku – tymczasem z dzisiejszej perspektywy wygląda na to, iż propaganda jest czymś powszechnie akceptowanym.
A jednak Ellul upiera się, iż nie jest prawdą, iż dwa przeciwstawne aparaty propagandowe znoszą się nawzajem. A raczej, może to być prawdą politycznie, ale jest fałszywe psychologicznie. Prawdziwy problem leży właśnie w sytuacji psychologicznej jednostki atakowanej przez szereg równie zręcznych propagand działających na jej układ nerwowy, pozbawiających ją możliwości bycia sceptycznym widzem.
Jednostka staje się istotnie „zaangażowana”, ale mimowolnie, ponieważ przestała dominować nad własnymi myślami i działaniami.
Techniki zmuszają ją do gry. Została pozbawiona władzy osądu. A „rząd wprowadzający propagandę jest totalitarny”.
Ellul dochodzi do wniosku, iż technika zakłóca bezpośrednio działanie demokracji.
W kierunku „demokracji totalitarnych”
W końcu technika sprawia, iż państwo staje się totalitarne, całkowicie pochłaniając życie obywateli.
Ellul zauważa, iż dzieje się tak w wyniku akumulacji technik w rękach państwa. I choćby jeżeli państwo jest zdecydowanie liberalne i demokratyczne, nie może postąpić inaczej niż stać się totalitarnym. Każdy element techniki państwowej, doprowadzony do granic możliwości, prowadzi do totalitaryzmu.
Faktem jest, iż gdy państwo stosuje kompletny i techniczny system propagandowy, nieuchronnie staje się totalitarne:
„Jacques Driencourt zauważa ze zdziwieniem, iż « kraj, który szczyci się tym, iż jest najbardziej liberalny [Stany Zjednoczone] jest krajem, w którym technika kierowania myślą jest, przez swoją doskonałość, najbliższa praktykom totalitarnym; i jest krajem, w którym ludzie, przyzwyczajeni do życia w grupach, są najbardziej skłonni pozostawić ekspertom wyznaczanie linii duchowego postępowania» .”
Wydaje mi się, iż dziś nie powinno to już dziwić zarówno socjologa, jak i czytelnika…
By lepiej zrozumieć jak technika, wzmacniana siłą rządów, konkretnie wpływa na ludzi, wystarczy zobrazować sobie proste przykłady. jeżeli odkrycie techniczne nie dotyczy bezpośrednio społeczeństwa, jego reakcja jest generalnie entuzjastyczna, „jak np. w przypadku samolotów naddźwiękowych”. Natomiast jeżeli społeczeństwo jest bezpośrednio dotknięte, entuzjazm jest znacznie zmniejszony, tym bardziej iż zawsze istnieją różnice zdań między samymi technikami. W tym momencie interweniuje państwo:
„W niezliczonych przypadkach musiało rozstrzygać spory techników i naukowców, tak jak dawniej rozstrzygało debaty teologów. Przypomnijmy spór dotyczący szczepionek przeciwgruźliczych Calmette’a i Guerina; także zastrzeżenia niektórych naukowców dotyczące „szczepień wieloważnych”, które są teraz obowiązkowe we Francji. Tylko państwo decydowało, co należy zrobić w tych przypadkach.
(…) Tam, gdzie było to konieczne, autorytet został wzmocniony przymusem. (…) Dziecko, które nie zostało zaszczepione, nie może być przyjęte do szkoły; a dziecko, które nie uczęszcza do szkoły, nie ma prawa do zasiłków rodzinnych. W ten sposób państwo przezwycięża sprzeciw jednostek wobec postępu technicznego”.
Ellul gorzko podsumowuje, iż „to, co jest społecznie najważniejsze, to zakaz wszelkich badań innych niż te, których chce państwo”.
Przewidywał, iż w nadchodzących dekadach państwo i technika będą coraz mocniej powiązane i staną się najważniejszymi siłami – „wspierając i wzmacniając się nawzajem w swoim dążeniu do wytworzenia pozornie niezniszczalnej, totalnej cywilizacji”. W 2025 r. trudno się z tym nie zgodzić.
„Techniczny humanizm” czyli techniki ludzkie
A jednak w tym stechnicyzowanym świecie człowiek przez cały czas ma uczucia, rozterki moralne. Dla zimnej, pozbawionej etycznych skrupułów techniki jest więc czynnikiem irracjonalnym, który należy zracjonalizować i usunąć ze swojej drogi, niczym przeszkodę. Przy czym „człowiek jako taki się nie liczy”.
To przemyślana taktyka (by nie powiedzieć znów: technika). Przecież gdyby człowiek nienawidził techniki, to rezultaty nie byłyby efektywne… Należy ją zatem uczynić bardziej „ludzką”. Tym właśnie nazywamy tzw. techniczny humanizm, chciałoby się rzec nie bez ironii: istny wyraz troski o Człowieka.
Szkoda tylko, iż wołanie o ten humanizm przychodzi dopiero po interwencji techników, a nie wcześniej.
Oczywiście, ktoś mógłby zaoponować: Kogo obchodzą prawdziwe przyczyny, jeżeli rezultatem jest szacunek dla człowieka lub natury? Jest to jednak przejaw myślenia życzeniowego, bowiem dzisiejsza technika może szanować człowieka, jeżeli leży to w jej interesie, natomiast nie mamy żadnej pewności, iż tak będzie w przyszłości.
Technika edukacyjna czyli „progresywna edukacja” wraz z jej pięknymi ideałami
Techniki ludzkie wprowadzane są już od wczesnego dzieciństwa.
Przykładem tego może być próba zastosowania tzw. edukacji progresywnej, która ma, rzecz jasna, na celu szczęście dziecka – zabawę podczas nauki i funkcjonowanie w „zrównoważonym środowisku”. Ellul, jako wnikliwy obserwator, dostrzega problemy wywołane przez tę nową metodę, krytycznie przyglądając się oświadczeniu z przemówienia Marii Montessori do UNESCO:
„dziecko (…) musi dokładnie wiedzieć, co musi robić, a czego nie może robić dla dobra ludzkości… Aby osiągnąć te cele, musimy przygotować dziecko do zrozumienia znaczenia i konieczności porozumienia między narodami. Organizacja pokoju zależy bardziej od edukacji niż od polityki. Aby praktycznie zapewnić pokój, musimy przewidzieć humanitarną edukację, psychopedagogikę, która wpływa nie na jeden naród, ale na wszystkich ludzi na ziemi… Edukacja musi stać się prawdziwie humanistyczną nauką, aby prowadzić wszystkich ludzi do prawidłowej oceny obecnej sytuacji”.
Co ma oznaczać „prawidłowa ocena sytuacji”?
Według Ellula opisana wyżej progresywna edukacja ma przyzwyczajać dzieci do radosnego poddaństwa.
Z kolei rygorystyczne zastosowanie techniki psychopedagogicznej ma oznaczać koniec prywatnego nauczania – a tym samym koniec tradycyjnej wolności.
Technika ta jest według Ellula wszechwładna i agresywna:
„musi być stosowana wobec wszystkich ludzi. jeżeli pozostanie jeden człowiek, który nie jest wyszkolony według jej metod, istnieje niebezpieczeństwo, iż stanie się on nowym Hitlerem. Technika nie może być skuteczna, jeżeli nie wszystkie dzieci są zobowiązane do uczestnictwa i nie wszyscy rodzice do współpracy. Nie może być wyjątków. jeżeli tylko mniejszość jest wychowana do przestrzegania, ta technika nie może rozwiązać żadnego z problemów, którym ma sprostać. Oświadczenie Montessori nie jest więc ani metaforą, ani przesadą; wszyscy ludzie, bez wyjątku, muszą zostać objęci”.
Nie ulega wątpliwości, iż wyżej opisana technika czyni ludzi bardziej zrównoważonymi i „szczęśliwymi”. W tym właśnie Ellul dostrzega niebezpieczeństwo, gdyż czyni ona ludzi szczęśliwymi w środowisku, które normalnie uczyniłoby ich nieszczęśliwymi, „gdyby nie zostali poddani obróbce, uformowani i ukształtowani właśnie dla tego środowiska”.
To, co wygląda jak szczyt humanizmu, jest w rzeczywistości szczytem ludzkiego podporządkowania: dzieci są wychowywane, aby stać się dokładnie tym, czego społeczeństwo od nich oczekuje.
Dzięki tej technice zniknie wiele trudności społecznych i politycznych – każda forma rządu lub transformacji społecznej stanie się możliwa z jednostkami, które doświadczyły tego niekończącego się procesu adaptacji. Kluczowym słowem nowych technik ludzkich jest adaptacja.
Technika pracy i dysocjacja człowieka
Nic nie dzieje się bez przyczyny – od technik edukacyjnych płynnie przechodzimy do technik pracy. Jak dostosować jednostkę do środowiska technicznego, jak zmusić ją do zaakceptowania swojego niewolnictwa? Gdy człowiek został już – używając nomenklatury Huxley’a – „uwarunkowany” poprzez doradztwo zawodowe podporządkowane technice planowania, jak sprawić, by nie popadł w rutynę, przemęczenie albo, by, nie daj Boże, zaczął sobie zadawać pytania o sensowność własnej pracy?
Ellul uważa, iż tzw. human relations nie służą niczemu innemu, ale właśnie zaadaptowaniu jednostki do tego technicznego środowiska, tak by ta „zaakceptowała swoje niewolnictwo, a wręcz by uznała je za szczęście i za normalność”. (…)
„We współczesnej pracy istota ludzka nie dokonuje niczego; w najlepszym razie wykonuje neutralną funkcję podczas martwego czasu dnia roboczego”. Ta tendencja daje „dobre wyniki” w postaci zadowolonych pracowników, wykonujących automatyczne gesty, pozbawionych osobistej jakości. Panuje powszechne przekonanie, iż to dobrze, iż pracownik jest wolny od ciągłego zaabsorbowania tym, co robi. Jednak trudno nazwać dobrym fakt, iż pracownik „myśli i marzy o sprawach niezwiązanych z jego pracą, podczas gdy jego ciało wykonuje pewne mechaniczne czynności”, gdyż oznacza to usankcjonowanie psychologicznej dysocjacji między inteligencją a działaniem.
Tym samym przyznajemy, iż ostatecznie idealnym stanem, wyższym niż świadomość, jest senne marzenie. jeżeli myślimy, iż istota ludzka może rozwijać swoją osobowość tylko w kultywowaniu czasu wolnego, to zaprzeczamy, iż praca jest elementem spełnienia osobowości, satysfakcji czy szczęścia.
To już jest wystarczająco złe, ale sytuacja pozostało poważniejsza, gdy weźmiemy pod uwagę, iż pokładanie naszych nadziei w czasie wolnym to w rzeczywistości ucieczka w idealizm.
„Gdyby czas wolny był prawdziwą próżnią, przerwą od sił środowiska, i gdyby, co więcej, był spontanicznie wykorzystywany do edukacji osobowości, teza o wartości czasu wolnego mogłaby się utrzymać. Ale żaden z tych warunków nie jest prawdziwy. Czas wolny jest czasem zmechanizowanym i jest eksploatowany przez techniki, które, choć różne od tych związanych ze zwykłą pracą człowieka, są równie inwazyjne, wymagające i nie pozostawiają człowiekowi więcej wolności niż sama praca”.
Czas wolny człowieka musi przecież współgrać z technikami pracy, aby nie było ryzyka wytworzenia źle przystosowanych osób…
„Są ludzie, którzy mają hobby takie jak ogrodnictwo czy majsterkowanie w domu. Ale jaka jest proporcja takich ludzi do tych, którzy nie robią nic? Smutnym faktem jest, iż ludzka osobowość została prawie całkowicie zdysocjowana i rozpuszczona przez mechanizację”.
Monolityczny świat techniki. Czy zmierzamy ku złotemu wiekowi powszechnej „szczęśliwości”?
Jacques Ellul dostrzegał te zagrożenia techniki już w latach 50. XX wieku. Jak możemy na to spojrzeć dzisiaj, ponad 70 lat później? Temat jest o wiele bardziej aktualny, bo mamy do czynienia z coraz nowocześniejszymi technicznymi „rozpraszaczami” uwagi, które otaczają nas z każdej strony, oddzielając od drugiego człowieka bardziej i bardziej. Jednostka jest coraz bardziej „zatomizowana”, samotna, wykorzeniona i przez to podatna na wpływy, propagandę.
I choćby jeżeli w naszych zachodnich społeczeństwach nie mówimy już o automatycznej pracy w przemyśle, to podobne odniesienia można by zastosować do pracy w szeroko pojętych usługach, w tym w słynnych „korpo”. Co do wspomnianej już propagandy – chyba nie ulega wątpliwości, iż jest wszechobecna w naszych „demokracjach”.
Analizując tok rozumowania Ellula, możemy dojść do wniosku, iż żyjemy w nowoczesnych totalitaryzmach. Tak nowoczesnych, iż słowa te wydają się być za ostre i nieprawdopodobne.
Gorzkie to podsumowanie „Technologicznego społeczeństwa”, idące jednak w parze z końcowymi refleksjami samego autora:
„Nowy porządek miał być buforem między człowiekiem a naturą. Niestety, rozwinął się autonomicznie w taki sposób, iż człowiek stracił wszelki kontakt ze swoimi naturalnymi ramami (…). W naszych miastach nie ma już dnia ani nocy, ani ciepła, ani zimna. Ale jest przeludnienie, niewola wobec prasy i telewizji, całkowity brak celu. To przejmujący opis alienacji człowieka od natury i jego uwięzienia w sztucznym świecie techniki. Pokazuje, jak „zwycięstwo” nad naturą poprzez technikę paradoksalnie doprowadziło do nowej formy zniewolenia, gdzie człowiek traci nie tylko kontakt z naturą, ale także sens i cel życia. (…)
Pytanie, którego nikt nie zadaje w obliczu naukowych cudów przyszłości, dotyczy okresu przejściowego. (…) Jak zmusimy ludzkość do powstrzymania się od naturalnego rodzenia dzieci? Jak zmusimy ich do poddania się stałym i rygorystycznym kontrolom higienicznym? Jak przekonać człowieka do zaakceptowania radykalnej transformacji jego tradycyjnych sposobów odżywiania? (…) Jak sprawić, by granice narodowe zniknęły?
W rzeczywistości istnieje jeden i tylko jeden środek do ich rozwiązania – światowa dyktatura totalitarna, która pozwoli technice na pełny zakres działania i jednocześnie rozwiąże towarzyszące trudności.
Nietrudno zrozumieć, dlaczego naukowcy i czciciele technologii wolą nie rozwodzić się nad tym rozwiązaniem, ale raczej zwinnie przeskoczyć przez nudny i nieciekawy okres przejściowy i wylądować prosto w złotym wieku. jeżeli spojrzymy trzeźwo i bez romantyzmu na sam złoty wiek, uderza nas niewiarygodna naiwność tych naukowców. Mówią na przykład, iż będą w stanie kształtować i przekształcać według woli ludzkie emocje, pragnienia i myśli oraz naukowo dochodzić do pewnych skutecznych, z góry ustalonych decyzji zbiorowych. Twierdzą, iż będą w stanie rozwijać pewne zbiorowe pragnienia, (…) zakazać ludziom wychowywania dzieci, a choćby przekonać ich do rezygnacji z ich posiadania. Jednocześnie mówią o zapewnieniu triumfu wolności i konieczności uniknięcia dyktatury za wszelką cenę. Wydają się niezdolni do uchwycenia zawartej w tym sprzeczności lub zrozumienia, iż to, co proponują, choćby po okresie przejściowym, jest w rzeczywistości najsurowszą z dyktatur. W porównaniu z nią, dyktatura Hitlera była błahostką. To, iż ma to być dyktatura probówek, a nie podkutych butów, nie uczyni jej mniej dyktaturą. (…)
Żaden z naszych mędrców nigdy nie stawia pytania o cel wszystkich tych cudów. „Po co” jest zdecydowanie pomijane. Odpowiedź, która przyszłaby do głowy naszym współczesnym, brzmi: dla szczęścia. Niestety, nie ma już o tym mowy.
Możliwe zaś będzie wytworzenie wrażenia szczęścia bez żadnej realnej podstawy. Nasz człowiek złotego wieku będzie więc zdolny do „szczęścia” pośród najgorszych niedostatków. Po co więc obiecywać nam nadzwyczajne wygody, higienę, wiedzę i pożywienie, jeżeli przez prostą manipulację naszymi układami nerwowymi możemy być szczęśliwi bez nich?
Ale jaki sens ma stawianie pytań o motywy? O „Dlaczego”? To wszystko musi być dziełem jakiegoś nędznego intelektualisty, który wzdraga się przed postępem technicznym. Postawa naukowców jest w każdym razie jasna.
Technika istnieje, ponieważ jest techniką. Złoty wiek będzie, ponieważ będzie.
Każda inna odpowiedź jest zbędna”.
Wszystkie cytaty pochodzą z:
J. Ellul, „The technological society” (translated by John Wilkinson), Vintage Books, New York [fragmenty w języku polskim cytowane w materiale zostały przetłumaczone przez autorkę tekstu]