Przedstawiamy świadectwo kobiety, która pracuje z matkami zabitych dzieci. Skontaktowała się z Fundacją, aby ludzie dowiedzieli się, iż aborcja nie jest dobra dla nikogo. Wbrew temu co twierdzą aborcyjne aktywistki, nie jest to zabieg jak każdy inny. Zamordowanie własnego dziecka niszczy także matkę.
Obserwując zmiany, jakie dzieją się w Polsce, coraz większą agresję skierowaną na środowiska kościelne, organizacje pro-life, duchownych, Kościół; jest mi ogromnie przykro jak bardzo ludzie są ślepi na to, co jest najlepsze dla człowieka. A jest to ogromna Boża Miłość, która czeka na każdego, czeka jak Ojciec na syna marnotrawnego.
Człowiek chce po swojemu układać swoje życie, chce sam decydować o sobie i ma do tego prawo. Co więcej, to prawo dał mu sam Bóg. Jednak Bóg też powiedział, co robić aby być szczęśliwym. Bóg przez swoje przykazania pragnie tylko jednego; naszego szczęścia. Bóg, który stworzył człowieka zna swoje dzieło bardziej niż my sami. Tak jak jedynie konstruktor zna instrukcje obsługi. Jednak człowiek woli sam decydować o sobie i wchodzi na drogi, które nie są drogami Bożymi. To odwieczna historia, która dotyka nas wszystkich, ponieważ wszyscy mniej lub bardziej błądzimy, zanim spotkamy się z Kimś, przy kim czujemy, iż nasze serce wreszcie zostało nasycone, a wszystkie pragnienia zaspokojone. Tak samo dzieje się z sercami tysięcy kobiet, które stanęły przed wyborem. One jako młode mamy chciały mieć „wybór, nie zakaz”. Dziecko, które chce się bawić zapałkami, nie ma wyboru. Ma jedynie zakaz. Dzieje się tak dlatego, iż wszyscy znają skutki podpaleń. Natomiast skutki aborcji zna kilka osób. Głównie psychologowie, terapeuci, prowadzący terapię dla kobiet po aborcji, oraz kobiety, które tego dokonały.
Kto zostaje zwolennikiem ruchu pro-life?
Mając doświadczenie pracy dla kobiet w „Winnicy Racheli” przekonałam się, iż te kobiety, inaczej mówiąc aborcjonistki, stają się najbardziej zagorzałymi zwolennikami ruchów pro-life. Syndrom poaborcyjny dał się we znaki tak bardzo, iż promowanie obrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci ma dla nich ogromny sens i zasadnicze znaczenie.
„Winnica Racheli” prowadzi spotkania weekendowe oparte na intensywnym programie, który łączy w sobie ćwiczenia terapeutyczne, pomagające uwolnić zdławione emocje, ogromną dawkę wiedzy na temat procesu zdrowienia, a także wiele ćwiczeń duchowych, medytacji Słowa Bożego, które pomagają doświadczyć Bożego przebaczenia i miłosierdzia. Dodatkowo jest czas na uczczenie dziecka, godne pożegnanie i oddanie go w ręce Boga. Połączenie tych kilku sfer sprawia, iż rekolekcje są niezwykle efektywne, a skutki można porównać do skutków po dwuletniej tradycyjnej terapii. Uczestniczenie w takim procesie, który często zaczynał się od widocznych oznak zniechęcenia, apatyczności i bezsilności uczestników, a kończył na łzach radości, poczucia uwolnienia i nadziei na lepsze jutro; był dla mnie ogromnym zaszczytem i honorem. Pozostawił jednak w sercu świadomość, jak ogromny ciężar niesie ze sobą każda kobieta, którą spotkałam w czasie tych sesji.
Historia aborcji Moniki i jej syndrom post aborcyjny
Jedną z nich była pani Monika (wszystkie imiona zmienione), która jako młoda mężatka prowadziła z mężem dobrze rozwijający się biznes. Sprawy firmy wymagały zaangażowania, a czas na dziecko był nie najlepszy. Monika zaszła w ciąże. Powstał więc dylemat, jednak gwałtownie wraz z mężem doszła do wniosku, iż chce dokonać aborcji. Zaczęła więc szukać lekarza, który podjąłby się tego zadania. Tak trafiła do doktora Tomasza, który, gdy dowiedział się w jakiej sprawie przyszła pacjentka, poprosił, aby jeszcze przemyślała decyzje. Delikatnie zaczął namawiać, aby zechciała urodzić dziecko. Pani Monika bardzo się oburzyła reakcją ginekologa i zdenerwowana wyszła z gabinetu trzaskając drzwiami. Zadzwoniła do swojej przyjaciółki, która wspierając ją w decyzji poszukała lekarza, który nie będzie robił przeszkód.
Dzięki temu doszło do zaplanowania dnia i godziny zabiegu. Pani Monika do tej pory dokładnie pamięta ten dzień, jaka była pogoda, kogo spotkała, jak wyglądało pomieszczenie. Zabieg odbył się w zaplanowanym czasie. Pani Monika po zabiegu miała dziwne wrażenie, jakby jej macica płakała. Było to coś czego nie spodziewała się doświadczyć. Jednak gwałtownie zdławiła wszelkie emocje, a myśląc o firmie i zaplanowanych spotkaniach biznesowych, poczuła ulgę. Ulga jednak nie trwała długo. Co roku w rocznicę dokonania aborcji czuła się dziwnie smutno i nie umiała sobie z tym poradzić. Coraz częściej zaczęła się przyłapywać na tym, iż myśli o dziecku: ile miałoby lat, jak by wyglądało, do której chodziłoby klasy. Mijając dzieci w podobnym wieku – obserwowała je. Nie dawało jej to spokoju i zaczęła uciekać sama przed sobą, omijała klinikę, gdzie odbył się zabieg, zaczęła złościć się na męża, zerwała kontakt z przyjaciółką, a widok dzieci denerwował ją. Robiła wszystko, aby odciąć się od koszmaru, jednak nic się nie zmieniało. Zmieniła się jedynie osobowość pani Moniki. Stała się bardziej wrażliwa, płaczliwa, nerwowa. Zaczęła częściej sięgać po alkohol. Jej życie zamieniło się w wegetacje i tak przeżyła swoje następne 20 lat. W tym całym koszmarze była jednak jedna dobra chwila, która pani Monika zapamiętała – była to rozmowa z lekarzem Tomaszem, który starał się ją odwieść od aborcji. To jedyny człowiek, do którego wracała wspomnieniami i żywiła szczerą wdzięczność, gdyż on jedyny stanął w obronie jej dziecka. Chciałaby go spotkać i podziękować, ale minęło już tak wiele lat…
List do nienarodzonego dziecka
Pani Monika na rekolekcje „Winnica Racheli” przyjechała ze swoim mężem. Miała możliwość nie tylko opowiedzenia swojej historii, ale także poznała inne historie uczestników, które były bardzo podobne. Napisała list do swojego dziecka, w którym przeprosiła za popełniony błąd, wyznała dziecku swoją ogromną miłość i tęsknotę. Oddała je w ręce Boga. Na rekolekcjach doświadczyła zrozumienia i przebaczenia. Było to jeden z najpiękniejszych przeżyć, jakich mogła doświadczyć od czasu aborcji. Wdzięczność za odzyskane nowe życie była nie do opisania.
Gdy wspominam panią Monikę mam łzy w oczach. Wiem, iż jest przykładem tysięcy kobiet, które błądzą kierując się tym co światowe. Patrząc na marsze kobiet, widzę tam dziewczyny pogubione, niczego nieświadome, nieznające swojej psychiki, natury. Wiem, iż te same dziewczyny za 20, 30 lat mogą stanąć po zupełnie innej stronie – broniąc życia. A wszystko dzięki zdobytej wiedzy, czym jest syndrom poaborcyjny.
/imię i nazwisko do wiadomości redakcji portalu/