"State of Emergency". Trzaskowski loses after debates. Nawrocki supported by Zero. Tusk became a nationalist

news.5v.pl 1 hour ago

Zapraszamy do zapisywania się na newsletter „Stanu Wyjątkowego”. Co tydzień zwracamy Państwa uwagę na najważniejsze wydarzenia oraz polecamy interesujące teksty. Zapisać można się tu.

Pamiętać jednak należy, iż Trzaskowski ma niełatwe zadanie. Atakuje go fronda kandydatów prawicy, a także koalicjanci — Szymon Hołownia i Magdalena Biejat. Największe napięcia są między Trzaskowskim a Hołownią. Kandydat KO ma pretensje do lidera Polski 2050 o to, iż zniweczył jego plan wyzwania na pojedynek Karola Nawrockiego.

Przypomnijmy sekwencję zdarzeń, która doprowadziła do otwartej wojny między Trzaskowskim a Hołownią. Zaczęło się od Nawrockiego, który wyzwał Trzaskowskiego na debatę w Końskich.

Trzaskowski wyzwanie przyjął. Umieścił w mediach społecznościowych filmik: „Panie Karolu Nawrocki, słyszę, iż chce pan debatować. Zapraszam. Tylko ostrzegam, trzeba będzie odpowiadać na pytania dziennikarzy. Wystarczy panu odwagi?”

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Początkowo wszystko szło zgodnie ze scenariuszem Trzaskowskiego. Kandydat KO chciał upiec kilka pieczeni na jednym ogniu. Po pierwsze, ogłoszona już była debata Telewizji Republika i Trzaskowski się na nią nie wybierał. Debata na jego warunkach z Nawrockim miała przykryć wydarzenie Republiki — i usprawiedliwić to, iż Trzaskowski nie pojawi się debatować w siedzibie prawicowej stacji.

Po drugie, Trzaskowski chciał wzmocnić polaryzację KO-PiS — czyli de facto pomóc Nawrockiemu w jego pojedynku ze Sławomirem Mentzenem. Sztab Trzaskowskiego nie chce Mentzena w drugiej turze, bo to trudniejszy przeciwnik od kandydata PiS — wyłamuje się z wojny KO kontra PiS, jest młody i nigdy nie rządził. Z punktu widzenia Trzaskowskiego to same wady.

Tytus Żmijewski / PAP

Sławomir Mentzen przemawia podczas spotkania z wyborcami w Tucholi, kwiecień 2025 r.

Furia na Hołownię w sztabie Trzaskowskiego. Marszałek pomaga „Sakiewie”

W tym momencie możliwe były dwa warianty. Wariant, w który do dziś wierzy sztab Trzaskowskiego — Nawrocki nie przyszedłby na to starcie, bo obawia się debaty „jeden na jeden”. Wedle tej wersji po tym, gdy Trzaskowski podjął rękawicę, do gry weszła Republika — właśnie po to, aby ratować Nawrockiego. Telewizja Tomasza Sakiewicza — zwanego w PiS „Sakiewą” z racji zamiłowania do gotówki — ogłosiła, iż zrobi swą kolejną debatę i to z udziałem wszystkich chętnych kandydatów.

Tak się składa, iż zaplanowała ją także w Końskich i to na godzinę przed startem debaty Trzaskowskiego. Wedle sztabowców Koalicji Obywatelskiej pierwotnie debata Republiki — z udziałem Nawrockiego, rzecz jasna — miała potrwać co najmniej dwie godziny, tak aby przykryć debatę Trzaskowskiego i dać Nawrockiemu alibi, by nie pojawił się na starciu „jeden na jeden”.

Rafał Guz / PAP

Od lewej: Mateusz Morawiecki, Jarosław Kaczyński oraz Tomasz Sakiewicz

Sztabowcy Nawrockiego przekonują jednak, iż od początku planowali zaskoczyć polityków KO i wprost z debaty Republiki popędzić na debatę do Trzaskowskiego.

Czy Nawrocki przyszedłby na starcie „jeden na jeden”, czy nie — to już dziś bez znaczenia. Bo wszystko zmieniło wejście do gry marszałka Sejmu Szymona Hołowni, który niespodziewanie ogłosił, iż zamierza się pojawić na debacie Republiki, a potem wepchnąć się na debatę Trzaskowskiego. W tej sytuacji starcie „jeden na jeden” Trzaskowskiego z Nawrockim upadło jako polityczny pomysł sztabu KO. A zniweczył ów pomysł właśnie Hołownia.

Marszałek Sejmu oznajmił: „Nie pozwolę wykluczyć połowy Polski z wyborów. O ich wyniku mają rozstrzygać ludzie, nie kandydaci z TV na telefon. Jadę dziś do Końskich, by wystąpić w debacie”.

Hołownia poszedł na debatę Republiki, a potem pociągnął za sobą cały pochód kandydatów na debatę do Trzaskowskiego. W tym gronie był też Nawrocki — ale szersza formuła debaty, z udziałem kilkorga innych uczestników, była dla niego o wiele korzystniejsza od bezpośredniego starcia z Trzaskowskim.

Adam Kumorowicz / PAP

Debata przedwyborcza Telewizji Republika w Końskich

I stąd furia na Hołownię w sztabie Trzaskowskiego i — szerzej — w Platformie. Rozmawiamy z jednym ze sztabowców Trzaskowskiego.

— Czy przed wezwaniem Nawrockiego do debaty „jeden na jeden” z Trzaskowskim kontaktowaliście się z otoczeniem Hołowni? — pytamy.

— Nie — przyznaje.

Zauważamy: — To nie macie się co dziwić. Przecież Hołownia walczy o byt. Wierzy, iż przyzwoity wynik w wyborach prezydenckich pozwoli mu przetrwać w polityce. Inaczej rozpadnie się Trzecia Droga, a może i Polska 2050. Dlatego będzie chodził na debaty, bo dobrze w nich wypada.

Paweł Supernak / PAP

Szymon Hołownia, Rafał Trzaskowski

Nasz rozmówca odpowiada: — Nie spodziewaliśmy się tego, bo początkowo Hołownia powtarzał publicznie, iż nie będzie się wpychał na cudze debaty. Ewidentnie zmienił zdanie pod wpływem swojego otoczenia. Naszym błędem było to, iż nie potrafiliśmy gwałtownie przemodelować tej debaty pod wielu kandydatów. Teraz już wiemy, iż Hołownia będzie nas w kampanii atakował.

Powiedzmy to wprost: Hołownia nie cierpi Trzaskowskiego. Wiemy nawet, z czego to się bierze

Będzie nie tylko atakował, ale jednocześnie torpedował jednolitą koalicyjną linię wobec Republiki. Do stacji „Sakiewy” nie chadza nie tylko Trzaskowski, ale także kandydatka Lewicy Magdalena Biejat. Prawda jest taka, iż gdyby nie Hołownia, to debaty Republiki byłyby karykaturalne, bo pisowcy i konfederaci rozmawialiby w nich między sobą z rozrywkowym udziałem Joanny Senyszyn i socjalistyczną kontrą Adriana Zandberga.

Andrzej Jackowski / PAP

Magdalena Biejat na konferencji w Tczewie, kwiecień 2025 r.

Hołownia jako marszałek Sejmu dodaje wyborczym imprezom Republiki znaczenia i powagi.

Rozumiemy jego interes, by tam bywać — to miejsce, w którym może odróżnić się od Trzaskowskiego. Jednocześnie obecność Hołowni tym bardziej podkreśla brak Trzaskowskiego.

Powiedzmy to wprost: Hołownia nie cierpi Trzaskowskiego. Uważa, iż ukradł mu prezydenturę w 2020 r. Gdy w poprzednich wyborach kandydatka KO Małgorzata Kidawa-Błońska szorowała po sondażowym dnie, Hołownia zgłosił się do ówczesnych władz Platformy, deklarując, iż przystąpi do partii w zamian za poparcie. Biorąc pod uwagę, iż jako celebryta i polityczny nowicjusz miał już w tamtej kampanii własny elektorat, to dodatkowe głosy wyborców KO dawały mu duże szanse na wygraną z prezydentem Andrzejem Dudą. Plany te zniweczył Trzaskowski, który zrozumiał, iż takie rozwiązanie uderza w jego prezydenckie marzenia. Dlatego zdecydował się zastąpić Kidawę-Błońską, mimo iż wcześniej planował start dopiero po zakończeniu drugiej kadencji Dudy.

Paweł Supernak / PAP

Rafał Trzaskowski i Małgorzata Kidawa-Błońska w sztabie wyborczym w Warszawie, czerwiec 2020 r.

Hołownia mu nigdy tego nie zapomni.

Po dwóch opuszczonych debatach w Republice sondaże Trzaskowskiego zaczęły spadać

Sondaże są zgodne: Polacy w większości chcą, aby Trzaskowski debatował. W dodatku po dwóch opuszczonych debatach w Republice, na których był Hołownia, sondaże Trzaskowskiego zaczęły spadać. Czy to efekt samych debat, czy efekt przebiegu kampanii — za wcześnie, żeby to ocenić. Nie zmienia to faktu, iż Trzaskowski traci na miesiąc przed pierwszą i na półtora miesiąca przed drugą turą — a zatem w absolutnie szczytowym momencie kampanii.

Nawrocki ma większy od Trzaskowskiego komfort pod wieloma względami. Dla Trzaskowskiego porażka wyborcza będzie końcem kariery politycznej, choćby prezydentem Warszawy nie zostanie już po raz kolejny, bo za rządów PiS kadencje samorządowców zostały ograniczone do dwóch. Dla Nawrockiego choćby porażka będzie dopiero początkiem politycznej kariery, bo dotąd był raczej bywalcem bramek, siłowni i sal treningowych, nie zaś politycznych salonów.

Trzaskowski jako jedyny kandydat musi bronić polityki rządu, a skoro rząd ma kryzys poparcia, to zadanie to jest niewdzięczne. Nawrocki nie broni polityki rządu PiS poza pakietem podarunków społecznych i inwestycjami na papierze, takimi jak CPK. Kiedy padają pytania o przekręty jego kolegów z partii za rządów PiS, woli się zasłaniać bzdurnym argumentem, iż jest kandydatem obywatelskim, a nie partyjnym.

TV Republika

Debata prezydencka w TV Republika

Trzaskowski zbiera cięgi od wszystkich konkurentów, także swych koalicjantów. A Nawrocki ma po prawej stronie relatywny spokój, bo pozostali kandydaci prawicowi atakują go niegroźnie lub wcale. Kiedy podczas debaty w studiu Republiki lider Konfederacji Sławomir Mentzen zapytał Nawrockiego o negatywnie oceniane w elektoracie prawicowym decyzje rządów PiS, takie jak polityka covidowa czy piątka dla zwierząt, usłyszał, iż wspólnym wrogiem jest Trzaskowski. „Niech pan nie zaczepia mnie, ale tego pana na pustym miejscu” — mówił Nawrocki, wskazując na puste miejsce, gdzie miał stać Trzaskowski. Więcej już Mentzen nie dopytywał.

Niektórzy z prawicowych konkurentów wystawiają mu wręcz piłki — jak szef Kanału Zero Krzysztof Stanowski, który zaprosił Nawrockiego na miły, długi wywiad. Nie ma się co dziwić, iż Republika z zachwytu poprosiła o reemisję tej ciepłej rozmowy. Tak, wiemy. Trzaskowski też dostał zaproszenie. Tyle iż nie ulega wątpliwości, iż Stanowski w kampanii — poza zgrywą — stawia sobie jeden cel: zatopienie Trzaskowskiego.

Większość kandydatów na prezydenta to antyunijni nacjonaliści, wrogowie LGBT i fani Trumpa

Spójrzmy na profile polityczne trzynaściorga zarejestrowanych przez Państwową Komisję Wyborczą kandydatów na prezydenta. Większość z nich to prawica, a choćby ultraprawica — antyunijni nacjonaliści, wrogowie LGBT i fani Donalda Trumpa. Za każdym z nich stoi co najmniej 100 tys. podpisów wyborców, w niektórych przypadkach są to setki tysięcy. To pokazuje, iż nastroje w opinii publicznej są raczej prawicowe, niż lewicowo-liberalne.

Zresztą choćby Trzaskowski to czuje, stąd np. jego skrojony pod oczekiwania elektoratu Konfederacji postulat pozbawienia świadczeń socjalnych tych Ukraińców, którzy nie pracują w Polsce.

Paweł Supernak / PAP

Rafał Trzaskowski i Donald Tusk podczas konwencji Koalicji Obywatelskiej w Warszawie, październik 2024 r.

Także premier Donald Tusk dokonuje kolejnego zwrotu w swej retoryce. Po niespodziewanym wciągnięciu na sztandary haseł antymigracyjnych w kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2023 r. — co pomogło mu wrócić do władzy — teraz Tusk ogłasza wielką „repolonizację”.

Wykorzystuje do tego niepewną sytuację międzynarodową, w tym wojnę celna, którą wypowiedział światu Donald Trump próbując izolować gospodarkę amerykańską. „Kończy się era naiwnej globalizacji. jeżeli chcemy bezpiecznie budować państwo, to polskie firmy nie mogą czekać w kolejce za globalnymi graczami. Czas na odbudowę narodowej gospodarki, repolonizację rynku, kapitału. Kapitał ma narodowość, gospodarka ma narodowość” — oświadczył Tusk.

Do tej pory „repolonizacja” była głównie hasłem PiS, a Jarosław Kaczyński pojmował ją jako odkupowanie przez państwo firm kontrolowanych przez zagraniczne koncerny. W ten sposób przejęte zostały za rządów PiS m.in. bank Pekao SA, kontrolowany wcześniej przez Włochów czy spółka kolejowa PKP Energetyka, która była własnością Amerykanów.

Tomasz Gzell / PAP

Jarosław Kaczyński i Karol Nawrocki podczas konwencji programowej w hali w podwarszawskich Szeligach, marzec 2025 r.

Rzucając hasła gospodarczego nacjonalizmu, Tusk zapowiada zmianę zasad zarządzania spółkami skarbu państwa. Nowy sposób ma być, co tu dużo mówić, pisowski, w stylu Jarosława Kaczyńskiego. „Menedżer spółki współprowadzonej przez państwo ma narodowość. Nasze interesy mają biało-czerwone barwy” – oświadczył Tusk. Zapowiedział kontrolowanie inwestycji realizowanych przez spółki Skarbu Państwa pod kątem preferowania polskiego kapitału.

Pierwszym zadaniem państwowego menedżera – choćby jeżeli stoi na czele giełdowej spółki – jest wedle nowej wykładni Tuska zapewnianie możliwie tanich produktów i usług Polakom, a nie maksymalizacja zysków spółki skarbu państwa. „Gdyby to tylko maksymalizacja zysku miała sens, to adekwatnie po co państwo w takiej spółce?” — pytał Tusk w stylu prezesa.

Tusk jest miękkim populistą, dobrze — choćby jeżeli z pewnym opóźnieniem — czyta nastroje społeczne. W wypowiedziach lidera PO coraz częściej pobrzmiewa krytyka Brukseli za jej niepopularne w Polsce decyzje — czy to za za pakt imigracyjny, czy za przyjęcie Zielonego Ładu, czy za otwarcie granic dla produktów rolnych z Ukrainy.

Tusk doskonale wie, iż wyborcy liberalni nie mają wielkiego wyboru — muszą głosować na niego i jego kandydatów. Lewicę prawdopodobnie wchłonie do końca obecnej kadencji. Jednocześnie świetnie rozumie, iż liberałów i lewicowców jest w społeczeństwie mniejszość — widać to wyraźnie po wynikach wyborów.

Tomasz Gzell / PAP

Robert Biedroń, Włodzimierz Czarzasty, Adrian Zandberg na konferencji w Warszawie, kwiecień 2023 r.

W tym sensie odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne ma pomóc wygrać prezydenturę Trzaskowskiemu.

Wszystkie odcinki podcastu:

Read Entire Article