"State of Emergency". Kaczyński attacks Confederation. Giertych called murderers. manager of Morawiecki's office released from custody

news.5v.pl 1 day ago

Kaczyński wykorzystał do ataku na „Konfę” kontrowersyjne słowa Mentzena o płatnej edukacji oraz służbie zdrowia. W internetowym Kanale Zero Mentzen oświadczył, iż „w jego „świecie idealnym” studia są płatne.

„Obecny system, w którym mamy studia płatne oraz studia darmowe, prowadzi do tego, iż bardzo duża część studentów i tak płaci za swoje studia. Co więcej, za studia płacą na ogół osoby biedniejsze, a osoby bogatsze mają te studia za darmo. Wynika to z tego, iż mają więcej pieniędzy na korepetycje, większe możliwości edukacyjne. W wielu państwach na świecie typu Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, studia są płatne. Spójrzmy na edukację w tych państwach. Wygląda znacznie lepiej niż w Polsce” — argumentował Mentzen, absolwent darmowych studiów.

„Mamy problem, iż w Polsce często lekarze kończą studia, na które państwo polskie wydaje bardzo duże pieniądze i wyjeżdżają na Zachód. Nie chciałbym nikomu deponować paszportów, natomiast nie bardzo rozumiem, jaki mamy w tym interes, żeby fundować komuś wykształcenie” — dodawał.

Kaczyński postanowił zareagować. Pofatygował się do najbardziej służalczej telewizji

Polacy zareagowali sprzeciwem — według sondażu dla „Rzeczpospolitej” ponad 76 proc. respondentów negatywnie ocenia świat idealny Mentzena. Są dwa rodzaje sprzeciwu. Ponad 37 proc. ankietowanych uważa, iż studia powinny być bezwarunkowo bezpłatne. A 39 proc. respondentów chce, by absolwenci bezpłatnych studiów mieli obowiązek przez określony czas pracować w Polsce — chodzi głównie właśnie o młodych lekarzy.

Kaczyński postanowił zagospodarować tak dużą falę sprzeciwu. Pofatygował się do najbardziej wobec niego służalczej spośród wszystkich pisowskich telewizji — do wPolsce24 braci Karnowskich. I rzekł: „Dzisiaj mamy wypowiedzi dotyczące płacenia za studia, służby zdrowia, czy w ogóle takiej generalnej tezy, iż w gruncie rzeczy społeczeństwo powinno być wyłącznie zdane na własne siły, własne możliwości. Czyli taka koncepcja liberalna, ale takiego bardzo prymitywnego liberalizmu, to jest powrót do pewnych źródłem polskiej odmiany liberalizmu. o ile to są rzeczywiście poglądy tych panów, to jest to bardzo źle. Twierdzenie, iż głosowanie na naszego kandydata, pana doktora Nawrockiego i głosowanie na pana Mentzena, to jest adekwatnie to samo — nie, to jest zupełnie co innego, to są dwa światy, dwie koncepcje, chociaż generalnie obydwie formacje są prawicowe, aczkolwiek to jest zupełnie inna prawicowość. My wywodzimy się z prawicy prospołecznej” — powiedział prezes PiS.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Kaczyński o programie Konfederacji: „Pomysły szaleńców i dzieciaków”

Ultraliberalne postulaty — także dotyczące edukacji i służby zdrowia — to jednak nic nowego w ustach lidera Konfederacji. Co więcej — Kaczyński już wielokrotnie za rządów PiS atakował za to Konfederację.

Co zatem w obecnej sytuacji oryginalnego? Ano to, iż w trwającej kampanii Kaczyński jak ognia unikał zahaczania Konfederatów. Liczył na to, iż wyborcy Mentzena pomogą kandydatowi PiS Karolowi Nawrockiemu pokonać Rafała Trzaskowskiego (PO).

Jakub Kaczmarczyk / PAP

Rafał Trzaskowski na spotkaniu z wyborcami w Gnieźnie, marzec 2025 r.

Ataki z poprzednich lat wyprowadzał prezes, gdy próbował spacyfikować Konfederację całkowicie — wedle swej latami głoszonej teorii, iż PiS może przetrwać i walczyć o władzę tylko, gdy nie dopuści do powstania na prawo żadnej innej znaczącej partii. Prezes poniósł klęskę już w 2019 r. — wówczas Konfederacja wślizgnęła się do Sejmu. Przez całą kadencję rządów PiS 2019-2023 Kaczyński zwalczał Konfederację, licząc, iż uda mu się ją zatopić — stąd ataki werbalne i systemowe blokowanie konfederatom dostępu do TVP za czasów Jacka Kurskiego.

Filip Naumienko / East News

Jacek Kurski i Jarosław Kaczyński podczas miesięcznicy smoleńskiej, październik 2024 r.

Kaczyński czuł, iż Konfederacja podobiera mu wyborców, iż zwolennicy Mentzena, Bosaka, czy Brauna to rozgoryczeni pisowcy.

Nawet jeszcze przed wyborami w 2023 r. Kaczyński atakował Konfederację. „Pomysły szaleńców i dzieciaków” – takimi słowami Kaczyński określił turboliberalny program Konfederacji. I dodał: „tylko dzieci mogą uwierzyć w taki program”.

Nic to nie dało — Konfederacja przetrwała. Choć faktem jest, iż jeszcze wiosną 2023 r. wydawało się, iż Konfederacja zdobędzie w wyborach kilkanaście procent głosów. Skończyło się jednak na marnych 7 proc. Konfederacji — kilka lepiej niż w 2019 r. Inna rzecz, iż tak marny wynik uniemożliwił stworzenie koalicji PiS z Konfederacją — od której Kaczyński publicznie odcina się od lat, a po cichu ją dopuszcza, jak większość polityków PiS. Jednak w 2023 r. przy takich wynikach w żaden sposób nie udało się sklecić prawicowej większości.

Albert Zawada / PAP

Krzysztof Bosak i Sławomir Mentzen na konwencji politycznej Konfederacji, 2023 r.

Dosłownie wszystkich swych koalicjantów Kaczyński wykończył, rozbił albo wchłonął

Od momentu utraty władzy Kaczyński nie atakował Konfederacji. Rozumiał, iż szanse na samodzielny powrót do władzy są minimalne i lepiej hodować sobie koalicjanta. Wszak jednym z największych problemów PiS jest brak zdolności koalicyjnych.

Andrzej Iwańczuk / East News

Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro, Jarosław Gowin podpisywali umowę koalicyjną, 2020 r.

Dosłownie wszystkich swych koalicjantów — w przeszłości Samoobronę i Ligę Polskich Rodzin, a ostatnio Porozumienie Jarosława Gowina i Suwerenną Polskę — Kaczyński wykończył, rozbił albo wchłonął.

Witold Rozbicki / East News

Moment, w którym Jarosław Kaczyński, Andrzej Lepper i Roman Giertych podpisywali aneks do umowy koalicyjnej, 2007 r.

Ten pakt o nieagresji widoczny był zwłaszcza w trwającej kampanii prezydenckiej — właśnie dlatego, iż nie chciał drażnić wyborców Mentzena, by skłonić ich do zagłosowania na Nawrockiego w drugiej turze.

Wszystko szło wedle zamysłu Kaczyńskiego do momentu, gdy zaczęły się pokazywać sondaże wskazujące na to, iż ten scenariusz jest poważnie zagrożony. Oto okazało się, iż elektorat PiS nie jest przekonany do Karola Nawrockiego — kandydat ma gorsze sondaże od swej partii. Jednocześnie poparcie dla Mentzena zaczęło w kampanii wyraźnie rosnąć — do tego stopnia, iż Kaczyński zaczął się obawiać, iż Mentzen wyścignie Nawrockiego.

Agencja SE / East News

Jarosław Kaczyński i Karol Nawrocki na konwencji PiS w podwarszawskich Szeligach, 2 marca 2025 r.

To byłaby dla Kaczyńskiego katastrofa. Prezes boi się, iż wystąpi przeciwko niemu część ambitnych polityków PiS, którzy porażkę jego wybrańca wykorzystają do walki o kontrolę nad partią. A to w najgorszym dla Kaczyńskiego wariancie skończyć się może rozłamem w PiS.

Ale Mentzen jest mistrzem autodestrukcji — wywiad dla Kanału Zero to potwierdza.

Kaczyński postanowił to wykorzystać. Punktowanie liberalnych postulatów Konfederacji — które niewątpliwie nie są miłe większości wyborców prawicy — Kaczyński podlał sosem swych spiskowych teorii, wedle których konfederaci mogliby współpracować z Tuskiem. To ma dodatkowo zniechęcić elektorat prawicy do głosowania na Mentzena.

„Pytanie jest takie, czy nowy prezydent poprzez swój wybór stworzy dynamikę zmierzającą do tego, by sytuacja w Polsce się zmieniła, czy też jej nie stworzy. Jedynym, co do którego można powiedzieć, iż ją stworzy, jest Karol Nawrocki. A przecież obydwaj najważniejsi dziś panowie z Konfederacji biorą pod uwagę koalicje z PO — i pan Bosak mówił, iż może umawiać się na koalicje i mówi to także ostatnio pan Mentzen. To mnie nieprzyjemnie zaskoczyło” — oświadczył prezes PiS.

Co Kaczyński ma na myśli? Otóż niedawno Mentzen ogólnikowo oświadczył, iż „nie należy wykluczać” koalicji z PiS ani z KO. „Miałbym olbrzymie zastrzeżenia, natomiast w polityce niczego nie należy wykluczać” — stwierdził.

Charakterystyczne jest to, iż Kaczyński nie skrytykował Mentzena za głoszone w Kanale Zero radykalne postulaty, wedle których aborcja w przypadku ciąży z gwałtu winna być zakazana. „Uważam to za bestialskie. Nie powinno się zabijać niewinnych dzieci. choćby o ile to niewinne dziecko sprawia komuś wielką traumę. Nie mamy prawa zabić innego człowieka, tylko dlatego, iż ten człowiek sprawia nam przykrość, iż jest dla nas nieprzyjemny, iż może bardzo zaszkodzić naszemu życiu” — prawił Mentzen.

Wojciech Olkuśnik / East News

Konfederacja na konsultacjach w Pałacu Prezydenckim po wyborach parlamentarnych w 2023 r.

Po pierwsze: Kaczyński wie, iż wielu polityków PiS — poczynając od prezydenta Andrzeja Dudy — ma dokładnie takie same poglądy. Po wtóre: wie też, iż nie może się przyłączać do liberalno-lewicowych krytyków Mentzena. Po trzecie: nie chce drzeć kotów z Kościołem, który chce całkiem zakazać aborcji. Po czwarte: nie chce, żeby znów wypominać mu zaostrzenie prawa aborcyjnego przez pisowski Trybunał Konstytucyjny.

„Główny sadysta, niejaki Giertych” kontra „Jarku, siadaj, uspokój się”

Kaczyński był niewątpliwie gwiazdą mijającego tygodnia. O ile Mentzena dyskredytował subtelnie, to Romana Giertycha zaatakował publicznie, z trybuny sejmowej. Oznajmił: „Mamy do czynienia z doprowadzeniem do śmierci śp. Barbary Skrzypek poprzez haniebne przesłuchanie . I mamy tutaj na sali, można powiedzieć, głównego sadystę: Giertycha, niejakiego Giertycha. Bo to jego człowiek, to jego adwokat najbardziej się znęcał podczas tego przesłuchania”.

Lukasz Gagulski / PAP

Barbara Skrzypek

Giertych chciał mu odpowiedzieć i obaj przez chwilę stali na mównicy — Kaczyński obrzucał Giertycha epitetami („łobuzie”, „śmierdzielu”, „kanalio”), a Giertych złośliwie odpowiadał („Jarku, siadaj, uspokój się”, „mów mi wuju, Jarku”).

Otoczył ich wianuszek kilkudziesięciu posłów PiS, z których co bardziej zapalczywi krzyczeli pod adresem Giertycha „morderca”. Najgłośniej krzyczała posłanka Iwona Arent, znaną z bogatego, niezbyt konserwatywnego życia towarzyskiego — ewidentnie chciała na nowo wkupić się w łaski Kaczyńskiego.

Tomasz Waszczuk / PAP

Iwona Arent

Jeśli chodzi o ten sejmowy atak Kaczyńskiego na Giertycha to twórcy „Stanu Wyjątkowego” mają dowód na to, iż prezes PiS wszystko starannie i na chłodno zaplanował.

Tuż po awanturze na sejmowej mównicy Kaczyński uczestniczył w posiedzeniu stworzonego przez posłów PiS Parlamentarnego Zespołu Przeciwdziałania Bezprawiu, który ma dokumentować działanie obecnej władzy. Tak tam mówił swoim ludziom: „Wiem, iż niektórzy uważają, iż to dzisiejsze ostre starcie na sali sejmowej było może czymś, co nie powinno nastąpić. Ale ci ludzie się głęboko mylą. To, iż czegoś takiego nie było przez dwa tygodnie po takim wydarzeniu jak śmierć Barbary Skrzypek w takich okolicznościach, to była już dla nas rzecz naprawdę nieprzynosząca chwały. Bogu dzięki, iż się to zdarzyło”.

To jasny dowód na to, iż prezes atak na Giertycha w Sejmie starannie zaplanował, narzekał wręcz, iż nie miał okazji wcześniej.

Za awanturę ukaranych zostało 50 posłów PiS, przy czym Kaczyński i Arent — najsurowiej. „Wobec posłów Jarosława Kaczyńskiego i Iwony Arent, którzy odegrali wiodącą rolę w tym zdarzeniu, zastosowano najwyższą przewidzianą Regulaminem Sejmu karę tj. obniżenie uposażenia poselskiego o połowę przez okres trzech miesięcy (łącznie 20201,88 zł dla wszystkich parlamentarzysty” — głosi komunikat Prezydium Sejmu.

Na biednego nie trafiło. Afera „dwóch wież” pokazała, iż Kaczyński potrafi zadbać o swój interes finansowy.

Szefowa biura Morawieckiego wychodzi z aresztu. Puściła ją prokuratura Bodnara

A co do afer, to trwa stała roszada pisowców, którzy trafiają za kraty z tymi, którzy wychodzą na wolność. Najnowszą wypuszczoną jest Anna Wójcik, była szefowa gabinetu premiera Mateusza Morawieckiego.

Wójcik wraz z mężem zostali zatrzymani w styczniu w śledztwie dotyczącym korupcji w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Marek Wójcik wyszedł szybko.

Radek Pietruszka / PAP

Donald Tusk, Adam Bodnar

Ale politycy PiS i prawicowe media atakowali premiera Donalda Tuska i prokuratora generalnego Adama Bodnara walcząc o zwolnienie także Anny Wójcik jako matki autystycznego nastolatka. Dowodzili, iż chłopak „chciał popełnić samobójstwo”, przy czym chodziło o to, iż „podczas wizyty u babci, wpadł w szał, biegał po mieszkaniu z nożem i krzyczał, iż nie chce mu się żyć”.

W tej sytuacji prokuratura powołała biegłego, który potwierdził, iż areszt dla matki negatywnie wpływa na dziecko. W związku z tym prokuratura zdecydowała o uwolnieniu kobiety. Kaucję 400 tys. zł zapłaciła fundacja związana z Telewizją Republika Tomasza Sakiewicza — co jest dowodem, iż prawicowe media odłożyły solidne zapasy gotówki, którą zgarniały milionami z instytucji publicznych i spółek państwowych za rządów PiS.

Tomasz Jastrzębowski / East News

Gala Człowieka Roku Gazety Polskiej, 2020 r.

Zwolenienie z aresztu nie zmienia to w niczym zarzutów wobec Wójcikowej. A zarzuty są dewastujące — 3,5 mln łapówki za ustawianie przetargów w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych za rządów Morawieckiego.

Specsłużby Mariusza Kamińskiego inwigilowały otoczenie Morawieckiego. Słuchany intensywnie był zwłaszcza biznesmen Paweł Szopa, twórca odzieży patriotycznej „Red is Bad”. Sympatyzujący z prawicą Szopa zarabiał na pandemii i na wojnie. Z RARS do spółek Szopy mogło popłynąć grubo ponad pół miliarda złotych.

Najbardziej bulwersujący przykład dotyczy zakupu agregatów prądotwórczych dla walczących z Rosją Ukraińców. W okresie pomiędzy 13 lipca 2022 r. i 25 kwietnia 2023 r. RARS płaci za agregaty spółce Szopy ponad 350 mln zł.

Facebook.com/redisbad

W sierpniu 2018 r. sklep marki „Red is Bad” odwiedził ówczesny premier Mateusz Morawiecki. Po wnętrzach oprowadzał go wówczas Paweł Szopa

Ponad 280 mln z tej kwoty to czysty zysk Szopy, bo kupił agregaty w Chinach, płacąc niespełna 69 mln zł. Taka „górka” to w zamówieniach publicznych bywa ukrytą formą łapówki — część prowizji wraca pod stołem do zamawiających urzędników lub polityków.

I tu pojawia się pani Anna Wójcik.

Anna prowadzi „Boczka” do Morawieckiego. Rozmawiają o farmach wyborczych trolli w Internecie

Jest 6 września 2023 r. — kilka tygodni przed wyborami do Sejmu. Szopa rozmawia z Anną Wójcik, która czeka na niego przed willą Kancelarii Premiera na ulicy Parkowej, by wprowadzić go na spotkanie z „kimś ważnym”. Szopa się spóźnia.

PSz: „Rozumiem, iż tam jest grafik napięty, iż tam dwunasta dziesięć nie da rady?

AW: „Nie, nie, nie. Przed dwunastą, żebyś się nie spóźnił!”

PSz: „Dobra, no to grzeję”

Wójcik jest zdenerwowana: „Boczek, nie możesz kur… wyjechać trzy minuty wcześniej? No powiedz mi?!”

Ten „Boczek” wskazuje na komitywę pani Anny z Szopą. Kreator mody patriotycznej określany był tym wędliniarskim pseudonimem przez swych bliskich znajomych.

Dziś wiemy, iż Szopa spotkał się wówczas z samym Mateuszem Morawieckim.

A tuż po spotkaniu Szopa zadzwonił do jednego ze swoich współpracowników, któremu polecił zintensyfikowanie działań w Internecie związanych z kampanią wyborczą.

Agenci CBA opisują tę rozmowę tak: „Bezpośrednio po spotkaniu Paweł Szopa (o godz. 13:31) skontaktował się z Mariuszem T., który na polecenie Pawła Szopy nadzorował i koordynował zespół osób prowadzących w internecie nieformalną kampanię wyborczą kandydatów do Parlamentu RP, związanych z komitetem wyborczym Prawo i Sprawiedliwość. Prowadzone przez nich działania polegały na nagrywaniu i emisji materiałów promujących ww. kandydatów oraz promowania udostępnianych przez ww. kandydatów materiałów, prowadzenia tzw. czarnego pijaru w stosunku do kontrkandydatów, w tym wykorzystywania w tym celu specjalistycznego oprogramowania, tzw. »chat botów«, »farm trolli« etc. […] W trakcie rozmowy z Mariuszem T. Paweł Szopa najprawdopodobniej w związku z odbytym wcześniej w KPRM spotkaniem poruszał sprawę konieczności zwiększenia ilości kanałów w internecie — TikTok, Twitter, Facebook, YouTube, zwiększenia ilości produkcji filmów, zwiększenia zasięgu emisji. Wskazywał też o konieczność zatrudnienia kolejnych osób, które miałyby brać udział w zespole”.

Podsumujmy — Szopa dostaje bez przetargu zlecenia na pół miliarda od agencji znajdującej się pod kontrolą ówczesnego szefa rządu Mateusza Morawieckiego. A jednocześnie składa wizytę u Morawieckiego i dobrze zna dyrektorkę biura premiera.

Radek Pietruszka / PAP

Michał Kuczmierowski i Mateusz Morawiecki w trakcie kampanii wyborczej, 2023 r.

O czym rozmawiali? Tak zeznał w śledztwie Szopa: „Ja się spotkałem w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z Anką Wójcik, Michałem Kuczmierowskim . To spotkanie było na Parkowej. Na tym spotkaniu na Parkowej był jeszcze premier Mateusz Morawiecki. Na tym spotkaniu nie było mowy o agregatach tylko o prowadzeniu kampanii w Internecie. (…) Nie jestem pewien czy to było we wrześniu 2023 r., czy to mogło być wcześniej. To było spotkanie techniczne, żeby ułożyć kwestie zaangażowania w Internet w kampanię wyborczą. Ja od dłuższego czasu wspomagałem ich w Internecie, ja to finansowałem”.

Takie zeznania dumnie ujawniła Republika, żeby oczyścić Morawieckiego z korupcyjnych podejrzeń. Przy okazji jednak wkopali chłopa po uszy — bo to spotkanie i towarzyszące mu podsłuchy CBA pokazują, iż ex premier uczestniczył w finansowaniu kampanii PiS na lewo, czyli z pieniędzy Szopy. A to kryminał.

„Te pięć milionów, które chciała Anka Wójcik, to była prośba, nie żądanie”

Republika poszła dalej w swym niezrozumieniu zeznań Szopy, które dostali — wtopili Annę Wójcik, twierdząc, iż ją oczyszczają.

Szopa zeznał: „Te pięć milionów, które chciała Anka Wójcik, to była prośba, nie żądanie. Ona pierwsza zwróciła się do mnie o pieniądze. Na tym spotkaniu nie ustaliliśmy, w jakiej formie i kiedy dokładnie mam jej przekazać te pieniądze. Temat tych pieniędzy był palący, ona mówiła, iż są jej potrzebne na już, za chwilę. (…) Rozmowa o tych pięciu milionach na kampanię była krótka. Ona zapytała, ile zarobiłem na agregatach, po czym powiedziała, iż potrzebuje 5 mln zł i ja się zgodziłem. Nie wnikałem w konkrety, na co to ma pójść. (…) Wyglądało to tak, iż był do niej telefon na WhatsAppie, iż potrzebuje tyle i tyle, ja to wpłacałem i przekazywałem pieniądze. Za każdym razem ona mówiła, podawała kwotę, ja wypłacałem pieniądze z banku i później przekazywałem jej mężowi. Tych wypłat było 4-5, łącznie to było chyba 3 mln 600 tys. Pieniądze odbierał jej mąż Marek, którego znałem wcześniej. Pieniądze przekazywałem mu zawsze na mojej działce w Nowym Prażmowie. (…) Po tym, jak wypłaciłem ostatnią kwotę, czyli łącznie 3,5 mln, ja zapytałem, co z kwotą, czyli 1,5 mln. Ona powiedziała, iż to, co dotąd zostało wpłacone, jest już wystarczające. Zresztą było już po wyborach. Po przegranej przez PiS wyborach nie było już rozmowy o przekazaniu żadnych pieniędzy. Anna nie mówiła, na co konkretnie poszły wypłacone środki, cały czas mówiła ogólnie o kampanii”.

Wójcik miała później zwrócić Szopie większość pieniędzy — to od 2,4 mln do 2,7 mln.

„Ona twierdziła, iż ma tylko tyle. Nie było takich rozmów, iż jak sytuacja się uspokoi, to ja jej te pieniądze oddam. Te pieniądze miały być do mojej dyspozycji. Nie mówiła, co się stało z resztą pieniędzy i ja o to nie pytałem”.

Zdaniem Republiki wszystko jest w porządku, bo Wójcik oddała kasę. Po pierwsze oddała po wyborach, bo wiedziała, iż nowa władza zajmie się aferą RARS. A po wtóre — nie oddała wszystkiego. Zeznania Szopy pokazują, iż Wójcik zatrzymała sobie równy milion.

Agenci CBA uważali, iż Anna Wójcik oczekiwała od Pawła Pietrzaka — pełnomocnika prezesa RARS ds. zakupów — pomocy w wyprowadzaniu pieniędzy z RARS.

Pietrzak tak opowiadał o tym w podsłuchanej przez CBA rozmowie ze swoją żoną. „Teraz dzwoni Anka i planuje działania, które trza było od pierwszego roku, ona na ostatniej prostej…”.

Żona: „Paweł, nie daj się w to wpier***, nie daj się w to wpier***, iż będziesz teraz coś na gwałtownie robił i się podłożysz i będą cię później z tego rozliczać […] Anka to kur*** jeb*** po prostu będzie teraz siebie ustawiała i nikogo innego. Nie daj się w to Paweł wmanewrować!”.

To jak akt oskarżenia wobec Wójcikowej. No i wobec Morawieckiego — afera RARS może zakończyć jego karierę. Nie dziwota więc, iż pan premier opowiada teraz, iż Szopy prawie nie znał.

„Stan Wyjątkowy”. Poniżej lista wszystkich dostępnych odcinków podcastu.

Read Entire Article