Stanisław Srokowski: WIRTUOZERIA I STYL

Chcę opowiedzieć o książce niezwykłej. O książce poważnej, a zarazem dowcipnej, pełnej humoru i anegdot, o książce dla tych czytelników, którzy lubią intelektualne gry i nieco absurdalne zabawy. Chcę opowiedzieć o autorze, który sprawia wrażenie dystyngowanego dżentelmena, a dżentelmen ów mruga do nas porozumiewawczo, dusi się od śmiechu i daje do zrozumienia, iż kryje za plecami wielką tajemnicę.
I tą właśnie tajemnicą jest wspomniana książka, dzieło twórcze o dużej piękności literackiej, z fantazyjną urodą i finezyjną linią narracyjną. Tytuł tego dzieła brzmi „Wojna 1812”, z podtytułem „quasi una fantasia”, a autor nazywa się Marek Baterowicz, w tej chwili na emigracji. Ci z państwa, którzy jako tako śledzą polską literaturę, być może pamiętają go jako subtelnego liryka, a także autora kilku książek prozatorskich, m.in. powieści futurystycznej pt. „Rękopis z Amalfi” i powieści o stanie wojennym „Ziarno wschodzi w ranie”. Dodajmy też, iż Baterowicz ma za sobą publikację kilku, jeżeli nie kilkunastu, antologii poezji romańskich. Mieszka w tej chwili w Australii.
Ale wróćmy do najnowszego dzieła pisarza. Wprawdzie nazwałem je powieścią, ale równie dobrze mógłbym nazwać przewrotnym esejem literackim, a choćby projekcją groteskowego pomysłu. Tak, czy inaczej, zasługuje „Wojna 1812” na słowa uznania. prawdopodobnie Łaskawy Czytelnik już się domyśla, w jakim kierunku pójdzie warstwa fabularna. Bo jeżeli wojna 1812 roku to wiadomo – Napoleon i uderzenie w Rosję. I chyba w tym miejscu nasza wiedza się kończy. Wprawdzie wiemy, iż Napoleon poniósł klęskę, ale nie wiemy, iż w innej wersji tej wojny, odniósłby sukces.
Już we wstępie Baterowicz pisze: Niniejsza opowieść o innym wariancie wojny 1812 roku wpisuje się w modną od lat „historię alternatywną”, uprawianą przez wielu autorów. Ta gra czy zabawa intelektu kusi choćby historyków. A polega na kreowaniu wizji dziejów w oparciu o inne werdykty historii. I dalej snuje rozważania: …co by było, gdyby Napoleon, zamiast iść na Moskwę, pomaszerował na Petersburg? To Petersburg był bowiem stolicą Rosji i już w roku 1712, przeniesiono tam wszystkie urzędy, a celem najazdów w dziejach świata bywały przecież stolice. Tymczasem Bonaparte wybrał marsz na Moskwę, chociaż między Witebskiem a Smoleńskiem (w sierpniu) wahał się, czy iść jednak na Newę. Ostatecznie fatalna obsesja zdobycia Moskwy (ville sainte!) stała się przyczyną jego katastrofy. Zagadka ta intrygowała mnie od dawna, jak i wiele fatalnych decyzji cesarza Francuzów, który w roku 1812 działał jakby miotany sprzecznymi motywami, wybierając w końcu najgorsze rozwiązania. Jakby osaczony przez jakieś demony perorował, iż nie popełni szaleństw Karola XII, po czym brnął w pułapkę czasu i przestrzeni, wciągnięty w nią ruchami wojsk rosyjskich. A to on mógł narzucić styl i kierunek kampanii, idąc na Petersburg (trasa krótsza!) przez kraje bałtyckie, nieźle zaopatrzone.
Jednak nie narzucił stylu i kierunku kampanii. A Baterowicz prowadzi nas w tę stronę, w którą jakby inny, paralelny Napoleon podejmował decyzje. I tu zaczynają się fascynujące, a zarazem fantastyczne i niezwykle interesujące rozważania. Pisarz nieustannie przybliża nam dziesiątki bohaterów, a każdy z nich ma swój przypis, jako postać realna, znana i szanowana, która w jakiejś mierze przyczynia się do rozwoju akcji. Jak obliczyłem tych przypisów znajdziemy aż 136, nie zabrakło także bibliografii, czyli mamy wręcz wrażenie, iż bierzemy udział w przedsięwzięciu co najmniej paranaukowym. I na tym uroda tej powieści polega. Na mądrym kojarzeniu faktów i postaci historycznych z fikcją literacką, która wcale nie wygląda na fikcję, a sprawia wrażenie realnego świata zaistniałych niegdyś zdarzeń, który prowadzi nas ku wielkiemu i autentycznemu finałowi historycznemu.
Sporo jest więc tu, jak już powiedziałem, intelektualnej zabawy, jak i mądrej, poważnej analizy wojennych strategii. Stylistyka tej powieści balansuje między mądrą eseistyką, pracą paranaukową, a może choćby naukową i językiem realistycznej narracji. Pewna część powieściowej wiedzy zbliża się do struktur racjonalnych, które poddają się rozumowej weryfikacji, ale zarazem unosi się nad tą prozą duch żartobliwej fikcji.
By oddać charakter tego utworu, pozwólmy mu na krótko przemówić własnym głosem. Baterowicz tak pisze: Wielka Armia szła więc ożywiona impetem francuskich korpusów i polskich legionów, była rzeczywiście potęgą w przestrzeni kontynentu i już wielokrotnie roznosiła w pył armie cara Aleksandra, a choćby połączone siły Austrii i Rosji. Napoleon w bitwie pod Austerlitz po kilku godzinach skruszył przeciwnika, zmuszając Aleksandra do haniebnej rejterady. Car uchodził galopem, a jego wojska także w pospiesznej ucieczce tonęły w jeziorach, gdyż tafle lodu nie wytrzymywały ciężaru ludzi, armat i bagaży. W grudniu 1805 roku zimowe słońce oświetlało tę wielką klęskę Rosjan i Austriaków. Napoleon był imperatorem absolutnym, gdyż władał nie tylko ramieniem swoich żołnierzy, ale także ich sercami. Uderzali więc na wroga z impetem niemającym porównania, a cesarz – niczym dyrygent orkiestry – jednoczył swoją buławą wszystkie bronie i dusze.
Naturalnie nie będę zdradzał zakończenia tej intelektualnej gry, dodam tylko, iż wątek polski odgrywa w nim dużą rolę i łechce trochę naszą narodową próżność. Zwykle jesteśmy skłonni podziwiać obce wzorce, zapominając, iż mamy także interesujące i ważne własne doświadczenia historyczne. Czyta się tę powieść jak wiarygodny dokument historyczny, a potwierdzają tę wiarygodność dziesiątki realnych, istniejących niegdyś wielkich postaci życia politycznego i wojskowego – generałów, pułkowników, profesorów, historyków, książąt, hrabiów, dramatopisarzy, slawistów, kompozytorów, pisarzy, radców stanu, mecenasów, członków najważniejszych gremiów krajowych i zagranicznych, polskich, fińskich, szwedzkich, litewskich, francuskich, rosyjskich…
Polecam gorąco tę powieść. Będziemy radować swój umysł, poznawać barwne sceny wojenne z 1812 roku, a przede wszystkim będziemy cieszyć się mądrym wejrzeniem w realia wielkiej historii świata. Wystarczy skontaktować się z wydawcą, a powieść znajdzie się w naszym domu.
Marek Baterowicz – „Wojna 1812” podtytuł: Quasi una fantasia, Akwedukt, Klub Muzyki i Literatury, Wrocław 2025.
(recenzja ukazała się w Gazecie obywatelskiej "Prawda jest ciekawa" nr 58 z 21 marca 2025 roku)