„Stan Wyjątkowy”. Kryzys w kampanii Nawrockiego. Tusk wyrzuca szefową CBA. A Kaczyński został luksusowym pacjentem NN

news.5v.pl 5 hours ago

Zapraszamy do zapisywania się na newsletter „Stanu Wyjątkowego”. Co tydzień zwracamy Państwa uwagę na najważniejsze wydarzenia oraz polecamy interesujące teksty. Zapisać można się tutaj.

Powiedzmy to wprost — Karol Nawrocki, który po ogłoszeniu go kandydatem PiS przez Jarosława Kaczyńskiego zyskał błyskawiczną popularność, teraz przeżywa pierwszy poważny kryzys w kampanii prezydenckiej. Wyglądało na to, iż ma chłop swe momentum — pod koniec stycznia już prawie zrównał się z faworytem do prezydentury Rafałem Trzaskowskim. Dziś notowania Nawrockiego zwiastują kłopoty dla PiS.

Telewizja Republika budzi coraz większą irytację Kaczyńskiego

Prezes, jak to prezes, uważa, iż głównym problemem są pieniądze. Rzeczywiście, PiS nie dostaje przeważającej części dopłat partyjnych z budżetu państwa. To konsekwencja pokątnego — i niezgodnego z prawem — finansowania kampanii wyborczej PiS w 2023 r. z pieniędzy instytucji publicznych, zarządzanych wówczas przez nominatów Kaczyńskiego. Państwowa Komisja Wyborcza najpierw odrzuciła sprawozdanie finansowe PiS-u, a teraz kłóci się o to, czy uznać decyzję Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, która — w ramach procedury odwoławczej od decyzji PKW — nakazała kasę Kaczyńskiemu oddać. Szkopuł w tym, iż to izba stworzona przez Kaczyńskiego za rządów PiS właśnie po to, aby w takich sytuacjach wspomogła partię-matkę.

Awantura o kasę ma konkretny skutek — rządowy skarbnik, minister finansów Andrzej Domański nie daje pieniędzy Kaczyńskiemu, oczekując jasnych decyzji ze strony PKW. Rzecz jasna wie, iż PKW jasnych decyzji nie wyda, bo jest skłócona — a zatem PiS kasy w najbliższej przyszłości na pewno nie dostanie. Żeby być precyzyjnym — Domański wysłał ostatnio na Nowogrodzką przelew na 2 mln zł, ale to zaledwie kropla w oceanie milionów, w którym pierwotnie miał się pławić Kaczyński.

Paweł Supernak / PAP

Donald Tusk, Andrzej Domański

Szacunki twórców „Stanu Wyjątkowego” Andrzeja Stankiewicza i Dominiki Długosz wskazują na to, iż w sumie PiS powinno zainkasować ok. 100 mln zł w ciągu czterech lat. Dość powiedzieć, iż w poprzedniej kadencji — gdy partia żerowała na państwie, przerzucając część swych wydatków na nas, podatników — 2 mln miesięcznie pochłaniały same tylko podstawowe wydatki pisowskiej centrali, w tym obsługa prezesa prezesów. Kaczyński wzywa więc znów do wpłacania datków na kampanię, tyle iż konkurencja na prawicy rośnie — najwięcej zbiera prawdopodobnie Telewizja Republika Tomasza Sakiewicza, która budzi coraz większą irytację Kaczyńskiego, bo w kampanii wspomaga nie tylko Nawrockiego, ale także Mentzena.

Marian Zubrzycki / PAP

Tomasz Sakiewicz, Jarosław Kaczyński

Rzecz jasna — pustki w kasie to jest duży problem w kampanii. Ale same pieniądze to nie wszystko. Widać wyraźnie, iż Karol Nawrocki nie jest zwierzęciem politycznym i nie wywołuje dużych emocji wyborców. Czy to zaskoczenie? Nie. Po prostu to kolejny dowód na to, iż Kaczyński postawił na prezesa IPN w ciemno, bez sprawdzenia, czy to odpowiedni kandydat. Całe doświadczenie polityczne Nawrockiego to kandydowanie do rady gdańskiej dzielnicy Siedlce. W tym sensie kampania prezydencka to naprawdę niespotykanie wysokie progi. Wśród głównych kandydatów nie ma nikogo, kto byłby aż tak niedoświadczony politycznie.

Kaczyński chce mieć w Pałacu Prezydenckim marionetkę

Oczywiście, Nawrocki funkcjonował w obozie PiS — wszystkie jego kolejne awanse w Muzeum II Wojny Światowej i IPN to efekt związków z Nowogrodzką.

No, ale jeżeli przyjąć takie kryteria, to na prezydenta bardziej nadawała się Julia Przyłębska. Ona też zrobiła karierę tylko dzięki PiS, ale przynajmniej była politycznie skuteczna — potrafiła omotać prezesa i rozgrywać samodzielne gierki wewnątrz partii. A Nawrocki latami był po prostu politycznym lokajem PiS, bez wpływu na politykę partii. Czy Kaczyński mógł wierzyć, iż zrobi z lokaja kampanijną bestię? Nie mógł.

Więc dlaczego Nawrocki? Bo Kaczyński wciąż liczy na to, iż będzie mieć w Pałacu Prezydenckim marionetkę. Gdyby Nawrocki wygrał, PiS zyskałby lojalnego prezydenta, który nie będzie stwarzać żadnych problemów w realizacji planów prezesa. Jednak jeżeli Nawrocki przegra, Kaczyński nie musi się martwić, iż zacznie domagać się podziału wpływów w partii, jak to mogłoby się zdarzyć, gdyby wystawił jakiegokolwiek znanego polityka z wewnątrz PiS.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Kaczyński doskonale rozumie, iż kandydat prezydencki PiS mimo porażki może stać się jednym z najpopularniejszych polityków w kraju — ma szanse zdobyć 7-8 milionów głosów, a może choćby więcej. Taki wynik sprawiłby, iż ów przegrany kandydat mógłby się stać kluczową postacią, której nie można zignorować w partyjnej hierarchii. A Kaczyński miejscem na szczycie hierarchii PiS dzielić się nie zamierza. Dlatego stawia na Nawrockiego.

Mówiąc wprost — Nawrocki, w przeciwieństwie do innych potencjalnych kandydatów PiS, nigdy nie stanie się zagrożeniem dla pozycji Kaczyńskiego, bo jest w partii po prostu nikim i nikt za nim nie stanie, choćby jeżeli zdobędzie miliony głosów. W tym sensie Kaczyński postawił na Nawrockiego nie dlatego, iż widzi w nim idealnego kandydata na prezydenta, ale z obawy o własną pozycję w partii.

Nawrocki to postać jednowymiarowa – jego jedyną pasją są bicepsy

Kampania brutalnie weryfikuje tak wąsko zarysowane cele prezesa. Okazuje się, iż Nawrocki to postać jednowymiarowa – jego jedyną pasją są bicepsy. W sytuacjach wymagających doświadczenia politycznego czy dyplomatycznego wypada blado, a gdy sztab przygotuje mu wypowiedzi, to często kończy się problemami, bo nie potrafi ich precyzyjnie przytoczyć.

Najgłośniejszy przykład z ostatnich dni — miał mówić o tym, jak Unia Europejska przez lata, paktując z Putinem i kupując od niego gaz, mimowolnie finansowała rosyjskie zbrojenia. Zamiast tego palnął o „decyzjach elit europejskich”, które „przyniosły nam wojnę i atak Federacji Rosyjskiej na Ukrainę”.

Wykorzystał to Donald Tusk, który w kampanii Trzaskowskiego wziął na siebie najostrzejsze ataki na Nawrockiego. „Nawrocki oświadczył, iż to Europa wywołała wojnę na Ukrainie. Jarosławie, to ostatni moment, aby zmienić kandydata. Chyba iż narracja Kremla stała się oficjalną linią PiS” — napisał na X/Twitterze.

Rzecz jasna, Nawrockiemu nie o to chodziło. Ale odpowiadając Tuskowi jeszcze bardziej się popłynął: „Elity europejskie i drugoplanowi pomocnicy tych elit — czyli Pan, tylko ośmielali Rosję do ataku” — odpisał. Trudno nam uwierzyć, iż Nawrocki sam wierzy w taką bzdurę, iż Tusk ośmielał Putina do ataku na Ukrainę.

„Sugerują, iż spędzałem w apartamencie Sylwestra z nie wiadomo kim”

Nawrocki ma po prostu tendencję do wpadania w pułapki, które sam sobie zastawia. Kiedy bierze sprawy w swoje ręce, kończy się to zwykle katastrofą. Tak było, gdy do Polski przyjechał Pete Hegseth, nowy sekretarz obrony USA. Co przykuło uwagę Nawrockiego podczas tej wizyty? Spotkania Hegsetha z prezydentem i szefem MON? Nie. Wypowiedzi Hegsetha o wojnie w Ukrainie? Nie. A może jego stanowisko w sprawie dalszej obecności wojsk USA w Polsce? Także nie.

Marcin Obara / PAP

Władysław Kosiniak-Kamysz, Pete Hegseth

Otóż Karol Nawrocki zwrócił uwagę, iż podczas porannego joggingu amerykański polityk nie miał na sobie odzieży termicznej. — To ścieżka dla nas wszystkich, aby Polska mówiła swoim głosem. Aby kandydaci na prezydenta byli ludźmi z krwi i kości, nie przebierali się za tych, którymi nie są i nie wciskali na siebie też termicznej odzieży, o ile nie są biegaczami — stwierdził.

Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.pl / Agencja Wyborcza.pl

Karol Nawrocki podczas joggingu

Nawet nam zaczyna trochę brakować słów. W dodatku za Nawrockim coraz mocniej ciągną się za nim dwuznaczności obyczajowe. Zajmowanie przez pół roku apartamentu hotelowego przy Muzeum II Wojny Światowej, podczas gdy blisko ma dom. Liczne wyjazdy zagraniczne, na które zabierał grono zaufanych współpracowniczek.

— „Dupiarz”, Rafał Trzaskowski sam tak o sobie powiedział. Uważam to za mało męskie i niezdradzające cech szacunku do kobiet. A wyciąganie mi jakichś całkowicie zmyślonych historii to zwyczajna nagonka — broni się Nawrocki w Wirtualnej Polsce. — Niektórzy bardzo chcą mi zaszkodzić, a bardzo pomóc Trzaskowskiemu. Doszli do tego, iż sugerują, iż spędzałem w apartamencie Sylwestra z nie wiadomo kim. A ja mam zdjęcia z tego dnia z żoną i dziećmi ze swojego domu — dodaje.

Panie Karolu, my — mówiąc szczerze — o pańskich problemach z Sylwestrem nie słyszeliśmy. Ale skoro są, to dziwi nas, iż nie chce pan pokazać tych zdjęć z rodzinnej sielanki z małżonką i dziadkami. Można byłoby uciąć dwuznaczności, prawda?

Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl / Agencja Wyborcza.pl

Mateusz Morawiecki, Daniel Obajtek

Zaczynają się pojawiać się głosy o wymianie kandydata. Tego chce np. wiceszef PiS Patryk Jaki

Sytuacja w PiS staje się coraz bardziej napięta. Większość posłów i europosłów trzyma się z dala od kampanii Nawrockiego. Dotyczy to nie tylko najwyższych postaci, takich jak Mateusz Morawiecki, Beata Szydło, Daniel Obajtek czy Zbigniew Ziobro, którzy nie zamierzają promować kandydata, który może zagrozić ich pozycji. Problem w tym, iż Nawrockiemu nie chcą pomagać choćby szeregowi posłowie PiS, którzy do tej pory traktowali prezesowską wolę jak rozkaz.

Jacek Turczyk / PAP

Zbigniew Ziobro, Beata Szydło

Pozycja szefa sztabu wyborczego Pawła Szefernakera, który niegdyś uchodził za złote dziecko PiS od mediów społecznościowych, wyraźnie osłabła. To jego pierwsza samodzielna kampania, a krytyków przybywa.

Marcin Bielecki / PAP

Elżbieta Rafalska, Joachim Brudziński, Paweł Szefernaker

W partii pojawiają się także głosy domagające się odsunięcia Adama Bielana, jednego z najbardziej doświadczonych propagandystów PiS, który do tej pory stanowił kluczową postać w niemal każdej kampanii wyborczej. Zaczynają się choćby pojawiać się głosy o wymianie kandydata.

ANDRZEJ LANGE / PAP

Jarosław Kaczyński, Adam Bielan

Tego chce np. wiceszef PiS Patryk Jaki, który nie ukrywa swoich prezydenckich ambicji. Jaki od lat buduje swój profil polityczny jako twardy, niezłomny prawicowiec, jest też bardzo sprawny w kampaniach. Tylko ma dwa problemy — jest zbyt ambitny i za młody. To właśnie typowy profil polityka, którego Kaczyński wystawić nie chce, bo obawia się, iż po wyborach może zabrać mu partię.

Paweł Supernak / PAP

Zbigniew Ziobro, Patryk Jaki

Kierując się taką kalkulacją Kaczyński może przelicytować. Bo co prawda w razie porażki Nawrocki partii mu nie zabierze, ale w PiS może wybuchnąć bunt przeciwko prezesowi, który wszak ponosi osobistą odpowiedzialność za wybór kandydata. W tym sensie wybory prezydenckie mogą być początkiem zawirowań na prawicy. Kaczyński obawia się konszachtów części polityków PiS, zwłaszcza młodszego pokolenia, z Konfederacją. Podejrzewa, iż to może być początek nowego projektu politycznego, którego celem będzie wysłanie go na polityczną emeryturę po wyborach prezydenckich.

Powiedzmy sobie szczerze — jeżeli nie dojdzie do przełomu w kampanii Nawrockiego, to PiS czeka przegrana z kretesem. Sami jesteśmy tym zdziwieni, ale w tej chwili nie można całkowicie wykluczyć wariantu sensacyjnego. Takiego, iż to Mentzen, a nie Nawrocki wchodzi do drugiej tury wyborów, by potykać się o prezydenturę z kandydatem Koalicji Obywatelskiej Rafałem Trzaskowskim, który w pierwszej turze może dziś liczyć na najlepszy wynik — ok. 35 proc. A to już w ogóle byłaby dla Kaczyńskiego masakra — bunt wewnętrzny w PiS stałby się pewny, a sam prezes znalazłby się na celowniku swoich własnych poddanych.

Tomasz Waszczuk / PAP

Sławomir Mentzen w Lidzbarku Warmińskim

Lubelscy pisowcy zarejestrowali Kaczyńskiego w szpitalu jako NN, czyli niczym bezdomnego lub pozbawionego świadomości

W dodatku te kłopoty kampanijne dopadły PiS w najgorszym możliwym momencie — gdy Jarosław Kaczyński trafił do szpitala. Na szczęście dla partii prezes gwałtownie wyszedł, bo — jak wynika z doświadczeń twórców „Stanu Wyjątkowego” — jego hospitalizacje wprowadzają dodatkowy chaos w szeregach PiS.

Inna rzecz, iż na dolegliwościach Kaczyńskiego da się także politycznie zarobić. Oto lubelscy pisowcy zadekowali Kaczyńskiego w swym szpitalu samorządowym — Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego.

Zarejestrowali go — niczym bezdomnego lub pozbawionego świadomości — jako „NN”, czyli nikomu nieznanego. Za tą swoistą anonimowością podąża skrojony pod prezesa medyczny luksus, o jakim nikt z nas nie może choćby marzyć. Kaczyńskiego witali z kwiatami marszałek regionu Jarosław Stawiarski oraz dyrektor szpitala Piotr Matej. Zamknięto dla niego pół oddziału.

Wojciech Jargiłło / PAP

Jarosław Stawiarski, Przemysław Czarnek

Ten Lublin na dyskretny przegląd prezesowskiego serca nie jest przypadkowy. I nie przypadkiem Kaczyńskiego witał marszałek Stawiarski. Na Lubelszczyźnie PiS rządzi samodzielnie, a Stawiarski nadzoruje kilka szpitali samorządowych, w tym szpital im. kard. Wyszyńskiego. Jednocześnie Stawiarski ma interes do Kaczyńskiego — chce osłabić swego najważniejszego partyjnego wroga, lubelskiego lidera PiS Przemysława Czarnka. Do szpitali podległych

Stawiarskiemu ciągną kolejki pisowców, którzy liczą na dyskrecję i szczególne traktowanie. Zbigniew Ziobro zaczynał tam walkę z rakiem, zaś Marcin Romanowski zrobił sobie przegrodę nosową, by po ucieczce z Polski móc w pełni oddychać węgierskim powietrzem.

Wojtek Jargiło / PAP

Marcin Romanowski, Zbigniew Ziobro

Szefowa CBA napluła posłom koalicji prosto w twarz. I dlatego wyleciała ze stanowiska

Kłopoty przeżywa nie tylko PiS. W obozie władzy wciąż gorąco jest po dymisji szefowej CBA Agnieszki Kwiatkowskiej-Gurdak. Za rządów PiS pracowała ona na niższej rangi stanowiskach w delegaturze CBA w Bydgoszczy — tej samej, która odpowiadała za inwigilowanie Pegasusem posła Krzysztofa Brejzy, szefa kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej w 2019 r.

Według informacji twórców „Stanu Wyjątkowego” Kwiatkowska-Gurdak była pozytywną postacią w tej mrocznej historii. Są dwie wersje tej opowieści — wedle pierwszej odmówiła nielegalnych działań wobec Brejzy, a wedle drugiej — ostrzegła go o operacji CBA, czyli była sygnalistką.

Tomasz Gzell / PAP

Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak i Robert Sosik

Tak naprawdę to był główny powód nominowania jej po zmianie władzy na szefową CBA. Stała za tym taka logika: CBA to zamknięta twierdza PiS, tylko agentka ze środka, która się postawiła tej ekipie, jest w stanie to zmienić. gwałtownie się okazało, iż nie była. Co prawda za jej czasów zatrzymania CBA bardziej się zdemokratyzowały. Zatrzymywani byli nie tylko — jak wcześniej — ludzie KO czy Lewicy, ale także politycy PiS, co za poprzedniej władzy było wyjątkową rzadkością.

Jednocześnie nie pozwalała rozliczać grzeszków CBA, w tym nade wszystko stosowania Pegasusa. Najwyraźniej było to widać po bojkocie współpracy z sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa. Kwiatkowska-Gurdak uniemożliwiała przesłuchania funkcjonariuszy CBA, blokowała zeznania przedstawicieli firmy Matic pośredniczącej w zakupie Pegasusa od izraelskiej firmy NSO, wreszcie odmawiała posłom dostępu do dokumentów CBA.

Między nią a szefową speckomisji Magdaleną Sroką (PSL) zapanowała otwarta nienawiść. Ale nie chodzi tylko o emocje Sroki — większość polityków obozu władzy była wściekła na szefową CBA, bo w praktyce to ona zablokowała działanie najważniejszej komisji śledczej, rozliczającej rządy PiS. W koalicji od dawna nazywana była złośliwie „Cziłała” od rasy psów chihuahua, które namiętnie hoduje.

Andrzej Jackowski / PAP

Magdalena Sroka, Władysław Kosiniak-Kamysz

Ten dzień musiał nadejść — Kwiatkowska-Gurdak została wezwana na zeznania przed komisję śledczą. I napluła posłom koalicji prosto w twarz. — Posiedzenia tej komisji są oglądane przez przestępców, terrorystów oraz obce wywiady — oświadczyła.

Mimo iż premier zwolnił ją z tajemnicy państwowej, odmawiała odpowiedzi na wszelkie pytania o Pegasusa. Bardzo uważała, żeby choćby nie wymieniać tej nazwy. Na przesłuchanie przyszła z pełnomocnikiem — był nim Robert Sosik. Tak się składa, iż to były rzecznik CBA za czasów rządów PiS, a wszak komisja ma rozliczać PiS. To wyglądało jak demonstracja. Bardziej prowokujące byłoby tylko przyprowadzenie Kamińskiego z Wąsikiem.

Według twórców „Stanu Wyjątkowego” Kwiatkowska-Gurdak musiała być przygotowana, iż skończy się to jej dymisją. Teoretycznie zdecydowała się odejść sama, ale oczywiście nie jest to prawda — premier nie mógł puścić jej zeznań płazem. Została 44-letnią emerytką — my będziemy finansować jej emeryturę, dzięki której skupi się na hodowli chihuahua.

W obozie władzy ścierają się dwie koncepcje dotyczące rozliczeń w specsłużbach

Ale problem jest szerszy. W obozie władzy ścierają się dwie koncepcje dotyczące przyszłości specsłużb. Po zmianie władzy, gdy MSWiA kierował Marcin Kierwiński, jego ludzie lansowali m.in. projekty likwidacji CBA z weryfikacją funkcjonariuszy oraz wprowadzenia zmian w przepisach o pracy operacyjnej, tak aby służby musiały informować sąd o stosowaniu takich narzędzi, jak Pegasus. A nade wszystko — w służbach miało dojść do głębokich zmian kadrowych, tak aby funkcjonariusze zaangażowani w polityczne operacje PiS zostali usunięci ze służby.

Adam Warżawa / PAP

Gen. Radosław Kujawa

Gdy szefem MSWiA został koordynator specsłużb Tomasz Siemoniak, do głosu doszła frakcja reprezentowana przez gen. Radosława Kujawę — to sekretarz Kolegium do spraw Służb Specjalnych. Kujawa jest bardziej zachowawczy i nie popiera twardych rozliczeń.

Dymisja Kwiatkowskiej-Gurdak to jednak pierwszy sygnał, iż Tuskowi kończy się cierpliwość i oczekuje poważnych zmian w służbach.

Read Entire Article