Spiritual schizophrenia... Can Christianity and Marxism be reconciled?

prokapitalizm.pl 10 months ago

Nie ma sensu odruchowo życzyć sobie czy innym, żeby ten rok był lepszy niż poprzedni, gdyż będzie to przejaw jałowego zaklinania rzeczywistości, Nie ma też sensu z góry zakładać, iż będzie gorszy, choćby jeżeli zdaje się na to wskazywać naturalna trajektoria obecnych wydarzeń.

Warto za to życzyć sobie i innym, żeby sprawy stawały się – na dobre i na złe – coraz wyrazistsze, tzn. żeby opadało coraz więcej masek i wychodziło na jaw coraz więcej ukrytych zamysłów, co pozwoli coraz roztropniej się do nich ustosunkowywać i coraz lepiej służyć Prawdzie przez duże P.

Warto więc życzyć sobie tego, czego spełnienie obróci się na naszą korzyść tylko wtedy, gdy podejmiemy w stosunku do niego proporcjonalne wobec oczekiwanej korzyści zobowiązanie. Wtedy ani nie będzie trzeba biernie oczekiwać przychylności zewnętrznych wypadków, ani – podjąwszy uczciwy wysiłek – nie będzie się bezbronnym wobec ewentualnego braku podobnej przychylności. Innymi słowy, tylko wtedy zadba się o to, żeby rozumna natura była dobrze usposobiona do przyjęcia spodziewanej łaski.

* * *

Możliwość uczciwego sporu kończy się nie tam, gdzie jeden głosi prymat prawdy, a drugi opinii, jeden prymat zasad, a drugi okoliczności, czy jeden prymat zobowiązań, a drugi zachcianek, ale tam, gdzie którykolwiek twierdzi, iż między jednym a drugim nie ma żadnej ostrej różnicy. Wtedy wiadomo bowiem, iż uczestniczy się nie w sporze, tylko w oszustwie, a więc należy nie dyskutować, tylko udzielać przestrogi.

* * *

Błędem jest doszukiwanie się jakiegokolwiek jawnego bądź ukrytego sensu w kumulacji forsowanych dziś nachalnie samobójczych i mizantropicznych ideologii. Jednocześnie błędem jest też przekonanie, iż ich obecna nawała jest w ostatecznym rachunku przypadkowym rezultatem niefortunnego splotu okoliczności. W rzeczywistości jest bowiem tak, iż autodestrukcyjny i upokarzający nonsens wszystkich tych ideologii ma służyć temu, dla kogo pogrążanie świata w absurdzie jest celem samym w sobie.

Innymi słowy, z jednej strony nie warto tracić czasu w gdybanie o docelowym kształcie osławionego „nowego porządku świata”, bo z kumulacji absurdów nie jest w stanie wyłonić się żaden porządek, ale z drugiej strony nie należy przypuszczać, iż w tym szaleństwie nie ma metody. Tylko wtedy z jednej strony nie przeszacuje się możliwości przeciwnika, a z drugiej strony nie zlekceważy się jego niszczycielskiej determinacji, łącząc niezłomną czujność z głębokim wewnętrznym pokojem.

* * *

Kto mówi, iż „tak” to „tak”, a „nie” to „nie”, ten służy prawdzie. Kto mówi, iż „tak” to „nie”, a „nie” to ”tak”, ten służy kłamstwu. Kto natomiast mówi, iż „tak” to czasem „tak”, a czasem „nie”, ten służy bełkotowi, czyli kłamstwu tak zakłamanemu, iż boi się ono choćby wymienić swoje imię. Stąd ten pierwszy ma szansę nigdy nie zboczyć z drogi, ten drugi ma szansę choćby i w ostatniej chwili na nią wrócić, natomiast temu ostatniemu grozi sprowadzanie do samego końca siebie i innych na bezdroża, których nie będzie on w stanie choćby w przybliżeniu umiejscowić.

* * *

Jeśli ktoś głosi otwarcie i jednoznacznie między innymi to, iż chrześcijanie i marksiści powinni ze sobą „dialogować w celu wypracowania wspólnej etyki społecznej” – tzn. jeżeli ktoś głosi otwarcie i jednoznacznie potrzebę powstania syntezy Bożej ewangelii i diabelskiej ideologii – ten nie ma nic wspólnego z Kościołem założonym przez Chrystusa, z wyjątkiem tego, iż próbuje go w wyrachowany sposób zniszczyć poprzez konsekwentne sianie zamętu i zgorszenia połączone z zachowywaniem wizerunkowych pozorów.

Natomiast niekończące się próby uprawiania logicznej ekwilibrystyki usiłujące tłumaczyć podobne stwierdzenia „błędami komunikacyjnymi”, „niefortunną ignorancją”, „duszpasterską nieroztropnością” czy „ekstrawagancką dyplomacją” grożą niestety popełnieniem gwałtu na zasadzie niesprzeczności i popadnięciem w stan duchowej schizofrenii, przed którą należy wszystkich solennie przestrzegać, jako iż od pewnego momentu wydobycie się z jej okowów może graniczyć z cudem.

Jakub Bożydar Wiśniewski

Read Entire Article