Gdyby o przyroście naturalnym decydować miała polityka prorodzinna, wówczas musielibyśmy naśladować strategie rozwojowe takich krajów, jak Niger, Mali, Burundi, Somalia, Uganda, Burkina Faso czy Zambia, gdzie współczynnik dzietności pozostaje największy na świecie. W rzeczywistości są to jednak państwa, które nie wydają żadnych środków na programy pronatalistyczne – zaznacza na wstępie autor.
Dokładnie odwrotna sytuacja ma miejsce w Europie. Władze polityczne zabierają wszystkim podatnikom olbrzymie pieniądze, by następnie rozdawać je rodzinom, jednak te drugie bynajmniej nie traktują tego jako bodźca do rozwoju. Współczynnik dzietności jest alarmujący i nigdzie w Europie nie przekroczył progu zastępowalności pokoleń. Dzieje się tak pomimo dobrego standardu życia i licznych udogodnień.
Górny przywołuje przy tej okazji reportaż Pokolenie bez dzieci opublikowany we włoskim dzienniku „La Repubblica”, którego bohaterowie wyznają wprost: „Pieniądze nie mają tu nic do rzeczy, nie chcemy być rodzicami”.
Decydujący okazuje się wyobrażony ideał szczęśliwego życia, w którym nie ma miejsca dla dzieci. Szczęście to cieszenie się życiem, swoboda dysponowania własnym czasem, realizacja swoich pasji, sukcesy w karierze zawodowej, podróżowanie, rozrywki. W tej perspektywie dzieci są tylko przeszkodą, które ograniczają możliwości, komplikują niepotrzebnie życie, odbierają kontrolę nad czasem. Trzeba się do nich dostosowywać, zajmować się nimi, poświęcać im uwagę. Innymi słowy: jedynie bez dzieci życie ma smak. Gdy pojawiają się dzieci, życie traci cały swój urok – pisze Górny.
Jak zwraca uwagę publicysta, dochodzi w dzisiejszej mentalności do całkowitego odwrócenia: Dzieci przestają kojarzyć się ze szczęściem. Wręcz przeciwnie: są zagrożeniem dla szczęścia. Bycie ojcem i matką przestaje być aspektem ludzkiego spełnienia. Staje się balastem. Taki obraz wyłania się z badań nad motywacją przedstawicieli „childfree generation”, dla których – jak deklarują – najważniejszą wartością pozostaje wolność. A dziecko ogranicza naszą wolność.
Przy takim nastawieniu myśl o potomstwie odwleka się możliwie jak najdłużej, gdy już zaspokoi się inne potrzeby. Jak podkreśla autor, na taki stan rzeczy wpływa cała popkultura, rozrywka, media społecznościowe itd. W tej optyce nie mają sensu poświęcenia, wyrzeczenia czy ofiary dla innych. Nie ma sensu oddawanie swego życia za drugiego. „Masz tylko jedno życie, dlaczego masz je dawać innym?” – wskazuje Grzegorz Górny.
W takiej sytuacji nie pomogą żadne preferencyjne kredyty, zachęty podatkowe czy świadczenia socjalne. Nie da się przezwyciężyć obecnego kryzysu demograficznego bez zmiany mentalności, ta zaś w największym stopniu kształtowana jest przez współczesną kulturę z jej egoistycznym paradygmatem szczęścia – zaznacza.
Przeprowadźmy małe ćwiczenie z wyobraźni i zastanówmy się: co musiałoby się stać na świecie, żeby zachodnia kultura masowa zmieniła w skali globalnej swój charakter i zaczęła afirmować macierzyństwo, posiadanie dzieci i poświęcanie się dla innych, a zaczęła potępiać aborcję i mentalność antykoncepcyjną? To prawdziwa miara wyzwania, przed którym stoimy jako cywilizacja – kwituje.
Źródło: wPolityce.pl
FO
Według Naczelnej Izby Lekarskiej, każdy szpital musi zatrudniać aborcjonistę