Zdarzenie miało miejsce w środę rano. Około godziny 10:30 mężczyzna wspiął się na pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej i jak informuje RMF FM "oblał go niezidentyfikowaną substancją".
Policja potwierdza, iż realizowane są działania mające na celu nakłonienie mężczyzny do zejścia z monumentu.
Aktywiści "Ostatniego Pokolenia" pod pomnikiem ofiar katastrofy smoleńskiej
Sprawca przez cały czas stoi na pomniku. Nazywa się Przemek, ma 35 lat i – jak sam mówi – jest aktywistą klimatycznym. Mężczyzna prowadzi transmisję live w mediach społecznościowych, bo jak twierdzi "rząd Tuska i wszystkie inne rządy tego świata prowadzą nas do katastrofy klimatycznej" i z tego powodu wszedł właśnie na pomnik "również ofiar katastrofy, bo nie wie, jak ma bardziej krzyczeć".
Aktywiści Ostatniego Pokolenia oprócz zdewastowania pomnika złożyli pod nim dwa wieńce. Jak twierdzą, zrobili to po to, aby upamiętnić zarówno tych, co zginęli w katastrofie smoleńskiej 15 lat temu jak i tych, którzy zginą w zbliżającej się katastrofie ekologicznej, której rząd nie chce zapobiec.
"Ostatnie Pokolenie złożyło dwa wieńce pod Schodami Smoleńskimi – jeden dla ofiar Katastrofy Smoleńskiej, drugi dla obecnych i przyszłych ofiar katastrofy klimatycznej. Schody Smoleńskie to pomnik upamiętniający tragiczne śmierci – to właśnie robi Przemek. Trzeba zapobiec też kolejnym milionom tragicznych śmierci, bo inaczej jaką wartość ma nasz żal i postrzeganie życia jako najwyższej wartości?" – napisali aktywiści, zamieszczając nagranie na swoim profilu na Facebooku.
Aktywiści klimatyczni i ich metody
To nie pierwszy raz, gdy aktywiści z grupy "Ostatniego Pokolenia" sięgają po tak radykalne formy protestu. Ich działania mają na celu zwrócenie uwagi na zmiany klimatu, ale często wzbudzają ogromne kontrowersje, a na pewno generują ogromne koszty.
W ostatnich latach farbą oblana została między innymi elewacja Złotych Tarasów oraz pomnik warszawskiej Syrenki na bulwarach wiślanych. Koszt czyszczenia Syrenki – zabytkowego symbolu Warszawy jeszcze sprzed II Wojny Światowej, według władz miasta, wyniósł około 5 tysięcy złotych.
Na razie nie wiadomo, jakie konsekwencje poniesie aktywista z placu Piłsudskiego. Policja kontynuuje działania na miejscu zdarzenia.