Co lektura trenów Jeremiaszowych mówi o Polsce i kondycji moralnej Polaków? Otóż, natchniony autor ksiąg Starego Testamentu opisuje symptomy zniewolenia, towarzyszące zdominowaniu państwa i narodu przez obcych. Prosto i dobitnie. Bez wątpliwości.
Na Tren V natknąłem się podczas porannej lektury duchowej, której oddaję się w pociągu. Czytałem ten krótki utwór z wypiekami na twarzy i rosnącym zdumieniem, jak słowa sprzed dwóch i pół tysiąca lat doskonale pasują do polskiej rzeczywistości AD 2024. Przytaczam w tłumaczeniu księdza Jakuba Wujka.
Prorok opisuje poniżenie narodu, który utracił własną państwowość (utwór pisany był po pierwszym zburzeniu świątyni jerozolimskiej). Praktycznie jedyna różnica, jaką możemy wskazać, jest taka, iż wówczas do upadku doszło w sposób spektakularny, a lud wybrany został przepędzony do Babilonu i był otwarcie prześladowany. Dziś dzieje się to w białych rękawiczkach.
Wspomnij Panie! co się nam przydało, wejrzyj a obacz zelżywość naszę. Dziedzictwo nasze obróciło się do cudzych, domy nasze do obcych. Sierotami zostaliśmy bez ojca, matki nasze jako wdowy – zaczyna autor, opisując typowe skutki wojennej pożogi i klęski. Jednak już w następnym wersie przechodzi do opisu, który z zaskakującą precyzją możemy odnieść do aktualnej sytuacji w Polsce. Wodę naszą piliśmy za pieniądze, drwa nasze za pieniądze kupowaliśmy. Czyż nie jest to – wypisz, wymaluj – obraz tego, jak rząd w Warszawie kieruje zasobami naturalnymi i mechanizmami gospodarki? Władza centralna, posługując się tzw. władzami samorządowymi (które z samorządnością wolnych obywateli nie mają nic wspólnego) reglamentuje nam „prawo” do wydobycia wody na własnej działce, zakazuje wydobycia węgla, po czym sprowadza go z zagranicy za drańskie kwoty.
Woda i drewno mają tu jednak szersze znaczenie. Są to po prostu podstawowe, występujące w naturze produkty niezbędne do przeżycia, a Pan Bóg stworzył je, by nam służyły. Czy to prywatnie (możliwość ścięcia drzewa na własnej działce i spalenia w kominku), czy w skali kraju (używanie energii z węgla bez nacisków od globalnych terrorystów i bez płacenia im haraczy od „emisji CO2”).
Jeremiasz uściśla, na czym polega ta niewola. Za szyje nasze gnano nas, spracowanym nie dano odpoczynku. Egiptowi daliśmy rękę i Assyryanom, żebyśmy się najedli chleba. Mamy więc ograniczanie wolności fizycznej i materialnej. Mamy ciężką pracę bez sprawiedliwej miary (podatki, które płacimy w równowartości ponad połowy naszych zarobków – słynne już pracowanie przez pół roku na bezecny rząd, co nie ma nic wspólnego z podatkiem sprawiedliwym, jaki mamy moralny obowiązek płacić).
Co najważniejsze w tym ustępie: aby pozyskać środki niezbędne do życia, musimy sięgać po „łaskę” zagranicznych potentatów (u Jeremiasza – Egipcjan i Asyryjczyków, ale dziś można dowolnie podkładać nazwy obecnych mocarstw i ekonomicznych kolonizatorów). Oprócz wspomnianego już węgla, prawie nie posiadamy własnego przemysłu (rozwój gospodarczy) i własnych sieci producentów żywności i sklepów (bezpieczeństwo żywnościowe). A co powiedzieć o podstawowej swobodzie upraw i hodowli zwierząt, dzięki którym moglibyśmy własnym sumptem zaopatrywać się w przysłowiowy chleb powszedni. Na wszystkim trzyma łapę wszechwładny aparat państwowy, którego autonomia kończy się jednak, gdy przychodzi do… postawienia się obcym.
Odnajdujemy w Trenie V konstatację zasadniczą dla refleksji o naszej nędzy. Ojcowie nasi zgrzeszyli, a nie masz ich, a myśmy nieprawości ich nosili – wskazuje prorok. Tu wypada przestać narzekać na to, czego nie mamy i na gwałt, jakim odciskają się na naszym życiu rządy zdrajców warszawskich. Odpowiedzialność spoczywa bowiem na naszych ojcach i przechodzi na nas, a nieszczęście zakończy się dopiero, gdy weźmiemy na siebie tę odpowiedzialność. Ale najpierw musimy przestać użalać się, iż to inni nam zawinili. To jest pierwszy krok, który musimy intelektualnie i moralnie uczynić, aby odzyskać wolność. Od tego powinna zaczynać się również nasza refleksja historyczna, gdy myślimy o zaborach i sowieckiej niewoli, pod którymi jęczeliśmy przez dwieście lat.
Tu aż prosi się, by przywołać słowa naszego polskiego „proroka”, księdza Piotra Skargi (który przed tym wszystkim ostrzegał, piętnując grzechy naszych ojców), pochodzące z utworu Wzywanie do pokuty Obywatelów Korony Polskiej i Wielkiego Księztwa Litewskiego. Przytoczmy dłuższy fragment, by pokazać jak Kaznodzieja Narodu przywoływał te same, co u Jeremiasza motywy (choć powołując się na Izajasza), by przywieść naród do opamiętania:
Chociamci ja nie Izajasz, ale cień jego i napodlejszy posłaniec Boży, z porządku kapłańskiego jednak z Izajaszem wołam: „Słuchajcie nieba, i bierz w uszy ziemio, co Pan mówi. Wychowałem syny i wyniosłem, a oni mną pogardzili. Poznał wół dzierżawcę swego i osieł żłób Pana swego, a Izrael mię nie poznał i lud mój nie zrozumiał”. Ludowi onemu żydowskiemu objawił się Pan Bóg i wielkimi go dary swymi, jako syny, uczcił i nadał, a oni głupszy, niźli bestye, które pany swoje znają, Panem Bogiem, swoim ojcem i dobrodziejem, pogardzili, odstępując od niego i od rozkazania i wolej jego, nie chcąc rozumieć, iż jako skłonny jest do dobrze czynienia stworzeniu swemu, tak też mocny jest i gniewliwy do karania niewdzięcznych i głupich, a w grzechach upornych sług swoich. I grozi im zaraz Prorok, mówiąc: „Biada narodowi grzesznemu, ludziom złością obciążonym, nasieniu złemu, synom złośliwym. Ziemia wasza pusta, miasta wasze ogniem spalone; kraj wasz obcy w oczach waszych pożerają, i spustoszeje jako w pomietle wojennem, i będzie jako chłodnik przy winnicy, i jako szopka przy ogrodzie”.
Nie myślmy jednak, iż to koniec poniżeń. Jeremiasz ma dla nas więcej. Czytamy: Niewolnicy panowali nad nami, nie był, ktoby z rąk ich wykupił. Otóż to! Zdradzieccy (lub obłudni) zakładnicy obcych potęg zaludniający stołki w naszej dawnej stolicy rządzą nami, a wśród nas nie ma nikogo (prawdziwych elit), kto zaoferowałby alternatywę. Mało tego, inni niewolnicy, to jest inne ludy niewolne i państwa niesuwerenne, dokładają się do naszej czary goryczy, czego exemplum mamy choćby w upokarzających stosunkach z Kijowem.
W duszach naszych przynosiliśmy sobie chleba przed mieczem w puszczy. Skóra nasza jako piec wygorzała od gwałtu głodu. Niewiasty na Syon poniżyli, i panny w mieściech Judzkich. Książęta ręką są powieszane, nie wstydzili się oblicza starców. Młodzieńców na psotę używali, a pacholęta pode drwy legli – kontynuuje autor, powracając do narracji typowo wojennej, pełnej opisu przemocy zarówno wobec przedstawicieli władzy (elity), jak i ludu (społeczeństwo).
W następnych wersach mamy wszakże coś więcej… Starcy z bram ustali, młodzieńcy z tańca śpiewających. Ustało wesele serca naszego, odmienił się w żałobę taniec nasz. Spadł wieniec głowy naszej, biada nam, żeśmy zgrzeszyli! Dlatego stało się smętne serce nasze, dlatego zaćmiły się oczy nasze. Dla góry Syon, iż zginęła, liszki chodziły po niej – a więc perspektywa utraconej (zapomnianej?!) radości, jaką dają wolność i samostanowienie.
Z powodu grzechów utraciliśmy wieniec chwały i radości. Młodość, która z natury czerpie pełnymi garściami z obfitości życia, obleka się w szaty żałobne. Tu znów można uczynić zastrzeżenie: żałoby wprawdzie nie mamy, ale zwróćmy uwagę, iż duchowa euforia jest coraz bardziej wypierana przez troski, a także zastępowana przez uciechy niskich lotów, o ile weźmiemy pod uwagę jakość dzisiejszych rozrywek, wykorzenienie kulturowe i zerwanie z rodzimymi obyczajami na rzecz bezmyślnego naśladownictwa. A skoro o tym mowa, to na marginesie warto przywołać słowa z Trenu III: Wykorzenieniem i odrzuceniem uczyniłeś mię wpośród narodów. Opis kulturowej (a nie tylko społeczno-politycznej) klęski wymagałby odrębnej refleksji.
Tymczasem autor Trenu V nawet w ostatnich wersach – gdy zwraca się do Pana – nie daje nam wielkiego pocieszenia. A ty Panie! na wieki trwać będziesz, stolica twoja do narodu i narodu. Czemu nas na wieki zapominasz? Opuszczasz nas na długość dni? Nawróć nas, Panie! ku sobie, a nawrócimy się, odnów dni nasze jako z pierwu. Ale odrzucając odrzuciłeś nas, rozgniewałeś się na nas bardzo – czytamy. Jest to doskonała klamra tego paralelnego opisu naszej rzeczywistości. W Bogu jest nadzieja, ale nie tak, jak się wydaje rozmaitym hurra-patriotom i głosicielom plemiennej ideologii bogoojczyźnianej. najważniejsze są słowa: Nawróć nas, Panie!
Na sam koniec następuje realistyczne określenie stanu rzeczy. Jest źle. I jest szansa, iż będzie lepiej wyłącznie wtedy, gdy zaczniemy myśleć, to jest używać rozumu. Ale choćby to nie zadziała bez nawrócenia – rozumianego z jednej strony jako zwrócenie się do sakramentalnych źródeł łaski, zaś z drugiej – jako konieczność gruntownej przebudowy naszego systemu pojęć. Chodzi o uświadomienie sobie, co to znaczy być wolnym nie w świetle liberalizmu, ale tradycyjnych zasad wynikających z prawa naturalnego, a opisanych przez filozofię realistyczną (Arystoteles) i teologię moralną (św. Tomasz).
Wmawia się nam, Polakom – „katolickiemu społeczeństwu” – iż mamy wolność i własne państwo. Tymczasem konia z rzędem temu, kto na gruncie wiedzy o porządku naturalnym (prawach, jakie Bóg dał światu przy stworzeniu, zapisując je w ludzkiej naturze), czy też na gruncie biblijnej refleksji, byłby w stanie takie twierdzenie udowodnić.
Filip Obara
Przeczytaj także:
8 filarów wolności [PO TYM POZNASZ, ŻE NIE JESTEŚ NIEWOLNIKIEM!]