Nad głową Jacka Kurskiego gromadzą się czarne chmury. Zamojska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie nieprawidłowości w finansowaniu i rozliczaniu jego kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Były prezes TVP miał nielegalnie przyjąć dziesiątki tysięcy złotych, a także instruować syna, jak wpłacić środki na rachunek bankowy, z którego finansowano kampanię Kurskiego.
Jacek Kurski w opałach. Prokuratura na tropie jego wydatków na kampanię
O sprawie dotyczącej finansowania kampanii Kurskiego informują Radio ZET i Onet. Piszą, iż sprawa formalnie wypłynęła w marcu. Zajmuje się nią prokuratura w Zamościu. Śledczy mają mieć dowody na to, iż Jacek Kurski przyjął 20 tys. zł w gotówce od pewnej osoby, a także nieprawidłowo wydał ok. 60 tys. zł, m.in. na organizację koncertu z gwiazdami disco polo w Wyszkowie.
Zdaniem śledczych Kurski znacznie przekroczył dozwolony limit finansowania kampanii. Były prezes TVP chciał dostać się do Parlamentu Europejskiego i wydał na to krocie. Oficjalnie mógł na kampanię przeznaczyć ok. 64 tysięcy złotych. Z nagrań jego rozmów wynika, iż wydał... kilkaset tysięcy.
Pieniądze miał wpłacać za pośrednictwem rodziny i znajomych na rachunek kampanii prowadzonej przez PiS. Jak wynika z ustaleń Onetu i Radia ZET, polityk dawał synowi pieniądze, żeby przelał je na jego kampanię pod własnym nazwiskiem, by ominąć prawne limity wpłat.
Portale ujawniają także wiele nagrań rozmów z udziałem byłego prezesa TVP. W jednej z nich Jacek Kurski żali się na PiS: "Umówiłem się, iż zabiorą mi 50, a 50 dopłacę później. A zaj***li całe 100! K***a mać... A Jezu, jak ciężko, k***a mać!".
Kurski do kampanii podszedł ambitnie
"W czasie kampanii nie tylko zjechał wzdłuż i wszerz Mazowsze, wydawał własną gazetkę w formie tabloidu 'Express Mazowsza', ale zorganizował choćby w Wyszkowie piknik wyborczy, na którym wystąpili wykonawcy promowanego przez Kurskiego w TVP disco polo – zespół Bayer Full i Zenek Martyniuk" – czytamy w Onecie.
Z nagrań wynika, iż (jak przekonywał swoich współpracowników) z własnej kieszeni na kampanię wydał około 700 tys. zł.
Jacek Kurski twierdzi, iż nic nie wie o toczącym się śledztwie i określa je jako "akt zemsty w związku z nieznalezieniem niczego przeciwko niemu w TVP".
Dodajmy, iż Kurski do Europarlamentu się nie dostał, zaliczył potężną porażkę. Wyprzedził go choćby polityk z ostatniego miejsca na liście.