Dimko Żluktenko: Kiedy jesteśmy na misji, nasz zespół działa z podziemnego bunkra lub ukrywa się na otwartej przestrzeni. Muszą być tam drzewa, które zapewniają nam ochronę. Tam uruchamiamy naszego drona rozpoznawczego, który transmituje obraz na żywo.
Wartościowych celów w odległości do 50 km za linią frontu: rosyjskich systemów obrony powietrznej, systemów artyleryjskich, baz logistycznych, stanowisk dowodzenia. Próbujemy ułożyć wszystkie elementy układanki, to jak praca detektywa. Ponieważ Rosjanie używają również wielu atrap, nie zawsze mamy pewność, czy to, co widzimy, jest prawdziwe.
Co się dzieje, gdy odkryjecie cel?
Oprócz nas transmisję na żywo mogą oglądać również oficerowie, którzy siedzą w bezpiecznym miejscu, w Dnieprze, a choćby w Kijowie. Wspólnie decydujemy, czy cel powinien zostać zniszczony — dzięki artylerii lub HIMARS .
W internecie można natknąć się na brutalne filmy pokazujące, jak rosyjscy żołnierze są zabijani dzięki dronów FPV. Czy ty też takimi sterujesz?
Nie, robią to inni. W mojej jednostce zajmują się tym młodzi ludzie i są całkiem zadowoleni z tej pracy, dobrze się bawią. Ale udało mi się już przyczynić do tego, iż ostrzał artyleryjski trafił bezpośrednio w dziurę, w której ukrywało się 10 rosyjskich idiotów.
Jak oceniasz zdolności rosyjskiej armii?
Tutaj, w obwodzie donieckim, mamy naszych najlepszych ludzi. Oni też mają tutaj swoich najlepszych ludzi. Pierwszą rzeczą, której się nauczyłem, jest to, iż nie należy lekceważyć wroga. Czasami zachowuje się sprytnie. Oprócz profesjonalistów Rosjanie mają jednak swoich żołnierzy jednorazowego użytku, którzy stanowią ich główną siłę bojową. Dlatego szturmują niemal nieustannie.
Wysyłają może 50 ludzi, a już pięć km przed linią frontu 80 proc. z nich ginie. Dlatego zaczęli teraz wysyłać małe grupy, składające się może z trzech osób. Tacy żołnierze nie mają prawie żadnych zapasów i tylko niewielką ilość amunicji.
Ich dowódcy nie oczekują, iż przeżyją, ale mają nadzieję, iż zabiją jak najwięcej ukraińskich obrońców.
Większość z nich nie dociera jednak tak daleko, aby móc użyć broni. To wszystko jest dość okrutne i nieludzkie. Bardzo trudne z moralnego punktu widzenia. Ci żołnierze są wysyłani na bezsensowną, bezużyteczną śmierć.
Rosjanom nie brakuje ludzi?
Nie ma żadnych oznak, iż ataki słabną. Rosjanie są gotowi poświęcić nieograniczoną liczbę ludzi. Liczba osób, które tracą każdego dnia, jest absolutnym szaleństwem. Jednak nie maleje, a wręcz przeciwnie — rośnie.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Jednocześnie coraz lepiej udaje nam się eliminować ich z daleka, ponieważ skupiamy się bardziej na dronach. W ten sposób nie tracimy naszych ludzi.
Kierowałeś organizacją pomocową dla żołnierzy. Dlaczego zdecydowałeś się sam zostać żołnierzem?
Ze względu na moją działalność charytatywną byłbym zwolniony ze służby wojskowej. Doszedłem jednak do wniosku, iż w armii mogę zrobić więcej dla mojego kraju. Organizacją pomocową kieruje teraz moja żona. Jest lepszym menedżerem, odnosi tam większe sukcesy niż ja. Podobnie jak w większości krajów, również w Ukrainie ma miejsce negatywna selekcja: osoby inteligentne i dobrze wykształcone nie wstąpiły do armii.
Armia potrzebuje ludzi takich jak ja. Potrafię zrezygnować z wygód i dobrze radzę sobie ze skomplikowaną technologią, której używamy do niszczenia wroga.
„Ta myśl daje mi dużo nadziei i energii”
Wielu Ukraińców uciekło za granicę, aby uniknąć poboru do wojska.
Tak, bardzo mnie to denerwuje, sprawia, iż jestem smutny. Również moi przyjaciele wyjechali nielegalnie i mieszkają teraz na przykład w USA. w tej chwili nie rozmawiam z nimi. Chodzi o przetrwanie naszego narodu. Nie wywiązują się ze swoich obowiązków.
Jak osobiście radzisz sobie z ryzykiem śmierci?
Po prostu to zaakceptowałem. Ważne jest, aby robić to, co słuszne, dopóki żyję. Ta myśl daje mi dużo nadziei i energii. Strach przed śmiercią jest tylko w tle, nie ma większego znaczenia. Rosjanie i tak chcą nas zabić, niezależnie od tego, czy jesteśmy żołnierzami, czy cywilami.
Kiedy nadejdzie pokój?
Rosjanie nie chcą pokoju. Niestety nie jest tak, iż wszystko to dzieje się tylko dlatego, iż Putin jest szalony. Nie jest. Nie, Putin po prostu reprezentuje wolę swojego narodu. Rosjanie masowo popierają tę inwazję.

Rosyjscy żołnierze (zdj. ilustracyjne)Stringer/Anadolu Agency via Getty Images / Getty Images
Nie ma prawie żadnych protestów. Tłumnie zgłaszają się do armii jako ochotnicy, pracują w fabrykach pocisków. Uważają się za wybranych, za najsilniejszych. Chcą, aby Rosja była mocarstwem imperialistycznym.
Gdyby Rosjanie powiedzieli: zrobiliśmy złe rzeczy, nigdy więcej tego nie zrobimy, przepraszamy — wtedy my, Ukraińcy, moglibyśmy im wybaczyć, po kilku pokoleniach. Ale nigdzie nie ma Rosjan, którzy twierdzą, iż to, co robią, jest złe. choćby w dużej rosyjskiej diasporze nie ma głosów, które wyraźnie sprzeciwiają się wojnie.
Co zatem będzie dalej?
Panuje krwawy impas. Oczywiście chciałbym, żeby to się skończyło. Daleki jestem od popierania zabicia, powiedzmy, kolejnych stu tys. rosyjskich żołnierzy. Bo w gruncie rzeczy mam lepsze rzeczy do roboty w życiu i lepsze rzeczy do roboty w czasie. Nigdy nie chciałem tego robić. Ale oni nie przestają, więc musimy przez cały czas robić wszystko, co w naszej mocy, aby ich powstrzymać.