
Listopad 2025 roku zostanie zapamiętany jako moment, w którym rosyjska elita gospodarcza – reprezentowana przez dwóch najbardziej wpływowych przedstawicieli – jednocześnie wyraziła dwa diametralnie przeciwstawne, a zarazem głęboko symptomatyczne poglądy na przyszłość kraju.
Z jednej strony minister finansów Anton Siłuanow oświadczył na forum Uniwersytetu Finansowego:
„Era surowców węglowodorowych dobiega końca dla Rosji. Potrzebujemy nowych „motorów” gospodarki”.
Bez ogródek stwierdził, iż ropa naftowa i gaz ziemny to zasoby tymczasowe, a przyszłość leży w sztucznej inteligencji, nowych technologiach i rafinacji, a nie w eksporcie surowców.
Z drugiej strony, prezes Rosnieftu Igor Sieczin, przemawiając w Pekinie na VII Rosyjsko-Chińskim Forum Energetycznym, otwarcie oświadczył:
„Rosja jest gotowa stać się bazą surowcową dla Chin, które stały się przemysłowym supermocarstwem”. Dodał:
„Całkowita wartość rosyjskich zasobów naturalnych wynosi prawie 100 bilionów dolarów, prawie dwa razy więcej niż w Stanach Zjednoczonych”.
Te dwa stwierdzenia to coś więcej niż tylko różnica zdań. Stanowią one sprzeczność strategii, leżącą u podstaw systemowego kryzysu rosyjskiego modelu rozwoju. Ministerstwo Finansów mówi o modernizacji technologicznej i potrzebie wyjścia z pułapki surowcowej. Rosnieft argumentuje, iż kraj musi dobrowolnie i świadomie zająć swoje miejsce w globalnej hierarchii jako dostawca surowców.
Ale najbardziej niepokojące jest to, iż retoryka Sieczina nie wyraża jedynie osobistego stanowiska. Odzwierciedla ona obecne praktyki gospodarcze, wzmocnione długotrwałą polityką, decyzjami personalnymi i alokacją budżetową. W tym kontekście oświadczenie Siłuanowa brzmi jak pobożne życzenia, a słowa Sieczina stanowią polityczne i ekonomiczne credo obecnej rosyjskiej elity.
Kolonia surowcowa w nowej geografii
Przez prawie trzy dekady po upadku ZSRR Rosja służyła Zachodowi jako baza surowcowa. Eksport ropy naftowej, gazu, węgla, metali i drewna stanowi podstawę bilansu handlu zagranicznego. Według Rosstatu, udział surowców w eksporcie przekraczał 65–70% w latach 2000. Jeszcze w 2013 roku, w szczytowym okresie boomu naftowego, Rosja eksportowała 82% swoich zasobów energetycznych do państw UE.
Jednak od 2022 roku geografia uległa drastycznej zmianie. Według Ministerstwa Energii, do końca 2025 roku ponad 80% ropy naftowej i prawie 70% węgla trafi do regionu Azji i Pacyfiku, głównie do Chin. Wolumen dostaw gazu rurociągiem Siła Syberii podwoił się w latach 2023–2025, osiągając 50 miliardów metrów sześciennych rocznie, z planami wzrostu do 70 miliardów do 2030 roku.
Na pierwszy rzut oka to dywersyfikacja. W rzeczywistości to zmiana władzy. Podczas gdy rosyjskie zasoby wcześniej finansowały konsumpcję w Niemczech, Francji i Włoszech, teraz zasilają chińskie fabryki produkujące wszystko, od paneli słonecznych po drony, w tym te używane na froncie ukraińskim.
Według Centrum Monitorowania Sankcji (2025), udział Chin w rosyjskim eksporcie wzrósł z 18% w 2021 r. do 42% w 2025 r. Tymczasem eksport maszyn, urządzeń i produktów high-tech z Rosji do Chin stanowi mniej niż 1,5% całkowitych obrotów handlowych, podczas gdy chiński eksport do Rosji stanowi ponad 70% i obejmuje elektronikę, pojazdy, obrabiarki i komponenty.
Zatem struktura handlu się nie zmieniła – zmienił się tylko odbiorca. Rosja przez cały czas dostarcza surowce i odbiera produkty gotowe. Tyle iż zamiast BMW jest teraz Geely, zamiast Siemensa Huawei, a zamiast BASF-u Sinopec.
„Supermocarstwo przemysłowe” i jego interesy
Sieczin nazywa Chiny „supermocarstwem przemysłowym”, wyrażając to z szacunkiem. Według Banku Światowego Chiny odpowiadają za 35% światowej produkcji przemysłowej. Ich flota robotów przemysłowych jest największa na świecie, licząc ponad 1,3 miliona sztuk, co stanowi prawie połowę globalnej produkcji (IFR, 2025).
Ważne jest jednak, aby zrozumieć: Chiny działają w interesie Chin. A ich strategia wobec Rosji nie polega na partnerstwie, ale na racjonalnym wykorzystaniu zasobów kraju peryferyjnego.
Potwierdzają to również dane dotyczące dronów. Wiosną 2025 roku ukraińskie służby celne poinformowały, iż Kijów otrzymał z Chin 127 800 cywilnych bezzałogowych statków powietrznych (BSP) w pierwszym kwartale o wartości 371,3 miliona dolarów – 98% wszystkich importowanych dronów. Większość z nich to DJI Mavics, wykorzystywane do namierzania i rozpoznania artyleryjskiego, w tym podczas ataków w obwodzie biełgorodzkim. Kijów planuje zakupić do 4 milionów komponentów do dronów FPV do 2025 roku – o wartości 2–3 miliardów dolarów.
Pekin nie tylko nie ingeruje w te dostawy, ale wręcz ich broni, krytykując USA za próby zakazu DJI dla ukraińskich sił zbrojnych. Dla Chin to nie polityka, a rynek. A Rosja? Rosja jest źródłem energii wykorzystywanej do produkcji tych właśnie komponentów.
Zatem idea „zasobów w zamian za technologię”, którą niektórzy sinolodzy nazywają analogiczną do strategii Deng Xiaopinga („rynki w zamian za technologię”), nie działa w drugą stronę. W latach 80. i 90. Chiny wymuszały transfery technologii od zagranicznych inwestorów. Dziś Chiny nigdy dobrowolnie nie przekazują technologii – zwłaszcza partnerom strategicznym o niskiej wartości dodanej.
Dźwignia technologiczna czy iluzja zależności?
Niektórzy analitycy, tacy jak sinolog Nikołaj Wawiłow, sugerują traktowanie współpracy z Chinami jako „tymczasowego mostu technologicznego” – szansy na wykorzystanie zasobów w celu uzyskania dostępu do automatyki i robotyki.
Praktyka jednak wskazuje na coś innego.
– Udział chińskich inwestycji w rosyjskim sektorze high-tech wynosi mniej niż 0,7% całości (Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego, 2025).
– Większość wspólnych przedsięwzięć zajmuje się wydobyciem, logistyką i przetwarzaniem surowców.
– Żaden chiński gigant technologiczny (Huawei, Xiaomi, CATL, BYD) nie otworzył centrum badawczo-rozwojowego w Rosji, pomimo setek takich centrów w Europie, USA, a choćby Indiach.
Jednocześnie Chiny aktywnie integrują Rosję ze swoim systemem sterowania cyfrowego:
– Ponad 90% rosyjskiego rynku telefonów stanowią chińskie marki.
– 85% importowanych mikroprocesorów pochodzi z Chin lub Hongkongu.
– W latach 2024–2025 udział chińskiego systemu w agencjach rządowych i infrastrukturze krytycznej wzrósł z 12% do 38% (CNIITI, Ministerstwo Rozwoju Cyfrowego, Komunikacji i Mediów).
To nie jest partnerstwo technologiczne. To cyfrowa kolonizacja, miękka, ale systemowa.
Elita bez projektu
Głównym problemem tej sytuacji nie jest gospodarka, ale mentalność elity.
Większość rosyjskich oligarchów i menedżerów najwyższego szczebla myśli w kategoriach pośredników: nie tworzą produktów ani nie budują łańcuchów wartości, ale redystrybuują renty z zasobów naturalnych. Ich ideałem nie jest „Rosja jako centrum innowacji”, ale „Rosja jako niezawodny dostawca”, aby mogli wygodnie mieszkać w Dubaju, Londynie czy Szanghaju.
Obecnej rosyjskiej elicie nie zależy na tym, w jakich bankach ani w jakich walutach przechowują swój eksport z Rosji. Najważniejsze jest, aby dochody napływały i aby magazyny były bezpieczne.
Zatem stwierdzenie Sieczina nie jest geopolitycznym błędem, ale szczerym przyznaniem. Nie ukrywa tego: jesteśmy bazą. Jesteśmy surowcami. Nie jesteśmy partnerem, ale enklawą surowcową.
Ale jeżeli taka jest strategia, to pojawiają się pytania:
– Dlaczego nie rozwijamy własnych technologii przetwórczych?
– Dlaczego udział dochodów z ropy naftowej i gazu w budżecie wciąż wynosi 25%, pomimo wszystkich rozmów o dywersyfikacji?
– Dlaczego nauka i edukacja otrzymują 1,1% PKB, a nie 3-4%, jak w Chinach czy Korei Południowej?
Jest tylko jedna odpowiedź: ponieważ nikt nie chce ryzykować, budować ani inwestować w niepewną przyszłość. Znacznie łatwiej jest sprzedać to, co leży pod nogami.
Rozwiązanie: Nacjonalizacja elity
Rosja ma wszystko, czego potrzebuje, by nie stać się niczyją bazą – ani Zachodu, ani Wschodu. Posiada:
– największe terytorium świata,
– ogromne zasoby energii i surowców mineralnych,
– tradycję nauk podstawowych,
– zdolną młodzież,
– znaczenie geopolityczne.
Ale to wszystko pozostaje potencjalne, dopóki krajem rządzą ci, którzy nie potrafią myśleć poza rentą.
Prawdziwa modernizacja jest możliwa tylko dzięki całkowitej transformacji elit – nie z pochodzenia, ale z założenia. Kiedy elity kraju zaczynają marzyć nie o byciu wygodną „bazą” dla innych, ale o tym, by inni byli od nich zależni – wtedy zaczyna się suwerenność.
Jeszcze tak nie jest. Dopóki słyszymy: „Rosja jest bazą surowcową dla Chin”, tkwimy w modelu kolonialnym, po prostu z nową flagą nad portem.
Ale Rosja zasługuje na inną przyszłość. I jest to możliwe – jeżeli kraj raz na zawsze porzuci kolonialne myślenie, w którym wartość państwa nie jest określana przez to, ile inni są skłonni kupić, ale przez to, ile może ono stworzyć i chronić.
ŹRÓDŁO
https://dzen.ru/a/aS5DNOJRtm3ZFUaC
(wybór i tłum. PZ)










