W Budapeszcie trwa szczyt Europejskiej Wspólnoty Politycznej. Biorą w nim udział prezydenci i premierzy państw członkowskich, do stolicy Węgier przyjechała też m.in. przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Gospodarzem wydarzenia jest Viktor Orbán, któremu przypadło w udziale powitanie uczestników. Przybycie gości było transmitowane na żywo na kanale węgierskiego premiera na YouTube. Głośnym echem odbija się szczególnie przybycie Klausa Iohannisa, prezydenta Rumunii.
Klaus Iohannis nie spieszył się do powitania z Orbánem. Tak go potraktował
Kamery uchwyciły moment, kiedy rumuński prezydent wysiadał z limuzyny. Zamiast jednak podejść do oczekującego go Orbána, polityk zwrócił się do stojącej obok samochodu kobiety. Przez dłuższą chwilę poprawiał też swój garnitur. Wszystko to robił, stojąc plecami do węgierskiego premiera.
Wydawać by się mogło, iż Iohannis nie zauważył Orbána podczas wysiadania z auta, jednak nie wydaje się, by było to możliwe. Dopiero po dłuższej chwili prezydent Rumunii odwrócił się do węgierskiego przywódcy i podszedł do niego, by uścisnąć mu dłoń. Oczekujący Orbán był wyraźnie zaskoczony całą sytuacją i rozglądał się z delikatnym uśmiechem, czekając, aż zostanie zauważony przez gościa szczytu.
Węgierskie media już skrytykowały Iohannisa, który jest istotną figurą w Europejskiej Partii Ludowej, i twierdzą, iż było to "niegrzeczne zachowanie". Z kolei według mediów rumuńskich ich prezydent przez 15 minut był wożony bez celu po Budapeszcie z powodu błędu węgierskiej policji, która miała pomylić drogę. W podobnej sytuacji mieli się znaleźć także inni przywódcy, którzy przyjechali na szczyt.
Nie ulega też wątpliwości, iż relacje węgiersko-rumuńskie są napięte. Tu trzeba cofnąć się do odległej historii. Po klęsce państw centralnych w I wojnie światowej i rozpadzie Austro-Węgier Rumunia dokonała w 1918 roku inkorporacji Siedmiogrodu, zamieszkanego wówczas w większości przez ludność rumuńską. Fakt ten potwierdzono w traktacie wersalskim, a ostateczny kształt nowych granic został uznany na arenie międzynarodowej w Trianon – 4 czerwca 1920 roku.
Na mocy podpisanego tam traktatu Węgry utraciły ponad dwie trzecie ówczesnego terytorium, w tym Siedmiogród, co wciąż traktowane jest jako niesprawiedliwy rozbiór państwa. Narrację tę promuje przede wszystkim Fidesz i rząd Viktora Orbána, który po dojściu do władzy w 2010 roku zwiększył nacisk na kultywowanie pamięci o Trianon i ideę jedności narodu ponad granicami państwa.
Co więcej, w gabinecie Orbána wisi mapa granic sprzed traktatu w Trianon, czyli z de facto jedną trzecią granic dzisiejszej Rumunii. On sam powiedział zresztą kiedyś, iż Węgry są jedynym krajem, który graniczy sam ze sobą.
Orbán wywołał też burzę w lipcu ubiegłego roku. Można wręcz powiedzieć, iż zachował się jak Władimir Putin. Podczas spotkania z węgierską mniejszością w siedmiogrodzkim kurorcie Baile Tusznad nazwał Słowację "oderwanym od Węgier terenem". Czechy uznał za przejęte przez "eurofederalistów", natomiast goszczącej go Rumunii wytknął, iż ta ociąga się z przyznaniem autonomii tamtejszej społeczności węgierskiej.
Kilka dni temu Orbán zamieścił też kontrowersyjny wpis na Facebooku. "Każdy, kto twierdzi, iż Rumunom żyje się lepiej niż nam, powinien się tam przeprowadzić". To była jego reakcja na krytykę jego polityki gospodarczej ze strony opozycji.
Orbán wymownie powitał też Tuska
Uwagę komentatorów w Polsce zwróciło również powitanie Viktora Orbána z Donaldem Tuskiem. Gdy szef polskiego rządu wyciągnął rękę do węgierskiego premiera, ten odczekał około sekundy.
"Przy powitaniu Viktor Orbán zostawia Donalda Tuska z wyciągniętą ręką. Trwa to sekundę, ale wystarczy na zrobienie kłopotliwego zdjęcia" – skomentował w serwisie X dr Dominik Héjj, politolog i ekspert od spraw węgierskich.
W Budapeszcie trwa piąty szczyt Europejskiej Wspólnoty Politycznej. Tematy, jakie zostaną na nim poruszone, mają dotyczyć przede wszystkim wyzwań ws. europejskiego bezpieczeństwa, w tym wojny w Ukrainie i eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie. Niewykluczone jednak, iż obrady zdominują wybory prezydenckie w USA, w których zwyciężył Donald Trump.