W listopadzie zeszłego roku ostrzegałem, iż do tego dojdzie. Na łamach Defence24.pl pisałem wówczas: „Nieukrywana osobista niechęć pomiędzy Donaldem Trumpem, a Wołodymyrem Zełenskim grozi kryzysem w relacjach Waszyngton-Kijów. Już schyłkowa administracja Demokratów zaczęła rewidować swoją politykę wobec walczącej Ukrainy wchodząc niejako w „buty” republikańskiej narracji. Prezydent Zełenski znalazł się znowu na geopolitycznym rozdrożu. Personalny konflikt pomiędzy Zełenskim, a Trumpem sięga 2019 roku, kiedy to starający się o reelekcję amerykański prezydent próbował wygrać wybory w oparciu o teczki na syna Joe Bidena, Huntera. Zdaniem sztabu Trumpa Ukraińcy musieli mieć kompromaty na robiącego nad Dnieprem interesy Bidena juniora, bo miało to wynikać z rozrywkowego trybu życia jaki prowadził. Zełenski dopiero co został prezydentem Ukrainy, a już próbowano go wciągnąć w pulsujące zwarcie pomiędzy Republikanami, a Demokratami. Instynkt polityczny Zełenskiego nie zawiódł i ten odmówił Trumpowi. Wygrał Joe Biden, więc Zełenski mógł odetchnąć. Problem w tym, iż Trump nie zapomniał podania mu „czarnej polewki” i wielokrotnie dawał w swoich wypowiedziach do zrozumienia, iż Zełenskiego nie lubi. Nie dziwi, iż Zełenski bał się powrotu Trumpa do Białego Domu, ale zamieniło się to wręcz w obsesję polityczną posuniętą do tego stopnia, iż ukraiński polityk szukał zastępstwa dla Amerykanów, postanowił zawrzeć sojusz z Republiką Federalną Niemiec, który miał się stać alternatywą dla strategicznego sojuszu USA-Ukraina. Od wczoraj rząd w Niemczech, z którym to ustalał, wisi na przysłowiowym włosku”.