Rękas: Granie zakazem banderyzmu

myslpolska.info 17 hours ago

Kolejna ustawa niby to mająca doprowadzić do zakazania w Polsce tego, co i tak jest zabronione – to tylko prymitywna sztuczka mająca odwrócić uwagę od podpisania przez prezydenta Karola Nawrockiego kolejnej ustawy przedłużającej przywileje podatkowe i socjalne ukraińskich nachodźców w Polsce.

Skończył się czas kampanii wyborczej i zachodni mocodawcy każą Polakom dalej płacić i za kontynuowanie wojny, i za utrzymywanie Ukraińców, którym fundujemy opiekę zdrowotną, świadczenia rodzinne i emerytury. Na pociechę zaś możemy się trochę połudzić, iż czegoś kijowianom możemy zabronić lub coś nakazać. O prezydencie Andrzeju Dudzie mówiono, iż jest ukraińskim wiceprezydentem (i sekretarzem stanu syjonistów). Prezydent Nawrocki płynnie wszedł w tę samą rolę. To jest ich prezydent.

Banderyzm jest nazizmem

Do znudzenia też trzeba przypominać, iż w polskim Kodeksie karnym istnieje zapis o brzmieniu: „Art. 256. [Propagowanie nazizmu, komunizmu, faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego] § 1. Kto publicznie propaguje nazistowski, komunistyczny, faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega karze więzienia do lat 3. § 1a. Tej samej karze podlega, kto publicznie propaguje ideologię nazistowską, komunistyczną, faszystowską lub ideologię nawołującą do użycia przemocy w celu wpływania na życie polityczne lub społeczne. § 2. Karze określonej w § 1 podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, zbywa, oferuje, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w § 1 lub 1a albo będące nośnikiem symboliki nazistowskiej, komunistycznej, faszystowskiej lub innej totalitarnej, użytej w sposób służący propagowaniu treści określonej w § 1 lub 1a”.

Banderyzm jest nazizmem. Nie trzeba go dodatkowo zakazywać. Wystarczy ścigać i tępić – stawiać przed sądem, deportować, aresztować nazistów, ukraińskich czy każdych innych. To jest takie proste. To kwestia woli politycznej, nie zapisów. Tylko, iż tej woli nie ma.

Polska pod okupacją

Współczesna Polska jest pod banderowską okupacją. Partyjne gierki tego nie zmienią. PiS i PSL przypominają sobie o zbrodniach ukraińskich szowinistów tylko, gdy są w opozycji i potrzebują głosów Kresowian. choćby lider Konfederacji, Sławomir Mentzen, zagłosował ostatnio przeciw dodatkowej penalizacji banderyzmu, mętnie tłumacząc to swoim… amerykańskim podejściem do wolności słowa. Tymczasem ważniejszy był prawdopodobnie telefon z amerykańskiej ambasady, ostrzegający, iż bez popierania Kijowa Mentzen ani nikt z jego kręgu nie może liczyć na wejście na salony, na które przez cały czas obowiązuje podwójna przepustka, sprowadzająca się do popierania obu nazizmów, tego w Kijowie i tego w Tel Awiwie.

Banderyzm był, jest i będzie w III RP propagowany jawnie i bezkarnie, bo gdyby choćby jakaś rzekomo antybanderowska ustawa została uchwalona – rząd, prokuratura, policja, ani sądy nie będą jej stosować, a następnie przegłosowane niesłusznie przepisy zostaną gwałtownie usunięte, tak jak robiono to poprzednio, w 2019 roku decyzją PiS-owskiego Trybunału Konstytucyjnego. Bo przecież dla narodów Europy Wschodniej „są też dobre nazizmy” i bez wątpienia należy do nich banderyzm, jak kiedyś napisała Anne Applebaum, żona ministra spraw zagranicznych Radka Sikorskiego, prawdopodobnie następnego kierownika anglosaskiego zarządu powierniczego nad Polską.

Nie mamy polskiego prezydenta

Nie znaczy to jednak, iż nie można pograć zakazem banderyzmu w imię mikrogierek III RP i podtrzymania polaryzacji, bez której partyjna polityka państwa z dykty już dawno rozleciałaby się w pył. Dlatego właśnie PKN jedną ręką podpisuje ustawę sankcjonującą wydawanie kolejnych miliardów z budżetu państwa, a drugą macha świstkiem nie mającym już choćby większego znaczenia propagandowego. W końcu cóż szkodzi obiecać!

Skądinąd zresztą o wecie PKN do pierwszej ustawy o finansowaniu Ukraińców w Polsce dowiedzieli się wszyscy, bo naiwna blogosfera szlochała „Mamy wreszcie polskiego prezydenta!”. O tym, iż PKN ostatecznie ustawę podpisał nie dowie się nikt, bo ci wcześniej rozradowani teraz ze wstydu się nie odezwą, a uwagę reszty może da się odwrócić pozorowaniem antybanderyzmu. Co przy tej okazji zaś szczególnie zabawne, w usprawiedliwieniach dla podpisania przez PKN ustawy o dalszym utrzymywaniu ukraińskich nachodźców czytamy ostatnio rozbrajające „No bo przecież inaczej musieliby 1 października wracać do siebie!”. Pomijając, iż to niestety nieprawda (bo obowiązują przecież ogólne zasady pobytu, pracy i świadczeń dostępnych dla cudzoziemców), to podstawowe pytanie brzmi na takie dictum: no i co? Gdzie jest słaby punkt? To nie o to chodzi, żeby wrócili do siebie?

Rozwiązałoby to wszak oba problemy naraz. Nie musielibyśmy już za nich płacić składek i nie miałby kto w Polsce propagować banderyzmu (no, może poza garstką funkcjonariuszy PiS i PO). A co z nazizmem i oligarchią na Ukrainie? To już i tak przecież prawdopodobnie zostanie załatwione za nas i oby bez naszego czynnego udziału.

Konrad Rękas

Read Entire Article