„Cicha noc, święta noc, pokój niesie ludziom wszem …” – tak będziemy śpiewać przeżywając Boże Narodzenie.
Będziemy śpiewać te słowa żyjąc w świecie, w którym znaczna część globu jest uwikłana w konflikty wojenne. Wojna toczy się w europejskiej Ukrainie, w Azji, w Afryce i w Ameryce Południowej, na wyspach Oceanii, 23 kraje świata mierzą się z konfliktami o wysokiej lub średniej intensywności. Od 10 lat obserwuje się tendencję wzrostu ilości i eskalację działań wojennych na świecie. Tyle mówią statystyki, a prezes Grupy Banku Światowego David Malpass 7 marca br. tak podsumował tę sytuację: „Ostatnie trendy są przygnębiające i tragiczne (…). Konflikty mają daleko idące skutki społeczne i gospodarcze między innymi w Etiopii, Kongo, Somalii, Mozambiku, Jemenie i Afganistanie (…), znacząco utrudniają zlikwidowanie głodu i ubóstwa na świecie.” Powiedział też znamienne słowa: „Należy powstrzymać dostarczanie broni, która jest dostarczana do miejsc niestabilnych i dotkniętych konfliktami”.
Przeżywając Adwent w takiej rzeczywistości warto pewnie poświęcić chwilę refleksji sprawie pokoju, zwłaszcza, iż 1 stycznia będziemy po raz kolejny (już 56!) obchodzić Dzień Pokoju.
W moim sercu pojawia się kilka niewygodnych pytań. Cóż to za ironia losu, czy może chichot diabła? Im więcej razy obchodzimy to święto, tym bardziej wzrasta ilość konfliktów wojennych! Mapa wojny, a więc liczba krajów, w których realizowane są najcięższe konflikty podwoiła się w ciągu ostatniej dekady! Co jest z nami nie tak? A może to całe świętowanie, podobnie jak często bywa z dążeniem do jedności chrześcijan, to po prostu takie pozorowane działanie, mydlenie oczu sobie i innym, może zadowalamy się uroczystymi akademiami, wystąpieniami z górnolotnymi tekstami, pokojowymi demonstracjami? Odfajkowujemy kolejną rocznicę i jest w porządku, można na tym poprzestać, nie wysilając się zbytnio, nie narażając, nie podejmując niepopularnych politycznie, czy geopolitycznie działań, może usypiając swoje sumienie?
Zastanówmy się najpierw, czy mówiąc o pokoju, odmieniając słowo „pokój” przez wszystkie przypadki wiemy o czym mówimy? „Jezus powiedział do swoich uczniów: Pokój zostawiam wam, pokój Mój daję wam. Nie tak, jak daje świat Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka (…) Już nie będę z wami wiele mówił, nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego we Mnie.” (J 14, 27-31).
Władca tego świata – wiemy kim on jest, ten, który rozdziela, przewrotnie kłamie, mami dusze – przyczyna wszystkich konfliktów i wojen. A Jezus daje pokój, daje uczniom pokój w sytuacji, gdy Izrael jest pod okupacją Rzymian, gdy Izraelici nie są wolnym narodem, są narodem okupowanym, gdy co rusz mają miejsce powstania zbrojne przeciw Rzymowi. Za chwilę naród żydowski rozczarowany Mesjaszem, na którego tak liczyli, iż przyniesie im wyzwolenie, państwową niezależność, a który nie próbuje choćby uwolnić ich spod obcego jarzma, którego „sprawa narodowa” w ogóle nie interesuje, który mówi o jakiejś innej wolności, której nie rozumieją, ten Jego naród przepełniony złością, nienawiścią będzie krzyczał „ukrzyżuj Go”. I zażąda uwolnienia Barabasza, który był bandytą, ale bojownikiem „za sprawę”. I w tym świecie, rządzonym przez gubiącego duszę władcę, w świecie pełnym okrucieństwa, nienawiści, nieprzebaczenia, pragnienia zemsty, Jezus daje uczniom pokój. Jaki pokój?
Abyśmy mogli dobrze odpowiedzieć na to pytanie sięgnijmy do Łk 12, 49-53:
„Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. (…) Czy myślicie, iż przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, ale rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce (…)”.
Zwróćmy uwagę, iż w Ewangelii Jana Jezus daje pokój, podkreślając, iż to jest Jego pokój, wyłącznie swoim uczniom, to jest tym, którzy zostawili wszystko i poszli za Nim; zostawili wszystko, to znaczy, iż zostawili także swoje dotychczasowe myślenie, swoje przywiązanie do bliskich krewnych, do ojcowizny, do swego narodu, do jego wolności, do „sprawy narodowej” i w nagrodę otrzymali pokój Jezusa, to znaczy taki pokój, jaki jest w Nim! Jan wyraźnie zaznaczył, iż Jezus mówił to tylko do swoich uczniów, do tych, którzy wszystko zostawili dla Niego i Jego Królestwa.
Natomiast w Ewangelii Łukasza Jezus mówi o tym, co daje ziemi, całej ziemi, na której Jego uczniowie są tylko garstką wśród tłumów, ziemi pełnej nieznających Go i obojętnych, którzy nie chcą Go poznać. Pełnej także tych, którzy z nienawiścią i pogardą odrzucają Jego i Jego naukę i kpią z niej, którzy przewrotnie przekręcają Jego nauczanie, którzy bałwochwalczo czcząc innych bogów używają Jego Imienia, by manipulować ludźmi, zwodzić ich, gubić ich dusze, którzy wzywając do nienawiści i zemsty kłamliwie twierdzą, iż czynią to z woli i w Imię Boga Najwyższego, wypaczając obraz Boga w duszach tych, którzy jeszcze Boga nie poznali.
I tej ziemi, pełnej nieprawości, Jezus nie daje pokoju, na tę ziemię Jezus rzuca ogień prawdy i miłości, które niosą rozłam. Ci, którzy pragną prawdy, którzy w dobrej woli poszukują prawdy pójdą za Nim, ci, którzy wybrali wygodne dla nich kłamstwo wystąpią przeciw Niemu, będą postępowali wbrew Jego przykazaniom. Ci, którzy pragną miłości, poszukują miłości, będą miłosierni, wybiorą przebaczenie, a ci, którzy wybrali nienawiść, będą dążyć do zemsty. Między jednymi i drugimi powstanie rozłam, wymuszający dokonanie ostatecznego wyboru, opowiedzenia się za Jezusem lub przeciw Niemu.
Pokój Jezusa przeznaczony dla Jego uczniów, to pokój wewnętrzny, niezależny od sytuacji, okoliczności, to pokój dziecka Bożego, które bezgraniczne ufa swemu Ojcu, to pokój czystego serca, pokój, który towarzyszy przebaczeniu. Takiego pokoju świat dać nie może.
Podczas audiencji generalnej 13 kwietnia tego roku, półtora miesiąca po agresji rosyjskiej na Ukrainę, Ojciec Święty Franciszek tak skomentował przywołany wyżej fragment Ewangelii św. Jana (J 14, 27): „Nie tak, jak daje świat, Ja wam daję”. Są to dwa różne sposoby – ten, w jaki daje nam pokój świat, i sposób, w jaki Bóg daje nam pokój. Są odmienne. Pokój, który nam daje Jezus podczas Paschy, nie jest pokojem zgodnym ze strategiami świata, który sądzi, iż można go osiągnąć siłą, przez podboje i różne formy narzucania. Taki pokój w rzeczywistości jest tylko przerwą między wojnami – dobrze o tym wiemy. Pokój Pana przychodzi drogą łagodności i krzyża – jest to branie odpowiedzialności za innych […] Jego pokój nie jest owocem jakichś kompromisów, ale rodzi się z daru z siebie. Ten łagodny i odważny pokój jest jednak trudno przyjąć. W rzeczywistości tłum, który wysławiał Jezusa (gdy wjeżdżał na osiołku do Jerozolimy), jest tym samym, który parę dni później woła: „Ukrzyżuj Go”[…] Pokój Jezusa nie góruje nad innymi, nie jest nigdy pokojem zbrojnym – nigdy! Bronią w Ewangelii jest modlitwa, czułość, przebaczenie i bezinteresowna miłość bliźniego, miłość do każdego bliźniego Właśnie w ten sposób wnosi się Boży pokój w świat. Toteż każda agresja w tych dniach, jak i każda inna wojna, jest znieważaniem Boga, bluźnierczą zdradą Pana Paschy, przedkładaniem nad Jego łagodne oblicze oblicza fałszywego bożka tego świata. Wojna jest zawsze działaniem ludzkim, aby doprowadzić do ubóstwienia władzy”.
Świat będzie nam wmawiał, często powołując się na Boga i przyzywając Jego Imienia, iż uzyskamy pokój poprzez wojnę, tak było od początku chrześcijaństwa i także XX wiek dał nam tego bolesne dowody: dokonywana przez nazistów masowa eksterminacja w obozach koncentracyjnych, krematoriach z hasłem „Gott mit uns”; dokonywana przez ukraińskich nacjonalistów rzeź polskiej ludności cywilnej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej ze święceniem narzędzi zbrodni i modlitwami do „odwiecznej Matki Ukrainy” i „ducha odwiecznego żywiołu”; walki religijne w Irlandii Północnej; rzezie bratobójcze pomiędzy Bośniakami i Serbami; zbrodnie talibów i islamskich terrorystów, dokonywane „w imię Allacha”.
Nic się nie zmieniło, przecież dziś także w tej bratobójczej wojnie, toczącej się za miedzą, powtarzane jest z ambon i przez głowy państw z jednej strony rosyjskie „Bog s nami”, i z drugiej – ukraińskiej strony: „Slava Ukrajini, z namy Boh”. Łatwiej jest zrozumieć to, czym jest pokój, gdy spotka się na swojej drodze ludzi pokoju, patrząc na nich, słuchając ich, przebywając z nimi. W ostatnich latach dane mi było poznać i nieco czasu spędzić wśród niezwykłych ludzi, ludzi Jezusowego pokoju, pokoju, którego źródłem jest ufność Bogu i przebaczenie doznanych przed laty straszliwych krzywd. Gdy mieli 5, 10, 15 lat cudem uratowali się z rzezi, ukryci w krzakach, w stodole, na strychu. Często na ich oczach pastwiono się nad ich rodzicami, rodzeństwem, dziadkami. Słyszeli krzyki okrutnie mordowanych, widzieli najbliższych umierających w straszliwych męczarniach (zdarza się, iż do dziś wracają te obrazy i krzyki w nocnych widzeniach). Potem przez lata walczyli w sobie o trwanie przy Chrystusie, o wolność od nienawiści i nieprzebaczenia. Odchodzą w pokoju, wolni. Pomogły im lata modlitw o miłosierdzie Boże i ludzkie przebaczenie dla sprawców zbrodni i tych, którzy nie potrafili przeciwstawić się złu; o to, by ofiara życia ich bliskich przyczyniła się do zgody i wzajemnego szacunku pomiędzy wszystkimi narodami.
Ludzie, o których mówię, to Kresowiacy, cudem ocaleni podczas ludobójstwa na Kresach, ci, którzy przebaczyli, ale pamiętają, bo zapomnieć się nie da, bo zapomnieć nie można, bo zapomnieć się nie godzi. Od lat modlą się też za tych, dzięki którym wielu z nich przeżyło, za ukraińskich Sprawiedliwych, ratujących Polaków i udzielających im pomocy, za co ginęli lub byli prześladowani. Proszą, by dobry Bóg wynagrodził ich miłosierdzie, a także, by stali się przykładem dla żyjących, by ich ofiara przyczyniła się do oświecenia umysłów i serc ich rodaków, by uzdolniła ich do odrzucenia i potępienia zbrodniczej ideologii Dmytro Doncowa. Modlą się za młode pokolenia Polski i Ukrainy, aby odrzucając kłamstwo, fałszowanie historii, polityczne manipulacje i nienawiść wybierali życie w prawdzie i pokoju. Modlitwa o prawdę…
Sama modlitwa o prawdę to jednak nie wszystko. Szanowni Czytelnicy „Myśli Polskiej” doskonale wiedzą, iż o prawdę, także o prawdę historyczną, trzeba walczyć, nie zbrojnym orężem, ale postawą i słowem. Prawdę trzeba głosić szczególnie w czasach, gdy ważnym, tragicznym wydarzeniom dziejowym narodu od dziesięcioleci towarzyszy zmowa milczenia, gdy prawda historyczna zostaje fałszowana lub jest przemilczana ze względów politycznych, gdy społeczeństwo poddawane jest operacji „prania mózgów”, bo tego wymaga wielka geopolityka. Przez zasłonę niepamięci coraz mocniej, coraz śmielej – i to mimo wprowadzonej w ostatnich miesiącach ukrytej cenzury – przebija się światło prawdy o ludobójstwie, dokonanym na Kresach przez ukraińskich nacjonalistów.
Jednym z najnowszych upamiętnień ofiar tej zbrodni jest wydana przez krakowski oddział IPN książka ks. Józefa Mareckiego „Misterium Inquitatis” będąca hołdem złożonym osobom duchownym i zakonnym obrządku łacińskiego, zamordowanym przez ukraińskich nacjonalistów w latach 1939-1945. Zawiera ona zebrane ze wszystkich dostępnych w tej chwili źródeł szczegółowe biogramy polskich duchownych, którzy zginęli tylko za to, iż byli Polakami, wiernymi Kościoła Katolickiego obrządku łacińskiego. Jak pisze autor: ”wszyscy wymienieni w publikacji (… ) zasługują na miano męczenników sprawy narodowej”.
Wszystkim Czytelnikom życzę, abyśmy nadchodzące dni, Święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok i wszystkie dni życia, które nam jeszcze pozostały, przeżyli w prawdzie, w pokoju serca, w bliskości z Jezusem, idąc za Nim.
Maria Stankiewicz-Władimirow
Myśl Polska, nr 51-52 (18-25.2022)