Donald Tusk odsłonił swoją kacapską twarz. Organizowany przez niego na 1 października marsz w Warszawie będzie Marszem Człowieka Putina w Warszawie. Pani Joanna była bowiem tylko przykrywką dla prawdziwego celu Tuska. Równie dobrze mógłby tą przykrywką być poparzony rtęcią rybak znad Odry, którym Tusk się także posłużył, atakując polski rząd. Tusk już dawno porzucił „poparzonego” rybaka tak, jak i panią Joannę, której – dzięki lewactwu III RP z Wandą Nowicką na czele – udało się odwalić niezły kabaret w murach Sejmu RP.
Tak więc za Człowiekiem Putina w Warszawie pomaszerują tysiące – jeżeli nie milion pustych serc, które w dupie mają Polskę, gdyż kochają Putina i uwierzyli w przysłanego nam przez Niemców kacapa. Równie groźnego jak komunistka z NRD Angela Merkel, czy zakochany po uszy w bandycie z Kremla były kanclerz Rzeszy niemieckiej Gerhard Schröder. Bo tak jak Niemców przez cały czas obowiązuje pakt Ribbentrop-Mołotow, tak przez cały czas Tuska obowiązuje reset z Rosją „taką jaka jest”. Bo kto raz poszedł na układ z czerwonym diabłem – już nigdy się z niego nie wycofa – a jeśli, to tylko nogami do przodu. Wie o tym Donald Tusk, który nie po to ściskał się z Putinem w Smoleńsku, żeby anulować pakt z mordercą i zamachowcem. Tusk na własne oczy zobaczył w Smoleńsku do czego zdolny jest czerwony diabeł…
„Wygląda na to, iż PiS szuka pomocy wagnerowców ze strachu przed wyborami. Marsz miliona serc wybije im te pomysły z głowy. Widzimy się wszyscy 1 października w Warszawie!” – napisał führer totalnej opozycji na Twitterze.
Pomysł Tuska na wybicie PIS-owi z głowy planów odrzucenia Grupy Wagnera od polskiej granicy jest najważniejszym celem jego kampanii wyborczej, organizowanej w Polsce przez Grupę Webera i zgodnie z planami Kremla. Te plany mają zaowocować nie tylko resetem paktu Ribbentro-Mołotow, ale co oczywiste – całkowitym podporządkowaniem Polski niemieckiej Rzeszy. Polska – według tych planów – ma być strefą buforową – do której spokojnie zrzucane będą śmieci z całego świata, gdyż Tusk otworzy granice z Rosją i Białorusią – a Ukrainy już ma nie być! Z kolei, granica z Europą będzie oczywiście zamknięta, żeby śmieci z tej strefy nigdzie nie wyciekły…
Nie jest więc zaskoczeniem dla nikogo – zwłaszcza dla gazety żydowskiej, niemieckiego Onetu i dla „Amerykanów” z Tusk Vision Network, iż Człowiek Putina w Warszawie nie ma żadnego programu dla Polski i dla Polaków. Plan oczywiście jest i nie da się go dłużej ukrywać przed pustymi sercami wiernych Platformy. Jest to przez cały czas plan resetu z Rosją i z Putinem, który na Donalda ma tyle haków, ile ich ma na Angelę, Gerharda i Olafa razem wziętych …
Tusk do końca swego życia będzie więc chodził na kacapskiej smyczy – choćby gdy będzie musiał ewakuować się z Polski. Tak jak ewakuował się w 2014 roku, gdy chodząca na smyczy Putina Angela uratowała Tuska przed stoczeniem się w otchłań nicości. Bo Donald Tusk to Wielkie Nic: człowiek bez Ojczyzny, bez wiary, bez przekonań, bez elementarnej wiedzy i bez moralności. Tusk – podobnie jak agent Bolek – mógłby spokojnie nasikać do wody święconej i błogosławić nią morderców. Tusk zresztą już to zrobił, błogosławiąc rządy CDU w Europie, które otworzyły Putinowi drogę do zbrodniczej napaści na Gruzję i Ukrainę.
Jak przewidział zamordowany pod Smoleńskiem prezydent Lech Kaczyński - następne w kolejce są kraje nadbałtyckie i Polska. Kto zatem jak nie Tusk wraz z wywodzącym się z komuny lewactwem otworzą wagnerowcom wrota do Polski?
Pytanie nie jest bynajmniej retoryczne, gdyż odpowiedział na nie białoruski dyktator: „Tusk to silny polityk, dzięki jego powrotowi do Polski władza PiS upadnie i będzie z kim rozmawiać” – taką opinię wygłosił w wywiadzie przeprowadzonym pod koniec 2021 r. białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka.
O czym chciałby Łukaszenka rozmawiać z Donaldem Tuskiem nie trzeba się domyślać. Tusk już bowiem za swoich rządów cofnął Polskę do czasów pełnego uzależnienia od Rosji, stając się de facto – równym Łukaszence kabaretowym dyktatorem kraju nad Wisłą…