Prawybory poza przejrzystą i skuteczną metodą wyboru lokalnych liderów spośród szerokiego grona organizacji społecznych miałyby jeszcze jedną zaletę – zmobilizowałyby lokalne społeczności do przyjaznej rywalizacji i współpracy. To nie jest utopijny projekt – pisze na swoim blogu socjolog i publicysta Jakub Bierzyński
Do tej pory wezwania do wielkiej koalicji opozycji były czystą projekcją publicystów. Wbrew doniesieniom prasowym takiej koalicji nie było, nie ma i jeżeli nic się w tej mierze nie zmieni, nie będzie – uważa Bierzyński.
Jego zdaniem polska opozycyjna scena polityczna dzieli się na dwa podstawowe segmenty: partie polityczne, których przedstawiciele zasiadają w tej chwili lub w przeszłości w parlamencie i partie lub ruchy, których spoiwem nie są struktury organizacyjne, ale idee i misja. Pierwsze nie mogą porozumieć się dlatego, iż konkurują o podobny elektorat a stawką są kariery ich działaczy. Różnice ideowe czy programowe pomiędzy partiami schodzą na dalszy plan.
Ambicje aparatu partyjnego walczącego o pozycję w partii socjolog porównuje do znanego w psychologii fenomenu: wraz z tonięciem tratwy ratunkowej narasta walka rozbitków o każdy jej centymetr. Nikt nie chce utonąć, a miejsca robi się coraz mniej. Dlatego rozmowy o koalicjach będą markowane na użytek opinii publicznej – tłumaczy Bierzyński. Jako przykład podaje negocjacje w sprawie prezydentury Warszawy.
Z kolei, zdaniem Jakuba Bierzyńskiego, ruchy pozaparlamentarne mają skłonność do popadania w skrajne postulaty ideologiczne. Nie mogą się porozumieć z powodu ideologicznego doktrynerstwa.
Tymczasem PiS majstruje przy ordynacji wyborczej. Okręgi wyborcze do wyborów lokalnych zostaną skonstruowane w ten sposób, by maksymalne szanse mieli kandydaci PiS. By realnie przeciwstawić się PiS trzeba więc do porozumienia włączyć ruchy pozaparlamentarne, lokalne koalicje mieszańców, zwłaszcza, iż 44 proc. Polaków nie popiera ani Prawa i Sprawiedliwości, ani opozycji.
Jedynym rozsądnym rozwiązaniem wyjścia z tej sytuacji – zdaniem Jakuba Bierzyńskiego – wydają się być prawybory, które pozwolą wyłonić lokalnych przywódców ze wszystkich anty-pisowskich środowisk lokalnych. Takich, którzy mają szansę wygrać z przedstawicielem PiS.
To nie jest utopijny projekt. W ten sposób skonsolidowała się opozycja we Włoszech w 2006 roku – pisze Jakub Bierzyński. Czytaj tutaj.