Nie będę budował napięcia i napiszę to wprost: na dziś chyba najbardziej realny jest scenariusz bez żadnych spisków i koronkowych intryg. Od miesięcy narastał konflikt między Szojgu (i wyższym dowództwem), a Prigożinem. Ten ostatni w sposób uzasadniony zarzucał brak kompetencji, brak woli, lenistwo, nieudolność najwyższym władzom wojskowym.
Tutaj Prigożyna jak najbardziej jestem w stanie zrozumieć - skoro w wyniku ruskiej nieudolności, braku koordynacji pod Bachmutem, od lata zeszłego roku, tracił latami szkolonych i doświadczonych ludzi ze swojej armii, skoro jego ludzie tracili tak potrzebne morale, to narastająca złość i rozgoryczenie jest jak najbardziej zrozumiałe. Warto przypomnieć tylko specyficzne dla rosyjskiej natury, bezmyślne i tragiczne "mięsne szturmy" pod Bachmutem. Kompletny brak poszanowania życia zwykłego żołnierza. To jest element, który z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, nie był elementem spisku czy gry pozorów.
Potem pojawiały się informacje o utrudnieniach czy wręcz atakach rosyjskiej armii na grupę wagnerowców. Ostatni taki atak - nastąpił kilka dni temu. Na filmie widzieliśmy skutki wybuchów, porozrywane szczątki. Czy były to informacje wiarygodne? Tu można w większej mierze zakładać jakiś spisek i fałszywe informacje, ale z drugiej strony władze rosyjskie mogły to robić już celowo, wiedząc o szykującym się przewrocie. Wywiady zachodnich państw dziś twierdzą, iż o przygotowaniach do przewrotu i buntu wiedziały już od wielu tygodni. Sami Rosjanie też mogli to wiedzieć. Zatem ten element można bardziej podważać, ale przez cały czas jest mocno wiarygodny.
Kolejna sprawa. Aby oddziały Wagnerowców mogły zajść tak blisko Moskwy, konieczne było przepuszczenie ich praktycznie bez żadnego oporu przez prawie tysiąc kilometrów (z Rostowa nad Donem, do Moskwy jest około tysiąca kilometrów!). Wszyscy widzieliśmy wczoraj bezradne, wojskowe punkty kontrolne na trasie rajdu Prigożyna. Wszyscy widzieliśmy jak łatwo jego oddziały przejmują budynki ministerstw obrony i spraw wewnętrznych w Rostowie. Wszyscy widzieliśmy nieudolne i z łatwością przejeżdżane blokady. W końcu - wszyscy widzieliśmy pokojowo i pozytywnie nastawionych Rosjan do oddziałów Prigożyna. To w mojej ocenie jest ogromny cios wizerunkowy i zdecydowanie nie mogło być wliczane w spisek, grę pozorów.
Ogromnym kosztem jest także wielkie załamanie morale na froncie. I to w czasie trwającej kontrofensywy. Jak muszą czuć się siedzący w okopach żołnierze, słysząc iż Putin ucieka z Moskwy? Niemożliwe aby ten oczywisty skutek był wliczony w koszt tej ewentualnej operacji. Zauważmy także, iż kilka jednostek, oddziałów, zadeklarowało także przejście na stronę Prigożyna. Ten element jest jak najbardziej wiarygodny i naturalny, bo na dołach armii trwa od wielu miesięcy skrajne niezadowolenie z nieudolnych działań dowództwa. I najwyższe dowództwo też to wie, dlatego kolejnym wiarygodnym i naturalnym elementem była ucieczka Putina, Miedwiediewa i wielu ludzi władzy z Moskwy. W internecie pojawiało się sporo analiz i grafik z odlatującymi do Petersburga samolotami. Oni naprawdę mogli czuć zagrożenie, wiedząc iż Prigożyn, jako człowiek którego życiową profesją jest prowadzenie wojny, może być dla wojska bardzo naturalnym, pełnym charyzmy i doświadczenia przywódcą. Bardzo realnym scenariuszem był taki, w którym wojsko może przejść na jego stronę. Dla mnie dość wiarygodne i logiczne.
Zauważmy, iż przez cały dzień opinia publiczna był karmiona sensacyjnymi informacjami o rebelii. Prigożyn jawił się wszystkim jako nieobliczalny wariat, ale bardzo zdesperowany i skuteczny wariat. Z drugiej strony Putin i cała wierchuszka - ich wizerunek zawalił się kompletnie w gruzy. Bezradna policja, wojsko, zestrzelonych 7 samolotów i helikopterów, tragikomiczne zapory drogowe i kompletnie nieskuteczne punkty kontrole. Państwo i władza kompletnie zaskoczone, bezradne i bezbronne. Putin, Miedwiediew - uciekający jak szczury z Moskwy. Smutna, samochodowa twarz Sołowiewa... Kompletna katastrofa wizerunkowa. Kompletna katastrofa dla wskaźnika charyzmy, przywództwa Putina. Totalna żenada. Ten element nie byłby akceptowalny w żadnym wariancie koronkowej intrygi i gry pozorów.
W całej układance mocno niepokojące i zastanawiająca jest mediacja Łukaszenki, odwrót wagnerowców i udzielenie schronienia dla oddziałów Prigożyna na Białorusi. O czym to może świadczyć? O układzie Łukaszenki i Prigożyna? Na pewno to jest kilka dodatnich punktów dla fatalnego wizerunku Łukaszenki. Może też świadczyć, iż to był jeden wielki blef Prigożyna, który najpierw pokazał się jako zdesperowany wariat, na którego wydano wyrok śmierci, ale ostatecznie wyszło, iż to jednak dobry gracz i strateg, który był zdecydowanie świadomy swojej chwilowej przewagi w pogrążonej w chaosie Rosji, ale także świadomy swojej straconej pozycji w perspektywie kilku dni czy tygodni. Mógł także w ten sposób kupić sobie czas całego dnia dna uzgodnienie z Łukaszenką odwrotu na Białoruś, która w geograficznej pozycji, była jedynym sensownym miejscem ucieczki.
Jakie jest znaczenie i skutki tego co wczoraj wydarzyło się w Rosji? Zadecydują kolejne dni, tygodnie czy miesiące. Na pewno dla Ukrainy - niezależnie od prawdy, kryjącej się pod ewentualna grą pozorów - wydarzenia dnia wczorajszego są pozytywne pod wieloma względami, i to może nas cieszyć.