"President Vladimir Putin and Russia's Chief Rabbi Berl Lazar: Who Completely Controls the Kremlin"

grazynarebeca5.blogspot.com 3 hours ago

Żydzi Chabad w Rosji kontrolują Władimira Putina, który jest otoczony przez żydowskich oligarchów

Marica Micallef

Poniższy fragment pochodzi z angielskiego tłumaczenia rozdziału z książki "The Jewish Syndrome—3" Eduarda Hodosa, z komentarzami redakcyjnymi podpisanymi przez [-Ed] dostarczonymi przez oryginalnego wydawcę internetowego The Orthodox Anti-Globalist Resource Centre, w tej chwili zakazanego zarówno na Ukrainie, jak i w Rosji.

Opinia publiczna ma dostęp do niewielu i sprzecznych informacji na temat wczesnych lat życia Władimira Putina. Stłumione zarówno w Rosji, jak i na Zachodzie, te fragmenty książki Eduarda Hodosa omawiają dojście Putina do władzy prezydenckiej w Rosji w 2000 roku, a także jego skomplikowane i kłopotliwe powiązania z chasydzkim judaizmem Chabad Lubawicz, jego rosyjskim naczelnym rabinem Berlem Lazarem i oligarchami z czasów Jelcyna.

Chociaż część z nich jest oparta na domysłach, istnieje wystarczająco dużo wiarygodnych informacji faktograficznych, aby pokazać, iż powiązania te odegrały znaczącą rolę w podejmowaniu przez Putina decyzji, być może choćby decydującej. Jest to zawiła i zawiła opowieść, która jest przedstawiona z dużą dozą dowcipu i sarkazmu, a jej portret znacznie różni się od oficjalnych narracji o karierze rosyjskiego prezydenta zarówno na Zachodzie, jak i w Rosji.

Została napisana na długo przed tym, co wydaje się być ostatecznym zerwaniem między Rosją Putina a Zachodem w marcu 2016 r. w związku z zamachem stanu na Ukrainie w lutym 2014 r. i wydarzeniami, które nastąpiły po nim w Syrii, a które zarówno ugruntowały popularność Putina w kraju, jak i wydają się zaprzeczać jego tezie. Zasługuje jednak na dokładne przyjrzenie się, ponieważ została napisana przez bardzo inteligentnego i wnikliwego żydowskiego obserwatora zarówno historii Rosji, jak i Ukrainy.

Dodatkowo, 5 maja 2014 r. Władimir Putin podpisał rosyjską ustawę o negowaniu Holokaustu, która jest szokującym potwierdzeniem szkicu autorów o sile żydowskiej oligarchii Chabad Lubawicz w Rosji.

Chociaż Hodos, Żyd nawrócony w 2014 r. na prawosławie, przez cały czas mieszka w Charkowie na Ukrainie (stan na czerwiec 2014 r.), w tej chwili trudno jest znaleźć w Internecie angielskie tłumaczenia któregokolwiek z jego pism. Poniżej znajduje się rozdział z książki Hodosa:

Instytucja prezydencji

Dzisiaj [w 2002 roku – przyp. red.] stało się oczywiste, iż losy narodów ukraińskiego i rosyjskiego znalazły się w rękach "bezimiennych stworzeń", posłusznych "niewolników" swoich chazarskich panów, których można wynieść do władzy i zdymisjonować według ich kaprysu. Pod tym względem oszczędzono tylko Białoruś, choć jeszcze do niedawna wydawało się, iż Rosja może znaleźć się w gronie szczęśliwców. Do tej pory jednak jest absolutnie jasne, iż ona również miała udział w "prezydenckim" losie Ukrainy.

Ponieważ poświęciłem wiele stron w moich książkach na opisanie osobistego wkładu prezydenta Ukrainy [Leonida Kuczmy – red.] w biznes budowy Trzeciej Chazarii, tym razem ograniczę się do omówienia działalności innego "dobrego goja", Władimira Putina.

Władimir Putin z ustępującym prezydentem Borysem Jelcynem podczas kampanii prezydenckiej w Rosji w 2000 roku

Po raz pierwszy usłyszałem o Władimirze Putinie podczas oficjalnej wizyty w Izraelu w 1997 roku. Na zaproszenie izraelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych wraz z ówczesnym wicegubernatorem obwodu charkowskiego Leonidem Stasewskim odwiedziliśmy Izrael w ramach "Programu współpracy gospodarczej" między naszymi krajami. Czekał nas napięty program wydarzeń, z których większość poświęcona była licznym spotkaniom z przedstawicielami elity politycznej i gospodarczej Izraela. Wśród nich było zaplanowane spotkanie z prezesem Stowarzyszenia Nowych Przedsiębiorców Izraela, Radoshkovichem. W tym czasie były emigrant z Leningradu Icchak Radoszkowich stał się już postacią wagi ciężkiej nie tylko we własnym kraju, ale według plotek także na korytarzach Banku Światowego. Nasze spotkanie, w trakcie którego omówiono sprawę różnych projektów inwestycyjnych w obwodzie charkowskim, miało niezwykle oficjalny charakter. Tego samego nie można powiedzieć o drugim spotkaniu z Radoshkovichem, z którym po powrocie na Ukrainę znaleźliśmy się w tym samym samolocie. Przez cały czas trwania lotu z Tel-Awiwu do Kijowa rozmawialiśmy na różne tematy. A w trakcie naszej rozmowy wspomniał mimochodem, iż jego kuzyn Władimir Putin ma wielkie perspektywy awansu w rosyjskiej elicie politycznej. W sierpniu 1999 roku na własne oczy zobaczyłem efekt zawrotnej kariery nieznanego dotąd Władimira Władimirowicza Putina. Odświeżmy nasze wspomnienia na temat chronologii:

  • sierpień 1999: mianowany premierem Federacji Rosyjskiej;
  • styczeń 2000: mianowany p.o. prezydenta Federacji Rosyjskiej;
  • marzec 2000: Wybrany na prezydenta Federacji Rosyjskiej.
Borys Bieriezowski

Co, a raczej komu, Rosja zawdzięczała swojego "następcę tronu" w postaci Władimira Putina? Wszyscy wiemy do kogo: do Borysa Abramowicza Bieriezowskiego, który w rekordowym czasie zbudował tego nowego pretendenta do "prezydenckiego tronu" Rosji. Niezłomny Borys Abramowicz długo i intensywnie szukał potencjalnego "następcy". Nie spieszył się... Widzisz, "następca" byłby zobowiązany do zachowania tradycji rodzinnych i zagwarantowania "carowi Borysowi" całkowitego immunitetu po jego "abdykacji". ["Rodzina" odnosi się nie tylko do Jelcyna i jego dalszej rodziny, ale do sieci przestępczo-oligarchicznych klanów powiązanych z "pierwszym prezydentem Rosji" – red.] Co więcej, "następca" Jelcyna" musiałby być wzorem zdrowia i młodości, aby korzystnie odróżniać się od swojego sędziwego, ale bardzo popularnego rywala, Jewgienija Primakowa, a także posiadać cechy etniczne wymagane do rosyjskiego "tronu", a jednocześnie być "swoim" dla Bieriezowskiego [innymi słowy, o mieszanym rosyjsko-żydowskim pochodzeniu – przyp. red.]. Jednak, ku irytacji BAB [BAB – Borys Abramowicz Bieriezowski – przyp. red.], "wybory" prezydenckie zakładają również udział ludu. Trzeba więc było jak najprędzej spopularyzować nowego pretendenta do tronu i zmusić lud do uwierzenia w jego miłość do "wybrańca" Bieriezowskiego. Pomysłowy Borys Abramowicz rozwiązał i ten problem. Z drugą wojną czeczeńską. We wrześniu 1999 r., kiedy druga "kampania czeczeńska" dopiero nabierała rozpędu, Asłan Maschadow [ówczesny przywódca "niepodległej Czeczenii" – przyp. red.] ogłosił w wywiadzie dla gazety "Moskowskij Komsomolec":

… Ta wojna została sprowokowana przez Bieriezowskiego ... Wojna była zaplanowana dawno temu... Jej przyczyn należy szukać przede wszystkim w Moskwie. To tam toczą się brudne gry polityczne wokół pytania, kto zostanie następcą Jelcyna...

Po pomyślnym zakończeniu kampanii prezydenckiej według scenariusza Bieriezowskiego "sponsoring" BAB okazał się zbyt kompromitujący dla nowego prezydenta Rosji, za którego plecami słychać było coraz bardziej niezadowolone pomruki na ten temat. Kiedy "pragmatyczny polityk" Władimir Putin wypowiedział wojnę żydowskim oligarchom Bieriezowskiemu i Gusinskiemu, wybuchły głośne i długotrwałe oklaski z coraz bardziej radosnego nazywanego "zdrowym pragmatyzmem". Prawdziwym powodem "nalotu" prezydenta na najlepszych przedstawicieli żydowskich kół oligarchicznych Rosji była "silna" decyzja Chabadu, który w ten sposób mógł pozbyć się "nadmiernie aktywnych" Gusinskiego i Bieriezowskiego. Głośne i długotrwałe oklaski rozległy się wśród coraz bardziej rozradowanej publiczności. Rosyjski prezydent zyskał reputację "bezkompromisowego, ale sprawiedliwego" siłacza.

Rosyjsko-izraelski magnat telewizyjny Władimir Gusinski z komentatorem Jewgienijem Kisielewem w 1999 roku

Nikt nie domyślił się, iż za "zdecydowaną" decyzją Putina stała czyjaś niewidzialna wola, podporządkowania sobie kolejnego "bezimiennego stworzenia", którego jedyną (i bardzo wątpliwą) cnotą był jego tak zwany "zdrowy pragmatyzm". W przypadku Bieriezowskiego odpowiedź możemy znaleźć w Jewish Observer. Zacytuję odpowiedź biskupa Cyryla, metropolity smoleńskiego i kaliningradzkiego, na pytanie, jakie mu zadano w związku z omawianym obecnie "bohaterem":

Jeśli chodzi o Borysa Abramowicza, muszę powiedzieć, co następuje. Kiedy odwiedzałem przedstawiciela prezydenta Izraela Netanjahu, który przebywał w tym czasie w Moskwie, zapytałem go o konflikt między Gusinskim a Bieriezowskim, który wstrząsał podstawami życia publicznego: "Czy Izrael nie mógłby się jakoś zaangażować? W końcu to twoi ludzie. Na to doradca Netanjahu odpowiedział: "Przepraszam. Gusinsky jest nasz, ale Bieriezowski jest twój". Najwyraźniej miał na myśli chrzest Bieriezowskiego w Cerkwi prawosławnej. (Jewish Observer, 25.06, marzec 2002)

Tak więc, stając się "chrześcijaninem", Borys Abramowicz Bieriezowski przestał być "jednym ze swoich" i uzyskał oficjalny status wyczerstu (konwertyty z judaizmu), jak nazywa się takich "odmawiających" w kręgach żydowskich. I to był główny błąd "niezatapialnego" BAB-a, który tym razem przechytrzył samego siebie.

[Myślę, iż istnieje jeszcze bardziej oczywiste wytłumaczenie. Gusinsky i Bieriezowski, których osobista kłótnia rozgrywała się na ekranach telewizorów w całym kraju na kontrolowanych przez nich kanałach, NTV i ORT, stali się po prostu kompromitacją dla żydowskiej struktury władzy. Spór wyprowadził na światło dzienne rzeczywistość żydowskiej władzy, co oczywiście jest wielkim "nie-nie". Pamiętam dobrze demaskowanie przez ORT wątpliwej działalności Gusinskiego w Rosyjskim Kongresie Żydowskim i jak wszyscy byli zaskoczeni, iż Bieriezowski, Żyd, ucieka się do takiej taktyki, aby skompromitować swojego przeciwnika. -red.]

Stawiając na prawosławie, jako religię dominującą w Rosji, gdzie liczył, nie bez podstaw, na pełne "moralne i materialne" zaspokojenie, Borys Abramowicz nie chciał jednocześnie rozstać się z żydowskim "kursem rozwoju", jeżeli chodzi o jego własne, ogólnorosyjskie interesy. Dlatego świeżo upieczony Christian Berezovsky, opierając się na swoim "wybranym" pochodzeniu etnicznym, postanowił jednocześnie "zrobić furorę" w żydowskich kręgach religijnych.

Zapomniał jednak wziąć pod uwagę jedną rzecz: bezkompromisowy Chabad, który stworzył religijną Federację Gmin Żydowskich Rosji (FEOR), do której powstania BAB aktywnie się przyczynił, przekazując imponujące sumy na jej rozwój, nie wybacza "heretykom", bezlitośnie się ich pozbywając, a powstałe w ten sposób wakaty obsadza nowymi postaciami spośród swoich "właściwych" Żydów. W tym miejscu wypadałoby wspomnieć radę, jaką otrzymał bohater starej odeskiej anegdoty w bani: "Iwan Abramich, albo zdejmij ten krzyżyk z szyi, albo włóż z powrotem szorty". Więc Borys Abramowicz, kiedy zakładał swój krzyż, powinien był po prostu mieć na sobie spodenki...

Drugim żydowskim oligarchą, który ucierpiał, jak wszyscy wówczas myśleli, z powodu "bezkompromisowego, ale sprawiedliwego" prezydenta Putina, był główny rywal Bieriezowskiego w "niezatapialności", Władimir Aleksandrowicz Gusinski. Czego był winien Gusinsky w oczach Chabadu? Widzisz, on, w przeciwieństwie do "Berezy", pozostał "jednym ze swoich". Cóż, jeden z jego własnych, to prawda, ale mimo wszystko "niepoprawny" Żyd. W 1996 r. z inicjatywy byłego naczelnego rabina ZSRR Adolfa Szajewicza, Władimir Gusinski założył Rosyjski Kongres Żydów (REK), "świecką" organizację reprezentującą interesy "zasymilowanego" żydostwa i zorientowaną, jeżeli można się tak wyrazić, na ideę "zachodniego syjonizmu". Ta potężna struktura, z szerokimi powiązaniami z Zachodem, była głównym konkurentem Chabadu i jego pomysłu, FEOR, w walce o wpływy na rosyjskie żydostwo, a co najważniejsze, w jego walce o Kreml. Obie strony podjęły więc zdecydowaną "akcję wojskową". Wciąż żywe w naszej pamięci są "czołowe" ataki telewizyjne, w których "Gus" (Gusinski), oficjalny szef REK, i "Bereza" (Bieriezowski), podziemny "sponsor" FEOR (Chabad), zacisnęli rogi. Oddając do swojej dyspozycji "ciężką artylerię" w postaci BAB, członka "Rodziny", Chabad w efekcie zapewnił sobie poparcie "Rodziny" w rozstrzygnięciu "kwestii żydowskiej" na swoją korzyść. Niezwykle wymowny w tym względzie jest następujący fakt:

W listopadzie 2000 r. w Moskwie odbył się zjazd założycielski Federacji Gmin Żydowskich Rosji (FEOR). Podczas tego wydarzenia rabin Chabad Berl Lazar, który jest w tej chwili naczelnym rabinem Rosji i WNP, został wybrany na lidera organizacji. Pięć godzin po wyborze Lazara prezes REK Władimir Gusinski został aresztowany i przewieziony do więzienia Butyrskaya ...

Prowokując Gusinskiego i Bieriezowskiego do wzajemnego konfliktu, ale pozostając cały czas w cieniu, Chabad "upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu", dyskredytując głównych "niepoprawnych" rosyjskich Żydów, których przedłużający się spór zaczynał poważnie destabilizować cały kraj. Wydarzenia tego czasu bardzo zgrabnie podsumował Wiktor Czernomyrdin, który ze zwykłą sobie dosadnością oznajmił: "Dwóch Żydów walczy i drży cała Rosja". To prawda, iż komentarz ten odnosi się tylko do widzialnej strony konfliktu. Dokładniejszą charakterystykę tego, co się wydarzyło, można przedstawić, przeformułowując dobrze znane "antysemickie" powiedzenie: "Kiedy dwóch Żydów się kłóci, trzeci siedzi cicho". "Siedząc tam cicho" przez wymagany okres czasu, Chabad zaczął wzywać głównego rosyjskiego "pragmatyka" do uwolnienia od dawna cierpiącej Rosji od żydowskich wichrzycieli, od których rzekomo wyszło "główne zagrożenie" nie tylko dla rosyjskiego żydostwa, ale dla pokoju i spokoju w całym kraju.

Wsłuchując się w mądrość Chabadu, Władimir Putin rozpoczął proces "wyzwolenia cierpiącej od dawna Rosji" z irytującego duetu, i na szczęście pod ręką było mnóstwo pretekstów: oskarżenia o korupcję, uchylanie się od płacenia podatków, nielegalne praktyki biznesowe i tak dalej, i tak dalej. Jedynie metoda zastosowana do ukarania osób uznanych za winnych powyższych zbrodni była zupełnie niestandardowa: zamiast oczywistego rozwiązania w postaci aresztowania i uwięzienia, zarówno "Gus" jak i "Bereza" zostali wspaniałomyślnie pozwoleni opuścić Rosję wraz ze skradzionym majątkiem! Taki "super zdrowy pragmatyzm" ze strony rosyjskiego prezydenta mówi sam za siebie... To nie jest Stalin dla was, który zebrał tylko dywidendy z wypędzenia Trockiego i Lubawiczer Rebe, uwolnienia Rosji od jej dwóch "głównych" Żydów i solidnego zastrzyku gotówki do skarbu państwa wynikającego z ich okupu.

Władimir Putin "zrobił wszystko, co mógł" dla Rosji jeszcze bardziej: nie tylko uwolnił ją, od dawna cierpiącą Ruś, od żydowskiej "zarazy", ale także (a) skutecznie położył kres schizmie w rosyjskim żydostwie, oddając je w zaufane ręce Chabadu; (b) wydalił dwóch żydowskich "wichrzycieli" z kremlowskiego "Biura Politycznego", zastępując ich super-cichym Chabadem; oraz (c) przekazała Zachodowi pomoc humanitarną w postaci miliardów Bereza-Gus, wzmacniając w ten sposób wizerunek Rosji jako kraju bogatego i hojnego. I najważniejsze: uwalniając dwóch Żydów, którzy wykrwawili Rosję w ciągu ostatniej dekady, Putin oczyścił naród rosyjski z wszelkich oskarżeń o antysemityzm i podniósł jego prestiż w oczach całego "cywilizowanego" świata! Weź to, Józefie Wissarionowiczu!

Od tego czasu Putin jest lojalnym przyjacielem Chabadu i zawsze stosuje się do jego cichych, mądrych rad. Jak entuzjastycznie informuje prasa żydowska, Putin zaprasza rabinów Chabadu na Kreml co najmniej raz w miesiącu i szczegółowo wypytuje ich o nastroje społeczności żydowskiej w Rosji:

7 lutego prezydent Rosji Władimir Putin przyjął na Kremlu Naczelnego Rabina Rosji (FEOR) Berla Lazara ... Jak donosił Berl Lazar, rosyjski prezydent był niezwykle zainteresowany kwestiami dotyczącymi życia społeczności żydowskiej w Rosji... Zdaniem Berla Lazara, prezydentowi zależało na tym, aby dowiedzieć się, iż w tej chwili Żydzi czują się w Rosji znacznie swobodniej, iż mogą swobodnie podejmować decyzję o pozostaniu lub wyjeździe, o ile czują poparcie ze strony rządu. Ale najważniejsze, zdaniem rabina Lazara, jest to, iż "prezydent ma zdrowe zrozumienie przyszłości Rosji i roli religii w społeczeństwie" (International Jewish News, nr 10, luty 2002)

i

19 marca prezydent Rosji Władimir Putin spotkał się na Kremlu z przedstawicielami Federacji Gmin Żydowskich Rosji ... Putin mówił o tym, jak ważne jest stworzenie "bariery nie do pokonania" dla ksenofobii i ekstremizmu religijnego oraz zwrócił uwagę na wkład narodu żydowskiego w sprawy rosyjskie. Prezydent wypowiedział się na temat orędzia społeczności żydowskiej Rosji do USA w sprawie uchylenia poprawki Jacksona-Vanika, od której "proces rozwija się pozytywnie"... Na spotkaniu na Kremlu obecny był również prezydent Federacji Gmin Żydowskich WNP i przewodniczący komitetu nadzorczego FEOR Lew Lewiew oraz rabini z wielu rosyjskich miast. (International Jewish News, nr 11, marzec 2002)

Berl Lazar, Naczelny Rabin Rosji i Chabad-Lubawiczer

Jeśli chodzi o ostatni cytat, to muszę dodać, iż wszyscy ci "rabini z wielu rosyjskich miast", aż do ostatniego, są ludźmi Chabadu, a na czele grupy szanowanych gości Kremla stał "mądry mentor", którego już znamy, "super-cichy" Berl Lazar. Ponieważ znam osobiście "Naczelnego Rabina Rosji i państw WNP", jednego z najbardziej aktywnych nosicieli "mądrości syjonistycznej" i "głównych brygadzistów" w budowie Trzeciej Chazarii, nie mogę nie oddać Berlowi Lazarowi należnej mu zasługi za jego zdolności dyplomatyczne i kuglarskie oraz za to, iż pozostał praktycznie niezauważony, gdy szarpie za sznurki "gojowskich marionetek". ", wprawiając je w ich "nienaturalny ruch". Co więcej, ten wilkołak Lubawicz jest mistrzem w sztuce "języka urzędowego" i "zwinnie skonstruowanej frazeologii".

Abyście i wy mogli w pełni docenić najwyższe mistrzostwo "głównego" poligloty Chabadu, opowiem wam o tym, co rabin Lazar powiedział w rozmowie telewizyjnej na byłym kanale Gusinsky'ego, NTV, z Savikiem Schusterem, gospodarzem programu "Bohater Dnia". [Schuster, Żyd i długoletni były pracownik finansowanego przez Departament Stanu USA "Radia Swoboda", jest w tej chwili głównym gospodarzem politycznego talk-show NTV. -red.]

Berl Lazar rozpoczął swój monolog od tradycyjnego uwielbienia dla prezydenta Putina, który, według jego słów, posiada tak niezwykłe cechy, jak "pewny siebie pragmatyzm" i "zdrowe zrozumienie kwestii przyszłości Rosji", co z kolei jest gwarancją dobrobytu i dobrobytu społeczności żydowskiej w kraju. Potem dyskusja zeszła na sprawy handlu, biznesu, petycji do amerykańskiej administracji o uchylenie "poprawki Jacksona-Vanika", a choćby na zamiar rabina wywarcia wpływu na amerykańskie lobby naftowe z zamiarem przeorientowania go w stronę Rosji...

Przysłuchując się cierpliwie tym projektom biznesowym, które, jak się okazuje, należą do sfery "żywotnych interesów" społeczności żydowskiej, czekałem i czekałem, aż przywódca religijny rosyjskiego żydostwa, naczelny rabin Rosji i WNP, powie choć jedno słowo o Bogu lub duszy. Jak się okazało, czekałem na próżno...

Czy można sobie wyobrazić przedstawiciela prawosławnego duchowieństwa chrześcijańskiego siedzącego przed kamerą telewizyjną, wygłaszającego "kazanie" na temat strategii biznesowej i korzyści wynikających z takiej czy innej transakcji?... Mamy więc dziwną sytuację: podczas gdy Cerkiew prawosławna nawołuje swoich wiernych do pokory, dobroci, oczyszczenia duszy i służby Bogu, "naród wybrany" Chabadu w czarnych kapeluszach chełpi się pragmatycznie swoimi interesami zawieranymi na kościach pokornych prawosławnych chrześcijan. Jakże rację miał Emmanuel Kant, gdy powiedział: "Przy braku moralności Bóg jest potworem"...

Kilka słów o wspomnianych "projektach biznesowych": Mam nadzieję, iż pamiętacie, co stało się z obietnicami rabina, iż pomoże uchylić "poprawkę Jacksona-Vanika" wprowadzoną w 1973 r. w celu "ukarania" Związku Radzieckiego za ograniczenie emigracji żydowskiej, zgodnie z którą USA ustanowiły szereg barier handlowych przeciwko ZSRR? Zgadza się, nic się nie stało. A "długo oczekiwana" wizyta Busha, na którą miało nastąpić uchylenie poprawki, zakończyła się wprowadzeniem kolejnej "poprawki", która stworzyła dodatkowe ograniczenia, tym razem dotyczące "strategicznej broni ofensywnej". Nie ulega wątpliwości, iż trzeba mieć szczególnie "pragmatyczne" poglądy, żeby w tym wszystkim dostrzec jakąkolwiek korzyść dla Rosji...

Zapłaciwszy niewspółmiernie wysoką cenę nowej "poprawki" za uchylenie starej, prezydentowi Putinowi pozwolono "zaszczycić" nazywanie siebie "przyjacielem" Busha, a choćby otrzymał od swojego nowego "towarzysza broni" żartobliwy przydomek "Pootie-Poot" na znak szczególnego szacunku. Do tego momentu tylko Gorbaczowowi udało się wznieść tak wysoko w oczach "społeczności światowej", będąc godnym kumplskiego przydomka "Gorby". Widocznie nie było tragedią, iż problem "emigracji" amerykańskich kurzych nóżek zastąpił problem emigracji rosyjskich Żydów. Najważniejsze, iż przyjaźń zatriumfowała!

I podczas gdy Pootie-Poot, z charakterystycznym dla siebie pragmatyzmem, wymyśla nowe sposoby na sprzedanie "najlepszych interesów" Rosji, Jacksonowie i Vanikowie na całym świecie będą zajęci wymyślaniem nowych powodów, aby trzymać Rosję "na haku" dzięki coraz większej liczby swoich "poprawek". Nie ma wątpliwości, iż najnowsza z "inicjatyw" Chabadu, w tym obecna "inicjatywa naftowa", zakończy się nie mniej "korzystnie"... I jeszcze jeden szczegół, z którym ta sama NTV zapoznała swoich widzów. Na marcowym spotkaniu na Kremlu Władimir Putin pogratulował obecnym ważnej daty: 100. rocznicy urodzin VII Lubawiczer Rebe Menachema Mendla Schneersona, Króla-Mesjasza na wieki! Myślę, iż nie ma tu potrzeby komentowania.

Następna publikacja, którą chciałbym przytoczyć, będzie jednak wymagała komentarza, który pomoże Państwu w pełni zrozumieć, jakich gości na Kremlu wita rosyjska głowa państwa ze swoim usilnie kultywowanym wizerunkiem "kontrolującej". Mam na myśli artykuł opublikowany w odeskim czasopiśmie "Passazh", a poświęcony prezydentowi Federacji Gmin Żydowskich państw WNP i przewodniczącemu komitetu nadzorczego FER, Lwowi Lewijewowi. To prawdziwe "pisklę" z gniazda Chabadu, które otwarcie demonstruje swój ultraortodoksyjny fanatyzm, jest jednym z nowych "bohaterów dnia", którzy przybyli, aby zastąpić wczorajszych "niewłaściwych" oligarchów i obowiązkowo pojawia się na wszystkich "spotkaniach" Chabadu z prezydentami Rosji i Ukrainy. Nawiasem mówiąc, widzieliście go już na zdjęciach z podpisem "dobrzy goje", na których stoi po prawej ręce obu "właściwych" prezydentów, najwyraźniej na znak "specjalnych usług" świadczonych przez tego oligarchę Chabadu prawosławnym państwom chrześcijańskim...

Jedna z "służb specjalnych" Lwa Lewijewa polega na jego "super-cichym" wejściu do rosyjskiego przemysłu wydobywczego diamentów, gdzie Chabad w tej chwili wypompowuje diamenty z "bogatej i hojnej" ziemi. W świetle tego faktu tytuł artykułu w Passazh zatytułowanego "Secrets of Diamond Lev" wygląda szczególnie symbolicznie. Przytoczę kilka jego najważniejszych punktów:

Poznaliśmy się, gdy Leviev przyleciał z Kijowa do Odessy. W stolicy Ukrainy prezydent Kuczma przyjął prezydenta Kuczmę prezydenta Federacji Gmin Żydowskich państw WNP oraz grupę ukraińskich rabinów ... Lewiew powiedział wiele o zainteresowaniu i zbudowaniu w ten uroczysty wieczór do zgromadzonych w synagodze przy ul. Ulickiej Osipowej. Mówił o szacunku, z jakim został przyjęty przez rząd ukraiński, który wyraził poważne zainteresowanie coraz bardziej aktywną rolą Żydów w życiu publicznym i gospodarczym kraju. Należy zauważyć, iż ta adhortacja była skierowana konkretnie do jednej osoby: szefa GKL ("Grupy Kapitałowej Leviev"), prezesa Izby Handlowo-Przemysłowej Izraela, Rosji i państw WNP. Człowiek, który cieszy się ogromnym zaufaniem i autorytetem nie tylko w kręgach biznesowych, ale wśród przywódców światowych mocarstw, w tym prezydenta Rosji Władimira Putina... (Pasaż, luty 2002)

Chabad Lubawicz Rebe, Rabi Menachem Mendel Schneerson

Jak widać, regularne wizyty Lwa Lewijewa w Kijowie i Moskwie przyniosły owoce, gwarantując "poważne zainteresowanie" zarówno ukraińskich, jak i rosyjskich przywódców "aktywną rolą Żydów w życiu publicznym i gospodarczym" tych krajów. Co więcej, ponadnarodowy "prezydencki" status Lewiewa, który stoi na czele Federacji Gmin Żydowskich Państw WNP, pozwala mu nie tylko rozmawiać z prezydentami gigantycznych państw słowiańskich jak równy z równym, ale gwarantuje, iż "Diamentowy Lew" cieszy się ich "wielkim zaufaniem i autorytetem". I nie tylko on, ale grupa rabinów Chabadu chroniących interesy swoich własnych "właściwych" oligarchów. W dalszej części artykułu czytamy:

Najważniejsze jest to, iż Lew jest przekonany, iż jego życie zostało oświecone przez komunię ze swoim Nauczycielem – Lubawiczerem Rebe Menachemem-Mendelem Schneersonem. A oto przykład:

"W 1989 roku – wspomina Leviev – mój interes nie szedł tak dobrze, jak mogłem się spodziewać... Muszę powiedzieć, iż w tamtym czasie rozważałem rozpoczęcie działalności w ZSRR, choć rozumiałem, jak ryzykowne może to być. Jak zawsze w takich sytuacjach poszedłem do Rebe prosić go o radę... Usłyszałem od niego, co następuje: "Nie zapominaj o swoich rodzinnych tradycjach; Nie zapominaj, kim był twój dziadek; Pamiętaj o Torze, która uczy nas troszczyć się o innych. Musicie pomóc innym Żydom mieszkającym w Związku Radzieckim". I wymienił wszystkie 15 republik, dodając: "Jeśli Bóg pozwoli, wy też będziecie mieli interes". Uzbrojony w tę radę Nauczyciela, przyjechałem do Moskwy 11 lat temu i otworzyłem dwa programy, jeden związany z biznesem, a drugi z pomocą społeczności. Dziś w WNP jest już 345 takich organizacji, z synagogami, instytutami nauczania, stołówkami, bibliotekami i dużymi ośrodkami... Jedną z najbardziej aktywnych jest Chabad Shomrei Shabos, która jest prowadzona przez mojego przyjaciela, naczelnego rabina Odessy i południowej Ukrainy, Avroom Wolfa. Uważam go za najbardziej udanego i godnego zaufania biznesmena..." (Tamże)

Tutaj musimy zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, kto w warunkach wciąż komunistycznego ZSRR pomyślałby o otwarciu prywatnego biznesu diamentowego? I to jest właśnie ten rodzaj "programu związanego z biznesem", o którym tutaj mówimy, ponieważ w tym czasie Lew Lewiew miał już ugruntowaną pozycję w diamentach w RPA, Angoli i Indiach... Jednak po przeczytaniu powyższego artykułu można odnieść wrażenie, iż "Diamond Lev", szukając rady Rebe przed ekspansją na terytorium "sowieckie", myślał o otwarciu atelier do szycia damskich bluzek lub małej fabryki do produkcji pokrywek do słoików.

Z faktu, iż Leviev otrzymał błogosławieństwo swojego Nauczyciela i zdecydował się jednak "zaryzykować", możemy wyciągnąć tylko jeden wniosek: że do 1989 roku nie istniało żadne ryzyko dla "biznesmenów" Chabadu w Związku Radzieckim. Chociaż w samym ZSRR było prawdopodobnie bardzo niewielu, którzy mogli się domyślić, iż ... I drugi punkt. Po raz kolejny widzieliśmy w tym artykule, iż rabini Chabadu są w stanie "bez skrupułów" połączyć aktywną działalność religijną z prowadzeniem "udanych i wiarygodnych projektów biznesowych". Zastanawiam się, jak rozwinęły się relacje między tymi rabinami-biznesmenami a lokalnymi organami skarbowymi? Być może do Ordynacji podatkowej wprowadzono specjalny paragraf zatytułowany "Interesy rabiniczne"? A może interesami rabinatu Chabadu zajmuje się Komitet do Spraw Religijnych?

I po raz kolejny mimowolnie nasuwa się porównanie z "gojowskim kapłaństwem": ortodoksyjny chrześcijański ksiądz, który jest jednocześnie "odnoszącym sukcesy biznesmenem", jest równie łatwy do znalezienia jak "wielkoduszny" Żyd...

Lew Lewiew zaznaczył, iż choć wydaje duże sumy (nawet dla niego!) na cele charytatywne, to Bóg nie tylko zwraca pieniądze, ale je pomnaża. Kryzys finansowy z 1998 roku, który wstrząsnął Rosją i innymi krajami, dotknął oczywiście również GKL, ale jego firma niedługo się odbudowała, uzyskując dochód pięciokrotnie większy niż to, co stracił... (Tamże)

Przypomnę, iż kryzys finansowy z 1998 r. miał miejsce za premierostwa "młodego reformatora" Siergieja Kirienki, którego konsekwencje "zdrowego pragmatyzmu" odczuwa do dziś "Rosja i inne kraje". Wygląda na to, iż jedynym, który wyszedł zwycięsko po "czarnym wtorku", był Lew Lewiew. W każdym razie pozostali szczęśliwcy jeszcze się nie zgłosili.

W zaskakujący sposób, główny "winny" "triumfu" oligarchy Chabadu Lwa Lewiewa [bankructwa rubla w 1998 r. – przyp. red.] uniknął tego, co według wszelkich relacji powinno być końcem jego kariery politycznej, otrzymując stanowisko przedstawiciela prezydenta w jednym z siedmiu okręgów federalnych Rosji w nagrodę za jego niechlubne premierostwo. Może fenomenalną "niezatapialność" byłego premiera Kirienki można wytłumaczyć jego żydowskim pochodzeniem, oficjalnie uznanym przez Izrael w postaci oferty podwójnego obywatelstwa rosyjsko-izraelskiego? To prawda, iż Siergiej Władimirowicz demonstracyjnie odmówił, ale jego gest, jak was teraz przekonam, był czystą formalnością. Moskiewska gazeta "Prawda" (nr 98, 1998) przytacza m.in. materiały opublikowane w izraelskiej gazecie "Wisti" o tym, jak oddział izraelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w mieście Holon (przedmieścia Tel Awiwu) potwierdził fakt wydania takich dokumentów tożsamości Siergiejowi Kirience, gdy był jeszcze bankierem. Jednak po tym, jak Borys Bieriezowski odmówił przyjęcia izraelskiego obywatelstwa, Kirienko poszedł w ślady oligarchy, podobnie jak wielu innych czołowych rosyjskich biznesmenów i wysoko postawionych polityków. Wśród bardziej znanych "refuseników" gazeta wymienia Czubajsa, Niemcowa, Urinsona, Jasina i Liwszyca. Przy okazji Vesti podkreśla, iż procedura otrzymania izraelskiego obywatelstwa, podobnie jak procedura jego odmowy, jest niezwykle prosta. Wystarczy wypełnić standardowy formularz w dowolnej izraelskiej ambasadzie lub konsulacie, wskazując powód odmowy. Zgodnie z izraelskim prawem obywatelstwo można przywrócić równie łatwo. Na posiedzeniu zarządu Żydowskiej Agencji Sochnut omówiono możliwość wtórnego przyznawania obywatelstwa Izraela byłym rosyjskim politykom w nagłych przypadkach...

Wydaje mi się, iż rosyjscy "młodzi reformatorzy", którzy tak aktywnie wspierają swojego pragmatycznego prezydenta, mogą spać spokojnie, ponieważ ich bezpieczeństwo gwarantują sami "syjonistyczna starszyzna":

Bezpieczeństwo naszych ludzi. Nie będą mogli dotknąć naszych ludzi, ponieważ moment ataku będzie nam znany z wyprzedzeniem i podejmiemy środki, aby ich chronić. [Patrz protokół nr 3]

Jedyne, co pozostaje do dodania, to to, iż Lew Lewiew jest tylko jednym z członków "rezerw diamentów" Chabadu, który ściśle otoczył rosyjskie i ukraińskie "trony" swoimi oligarchami. A dziś Mamut i Abramowicz przemawiają w imieniu rosyjskiej "społeczności biznesowej", a Feldman i Rabinowicz w imieniu ukraińskiej, przy wsparciu rabinów-biznesmenów z Chabadu i pośmiertnym błogosławieństwie praktycznego Lubawiczera Moshiacha: "Jeśli Bóg pozwoli, ty też będziesz miał biznes"...

[Mamut jest kremlowskim insiderem powiązanym z Aleksandrem Wołoszynem (również Żydem), szefem administracji Putina. Nawiasem mówiąc, Wołosin zajmował to stanowisko również za czasów Jelstina. Abramowicz jest protegowanym Bieriezowskiego, baronem naftowym, drugim najbogatszym miliarderem w Rosji (majątek 8 mld dolarów) i gubernatorem bogatego w minerały obwodu czukockiego. Rabinowicz, najpotężniejszy ukraiński magnat medialny, niedawno podarował masywny żyrandol z litego złota dla przyszłej Trzeciej Świątyni w Jerozolimie. Skoro już jesteśmy przy oligarchach: dzisiaj, 26 czerwca 2003 roku, magnat bankowy i naftowy Michaił Friedman podpisał w Londynie wielomiliardową umowę partnerską z British Petroleum. Friedman i inni członkowie "społeczności biznesowej" towarzyszyli Putinowi podczas jego wizyty w brytyjskiej stolicy. –Ed]

Wróćmy jednak do naszego "hobby horse'a", czyli do badań nad osobowościami "istot bezimiennych", w których ręce zostały oddane losy naszych dwóch wielkich narodów.

Muszę powiedzieć, iż ukraiński "kreat" udowodnił już swoją "beztwarzowość" do tego stopnia, iż nikt już nie żywi złudzeń co do kursu, po którym prezydent Kuczma prowadzi nasz kraj do "cywilizowanej Europy". Lud zareagował na jego własne przebudzenie kolejnym arcydziełem mówionej sztuki ludowej, w którym stworzył nowy wizerunek ukraińskiego prezydenta:

Nasz prezydent jest łagodnym mówcą,
choć musi być tasiemcem;
Bo on prowadzi nas do Europy,
tylnymi drzwiami.

Jak to mówią, nie można wyrzucić słów z piosenki...

Jeśli chodzi o Rosję, sytuacja z jej "przebudzeniem" jest mniej optymistyczna. W przeciwieństwie do swojego ukraińskiego kolegi, rosyjski prezydent wie, jak "dbać o swój wizerunek", a jako zawodowy oficer wywiadu jest trudny do złamania. Jednak... Władimir Władimirowicz Putin potknął się o własny pragmatyzm.

Przypomnijmy sobie błyskotliwy początek "budowania" wizerunku prezydenta – "walkę" z żydowskimi oligarchami, wezwania do "wyrzucenia" czeczeńskich watażków "w latrynę", budowę "pionu ścisłej władzy", loty samolotami myśliwskimi... Naród rosyjski, zmęczony pijackimi wybrykami i otwartą obojętnością "cara Borysa", patrzył na "następcę" z nadzieją, mówiąc: "Nareszcie mamy prawdziwego przywódcę! Bogu niech będą dzięki!"

Stopniowo jednak entuzjazm ludzi ustępuje miejsca zakłopotaniu. Na ich oczach cechy "wielkiego przywódcy" Putina zaczęły topnieć, odsłaniając "bezimienną istotę" zdrowego pragmatyzmu. Krótko mówiąc, "następca" nie spełnił swojego carskiego powołania...

Nie można tego powiedzieć o jego poprzedniku, Jelcynie, którego sami ludzie ochrzcili mianem "cara Borysa". Mówcie, co chcecie, ale Jelcyn, mimo całej swojej spontaniczności, dzikości i czasami czystej głupoty, posiadał znacznie większe cechy "przywódcze" niż oschły i absolutnie bezimienny "pragmatyk" Putin. W końcu ludzie zawsze czują, kto wstąpił na tron: może i Król Fasoli, ale jednak Król. choćby w czapce błazna...

Jeśli chodzi o bezimiennych pragmatyków, mądrość ludowa uhonorowała ich odpowiednimi przydomkami. Ostatnio powiedziano mi, iż nowy "tytuł" nadawany "następcy" zyskuje na popularności w Moskwie: "Wowa Pukin" ["Wow", pseudonim "Władimira", jest używany tylko dla małych dzieci. "Pukin" pochodzi od czasownika "pukat'" — pierdzieć. W ten sposób widzimy "decentralizację" prezydenta Federacji Rosyjskiej: Władimira Władimirowicza Putina – Owa Pukina – Pootie-Poot. Być może kolejny etap kariery prezydenckiej będzie nosił nazwę "Ootie-Pootie"...

Na razie jednak ścieżka kariery "następcy" znajduje się na etapie "Pootie-Poot", co świadczy o bezwarunkowej akceptacji przez "społeczność światową" jego służb specjalnych w obszarze "zdrowego pragmatyzmu", a także o dokładnej zgodności Władimira Władimirowicza Putina z tytułem "dobrego goja".

Ale podczas gdy naród rosyjski dopiero zaczyna dojrzewać do ostatecznego "przebudzenia", został doścignięty przez Serbów, ten długo cierpiący naród słowiański, który stał się Ofiarą Odkupieńczą za dzisiejszy "pragmatyzm" Matki Rosji, którą mimo wszystko tak bardzo kocha:

Żegnaj, Rosjo. My, Serbowie, nie możemy dłużej stać z wami w żadnym sojuszu, dopóki nie będziecie znowu w stanie rządzić się sami, dopóki nie przestaniecie handlować swoimi sojusznikami, sprzedawać ich za grosze i puste slogany. Nie możemy być z wami, dopóki nie uwolnicie się od swoich antysłowiańskich ekstremistów...

Żegnaj, Rosjo. Kochamy Cię bardziej niż siebie samych. Dla nas jesteście mitem, jak Kosowo. Jak się jednak okazuje, mit ten jest mitem Rosji, której nie ma.

(Bozidar Trifunov Mitrovic. "Ludobójstwo Rzymian i Słowian".)

Podsumowując tę analizę roli instytucji prezydentury w biznesie budowy Trzeciej Chazarii, chciałbym zakończyć przeformułowaniem dobrze znanych słów Puszkina:

O, ileż cudownych objawień przygotowuje Duch
Schneersona,
Kuczma, syn ciężkiego błędu,
i "Pootie-Poot", przyjaciel rabinów.


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://stateofthenation.info/?

Read Entire Article