Miesiąc temu w imieniu Światowego Forum Ekonomicznego Klaus Schwab i Yuval Noah Harari ogłosili, iż Sztuczna Inteligencja (dalej: AI) powinna napisać na nowo czy też przepisać/poprawić tekst Biblii. Nie podano więcej szczegółów na czym to przepisanie/poprawienie miałoby polegać, poza stwierdzeniem, iż poprawiony tekst miałby być podstawą jednoczenia wszystkich ludzi, więc nie może nikogo ranić.
A cóż takiego może ludzi ranić w Biblii? W przypadku Harariego sprawa jest prosta i związana z jego fobią w stosunku do wszystkich religii objawionych (chrześcijaństwa, judaizmu i islamu), zakazujących stosunków i związków homoseksualnych. Harari nigdy nie mógł Biblii przebaczyć fragmentów dotyczących jego samego, takich jak ten słynny: „Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą – to jest obrzydliwość” z Księgi Kapłańskiej 18,22. Dodajmy, iż wiele fragmentów Pisma Świętego ma charakter nie tylko, jak to się teraz mówi, „homofobiczny”, ale nakazuje oddających się tego typu zachowań mężczyznom karać śmiercią.
Klaus Schwab nigdy nie wypowiadał się o chrześcijaństwie w sposób tak nienawistny jak Harari. Przeciwnie, na przykład w jego Czwartej rewolucji przemysłowej znajdujemy w kilku miejscach wyrażone przekonanie, iż po dokonaniu się tejże tytułowej rewolucji – w wyniku której AI i roboty wyprą większość ludzi z rynku pracy i większość z nas ma być dziedzicznie bezrobotna – ludzie będą mieli olbrzymie kłopoty psychiczne, ponieważ będą zbędni i będą się czuli zbędni. Wtenczas przyjdzie złoty wiek psychiatrów i duchownych, którzy, odpowiednio, dzięki pigułek i kaznodziejstwa będą leczyć psychiczne problemy ludzkości. Tyle, iż znaczy to, iż zadaniem duchownych nie będzie ewangelizacja, ale terapia psychiczna, a sam Kościół (kościoły) miałby się przekształcić w gigantyczny zakład psychoterapeutyczny i charytatywny. Księża nie będą się zajmować niesieniem Chrystusa, prowadzeniem wiernych do zbawienia, ale staną się takim NGO-sem niosącym pomoc psychiczną i materialną masom ludzkim wydziedziczonym w następnym stadium globalistycznego kapitalizmu, gdy świat będzie od przysłowiowego A do Z zarządzany przez finansjerę i AI. Z tego też powodu trudno uznać stosunek Schwaba do Kościoła za jednoznacznie wrogi, przynajmniej nie do instytucji kościelnej (nie mówimy o prawdach wiary). W prasie hiszpańskiej znalazłem choćby opublikowany list papieża Franciszka do uczestników Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, na który odpowiedział Klaus Schwab listem z podziękowaniem do Biskupa Rzymu.
Środowiska globalistyczne zarzuciły tradycyjną taktykę walki z religią, Kościołem i kościołami wprost. Od Robespierre’a po Bieruta taktyka ta z reguły nie przynosiła sukcesu, Kościół nie szedł na ustępstwa, a wierni stawali po jego stronie. Stąd taktyka, którą Carl Schmitt określał mianem „neutralizacji” (niem. Neutralisierung). Chodziło nie o frontalny atak na Chrystusa i kapłanów, ale zaproponowanie usypiającego czujność i zapewniającego wygodę porozumienia: nie atakujemy bezpośrednio Kościoła, nie więzimy i nie prześladujemy za wiarę, a choćby sypniemy groszem rządowym lub unijnym, ale w zamian Kościół musi się „dostosować” do nowej epoki. W zamian za święty spokój i dobrobyt dla księży, za pieniądze na renowacje budynków sakralnych, za ulgi podatkowe, za dotacje Kościół musi się nieco zmienić, nieco zmienić najpierw tonację, a potem nie mówić o sprawach trudnych i drażliwych, skupiając się na „przesłaniu ewangelicznym”, czyli na tolerancji, miłości bliźniego, opieki nad uchodźcami, zwalczaniem nacjonalizmu, nietolerancji i antysemityzmu, etc. Neutralizacja pochodzi od zneutralizowania przesłania kościelnego, które z natury jest przeciwne „temu światu” i „panu tego świata”.
Sam pomysł neutralizacji nie jest nowy, a w Polsce przez wiele dziesięcioleci promowało go środowisko samookreślające się jako „lewica laicka”. Manifestem tego środowiska i jego planów neutralizacyjnych była słynna książka Adama Michnika „Kościół, lewica, dialog” (1977), zresztą wielokrotnie wznawiana i tłumaczona na kilka języków. Ten sam pomysł forsował przez wiele lat dodatek sobotni do „GW”, a mianowicie „Arka Noego”, którą kiedyś czytywałem z wypiekami na twarzy, pieczołowicie podkreślając fragmenty teologicznie podejrzane, żeby nie rzec jawnie heretyckie. Jednak dotąd chodziło o reinterpretację i przemilczenie tak, aby biskupi nauczali doktryny katolickiej, która była katolicka tak tylko częściowo, aby za językiem tych samych symboli i pojęć krył się polityczny i doktrynalny pragmatyzm, gdzie nic nie będzie białe ani czarne, zimne ani gorące – ale wszystko szare i letnie. Nikt w Polsce nie proponował wprost weryfikacji Biblii czy Katechizmu pod kątem politycznej poprawności.
Nowatorstwo pomysłu retuszu Biblii Schwaba i Harariego polega nie tyle na użyciu do tego AI (to raczej forma, która ma wzbudzić ciekawość gapiów), co na pomyśle posunięcia neutralizacji chrześcijaństwa do tego stopnia, aby nie tylko o pewnych rzeczach już nie mówić lub interpretować je zgodnie z zasadami politycznej poprawności, ale wprost na idei dokonania retuszu tekstu, który katolicy uważają za inspirowany przez Ducha Świętego, a żydzi i protestanci za bezpośrednio podyktowany przez Boga Mojżeszowi i innym skrybom. Czytałem, iż próby takie były już podejmowane w Argentynie, gdzie wydawano Pismo Święte bez wątków antyżydowskim, na przykład cytatu „Krew jego na nas i na dzieci nasze” (Mt 27, 25). Tamże też wydano ocenzurowaną Sumę teologiczną św. Tomasza z Akwinu, skąd wykreślono fragmenty uznane za „antysemickie”. Były to jednak próby lokalne i raczej komiczne. Harari i Schwab mają wielki i poważny program, wsparty wielkimi pieniędzmi i wpływami politycznymi: AI napisze nam nową Biblię. A co ze starą? Biblioteki tradycyjne będą zamykane, z bibliotek on-line wyrzuci się starą i wychowa nowe pokolenia na nowej, zostawiając pojedyncze sztuki starej w muzeach antysemityzmu.
Adam Wielomski