Polska wspólnota nie dba o "sprawiedliwych" Polaków służących innym Polakom i Polsce
Polska wspólnota nie dba o "sprawiedliwych" Polaków służących innym Polakom i Polsce
data:15 października 2023 Redaktor: Anna
Inteligencja, zgoła niepospolita, była główną cechą Leona XIII; podziwiali ją wszyscy współcześni. Łączył ją z głębokim zrozumieniem religii i jej roli w nowym świecie, jego encyklika Rerum Novarum była protestem przeciwko popularności teorii Marksa, teorii ekonomii bezwłasnościowej, która dopiero w naszych czasach ukazuje się w swojej pełnej nierealności. I dlatego ta encyklika była znienawidzona przez rewolucyjnych marksistów. (Gawędy o czasach i ludziach, ks. Walerian Meysztowicz, Londyn 1973) .
Cały świat poznał nauczanie Kościoła na temat ideologii marksistowskiej w 1891r. (choć nie było nowoczesnych technologii komunikacyjnych), gdy tymczasem w XXI wieku serwis You Tube (wygląda to niczym działanie jakże krytykowanej inkwizycji) usuwa odcinki programu „Wierzę. Magazyn katolicki" z 2019 roku, ponieważ redaktor naczelny "Do Rzeczy" Paweł Lisicki i redaktor naczelny wSensie.pl Marek Miśko przedstawiali nauczanie Kościoła na temat ideologii ruchu LGBT. Według administracji portalu, programy miały rzekomo szerzyć "mowę nienawiści". Taką to wolność słowa mamy, jak za najgłębszego bolszewizmu i stalinizmu.
Podobna „wolność słowa” dotyczy wielu tematów, w tym dziedzictwa, kultury „ziem zabranych” Rzeczypospolitej i znaczenia w historii Polski i świata, dokonań zamieszkujących tam przez wieki Polaków.
W następstwie pokoju ryskiego Dereszewicze znalazły się poza granicą Polski a lud poleski (białoruski i ukraiński), zgodnie z zaleceniem marksistowskich rewolucjonistów, sięgnął po pańską ziemię i las, targnął się na pański dobytek i życie. To zmusiło rodzinę Kieniewiczów w 1919 roku do przymusowej emigracji z Polesia do Warszawy. Towar wywieziony z Kopcewicz i spieniężony za dewizy wspomógł Kieniewiczów (braci Antoniego i Hieronima z rodzinami) materialnie . (Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią dawno temu, wspomnienia z zamierzchłej przeszłości)
W kwietniu 1920 roku ofiarowali oni na różne cele publiczne sumę 2,8 milionów marek, wówczas równowartość 17 tysięcy dolarów. O darowiźnie pisała prasa, pod nagłówkiem: Kresy – Warszawie. Intencja była, rzecz jasna, propagandowa, zainteresowania opinii publicznej sprawą granic wschodnich. Cząstkę tej sumy przeznaczono na odbudowę spalonego niedawno, a tak ulubionego przez Antoniego Teatru Rozmaitości (odbudowanego pod nazwą Teatru Narodowego). Za 2 miliony marek ufundowano Towarzystwo Pomocy dla Inteligencji, raz jeszcze pod patronatem Heleny Paderewskiej. Towarzystwo (prezesem był Antoni) prowadziło schronisko dla 40 staruszek w Sulejówku, ochronkę dla dzieci przy ul. Złotej, wypożyczalnię podręczników szkolnych, doraźną pomoc dla najbiedniejszej inteligencji itd.
(…)Nasze gniazdo rodzinne położone było w tej części kraju, która przy rozbiorach Polski przeszła pod władanie carów rosyjskich. Ciężkie bardzo czasy nastały wówczas dla ludności polskiej. Władze rosyjskie prześladowały Polaków na każdym kroku, za najmniejsze, według widzimisię władzy miejscowej, wykroczenie konfiskowano majątki i właścicieli wysyłano do ciężkich robót. Wiele tysięcy Polaków gnano na piechotę lub w tak zwanych kibitkach na Sybir, gdzie do końca życia swego zmuszeni byli ciężko fizycznie pracować. Prześladowano również religię katolicką, zamykano kościoły lub zabierano je na cerkwie prawosławne, księży wywożono w głąb Rosji lub więziono. Przeróżnymi sposobami zmuszano ludność katolicką do przechodzenia na wiarę prawosławną.
(…)Za czasów panowania w Rosji Aleksandra II wyszedł ukaz cesarski o uwłaszczeniu włościan, czyli o zniesieniu tak zwanej pańszczyzny i nadzieleniu gruntami miejscowej ludności. ..I mój ojciec i mój dziad działki przekazali ale odbiło się to fatalnie na braku rąk roboczych do uprawy naszych pól. Zaczęto myśleć o sprowadzeniu na stałe pracowników nie otrzymujących nadziałów gruntowych.
Nadarzyła się mojemu dziadowi w danym wypadku dziwna okazja. Odkupił bowiem od Żyda kilka rodzin Polaków z Korony eksploatowanych przez niego za długi. Zapłaciwszy Żydowi sto rubli srebrem osadził te rodziny w miejscowości przy drodze z Dereszewicz do Bryniewa. Wybudował każdej rodzinie domek z odnośnym otoczeniem, nadzielił kawałkiem gruntu i zobowiązał ich umową do wykonywania wszelkich potrzebnych w folwarku robót w ciągu trzech dni w tygodniu bezpłatnie głowie rodziny, a za opłatę umówioną dla członków rodziny. Osada nazwana została Mazury. niedługo potem zarówno dziad mój, jak i ojciec sprowadzili z Czech, Śląska i Słowacji kilkanaście rodzin i osadzili ich przy folwarkach w pięciu koloniach. Po dwie kolonie przy folwarkach bryniowskich i łopczańskich, zaś jedną w Dereszewiczach. Każda rodzina otrzymała na własność dwie dziesięciny gruntu, dobrą chałupę z przyległościami. Zobowiązani zaś byli odpowiednie ilości dni w ciągu roku odrobić bezpłatnie, a pewną za umówioną opłatą. Był to element bardzo zacny, porządny i pracowity, głęboko religijny – katolicki. Kolonie te gwałtownie się rozrastały. (Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią dawno temu, wspomnienia z zamierzchłej przeszłości)
Ciekawe, dzisiejszych ukraińskich „panów” oligarchów (również niemieckich, żydowskich, holenderskich) posiadający wielotysięczne latyfundia na Ukrainie nie stać na taką dobroczynność wobec obywateli ukraińskich a jeszcze i obywatele i oligarchowie dopominają się jej od innych.
Każda wspólnota musi dbać o swoją tożsamość, a ona nie przetrwa bez transmisji międzypokoleniowej –minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotr Gliński wypowiedział się o konkursie "Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje..." skierowanym do młodzieży szkolnej o pomocy Żydom w czasie II wojny światowej.
Zwracam się z pytaniem do pana Ministra, dlaczego nie odbywa się transmisja międzypokoleniowa dla dbania o tożsamość narodu i państwa polskiego, o pamięć o Polakach gnębionych przez zaborców (123 lata) , zsyłanych na Sybir, do więzień austriackich, pruskich, rosyjskich, do sowieckich i niemieckich łagrów, mordowanych w Katyniu, Dachau, Ponarach, Brygidkach, Grodnie, Stanisławowie, mordowanych również przez mniejszość ukraińską, litewską, białoruską – nie ma większej miłości, jaką okazywali sobie wzajemnie i Polsce Polacy pod zaborami, Polacy zamieszkujący Ziemie Wschodnie Rzeczypospolitej (żyli tam Polacy pochodzący również z innych regionów RP). Oddawali nie tylko życie, zdrowie fizyczne i psychiczne dla ratowania swoich matek, ojców, żon, mężów, dzieci, przyjaciół, duchownych ( w okrutnych warunkach Sybiru, łagrów, więzień, piekła ukraińskiego ludobójstwa, katowni komunistycznych i innych form prześladowań) ale dla ratowania i przetrwania narodu polskiego i Rzeczypospolitej, której zawdzięczają swoje apanaże kolejne rządy i partie od zakończenia II wojny światowej.
Konkurs realizowany przez Archiwum Państwowe z Ministerstwem Edukacji i Nauki oraz Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu pod patronatem Prezydenta RP Andrzeja Dudy (gov.pl)
Antoni Kieniewicz :Znacznie szersze pole działania znalazł Antoni jako prezes zarządu Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, którym został w 1931 roku. WTD było szacowną instytucją o tradycji z górą stuletniej. Miało centralę w gmachu dziś odtworzonym przy Krakowskim Przedmieściu, z dewizą Res sacra miser na frontonie. W tymże gmachu od ul. Bednarskiej było schronisko dla 300 starców i staruszek. Przy ul. Wolskiej podobny zakład dla emerytów fabrycznych. Na Freta internat dla 250-300 młodzieży, wraz ze szkołą powszechną. Przy Rakowieckiej takiż internat żeński. Dwadzieścia przedszkoli rozrzuconych w biedniejszych dzielnicach miasta. Kolonie letnie, oddzielne dla chłopców i dziewcząt. Wszystko to prowadzone fachowo przez siostry miłosierdzia (szarytki). WTD oprócz subwencji miejskich i państwowych czerpało dochód z własnych nieruchomości, a przede wszystkim z dużego majątku leśnego Gościeradów w Lubelskiem, legowanego ongi Towarzystwu przez rodzinę Suchodolskich. W sumie była to duża machina, obracająca znacznymi funduszami, zatrudniająca parę setek osób, roztaczająca opiekę nad tysiącami. Antoni nadzorował to wszystko honorowo, mając do pomocy etatowego dyrektora. (Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią dawno temu, wspomnienia z zamierzchłej przeszłości)
Polska wspólnota nie poznaje "sprawiedliwych" Polaków służących innym Polakom i Polsce.
Bożena Ratter
Podobna „wolność słowa” dotyczy wielu tematów, w tym dziedzictwa, kultury „ziem zabranych” Rzeczypospolitej i znaczenia w historii Polski i świata, dokonań zamieszkujących tam przez wieki Polaków.
W następstwie pokoju ryskiego Dereszewicze znalazły się poza granicą Polski a lud poleski (białoruski i ukraiński), zgodnie z zaleceniem marksistowskich rewolucjonistów, sięgnął po pańską ziemię i las, targnął się na pański dobytek i życie. To zmusiło rodzinę Kieniewiczów w 1919 roku do przymusowej emigracji z Polesia do Warszawy. Towar wywieziony z Kopcewicz i spieniężony za dewizy wspomógł Kieniewiczów (braci Antoniego i Hieronima z rodzinami) materialnie . (Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią dawno temu, wspomnienia z zamierzchłej przeszłości)
W kwietniu 1920 roku ofiarowali oni na różne cele publiczne sumę 2,8 milionów marek, wówczas równowartość 17 tysięcy dolarów. O darowiźnie pisała prasa, pod nagłówkiem: Kresy – Warszawie. Intencja była, rzecz jasna, propagandowa, zainteresowania opinii publicznej sprawą granic wschodnich. Cząstkę tej sumy przeznaczono na odbudowę spalonego niedawno, a tak ulubionego przez Antoniego Teatru Rozmaitości (odbudowanego pod nazwą Teatru Narodowego). Za 2 miliony marek ufundowano Towarzystwo Pomocy dla Inteligencji, raz jeszcze pod patronatem Heleny Paderewskiej. Towarzystwo (prezesem był Antoni) prowadziło schronisko dla 40 staruszek w Sulejówku, ochronkę dla dzieci przy ul. Złotej, wypożyczalnię podręczników szkolnych, doraźną pomoc dla najbiedniejszej inteligencji itd.
(…)Nasze gniazdo rodzinne położone było w tej części kraju, która przy rozbiorach Polski przeszła pod władanie carów rosyjskich. Ciężkie bardzo czasy nastały wówczas dla ludności polskiej. Władze rosyjskie prześladowały Polaków na każdym kroku, za najmniejsze, według widzimisię władzy miejscowej, wykroczenie konfiskowano majątki i właścicieli wysyłano do ciężkich robót. Wiele tysięcy Polaków gnano na piechotę lub w tak zwanych kibitkach na Sybir, gdzie do końca życia swego zmuszeni byli ciężko fizycznie pracować. Prześladowano również religię katolicką, zamykano kościoły lub zabierano je na cerkwie prawosławne, księży wywożono w głąb Rosji lub więziono. Przeróżnymi sposobami zmuszano ludność katolicką do przechodzenia na wiarę prawosławną.
(…)Za czasów panowania w Rosji Aleksandra II wyszedł ukaz cesarski o uwłaszczeniu włościan, czyli o zniesieniu tak zwanej pańszczyzny i nadzieleniu gruntami miejscowej ludności. ..I mój ojciec i mój dziad działki przekazali ale odbiło się to fatalnie na braku rąk roboczych do uprawy naszych pól. Zaczęto myśleć o sprowadzeniu na stałe pracowników nie otrzymujących nadziałów gruntowych.
Nadarzyła się mojemu dziadowi w danym wypadku dziwna okazja. Odkupił bowiem od Żyda kilka rodzin Polaków z Korony eksploatowanych przez niego za długi. Zapłaciwszy Żydowi sto rubli srebrem osadził te rodziny w miejscowości przy drodze z Dereszewicz do Bryniewa. Wybudował każdej rodzinie domek z odnośnym otoczeniem, nadzielił kawałkiem gruntu i zobowiązał ich umową do wykonywania wszelkich potrzebnych w folwarku robót w ciągu trzech dni w tygodniu bezpłatnie głowie rodziny, a za opłatę umówioną dla członków rodziny. Osada nazwana została Mazury. niedługo potem zarówno dziad mój, jak i ojciec sprowadzili z Czech, Śląska i Słowacji kilkanaście rodzin i osadzili ich przy folwarkach w pięciu koloniach. Po dwie kolonie przy folwarkach bryniowskich i łopczańskich, zaś jedną w Dereszewiczach. Każda rodzina otrzymała na własność dwie dziesięciny gruntu, dobrą chałupę z przyległościami. Zobowiązani zaś byli odpowiednie ilości dni w ciągu roku odrobić bezpłatnie, a pewną za umówioną opłatą. Był to element bardzo zacny, porządny i pracowity, głęboko religijny – katolicki. Kolonie te gwałtownie się rozrastały. (Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią dawno temu, wspomnienia z zamierzchłej przeszłości)
Ciekawe, dzisiejszych ukraińskich „panów” oligarchów (również niemieckich, żydowskich, holenderskich) posiadający wielotysięczne latyfundia na Ukrainie nie stać na taką dobroczynność wobec obywateli ukraińskich a jeszcze i obywatele i oligarchowie dopominają się jej od innych.
Każda wspólnota musi dbać o swoją tożsamość, a ona nie przetrwa bez transmisji międzypokoleniowej –minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotr Gliński wypowiedział się o konkursie "Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje..." skierowanym do młodzieży szkolnej o pomocy Żydom w czasie II wojny światowej.
Zwracam się z pytaniem do pana Ministra, dlaczego nie odbywa się transmisja międzypokoleniowa dla dbania o tożsamość narodu i państwa polskiego, o pamięć o Polakach gnębionych przez zaborców (123 lata) , zsyłanych na Sybir, do więzień austriackich, pruskich, rosyjskich, do sowieckich i niemieckich łagrów, mordowanych w Katyniu, Dachau, Ponarach, Brygidkach, Grodnie, Stanisławowie, mordowanych również przez mniejszość ukraińską, litewską, białoruską – nie ma większej miłości, jaką okazywali sobie wzajemnie i Polsce Polacy pod zaborami, Polacy zamieszkujący Ziemie Wschodnie Rzeczypospolitej (żyli tam Polacy pochodzący również z innych regionów RP). Oddawali nie tylko życie, zdrowie fizyczne i psychiczne dla ratowania swoich matek, ojców, żon, mężów, dzieci, przyjaciół, duchownych ( w okrutnych warunkach Sybiru, łagrów, więzień, piekła ukraińskiego ludobójstwa, katowni komunistycznych i innych form prześladowań) ale dla ratowania i przetrwania narodu polskiego i Rzeczypospolitej, której zawdzięczają swoje apanaże kolejne rządy i partie od zakończenia II wojny światowej.
Konkurs realizowany przez Archiwum Państwowe z Ministerstwem Edukacji i Nauki oraz Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu pod patronatem Prezydenta RP Andrzeja Dudy (gov.pl)
Antoni Kieniewicz :Znacznie szersze pole działania znalazł Antoni jako prezes zarządu Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, którym został w 1931 roku. WTD było szacowną instytucją o tradycji z górą stuletniej. Miało centralę w gmachu dziś odtworzonym przy Krakowskim Przedmieściu, z dewizą Res sacra miser na frontonie. W tymże gmachu od ul. Bednarskiej było schronisko dla 300 starców i staruszek. Przy ul. Wolskiej podobny zakład dla emerytów fabrycznych. Na Freta internat dla 250-300 młodzieży, wraz ze szkołą powszechną. Przy Rakowieckiej takiż internat żeński. Dwadzieścia przedszkoli rozrzuconych w biedniejszych dzielnicach miasta. Kolonie letnie, oddzielne dla chłopców i dziewcząt. Wszystko to prowadzone fachowo przez siostry miłosierdzia (szarytki). WTD oprócz subwencji miejskich i państwowych czerpało dochód z własnych nieruchomości, a przede wszystkim z dużego majątku leśnego Gościeradów w Lubelskiem, legowanego ongi Towarzystwu przez rodzinę Suchodolskich. W sumie była to duża machina, obracająca znacznymi funduszami, zatrudniająca parę setek osób, roztaczająca opiekę nad tysiącami. Antoni nadzorował to wszystko honorowo, mając do pomocy etatowego dyrektora. (Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią dawno temu, wspomnienia z zamierzchłej przeszłości)
Polska wspólnota nie poznaje "sprawiedliwych" Polaków służących innym Polakom i Polsce.
Bożena Ratter