To, iż niepewności nie da się zmierzyć, nie oznacza, iż jej nie odczuwamy i iż nie wpływa ona na nasze decyzje. Można więc stwierdzić, kiedy w życiu ludzi, narodów i całego świata niepewność jest większa, a kiedy mniejsza. Kryzysy gospodarcze, konflikty zbrojne czy epidemie niewątpliwie sprawiają, iż niepewność rośnie.
Ekonomia jest nauką o gospodarowaniu w warunkach niepewności. Przedsiębiorcy nie mają pewności, iż ich pomysły zdadzą test rynkowy i przyniosą zysk, pracownicy – iż za kilka miesięcy będą dalej mieć zatrudnienie, a konsumenci – iż nabyty produkt faktycznie zaspokoi ich potrzeby. Czynników niepewności jest mnóstwo, a ogólnego poziomu niepewności nie da się zmierzyć. Tym się niepewność różni w ekonomicznym rozróżnieniu od „ryzyka”, które można ilościowo oszacować i w związku z tym da się od niego ubezpieczyć.
To, iż niepewności nie da się zmierzyć, nie oznacza, iż jej nie odczuwamy i iż nie wpływa ona na nasze decyzje. Można więc stwierdzić, kiedy w życiu ludzi, narodów i całego świata niepewność jest większa, a kiedy mniejsza. Kryzysy gospodarcze, konflikty zbrojne czy epidemie niewątpliwie sprawiają, iż niepewność rośnie. Ma to konkretne przełożenie na aktywność gospodarczą, w tym na skłonność do inwestowania. Używając języka ekonomii, w okresach podwyższonej niepewności rośnie koszt kapitału, tj. oczekiwana stopa zwrotu, gdyż inwestorzy oczekują większej premii z powodu większego odczuwanego prawdopodobieństwa poniesienia straty. To z kolei oznacza, iż inwestycji będzie mniej.
W Polsce od lat ekonomiści wskazują, iż stopa inwestycji, tj. wartość nakładów na środki trwałe w stosunku do PKB, jest niska (trzecia najniższa w Unii Europejskiej). W kolejnych kampaniach wyborczych politycy zapowiadają pobudzanie inwestycji i wygłaszają płomienne mowy na temat błędów poprzedników, a później tworzą plany i strategie. Mateusz Morawiecki zapowiadał, iż stopa inwestycji wzrośnie do 25% PKB. Później, gdy stopa inwestycji wbrew zapowiedziom zaczęła spadać, Jarosław Kaczyński oskarżył o ten stan rzeczy przedsiębiorców związanych z partiami opozycyjnymi, zarzucając im, iż rezygnują z zyskownych przedsięwzięć w oczekiwaniu na zmianę władzy.
Zimą Donald Tusk ogłosił, iż bieżący rok będzie rokiem przełomu, a wartość inwestycji będzie rekordowa, wygodnie przemilczając to, iż rekordowa tylko w ujęciu nominalnym, a nie w stosunku do PKB. Okazuje się jednak, iż przy tych nominalnie rekordowych nakładach stopa inwestycji będzie niższa niż w 2023 roku, gdy zmieniał się rząd.
Mamy plany, strategie, programy, dotacje i zachęty, piękne deklaracje i wspaniałe zapowiedzi. Inwestycji jednak wciąż jest za mało. Inwestycji, które będą miały najważniejsze znaczenie dla dalszego rozwoju Polski w najbliższej przyszłości, gdy demografia i sytuacja na rynku pracy będzie się z każdym rokiem gwałtownie pogarszać.
W planach, strategiach i deklaracjach nikt nie skupia się jednak na niepewności. Ostatnie lata przyniosły ogromny wzrost niepewności dla potencjalnych inwestorów na całym świecie – pandemia, pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę, a od niedawna kolejne odsłony wojen celnych Donalda Trumpa. Tą niepewność można szczególnie odczuć w Polsce i innych krajach regionu, sąsiadujących bezpośrednio z napadniętą Ukrainą.
Na wzrost niepewności spowodowanej czynnikami zewnętrznymi krajowi politycy nie mają większego wpływu (aczkolwiek mogą różnie na nie reagować, np. zamykając lasy w czasie pandemii albo pozwalając przedsiębiorcom normalnie działać). Ten wzrost zewnętrznej niepewności mogą jednak kompensować obniżaniem poziomu niepewności wewnętrznej.
Wiele napisano na temat szkodliwej z perspektywy inwestorów polityki gospodarczej ośmioletnich rządów Prawa i Sprawiedliwości: przyspieszającej zmienności przepisów dotyczących prowadzenia działalności gospodarczej, arbitralnego dociążania wybranych branż domiarami podatkowymi, nacjonalizacji firm, postępowań prokuratorskich wobec przedsiębiorców i menedżerów czy wykorzystywania kontrolowanych przez państwo spółek do celów politycznych. Rosnące upolitycznienie gospodarki z pewnością nie zachęcało do zainwestowania w Polsce.
Zmiana władzy nie przyniosła jednak większej poprawy. Umarzane są upolitycznione śledztwa przeciwko przedsiębiorcom. Zmienność prawa jest hamowana przez prezydenckie weta (choć – trzeba też wskazać – prezydenckie weta potrafią też zwiększyć niepewność, co nastąpiło w przypadku zawetowania ustawy przedłużającej legalność pobytu obywateli Ukrainy na terenie Polski).
Jednak z drugiej strony mamy kontynuację najgorszych praktyk poprzedniej władzy. Ministerstwo Rolnictwa, kierując się sloganem o „polskiej ziemi w polskich rękach”, zatrzymało przetargi na ziemię rolną po dawnych PGR-ach. Dzierżawiący grunty od dekad inwestorzy, którzy wnieśli do polskiego rolnictwa wiedzę i innowacje, mają się wynieść. Zastąpieni zostaną przez państwowe spółki i instytuty.
W dziedzinie gospodarki odpadami Ministerstwo Klimatu i Środowiska przedstawiło ustawę o rozszerzonej odpowiedzialności producenta. Działające na polskim rynku od ponad dwóch dekad prywatne organizacje odzysku opakowań będą zmuszone zakończyć swoją działalność, a ich zadania przejmie państwowy Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Prywatną konkurencję zastąpi państwowy monopol.
Gdy po wielu latach relatywnie niskich zysków, przeciążone fiskalnie i regulacyjnie banki zaczęły w Polsce wreszcie nieco odżywać, Ministerstwo Finansów ogłosiło, iż w imię „sprawiedliwości społecznej” banki powinny się swoimi „nadmiarowymi” zyskami „podzielić”. Odpowiedni projekt ustawy przedstawiło pod koniec sierpnia, a domiar podatkowy – jeżeli zagłosuje za nim parlament i nie zostanie zawetowany przez prezydenta – miałby wejść od 1 stycznia przyszłego roku, czyli zaledwie nieco ponad cztery miesiące od pojawienia się projektu ustawy.
Zrzeszenia przedsiębiorców i organizacje pozarządowe od lat apelują o legislacyjną ciszę i wydłużenie vacatio legis (zwłaszcza w przypadku przepisów dotyczących stawek podatkowych). Ten apel pozostało bardziej aktualny obecnie, gdy niepewna sytuacja międzynarodowa szczególnie daje się inwestorom we znaki. Do zwiększenia tak potrzebnych Polsce prywatnych inwestycji nie potrzebujemy kolejnych zachęt; wystarczy, iż politycy przestaną do nich swoimi niefrasobliwymi działaniami zniechęcać.