Polską chcą rządzić środowiska, które całkiem serio uważają, że:
Bóg + honor + ojczyzna = faszyzm
Nie przypuszczałem, iż to bezmyślne anarchistyczne hasło będzie mniej lub bardziej świadomie uznane przez coraz większą liczbę Polaków, czy wypadałoby powiedzieć, osób polskojęzycznych - Europejczyków.
Czy nowy rząd uzna, iż skoro został wybrany, będzie mógł „podpisać papiery rozbiorowe”, jak mówi Rafał Ziemkiewicz? Nie na to bowiem Polacy się umawiali w referendum akcesyjnym w 2003 roku. Ale także Polska od tego czasu się zmieniła.
Federalizacja Unii Europejskiej będzie oznaczać tyle, iż Polska straci niepodległość. W polityce zapewnienia nic nie znaczą.
Przecież rząd „Dobrej Zmiany” zgodził się na środki z Krajowego Planu Odbudowy w zamian za uznanie, iż Unia będzie w Polsce arbitrem „praworządności”. Właśnie dlatego przegrał wybory, bo UE go wykiwała.
Miało być 60 mld euro dla Polski. Tymczasem jeżeli rząd Tuska coś ugra, to nie będzie to pełna kwota.
Głosowanie nad pomysłem Federalnej Europy w Parlamencie Europejskim mają odbyć się pod koniec listopada. Rzekomo, by rozszerzać UE, potrzebne są zmiany architektury UE i wspólnego budżetu. Mówi się o mechanizmach wzmacniających praworządność, ale to kojarzy się tylko z większą możliwością nacisku na państwa narodowe, jeżeli ich ustawodawstwo będzie sprzeczne z interesami liderów UE, jak Niemcy, czy Francja.
UE chce wolności prasy, to jeden z celów federalizacji, ale to w Polsce są media, których np. relacja z dzisiejszego Marszu Niepodległości ogranicza się do szukania dziury w całym, skandali, wpadek Prezydenta RP, ogólnie informacji, iż coś poszło nie tak.
UE chce rozszerzyć systemu głosowania większością kwalifikowaną w Radzie UE na wszystkie polityki wspólnotowe, w tym na politykę zagraniczną i bezpieczeństwa. Tymczasem nie chcę, aby Niemcy decydowali o tym, jakie w Polsce mają powstawać – a adekwatnie nie powstawać – inwestycje.
Reforma podatkowa UE dotyczyć będzie minimalnego podatku od przedsiębiorstw czy podatku cyfrowego. Wspólna waluta także będzie oznaczać katastrofę, bo ograniczenie dopływu pieniądza będzie po balcerowiczowsku schładzać gospodarkę.
Naprawdę, czy wolna Polska aż tak bardzo przeszkadza polskojęzycznemu żywiołowi polskiemu, którego „patriotyzm” ogranicza się do nienawiści do PiS, Konfederacji i Kościoła Katolickiego?
Ktoś napisał:
„Po co nam lotnisko w Polsce, skoro mamy w Berlinie.
Po co nam kopalnia w Turowie, skoro mamy niemieckie wiatraki.
Po co nam Polska, skoro mamy Niemcy”.
Niemcy są naszymi śmiertelnymi wrogami i zrobią wszystko, aby Polsce i Polakom wiodło się jak najgorzej. Federalna UE będzie tu świetnym narzędziem.
Owszem, chodzi o suwerenność Polski, ale naprawdę, tu nie chodzi o demokrację. Bo jeżeli Polacy w swojej większości, demokratycznie przegłosują, de facto likwidację państwa polskiego, to Polska zacznie płonąć.
I to nie tak, iż wyjdzie Romuald Kałwa albo jakiś inny bloger i będzie nawoływał do buntu, rozruchów, czy powstania. Otóż z cienia wyjdą ludzie, którzy naprawdę nie będą żartować i dla których Romuald Kałwa nawołujący do pokojowych rozwiązań będzie za mało radykalny.
Tymczasem, ponad podziałami, trzeba prowadzić działalność edukacyjną i tłumaczyć polskojęzycznym „Europejczykom” korzyści z posiadania własnego państwa, własnej waluty, z tworzenia korzystnego prawa, z przedsiębiorczości zwykłych ludzi.
Chwała Polsce suwerennej!