

— Nie sprawdzić, kto jest w wątku? To było lekkomyślne. Już samo prowadzenie tej rozmowy na platformie Signal było lekkomyślne. Nie można być lekkomyślnym jako doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego” — zaznacza w rozmowie z POLITICO jeden z urzędników, celowo aż trzykrotnie podkreślając słowo „lekkomyślny”.
Osoba zbliżona do Białego Domu pozostało bardziej dosadna. — Wszyscy w Białym Domu mogą zgodzić się co do jednego: Mike Waltz to piep**ony idiota — mówi.
Wszystkie oczy zwrócone są na Waszyngton i na to, co zrobi Donald Trump. Decyzja ma zapaść dziś lub jutro.
Nic nie pozostało przesądzone, a urzędnicy Białego Domu ostrzegają, iż prezydent Donald Trump ostatecznie podejmie decyzję w ciągu najbliższego dnia lub dwóch, uważnie przyglądając się narracji płynącej z mediów i Kongresu.
Wysoki rangą urzędnik administracji mówi POLITICO, iż pracownicy administracji Trumpa w pocie czoła wymieniają się wiadomościami na temat tego, co zrobić z Waltzem.
Bliski doradca amerykańskiego prezydenta omyłkowo zaprosił Goldberga do grupowego czatu z udziałem najwyższych urzędników Białego Domu w sprawie operacji przeciw rebeliantom Huti w Jemenie.
— Połowa z nich twierdzi, iż on nigdy nie przetrzyma lub nie powinien przeżyć — tłumaczy anonimowo urzędnik. Dwóch doradców Białego Domu wysokiego szczebla wysunęło pomysł, iż Waltz powinien zrezygnować, aby zapobiec postawieniu prezydenta w „złej sytuacji”.
— zaznacza urzędnik, celowo aż trzykrotnie podkreślając słowo „lekkomyślny”.
Osoba zbliżona do Białego Domu pozostało bardziej dosadna. — Wszyscy w Białym Domu mogą zgodzić się co do jednego: Mike Waltz to piep**ony idiota — mówi.
Biały Dom (na razie) staje w obronie Waltza
Goldberg pisze, iż otrzymał prośbę o dołączenie do platformy Signal, zaszyfrowanej aplikacji do przesyłania wiadomości, od „Mike’a Waltza” 11 marca. Następnie został włączony do czatu grupowego o nazwie „Houthi PC small group” . W grupie pojawiły się nazwiska najwyższych urzędników administracji, w tym sekretarza obrony Pete’a Hegsetha, wiceprezydenta J.D. Vance’a, dyrektor wywiadu narodowego Tulsi Gabbard i innych.
Trzecia osoba zaznajomiona z sytuacją przekonuje, iż Trump rozmawiał już z Waltzem o tej sprawie — a Biały Dom na razie stoi po jego stronie.
„Jak powiedział prezydent Trump, ataki na Huti były bardzo udane i skuteczne. Prezydent Trump przez cały czas ma najwyższe zaufanie do swojego zespołu do spraw bezpieczeństwa narodowego, w tym do doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego Mike’a Waltza” — powiedziała w poniedziałkowym oświadczeniu sekretarz prasowa Białego Domu Karoline Leavitt. Biuro prasowe odmówiło dalszych komentarzy.
Czwarty urzędnik Białego Domu mówi, iż jest świadomy wewnętrznej presji, aby Waltz przyznał się do błędu — co może oznaczać możliwą rezygnację.
Dwóch urzędników mówi, iż Trump może obwiniać Waltza za potencjalne narażenie bezpieczeństwa narodowego USA, ale równie łatwo może być sfrustrowany Vance’em za odejście od założeń polityki zagranicznej administracji na czacie lub uderzyć w Hegsetha jako tego, który rzekomo podzielił się wrażliwymi szczegółami z grupą.
„Nie jestem pewien, czy prezydent zdaje sobie sprawę, jak niespójne jest to w tej chwili z jego przesłaniem na temat Europy. Istnieje dalsze ryzyko, iż zobaczymy umiarkowany lub poważny wzrost cen ropy. Jestem gotów poprzeć konsensus zespołu i zachować te obawy dla siebie” — powiedział Vance, zgodnie z raportem „The Atlantic”.
I dalej: „Istnieje jednak silny argument za opóźnieniem tego o miesiąc, wykonaniem pracy związanej z przekazywaniem informacji na temat tego, dlaczego ma to znaczenie, sprawdzeniem, gdzie znajduje się gospodarka itp.”.
Waltz pod lupą. Polityczny wstrząs w Waszyngtonie
Opisana przez Goldberga sytuacja to również okazja dla wieloletnich krytyków Waltza, aby naciskać na jego usunięcie. Waltz doradzał niegdyś byłemu wiceprezydentowi Dickowi Cheneyowi w zakresie walki z terroryzmem, ale podobnie jak sekretarz stanu Marco Rubio, w ostatnich latach zmienił swoje poglądy na politykę zagraniczną, przyjmując podejście „America First”. To nie budzi jednak zaufania wśród jego krytyków.
Obawy te zostały wzmocnione w mediach społecznościowych w poniedziałek przez grupę izolacjonistycznych konserwatystów, którzy kwestionowali, dlaczego Waltz miał numer telefonu komórkowego redaktora naczelnego „The Atlantic” — sugerując, iż jest to dowód na ciągłe neokonserwatywne sympatie Waltza.
Niektórzy republikańscy kongresmeni są zaniepokojeni sytuacją. Don Bacon z Nebraski, który zasiada w Komisji Służb Zbrojnych Izby Reprezentantów, uważa, iż wysyłanie poufnych informacji przez niezabezpieczoną sieć jest „nie do przyjęcia”. Senator Roger Wicker z Missouri, przewodniczący Komisji Służb Zbrojnych, mówi w rozmowie z dziennikiem „The New York Times”, iż jest to „niepokojące” i iż jego komisja „zdecydowanie się temu przyjrzy”.
Ta krytyka bliskiego doradcy Trumpa ma dużą moc i jest szczególnie godna uwagi. Waltz ma bowiem także liczne grono zwolenników wśród republikańskich jastrzębi, którzy traktują go jako przychylne ucho w Białym Domu zdominowanym przez izolacjonistów „America First”.
Mimo to osoba zbliżona do Białego Domu, która nazywa Waltza „piep**onym idiotą”, nie spodziewała się żadnych większych reperkusji po tym incydencie.
— opowiada ta osoba.
Ale wielu Republikanów na Kapitolu ma nadzieję, iż Waltz przeżyje ten polityczny wstrząs. Rzeczywiście — z jednej strony kongresmeni GOP w rozmowach prywatnych podkreślają, iż jakiś urzędnik Białego Domu będzie musiał wziąć na siebie winę, z drugiej Republikanie w Izbie Reprezentantów (IR) gremialnie bronią doradcę Trumpa.
Spiker IR Mike Johnson mówi POLITICO, iż Waltz „absolutnie nie powinien” rezygnować. — Ma wyjątkowe kwalifikacje do tej pracy. Jest zaufany — godny zaufania — zaznacza Johnson. — Został stworzony do tej pracy i mam do niego pełne zaufanie — podsumowuje.