**Andrzej Łomanowski: Rzeczpospolita:„Klęska, zwycięstwo czy przerwa w walce”**
„Front trzeszczy pod naporem Rosjan, a Zachód naciska Kijów, by zgodził sią na rozmowy z Kremlem. Po zeszłotygodniowym odwrocie z Wuhtedaru ukraińska armia ma problemy ze stabilizacją frontu w Donbasie. Dowództwo w końcu przyznało się, iż Rosjanie wdarli się do kolejnej fortecy - Torecka, gdzie walki toczą się już w centrum miasta. Ukraińcy nie są w stanie podać, jak wygląda tam linia frontu, bo bitwa rozpadła się na setki starć na piętrach i w klatkach schodowych wielopiętrowych domów mieszkalnych. Jednocześnie po wycofaniu się z Wuhłedaru armia nie jest w stanie ustabilizować frontu poza nim. Wprost na północ od miasta walczą doświadczone jednostki, tu Rosjanie nie są w stanie nic zrobić. Ale ukraińskie pozycje obchodzą oni z zachodu, gdzie bronią się prawdopodobnie oddziały obrony terytorialnej, gorzej wyposażone i cały czas cofające się. To one zresztą omal nie doprowadziły tydzień temu do katastrofy w samym Wuhłedarze, co teraz dopiero wychodzi na jaw. Część żołnierzy skierowana na pomoc obrońcom odmówiła walki i zdezerterowała z frontu. Ich zrozpaczony dowódca zastrzelił się wprost w okopach, pozbawione osłony oddziały cofające się z miasta musiały porzucić część rannych.Wszystko to źle świadczy o stanie ukraińskiej armii broniącej Donbasu. Analitycy podliczają co prawda, iż w ciągu dwóch miesięcy Rosjanie zdobyli tylko 700 km
2 w obwodzie donieckim, ale by zapanować nad całym jego terenem, muszą jeszcze podbić 14 razy więcej. Ale jeżeli stan obrońców jest tak zły, może dojść do „efektu śnieżnej kuli” i będą oni cofać się coraz szybciej. Oby w sposób zorganizowany.”