W środę 10 maja br. odwiedziłem Berlin na zaproszenie posła Alternatywy dla Niemiec (niem. Alternative für Deutschland – AfD), Steffena Kotré celem odbycia dyskusji na tematy historyczne i współczesne, jako przedstawiciel „Myśli Polskiej” i naszego środowiska.
Dyskusja odbyła się w Falkensee pod Berlinem w studiu TV Compact Jürgena Elsässera (także wydawcy gazety pod tym samym tytułem). Kanwą był numer czasopisma Compact będący odpowiedzią na żądania „reparacyjne” rządu PiS z ewidentnie prowokacyjnym wobec Polski i Polaków tytułem „Polens verschwiegene schuld” („Ukryta wina Polski”). Już pobieżna lektura tego wydawnictwa wskazywała na powielanie przez autorów całej propagandy znanej w Polsce od początków Republiki Federalnej Niemiec, Adenauera, ziomkostw itd. Przed nagraniem sugerowałem organizatorom, aby skupić się na teraźniejszości i przyszłości, iż to jest adekwatne pole do poważnej i owocnej współpracy. Jednak oni, podobnie jak wielu ludzi u nas, najwyraźniej choćby w obliczu obecnych zagrożeń żyją przeszłością i wolą – w tym wypadku przynajmniej – koncentrować się na jałowym biciu piany niż na wyzwaniach współczesności, gdzie potencjalnie moglibyśmy wiele wspólnie dokonać. Oczywiście jedna dyskusja tocząca się głównie wokół historii, tego absolutnie nie wykluczanie wyklucza, jednak martwi mnie proporcja treści rozmowy w stosunku 2/3 o historii, 1/3 o współczesności i przyszłości. Ale może tak musiało być. Może Niemcy tego potrzebowali. Być może oczekiwali, iż przeforsują jakąś część swoich poglądów? Tak się nie stało. Moje wnioski z wizyty, w tym oczywiście głównie z nagrywanego programu, ale i z rozmów kuluarowych, są następujące:
– Dyskusja o historii niczego nie wnosi. Stanowisko polskie – oczywiście nie to irracjonalne, w rodzaju postawy Prawa i Sprawiedliwości z ostatnich lat (a przecież są ludzie, którzy pamiętają bliską współpracę Porozumienia Centrum z niemieckim CDU z lat 90-tych XX wieku), ale prawdziwie racjonalne, rzetelne i niezacietrzewione – jest jednoznaczne i z zaprezentowanym stanowiskiem niemieckim nie do pogodzenia. Zatem należy porzucić wszelkie próby uzgadniania historii jako jałowe i destrukcyjne. Sami Państwo mogą ocenić najlepiej, czy wobec ogromu niebezpieczeństw współczesności, dyskusje o „nielegalnym posiadaniu broni przez obrońców poczty polskiej w Gdańsku w 1939”, czy o niezgodności z prawem powstań śląskich i powstania wielkopolskiego”, mają jakikolwiek sens. Według mnie wystarczy zgodzić się co do protokołu rozbieżności i zająć teraźniejszością.
– W rozmowie o historii zostałem zarzucony znanymi od dawna argumentami, usiłującymi przedstawić Niemców jako ofiary, a Polskę jako złego. Odpowiadając odrzuciłem ton mentorski i spokojnie – punkt po punkcie – przedstawiłem polskie stanowisko. Odrzuciłem też ton paternalistyczny w rodzaju „wy Niemcy musicie”, „wy Niemcy powinniście” itd. Wystarczy zaprezentować polskie stanowisko, a wniosek o szkodliwości koncentrowania się na dyskusjach historycznych narzuci się sam. Wyzbycie się paternalizmu powinno również oznaczać zarzucenie pomysłów ingerowania w kwestie wyznaniowe w Niemczech, dyskredytowania tradycji luterańskiej, czy próby jakiejś formy „nawracania”. To nie nasza rola i nie nasze zadanie.
– Współpracę z – jak sami o sobie mówią – niemieckimi patriotami należy osadzić wyłącznie we współczesności z myślą o możliwości wspólnego przeciwstawienia się zagrożeniom płynącym ze świata tu i teraz. Musi to być podejście pragmatyczne, a do tego historia nie jest potrzebna, a wręcz temu przeszkadza. Innymi słowy – my w niczym nie kapitulujemy, z niczego, z naszego stanowiska historycznego, nie wycofujemy się. Właśnie ze świadomością tego, iż historia będzie nas różnić chcemy znaleźć platformę współpracy wobec tego, co dzisiaj zagraża narodom Europy, samej Europie, niemieckim i polskim patriotom itd.
– Dyskusja dotycząca współczesności ujawniła daleko idącą wspólnotę analizy sytuacji i wniosków. Tą drogą należy iść.
– Wydawnictwo Compact powtarzające wszystkie tezy propagandy ziomkostw etc. było odpowiedzią na reparacyjne zapędy PiS. Sytuacja ta dodatkowo dowodzi szkodliwości tego kroku rządu PiS. Nie jest on obliczony na uzyskanie „reparacji” czy jakichkolwiek zadośćuczynień, ale na skłócenie nas – używając do tego celu historii – z sąsiadami, w tym wypadku doprowadzenie do sytuacji, w której niemieckie siły, które są sceptyczne wobec rewolucji kulturowej (LGBT, transgenderyzm), ekologizmu, multikulti i superpaństwa europejskiego, a ponadto są co najmniej zdystansowane od idei hegemonii USA – sprowokowane – znów koncentrują się na historii, która dzieli i której, jak powiedziałem, uzgodnić się nie da.
PiS gra reparacjami tak jak gra Smoleńskiem – nie chodzi o to, by złapać króliczka, ale by gonić go. Skłócenie Polski z sąsiadami przy użyciu historii prowadzi do skutków we współczesności. Polska ma istnieć jako zawieszona u amerykańskiej klamki, jako państwo frontowe, przyczółek do prowokacji i realizacji agresywnej polityki USA. W ten sposób ma również szachować i blokować wszelkie siły przeciwne i sceptyczne wobec hegemonii USA nad Europą, jak również blokować i sabotować inicjatywy mające na celu uzyskanie podmiotowości nie tylko przez Europę, ale choćby przez państwa naszego regionu. Innymi słowy – idea pisowskiego Intermarium jest fałszem od początku do końca. Ma służyć walce z Rosją, istnieć i działać pod ścisłym parasolem kontroli USA, nie zaś być polem współpracy państw narodowych, pragnących zbudować pozytywną wartość w naszym regionie bez ustanawiania a priori wrogów, bez wykluczania niewygodnych itd.
Przed nagraniem udało mi się ledwie dotknąć Berlina, w którym nie byłe od z górą 30 lat. Przemiły kolega, który był moim przewodnikiem, tłumaczem i dobrym duchem w Berlinie, a jest na co dzień asystentem wspomnianego posła, oprowadził mnie po Bundestagu. Cóż za gigantyczna różnica z parlamentem węgierskim, w którym byliśmy z kol. Piastą w marcu! W Budapeszcie goście parlamentu spotykają wręcz przytłaczająca potęgę historii, wielkiej tradycji. Już na wstępie umieszczona w centralnym miejscu korona św. Stefana ustawia odwiedzających we adekwatnej perspektywie. Parlament węgierski to fantastyczny obraz wielkiego narodu, który jest historią, tradycją, teraźniejszością i przyszłością, który wie jakie ma obowiązki wobec sztafety pokoleń.
I przy tym skojarzeniu z Budapesztem rzuca się w oczy nieprawdopodobny wręcz kontrast w zetknięciu z Bundestagiem – pustka ideowa, beton, szkło, białe, puste ściany, bez upamiętnień, bez obrazów, rzeźb, tablic, bez odwołań do przeszłości, w której przecież można znaleźć wiele rzeczy, które nie kojarzą się wyłącznie ze złą stroną Niemiec. Puste ściany wyrażają najlepiej pustkę ideową. Skojarzenie miałem jednoznaczne – to mógłby być równie dobrze parlament jakiegoś kraju afrykańskiego, powołany po raz pierwszy w historii po okresie kolonialnym, bez tradycji, bez myśli, idei, która łączy, poza, czysto technokratyczną, biurokracją. Moi rozmówcy niemieccy (niemieccy patrioci), co ciekawe, podnosili podobne refleksje. Całe szczęście, iż zachowano fragmenty ścian z 1945 z podpisami żołnierzy radzieckich i szafki posłów do Reichstagu i Bundestagu z wyłączeniem okresu 1933-1949. Ale jest to tylko kropla w przytłaczającym neo-modernistycznym, zimnym gmaszysku bez serca i duszy.
Adam Śmiech
Myśl Polska, nr 21-22 (21-28.2023)