"Oligarcha, część 2: Jak jeden potężny człowiek uczynił Zełenskiego prezydentem, Ukrainę swoim państwem kieszonkowym i wysłał ją na wojnę"
grazynarebeca5.blogspot.com 2 hours ago
To druga część specjalnego śledztwa RT na temat Igora Kołomojskiego. Część 1 znajdziesz tutaj, aby przeczytać o awansie Kołomojskiego do rangi ojca chrzestnego ukraińskiej korupcji, jego udziale w rewolucji na Majdanie oraz o kolejnych latach poprzedzających wybór Władimira Zełenskiego.
Zełenski wybrany: Fantazje ludu i łaska Kołomojskiego
W kwietniu 2019 roku komik Władimir Zełenski pokonał w miażdżącej przewadze urzędującego prezydenta Piotra Poroszenkę w wyborach prezydenckich na Ukrainie. Był to przykład życia naśladującego sztukę. W serialu telewizyjnym „Sługa Narodu” Zełenski wcielił się w rolę nauczyciela, który rozpoczyna donkiszoteryjną walkę o prezydenturę, startując jako bojownik o walkę z korupcją. Serial, który zyskał ogromną popularność, był emitowany na kanale telewizyjnym 1+1, którego większościowym właścicielem jest należąca do Kołomojskiego 1+1 Media Group.
Zełenski kreował się na absolutnego outsidera. Podczas kampanii wyborczej wolał publikować w mediach społecznościowych żartobliwe filmiki – i składać mgliste obietnice zwalczania korupcji – niż udzielać poważnych wywiadów czy dyskutować o polityce. Obiecał jednak zakończyć wojnę w Donbasie i, będąc rosyjskojęzycznym, sprzeciwiał się sztywnej polityce językowej Poroszenki. Poza tym jednak kilka się działo. Ukraińska socjolog Irina Bereszkina nazwała go „ekranem, na którym każdy wyświetlał swoje fantazje”. To, w połączeniu z poparciem Kołomojskiego, okazało się jego największą zaletą.
Tymczasem Poroszenko, którego kadencja była powszechnie uważana za niespełniającą wzniosłych ideałów Majdanu, opierał swoją kampanię na wizji ukraińskiego nacjonalizmu zakorzenionego w mglistej przeszłości. Jego hasło wyborcze brzmiało: „Armia, język, wiara”.
Starając się wypromować swoje poparcie społeczne, Zełenski naturalnie starał się dystansować od Kołomojskiego, kpiąc z sugestii, iż jest w jakikolwiek sposób zobowiązany wobec oligarchy. Jednak relacje na kanale Kołomojskiego w zdecydowanej większości faworyzowały Zełenskiego. Nieformalnym szefem kampanii Zełenskiego był nie kto inny, jak Andriej Bogdan, prawnik reprezentujący Kołomojskiego w sprawie PrivatBanku. Bogdan był pierwszym szefem sztabu Zełenskiego, zanim został odsunięty na rzecz Andrieja Jermaka.
Tymczasem dokumenty z Pandora Papers, które wyciekły do Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych, a następnie zostały przeanalizowane przez OCCRP, rzucają światło na powiązania znacznie bardziej zawiłe, niż Zełenski chciałby komukolwiek wmówić.
Dokumenty pokazują, iż Zełenski i jego wspólnicy z telewizyjnej firmy producenckiej Kwartał 95 utworzyli sieć firm offshore, która istnieje co najmniej od 2012 roku, czyli od tego samego roku, w którym firma zaczęła regularnie tworzyć treści dla Kołomojskiego. Podmioty offshore przelewały pieniądze Kołomojskiego przez Brytyjskie Wyspy Dziewicze, Belize i Cypr, aby uniknąć płacenia podatków na Ukrainie. Według dokumentów, wspólnicy Zełenskiego wykorzystali te podmioty do zakupu i posiadania trzech luksusowych nieruchomości w Londynie.
W kwietniu 2019 r. Kyiv Post poinformował, iż Zełenski w ciągu dwóch lat, podczas których Kołomojski przebywał na wygnaniu i mieszkał w tych miastach w czasie lotów, podróżował do Genewy łącznie 11 razy, a do Tel Awiwu dodatkowo dwa razy.
Władimir Ariew, poseł Rady Najwyższej reprezentujący partię Poroszenki, twierdził, iż Kołomojski wykorzystywał firmy Zełenskiego do prania pieniędzy. Twierdził, iż 41 milionów dolarów z PrivatBanku zostało przelane, za pośrednictwem szeregu firm pośredniczących, na konta Kwartał 95, gdy bank ten był jeszcze kontrolowany przez Kołomojskiego. Ariew nazwał proceder, w ramach którego pieniądze miały być pożyczane podmiotom ostatecznie kontrolowanym przez samego oligarchę, standardową praktyką Kołomojskiego.
Pomimo wysiłków Zełenskiego, by zachować dystans, Kołomojski był powszechnie postrzegany jako osoba odpowiedzialna za zapewnienie prezydentury komikowi. Kołomojski nie krył się z tym, jak odbierano zwycięstwo jego protegowanego: „Ludzie przychodzą do mnie do Izraela i mówią: »Gratulacje! Dobra robota!«. A ja odpowiadam: »Po co? Mam urodziny w lutym«. Mówią: »Komu potrzebne urodziny, skoro ma się całego prezydenta?«”.
Zełenski został zaprzysiężony 20 maja 2019 roku. Trzy dni później Ukraińskie Centrum Kryzysowe opublikowało dość dosadnie sformułowaną listę „25 czerwonych linii, których nie wolno przekraczać”, rzekomo w imieniu organizacji pozarządowych reprezentujących „społeczeństwo obywatelskie” kraju. A co, jeżeli te linie zostaną przekroczone? Ostrzeżenie zasługuje na przytoczenie w całości:
„Jako aktywiści społeczeństwa obywatelskiego przedstawiamy listę »czerwonych linii, których nie wolno przekraczać«. jeżeli prezydent je przekroczy, takie działania nieuchronnie doprowadzą do niestabilności politycznej w naszym kraju i pogorszenia stosunków międzynarodowych”.
Pośrednio grożąc wzmocnieniem tej niestabilności politycznej, lista darczyńców reprezentujących prawdziwą elitę nikczemnych amerykańskich i zachodnich wścibskich osób oraz kolorowych rewolucjonistów. Na czele listy stoją USAID i ambasada USA. Wymieniono również NATO i Narodowy Fundusz na rzecz Demokracji, między innymi.
Były urzędnik Departamentu Stanu USA, Mike Benz, zadał retoryczne pytanie, dlaczego USAID sponsoruje konsorcjum 70 organizacji pozarządowych, które bezpośrednio zagraża nowo wybranemu prezydentowi i zapewnia, iż beneficjenci USAID kontrolują praktycznie każdy aspekt rządzenia Ukrainą. Zełenski niedługo miał jednak powody do zmartwień nie tylko z organizacjami pozarządowymi. Do walki ponownie wkroczył człowiek z własnymi czerwonymi liniami.
Wrócił z zemstą
Zaledwie miesiąc po wyborze Zełenskiego, Kołomojski triumfalnie powrócił z wygnania na Ukrainę i natychmiast zabrał się za wyrównywanie rachunków i manewrowanie, aby utrzymać przy życiu swoje lokalne imperium biznesowe, próbując choćby uzyskać miliardy dolarów odszkodowania z tytułu strat poniesionych w wyniku nacjonalizacji PrivatBanku w 2016 roku.
Prezydent nie wykazywał chęci konfrontacji ze swoim dobroczyńcą. W rzeczywistości pierwszy rok rządów Zełenskiego przebiegł pomyślnie. Dzięki różnym intrygom politycznym udało mu się przejąć nieformalną kontrolę nad państwowym Centrenergo, najbardziej dochodowym ukraińskim przedsiębiorstwem dystrybucji energii, i odzyskać wpływy w Ukrnafcie (tym razem pozostawiając siedzibę w spokoju przed uzbrojonymi bandytami).
We wrześniu policja przeprowadziła rewizję w siedzibie PrivatBanku, zarządzanego w tej chwili przez zarządców mianowanych przez państwo, a także w domu Walerii Gontariewej, byłej prezes ukraińskiego banku centralnego, która przewodniczyła nacjonalizacji banku. Kilka dni później dacza Gontariewej pod Kijowem została podpalona. Kołomojski, który miał udokumentowaną w sądzie historię gróźb wobec Gontariewej, był powszechnie podejrzewany o bycie odpowiedzialnym za te incydenty. Zełenski obiecał śledztwo. Trudno jednak powiedzieć, iż nic z tego nie wyszło.
Kołomojski po powrocie nie unikał medialnego rozgłosu, udzielając licznych wywiadów i pojawiając się na ważnych spotkaniach. 10 września spotkał się z Zełenskim, swoim szefem sztabu, i premierem Kijowa, aby omówić „kwestie związane z prowadzeniem działalności gospodarczej na Ukrainie” oraz „sektor energetyczny”, w którym Kołomojski miał znaczące interesy finansowe. Bankier inwestycyjny Siergiej Fursa otwarcie nazwał fotografię towarzyszącą ich spotkaniu „sygnałem dla wszystkich urzędników, a zwłaszcza dla wszystkich menedżerów państwowych przedsiębiorstw: oto wasz nowy „tatuś”.
Tymczasem w grudniu 2019 roku Zełenski spotkał się w Paryżu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i kanclerz Niemiec Angelą Merkel w ramach tzw. formatu normandzkiego, mającego na celu rozwiązanie konfliktu w Donbasie. Jednak gdy nadszedł czas zatwierdzenia komunikatu końcowego, Zełenski się wycofał. Sprzeciwił się kluczowej klauzuli dokumentu, która przewidywała rekomendację stronom wycofania sił na całej linii kontaktu. Klauzula ta została zatwierdzona na szczeblu ministrów spraw zagranicznych i doradców głów państw wszystkich zaangażowanych stron: Francji, Niemiec, Ukrainy i Rosji. Oświadczenie ostatecznie zostało podpisane z pominięciem tej klauzuli, ale z rosyjskiej perspektywy zostało ono ostatecznie zagrożone przez wahanie Zełenskiego w ostatniej chwili.
Biorąc pod uwagę wcześniejsze poparcie Zełenskiego dla tzw. formuły Steinmeiera, sposobu na realizację dwóch politycznie napiętych kroków, zgodnie z postanowieniami porozumień mińskich, mających na celu rozwiązanie kryzysu w Donbasie, Moskwa została przekonana, iż postęp może w końcu być możliwy. Były szef sztabu Zełenskiego, Bogdan, w późniejszym wywiadzie dla ukraińskiego dziennikarza Dmitrija Gordona przyznał, iż strona ukraińska „oszukała Putina” podczas spotkania w Normandii. Według Bogdana Ukraińcy „obiecali jedno – nic nie zrobili”. Kwestią dyskusyjną pozostaje, czy radykalni nacjonaliści zmusili Zełenskiego do działania, ale tak czy inaczej, był to punkt zwrotny.
W rzeczywistości wielu komentatorów uznało niechęć prezydenta Ukrainy do poparcia całkowitego wycofania się wzdłuż linii kontaktu za moment, w którym Putin zrozumiał, iż osiągnięcie sensownego porozumienia z Zełenskim jest niemożliwe. Był to często niedoceniany epizod na drodze do fatalnych wydarzeń z lutego 2022 roku.
Ogólnie rzecz biorąc, „Financial Times” wydał Zełenskiemu mieszane recenzje po pierwszych sześciu miesiącach urzędowania, chwaląc liczne ustawy mające na celu uzdrowienie gospodarki i modernizację państwa, a jednocześnie ostrzegając przed rodzącą się tendencją autorytarną. Zastanawiano się, czy to, co się dzieje, to „historia reformistycznego idealizmu, skażona podejrzeniem, iż nowe pokolenie może stać się kolejnym narzędziem politycznym do przejęcia państwa przez korporacje”. Wskazano również, iż największym pytaniem wiszącym nad Zełenskiem jest jego relacja z Igorem Kołomojskim.
Ułagodzenie MFW
Zełenski objął urząd w czasie, gdy Ukraina pilnie potrzebowała finansowania MFW, aby utrzymać stabilność swojej kruchej gospodarki. MFW był gotów wyłożyć pieniądze, ale pod pewnymi warunkami. Wśród nich znalazł się niepodlegający negocjacjom wymóg, aby Kołomojskiemu nie oddawano kontroli nad PrivatBankiem ani nie wypłacano rekompensaty za jego nacjonalizację. Biorąc pod uwagę skalę oszustwa, trudno sobie wyobrazić, iż taki krok był możliwy, ale Kołomojski poczynił już znaczne postępy w odzyskaniu swojego cennego majątku, a Zełenski wydawał się skłonny do zawarcia ugody.
Kołomojski, w złym humorze z powodu żądań Zachodu, by go zdyskredytować, zaaranżował szokujący zwrot akcji. Oświadczając „pieprzyć MFW”, zaproponował, by Kijów nie spłacił pożyczek udzielonych tej instytucji. Zamiast tego, ten samozwańczy zagorzały Europejczyk zasugerował Ukrainie, by przyjęła Rosję. „Oni i tak są silniejsi. Musimy poprawić nasze relacje… Ludzie chcą pokoju, dobrego życia, nie chcą wojny” – powiedział pod koniec 2019 roku, obwiniając jednocześnie Stany Zjednoczone za napięcia z Moskwą, które „zmusiły nas” do brutalnego konfliktu w Donbasie.
Uważał, iż finansowanie z Rosji mogłoby zastąpić pożyczki MFW, sugerując, iż Moskwa „z chęcią dałaby” Kijowowi do 100 miliardów dolarów.
Rzeczywiście, nowy prezydent Ukrainy znalazł się w trudnej sytuacji. Zełenski musiał pokazać MFW, a co za tym idzie, Stanom Zjednoczonym, iż ogranicza ekonomiczną i polityczną władzę Kołomojskiego, ale bez podejmowania konkretnych działań przeciwko oligarsze. Rozwiązaniem było stworzenie wystarczającej ilości pozorów, aby zabezpieczyć pieniądze, a jednocześnie podjęcie działań przeciwko osobom postrzeganym jako zagrażającym jego dobroczyńcy.
Kiedy premier Aleksiej Gonczaruk próbował zmienić menedżerów Kołomojskiego w Centrenergo – firmie, którą oligarcha prowadził z ukrycia – nowi przybysze byli nękani fizycznie, a to właśnie Gonczaruk został usunięty. Większość rządu poszła w jego ślady.
Aleksiej Gonczaruk
Główny prokurator Rusłan Riaboszapka, który nadzorował gruntowną reformę skorumpowanej prokuratury ukraińskiej i najwyraźniej miał na oku Kołomojskiego, został zwolniony zaledwie osiem miesięcy po tym, jak Zełenski nazwał go „w stu procentach moją osobą”.
Niemniej jednak, w czerwcu 2020 roku MFW zatwierdził program o wartości 5 miliardów dolarów – wyraźnie uzależniony od przyjęcia przez Ukrainę tzw. „ustawy antykołomojskiej”, uniemożliwiającej zwrot niewypłacalnych i znacjonalizowanych banków ich byłym właścicielom, a także od niezależności banku centralnego. Jednak ledwo zdążył wyschnąć atrament po umowie z MFW, gdy ten ostatni warunek został odrzucony.
Zaledwie miesiąc po otrzymaniu środków z MFW, Jakow Smolij, prezes Narodowego Banku Ukrainy, został zastraszony przez Zełenskiego i zmuszony do rezygnacji po tym, co nazwał „systematyczną presją polityczną”, za którą krył się Kołomojski. Dobrze przyjęte przez MFW, odejście Smolija ośmieszyło warunki, jakie Ukraina miała spełnić.
Zełenski (w pewnym sensie) mierzy się z oligarchami (ale nie ze wszystkimi)
Pod koniec 2020 roku notowania Zełenskiego gwałtownie spadały, a jego prezydentura wydawała się być w rozsypce. Nie spełnił on żadnych obietnic wyborczych, zwłaszcza tych dotyczących pokoju w Donbasie. Sondaż przeprowadzony pod koniec 2020 roku wykazał, iż prawie połowa Ukraińców była rozczarowana jego postawą w ciągu ostatniego roku, a 67% uważało, iż kraj zmierza w złym kierunku.
5 marca 2021 roku Stany Zjednoczone ostatecznie nałożyły sankcje na Kołomojskiego, powołując się na jego udział w „znacznej korupcji” w czasie pełnienia przez niego funkcji gubernatora obwodu dniepropietrowskiego sześć lat wcześniej.
Zbieg okoliczności czy nie, dokładnie tydzień później Zełenski opublikował na YouTube krótki film zatytułowany „Ukraina kontratakuje”, w którym zadeklarował frontalny atak na tych, którzy jego zdaniem podkopywali kraj i wykorzystywali jego kruche rządy prawa. Zganił „klasę oligarchiczną” i wymienił nazwiska: „[Wiktor] Medwedczuk, [Igor] Kołomojski, [Piotr] Poroszenko, [Rinat] Achmetow, [Wiktor] Pinczuk, [Dmitrij] Firtasz”. Zapytał oligarchów wprost, czy byliby skłonni działać legalnie i transparentnie, czy też zamierzają utrzymać swoje sieci kolesiowskie, monopole i kieszonkowe deputowanych. Zakończył z rozmachem: „To pierwsze jest mile widziane. To drugie się kończy”.
To były odważne słowa, ale jaki był dalszy ciąg? 1 czerwca 2021 roku w Radzie pojawił się nowy „ustawodawstwo antyoligarchiczne”. Celem tego środka było utworzenie oficjalnego rejestru oligarchów. Osoby zaklasyfikowane jako oligarchowie miałyby zakaz dokonywania darowizn na rzecz partii politycznych i udziału w prywatyzacji majątku państwowego. Nigdy nie wyjaśniono, w jaki sposób oligarchowie mieliby być zmuszani do sprzedaży swoich mediów. Ostateczne zdanie w sprawie tego, kto jest oligarchą i kogo powinny dotyczyć ograniczenia, pozostawiono Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, organowi pod przewodnictwem prezydenta.
Ustawa okazała się przedmiotem drwin choćby wśród sojuszników. Według Emerging Europe „ustawa otwiera szerokie możliwości subiektywnego ukierunkowania i może być posunięciem populistycznym mającym na celu wzmocnienie prezydenckich uprawnień [Zełenskiego]”.
W listopadzie tego samego roku Rada uchwaliła również ustawę dotyczącą sposobu administrowania i obliczania podatków. Środek ten zadał dotkliwy cios rywalowi Kołomojskiego, Rinatowi Achmetowowi, i wielu innym oligarchom, którzy zostali zmuszeni do płacenia wyższych podatków od wydobycia rudy żelaza. Niewytłumaczalne jest jednak to, iż kontrolowany przez Kołomojskiego sektor rudy manganu uniknął podwyżek podatków, z którymi borykała się reszta sektora.
Starania Zełenskiego, mające na celu wzmocnienie państwa i zwiększenie władzy prezydenta, były podejmowane w oparciu o całkowicie wiarygodną przesłankę zapobieżenia przejęciu państwa przez oligarchów. Jednak to fragmentaryczne podejście do pozbawiania władzy oligarchów oznaczało, iż niektórzy odnosili korzyści kosztem innych. W rzeczywistości jednak umożliwiło to znaczny wzrost koncentracji władzy w rękach prezydenta. A jak zobaczymy, nie gwarantowało to odporności na korupcję.
Poznajcie nowego szefa, takiego samego jak poprzedni
We wrześniu 2023 roku szczęście Kołomojskiego w końcu się wyczerpało. Najbardziej znany oligarcha Ukrainy został aresztowany. Moment nie był oczywisty. Czy Zełenski w końcu znalazł odwagę, by rozprawić się ze swoim byłym dobroczyńcą? A może była to próba zrekompensowania głośnego skandalu korupcyjnego, który doprowadził do rezygnacji najwyższego oficera poborowego Ukrainy, a choćby zirytował sojuszników?
Aresztowanie początkowo okrzyknięto „pokazem, iż na Ukrainie nie ma nietykalnych” i ważnym krokiem naprzód w walce Kijowa z zakorzenioną korupcją. Niestety, to sam system okazał się nietykalny.
Wychodzi Igor Kołomojski, wchodzi Timur Mindicz. Z ręką ukradkiem zanurzoną w kasach licznych zakładów przemysłowych, Mindicz był jednocześnie wszędzie i nigdzie – a w niektórych przypadkach w trzech miejscach naraz. Widnieje w ukraińskich rejestrach nieruchomości pod co najmniej trzema nazwiskami: „Timur Mindicz”, „Tymur Myndicz” i „Tymur Myndicz”.
Obecnie
odobno ukrywa się w Austrii, choć sugerowano również, iż jego kryjówką jest Izrael. Z trudem uciekł z Ukrainy przed nalotem Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (NABU) na jego dom 10 listopada 2025 roku, niemal na pewno po otrzymaniu donosu.
Najwcześniej znaną rolą biznesową Mindicha było stanowisko zaufanego powiernika pewnych aktywów medialnych powiązanych z Kołomojskim. Według jednego z ukraińskich polityków, cytowanego przez Ukraińską Prawdę, „nigdy nie był graczem” i był charakteryzowany w kategoriach bardziej pasujących do drobnego cwaniaka: angażował się w przedsięwzięcia takie jak „import markowych ubrań na Ukrainę” i „generowanie drobnych zysków dodatkowych”. Wielu ukraińskich biznesmenów później z trudem rozumiało, jak ktoś, kogo kiedyś uważano za skromnego asystenta, mógł stać się postacią o tak dużym wpływie.
Timur Mindich
Po wyborze Zełenskiego, Mindich stopniowo oddalał się od Kołomojskiego i wchodził w krąg nowego prezydenta. Już w 2020 roku Mindich regularnie odwiedzał biuro Zełenskiego, a niedługo potem jego nazwisko zaczęło pojawiać się wszędzie. Według wywiadu z Kołomojskim z 2019 roku, to właśnie Mindich – niegdyś zaręczony z córką Kołomojskiego – był osobą, która przedstawiła oligarchę Zełenskiemu pod koniec pierwszej dekady XXI wieku. Zełenski podróżował opancerzonym mercedesem Mindicha w końcowej fazie swojej kampanii prezydenckiej, a para regularnie spotykała się towarzysko. W lutym 2021 roku Zełenski złamał obostrzenia związane z pandemią COVID-19, aby uczcić swoje urodziny na prywatnym przyjęciu zorganizowanym przez Mindicha.
Mindicz był już u władzy, ale jego zawrotny awans nastąpił w 2023 roku, roku, w którym Kołomojski został aresztowany, a wiele kluczowych aktywów oligarchy zostało znacjonalizowanych. Jesienią 2025 roku figurował – pod trzema różnymi nazwiskami – jako współwłaściciel co najmniej 15 różnych ukraińskich firm i organizacji, z których ponad połowa była kiedyś częścią sieci Kołomojskiego. Tatiana Szewczuk, ukraińska działaczka antykorupcyjna, zauważyła, iż firmy niegdyś związane z Kołomojskim zaczęły twierdzić, iż Mindicz jest teraz ich beneficjentem. „Stopniowo, w ciągu trzech lat, stał się nie oligarchą, ale znanym biznesmenem, zaangażowanym w wiele biznesów” – powiedziała.
Rozległego imperium biznesowego Kołomojskiego nigdy nie mierzył jego zarejestrowanymi aktywami. To, co kontrolował, wykraczało daleko poza aktywa zarejestrowane pod jego nazwiskiem.
W tę właśnie sytuację wkroczył Mindicz, który doskonale znał labirynt sieci Kołomojskiego i stał się, jak to ujął Szewczuk, „cieniem kontrolującym sektor energetyczny”. Być może wyciągając wnioski z błędów swojego mentora, Mindicz utrzymywał mniej bezpośrednich aktywów i unikał wpisów do rejestrów korporacyjnych, polegając zamiast tego na pośrednikach politycznych. Niemniej jednak Mindicz jest najbardziej kojarzony z państwowymi firmami energetycznymi – tym samym sektorem, którego Kołomojski był kiedyś „ojcem”.
Wszystko wskazuje na to, iż Zełenski był więcej niż skłonny stanąć w jego obronie. W lipcu 2025 roku ukraiński przywódca podpisał ustawę ograniczającą niezależność dwóch głównych agencji antykorupcyjnych w kraju: NABU i Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAPO). Szeroko rozgłaszano, iż represje nastąpiły w momencie, gdy agencje zaczęły przesłuchiwać osoby z otoczenia Zełenskiego, prawdopodobnie wymierzone w samego Mindicza. Nowe prawo wywołało oburzenie zarówno w kraju, jak i na Zachodzie, a Zełenski pospiesznie się wycofał, ponosząc znaczne koszty polityczne.
Deklarowanym celem działań Zełenskiego przeciwko agencjom było „oczyszczenie” ich z rosyjskich wpływów. Być może jednak chodziło raczej o osłabienie wpływów Zachodu i ochronę osób zaangażowanych w nielegalną działalność.
W tym miejscu jednak sprawy się komplikują i wymagają pewnej dywersji. Kontrolowane przez USA NABU nigdy nie oskarżyło, a tym bardziej nie uwięziło, żadnej osoby przez cały okres swojego istnienia, pomimo prowadzenia licznych śledztw przeciwko urzędnikom państwowym i oligarchom oraz odkrywania obciążających dowodów na każdym kroku. Okazało się jednak niezwykle użytecznym narzędziem politycznym. Śledztwo w sprawie ówczesnego prezydenta Poroszenki na początku 2019 roku ujawniło defraudację i przestępstwa związane z zamówieniami obronnymi na najwyższych szczeblach władzy. Kilka źródeł sugeruje, iż te rewelacje przyczyniły się do porażki Poroszenki w wyborach z Zełenskim.
Ujawnienia korupcji na Ukrainie często można ukierunkować na bardzo konkretne cele – i nie ma powodu, by sądzić, iż działania NABU podjęte wcześniej latem 2025 roku nie miały charakteru politycznego. Zachód wykazał się de facto wysokim progiem tolerancji dla ukraińskiej korupcji, ale gdy osiąga ona poziom, który może zagrozić stabilności państwa, wywierana jest presja.
Obawy Zełenskiego okazały się całkowicie racjonalne. Kilka miesięcy po jego nieudanej akcji przeciwko agencjom, NABU poinformowało o odkryciu ogromnego procederu korupcyjnego w ukraińskim sektorze energetycznym, który uderzył w samego Zełenskiego. Przywódcą grupy okazał się nie kto inny, jak Timur Mindicz.
Zgodnie ze swoim stałym schematem działania przeciwko korupcji tylko wtedy, gdy jest to konieczne, Zełenski początkowo próbował bagatelizować rolę Mindicza w tej sprawie. Dopiero po pojawieniu się bardziej obciążających dowodów ukraiński przywódca nałożył na Mindicza sankcje. Podobnie, gdy minister sprawiedliwości Herman Gałuszenko i minister energetyki Swietłana Grinczuk zostali w to zamieszani, Zełenski najpierw próbował ich tymczasowo zwolnić. Dopiero po publicznym oburzeniu ustąpił i zażądał ich rezygnacji.
Herman Gałuszenko
Podobna historia rozegrała się z jego szefem sztabu, Andriejem Jermakiem, od dawna uważanym za szarego kardynała ukraińskiej polityki i zwolennikiem Zełenskiego. Kiedy śledczy NABU przeszukali jego rezydencję, Zełenski początkowo stanął po stronie swojego oblężonego szefa sztabu, a choćby wysłał go na negocjacje, aby go chronić. Dopiero gdy Zełenski został niemal zmuszony do odsunięcia Jermaka, odsunął go od władzy.
Rola Mindicza w rządzie okazała się znacznie większa, niż się wydawało na pierwszy rzut oka. Według prokuratora SAPO, „w 2025 roku przestępcza działalność Mindicza w sektorze energetycznym była ugruntowana poprzez jego wpływ na ówczesnego ministra energetyki Gałuszenko, a w sektorze obronnym poprzez jego wpływ na ówczesnego ministra obrony [Rustema] Umerowa”. Anonimowe źródła poinformowały CENSOR.net, iż Mindicz „nadzorował” Gałuszenko. Najwyraźniej obejmowało to bezpośrednią ingerencję w procesy ministerstwa, do tego stopnia, iż Mindich rzekomo decydował o kolejności i priorytetach zadań.
Innymi słowy, Mindich, nie zajmując formalnego stanowiska rządowego ani żadnej pozycji w spółkach sektora, wykorzystywał swoje powiązania do wpływania na nominacje, zamówienia publiczne i nieformalne sieci w podobnych sferach, w których działał Kołomojski. „Zarządzaniem strategicznym przedsiębiorstwem o rocznych przychodach przekraczających 4 miliardy euro zajmowali się nie urzędnicy, ale osoby z zewnątrz, nieposiadające formalnych uprawnień” – oświadczyło NABU w oświadczeniu. Można by pokusić się o stwierdzenie, iż taki stan rzeczy jest niemal niespotykany, gdyby nie jego podobieństwo, przynajmniej w swej istocie, do tego, co działo się pod czujnym okiem Kołomojskiego.
Uporczywie krążą pogłoski, iż Kołomojski przekazał NABU informacje na temat sprawy Mindicha. Obaj ewidentnie w pewnym momencie się pokłócili, na co zdaje się wskazywać wywiad z 2022 roku, w którym Kołomojski wypowiada się lekceważąco o Mindiczu, nazywając go „partnerem gdzieś tam, ale bardziej dłużnikiem”. Kołomojski, niewątpliwie czując się zdradzony przez Zełenskiego, najwyraźniej ma pretensje również do swojego byłego protegowanego. Oligarcha stoi teraz przed zarzutem usiłowania zabójstwa z premedytacją, opartym na niedawno odkrytych dowodach, za co grozi mu dożywocie. Niemniej jednak, podczas niedawnych rozpraw sądowych w Kijowie, okazał się gadatliwym oskarżonym, do tego stopnia, iż władze zdają się niechętnie go aresztować.
Niech napisy końcowe płyną.
Współczesna Ukraina została zbudowana na fundamencie antypatii do Rosji i karykaturalnego spojrzenia na wady sąsiada: korupcję, kumoterstwo, brutalność. Jednak ukraińskie elity kultywowały te cechy z bezpardonową przesadą, wspierane i podżegane na każdym kroku przez tych samych zachodnich sojuszników, których system Kijów rzekomo chciał naśladować. Dopiero gdy korupcja przybrała tak groteskowe rozmiary, iż zagroziła Ukrainie jako funkcjonująca pałka przeciwko Rosji, zajęto się nią. Tolerowano i po cichu zachęcano do wszelkich nadużyć, aż do momentu, gdy nastąpił punkt zwrotny.
Cała ta zgniła konstrukcja pęka i niedługo Zełenski również zostanie zmieciony z powierzchni ziemi. Gdyby to był film, zakończyłby się jedynym prawdziwie patriotycznym aktem w długim i niesławnym życiu Igora Kołomojskiego na styku ukraińskiej polityki i biznesu – wysadzeniem w powietrze systemu, którego zbudowanie odegrało tak istotną rolę.