.
„Ustrój niewolniczo-feudalny”
.
.
Współczesny świat ma dość sztywną strukturę. Na szczycie znajdują się osoby, które francuski filozof i ekonomista Jacques Attali nazywa neokoczownikami ( neonomadami). To bogaci ludzie, którzy łatwo zmieniają swoje otoczenie, przenoszą się z Europy do Ameryki, z Hongkongu do Singapuru. Na samym dole znajdują się najbiedniejsi ludzie, którzy migrują z Afryki do Europy. Są mobilni i nie mają nic.
Pomiędzy bogatymi neokoczownikami i biednymi znajdują się klasa średnia i klasa robotnicza. Ci ludzie żyją stacjonarnie i to oni są przedmiotem wyzysku i ściągania podatków. W Europie swoimi składkami do budżetu wspierają Afrykanów, Arabów i Kurdów. Kiedy niemiecka młodzież wyjeżdża do Nowej Zelandii czy Kanady, mówi wprost: nie chcemy dokarmiać obcych pasożytów. Oczywiste jest, iż światowa elita poradzi sobie z kryzysem kosztem średniej części ludzkości, tej, która ma coś do zabrania i zabrania.
Kapitalizm przeżywa kryzys systemowy. Nie ma on możliwości rozwiązania stojących przed nim problemów – są one nierozwiązywalne w ramach tego systemu. Kapitalizm jest systemem zorientowanym ekstensywnie; rozwiązuje swoje sprzeczności, wyprowadzając je poza własne granice. Za każdym razem, gdy spadała światowa stopa zysku, ze strefy niekapitalistycznej wyrywano „kęs” i zamieniano go w kapitalistyczne peryferie – strefę rynków zbytu, surowców i taniej siły roboczej. Stopa zysku zaczynała rosnąć – i tak aż do kolejnego kryzysu. Jednak w 1991 roku, wraz ze zniszczeniem ZSRR i obozu socjalistycznego, czyli strefy systemowego antykapitalizmu, nie pozostały już strefy niekapitalistyczne – kapitalizm jest wszędzie. Teraz nie ma gdzie wyrzucić swoich problemów, wyczerpał planetę.
Na Zachodzie warstwa średnia jest dość mocno zniszczona przez neoliberalną kontrrewolucję i w miarę rozwoju kryzysu będzie się ona kurczyć, a jej pozycja ulegnie pogorszeniu. Inna sprawa, iż nagromadził się „żarłok” społeczny, w dużej mierze na skutek grabieży Trzeciego Świata, który dziś nazywany jest „Południem”. Dlatego zachodnia warstwa średnia ma pewną rezerwę czasu, ale historycznie niewielką. W innym przypadku umrze wcześniej niż kapitalizm.
Jeśli chodzi o Rosję, nie mamy klasy średniej, a raczej warstwy średniej jako znaczącej grupy społecznej. Ona istniała w ZSRR, ale Jelcyn ją zniszczył.
O ile w 1989 r. w Europie Wschodniej, włączając europejską część ZSRR, poniżej progu ubóstwa żyło 14 mln ludzi, to w 1996 r. – już 168 mln. W opublikowanym na początku XXI w. raporcie ONZ na temat ubóstwa nazwano to największym i najstraszniejszym pogromem klasy średniej w XX wieku. Jest większy niż to, co „reformy strukturalne” przeprowadzone w latach 80. na polecenie MFW w Ameryce Łacińskiej. W istocie mówimy o globalnym wywłaszczeniu majątku warstwy średniej, co jest integralną częścią neoliberalnej kontrrewolucji lat 80. – 2000., która rozpoczęła się na Zachodzie od thatcheryzmu i reaganomiki, a dotarła do nas w latach pod postacią jelcynizmu.
Nie mamy żadnych perspektyw, nie mówiąc już o rozwoju, czy powstaniu znaczącej warstwy średniej. Schemat socjalny Federacji Rosyjskiej działa przeciwko niemu. Tak zwana klasa kreatywna, której główną częścią jest „biurowy plankton”, nie ma nic wspólnego ani z kreatywnością, ani z prawdziwą warstwą średnią…
Myślę, iż rewolucja warstwy średniej jest raczej niemożliwa. Co więcej, w ciągu ostatnich trzydziestu lat na Zachodzie, zwłaszcza w Europie Zachodniej, utworzyła się warstwa, dzięki której władze – zarówno brukselscy ponadnarodowi europejscy biurokraci, jak i krajowe biurokracje państwowe – mogą stawiać „średniaków”. Mam na myśli warstwy niższe, nowe „klasy niebezpieczne” reprezentowane przez imigrantów z Południa i Wschodu. Możliwe jest raczej coś innego: wsparcie przez warstwą średnią prawicowych, autorytarnych, nacjonalistycznych reżimów.
Powstanie Chin łączono początkowo z zainteresowaniem kolektywnego Zachodu walką z ZSRR. Przez 10 lat (1969–1979) ChRL demonstrowała gotowość do gry po stronie Zachodu przeciwko ZSRR, stając się jej warsztatem dla Stanów Zjednoczonych. Zainteresowanie było obopólne. W latach 70. Stany Zjednoczone pogrążyły się w kryzysie. Swoją drogą jestem przekonany: w tamtej dekadzie ZSRR nie wykorzystał szansy na „zrzucenie” USA, dobrze odżywiona i głupia elita sowiecka, uśpiona przez prozachodnich doradców przywódców (prawie wszyscy przyjdą podczas pierestrojki!), pochłonęła pieniądze z ropy naftowej i przyszłość kraju… Chiny były zainteresowane napływem kapitału. To właśnie stało się jednym z fundamentów „chińskiego cudu” lat 90. – 2000.
Ale Stany Zjednoczone nie kalkulowały: Chiny „wyrwały się” do przodu znacznie mocniej, i Ameryka uzyskała konkurenta. Dolar także uzyskał konkurenta, zwłaszcza, iż na świecie są tacy, którzy chcieliby go „porzucić” i przenieść się np. do „koszyka walut” z wiodącym złotym juanem. Przecież w Ameryce, choćby dla znacznej części elity anglo-amerykańskiej, światło nie zbiegło się jak klin…
Program demontażu kapitalizmu nazywam „trzy -D”: deindustrializacja, depopulacja i deracjonalizacja (zachowań i świadomości). Tak naprawdę demontaż kapitalizmu i neoliberalna kontrrewolucja (1980-2010) jako jego pierwsza faza (logicznie następną fazą powinna być eliminacja rynku jako instytucji i zastąpienie go monopolem) oznaczają próbę najpierw zatrzymaj historię, a potem przywróć ją do przedkapitalistycznej przeszłości: świata przemysłowo-hiperindustrialnych enklaw otoczonych kastowo-niewolniczo-feudalnymi strefami . Kapitalizm to równowaga pomiędzy monopolem a rynkiem. Eliminacja rynku dzięki monopolu przekształca kapitał we władzę, która w świecie postkapitalistycznym, biorąc pod uwagę rolę czynników informacyjnych, jest władzą nad przepływami informacji (sferą informacyjną) i psychosferą.
To, jaki naprawdę będzie świat postkapitalistyczny, zależy od przebiegu i wyników walki z kryzysem XXI wieku. Jedną z głównych broni w walce o przyszłość, o wyjście z kryzysu, jest wiedza o świecie. Problem jednak w tym, iż dziś struktury dostarczające wiedzy o świecie – instytucje badawcze i piony analityczne służb wywiadowczych – są coraz mniej adekwatne do tego świata. Współczesne nauki społeczne coraz bardziej przypominają późnośredniowieczną scholastykę; Naukowców zastępują eksperci – ci, którzy wiedzą coraz więcej o coraz mniejszym.
Zachód był w stanie narzucić całemu światu swoją wizję rzeczywistości, swoją „siatkę” nauk społecznych. Na przykład w Japonii cytowani są tylko ci Japończycy, którzy publikują w czasopismach anglosaskich. Istnieją oczywiście pewne błyskotliwe próby zmiany tego stanu rzeczy. Na przykład książka „Orientalizm” Edwarda Saida z 1978 r., którego można uznać za „naukowego Chomeiniego”. Niestety dzieło to jest mało znane w kręgach krajowych orientalistów.
Said napisał, iż współczesny orientalizm wcale nie jest nauką, ale „panowaniem wiedzy”. Zachód „orientalizował” Wschód, pozbawiając go posiadanych przez niego cech. Od czasów Aleksandra Wielkiego Wschód był interpretowany jako zacofany. Wschód to społeczeństwo, w którym nie ma własności prywatnej, wolnych miast i wolnego typu osobowości. Oznacza to, iż Wschód definiuje się jako negatywne odbicie Zachodu.
Zatem ten ostatni dzięki swojej nauki (narzuconej innym przez swój obraz świata) czyni mniej więcej to samo, co dzięki ekonomii. Oznacza to, iż w ekonomii rdzeń systemu kapitalistycznego (Zachód) alienuje u „Nie-Zachodu” (peryferii systemu kapitałowego) produkt, a przy pomocy nauki, w tejże peryferii alienuje przestrzeń i czas. Mamy zatem do czynienia z subtelnym instrumentem globalnej hegemonii.
Istniejąca klasyczna triada nauk społecznych tak naprawdę sprawdza się tylko do „badania tylko jednego systemu społecznego – kapitalistycznego, a konkretnie jego burżuazyjnego rdzenia północnoatlantyckiego”. Dlatego obecne nauki społeczne nie są odpowiednie dla celów rosyjskiego ożywienia i rozwoju. Niestety, krajowe nauki o społeczeństwie są głęboko zależne od Zachodu. Na razie nie znaleźliśmy własnego Saida, burzącego szkodliwe stereotypy. Większość krajowych badaczy niewolniczo korzysta z teorii obcych.
Kiedy czytam wspomnienia współtwórców pieriestrojek Gorbaczowa, wszelkiego rodzaju Czerniajewów, Szachnazarowów i innych, widzę: iż oni w swej prostocie duszy piszą z entuzjazmem, iż już w latach 60. rozczarowali się do marksizmu-leninizmu i wbudowywali idee socjologii i nauk politycznych w swoje opracowania dla sekretarzy generalnych. Oczywiście częściowo kłamią, ale tylko częściowo. Spójrzcie, co się dzieje: doradcy przywódców ZSRR w latach 60. wbudowują w naszą wiedzę idee naszego głównego wroga! Nie ma czegoś takiego jak wiedza neutralna. jeżeli zaczniesz patrzeć na świat cudzymi oczami, zaczniesz działać w obcych interesach. Jak mówił Tacyt, w bitwie przegrywa ten, kto pierwszy spuści wzrok. To była dokładnie taka sytuacja.
Autor: Andriej Fursow
ŹRÓDŁO
https://dzen.ru/a/ZWD4CtyckWAkUg8M
( tłum. PZ)