Not everyone is like Musk. They can effort to halt Trump, those are the only "brakes" in the White House

natemat.pl 4 hours ago
Druga kadencja Donalda Trumpa w Białym Domu to już... jazda bez trzymanki. Jego decyzje potrafią jednego dnia dosłownie "zarżnąć" giełdy, a drugiego prezydent może próbować wszystko odkręcić. Trump otoczył się ludźmi, którzy nie wchodzą mu w drogę. I krótka jest ławka tych, którzy są w stanie go hamować. Warto jednak zwrócić uwagę na co najmniej dwa nazwiska.


Kiedy Donald Trump wrócił do Białego Domu, gra wszystkim na nosie. Mediom, ekspertom, własnym współpracownikom. W zasadzie nie ma dnia, by nie zaskoczył jakąś decyzją. Budzimy się rano i sprawdzamy, co tym razem wymyślił prezydent USA. Zbyt często musi padać pytanie... czy leci z nami pilot?

Zajrzyjmy do Białego Domu. Pamiętacie moment, gdy Trump zbierał ludzi i organizował swoje otoczenie na drugą kadencję? Lista nazwisk przypominała bardziej plebiscyt na najbardziej kontrowersyjną postać, a nie administrację, która ma rządzić mocarstwem. Ekipa Trumpa błyskawicznie ruszyła do działania.

Trumpa może zatrzymać tylko... Trump?


I jeszcze miliarderzy z Elonem Muskiem na czele, z którymi Trump tak chętnie pokazał się na swoim zaprzysiężeniu w Waszyngtonie. Nie ma się co oszukiwać – to właśnie oni są naturalnym środowiskiem Trumpa.

– On skupia dużo innych osób, które bardziej popychają go do ekstremalnych akcji. Trump jest osobą bardzo niezależną i po zwycięstwie w wyborach poczuł, iż ma pełnię władzy. Uważa, iż ma ogromny mandat amerykańskiego społeczeństwa, więc raczej nie zatrzyma go nic, oprócz niego samego – mówi dla naTemat Magdalena Górnicka-Partyka, ekspertka ds. marketingu politycznego w USA, autorka podcastu "Stan Wyborczy".

Czy Trumpa może w ogóle ktoś powstrzymać? Albo być "hamulcem", który zadziała jak bezpiecznik, gdy prezydent zechce zrobić coś wyłącznie po swojej myśli? Trudno wskazać jednoznacznie, ale są co najmniej dwa nazwiska.

– Jedyną taką osobą, która przychodzi mi do głowy w pierwszej chwili, to Susie Wiles, szefowa personelu w gabinecie Donalda Trumpa. Ona z jednej strony zarządza tym, kto ma bezpośredni dostęp do prezydenta i stoi za tym, żeby w trakcie jego kampanii ograniczał się w pewnych tematach. Na przykład, żeby nie powtarzał swojej opinii na temat "skradzionych" wyborów z 2020 roku. Ten temat zniknął właśnie za sprawą Susie Wiles – tłumaczy nam Górnicka-Partyka.

To Wiles miała być wyznaczona właśnie jako "hamulcowa". Natomiast nie do końca jest tak, iż ma duży wpływ na to, co się teraz dzieje wokół Trumpa. – Wiles jest wszędzie obecna i trzyma rękę na pulsie. Pełni jedną z najważniejszych ról w Białym Domu. Ustala to, z kim prezydent ma się spotkać, pilnuje jego kalendarza. Ma też wpływ na to, kogo mianuje na poszczególne stanowiska. Do końca nie wiemy jednak, na ile potrafi być tym hamulcem – dodaje ekspertka.

Humor Trumpa zmienia się z dnia na dzień. Jeszcze niedawno pokazywał się na każdym wiecu z Muskiem, który stał się jego kluczowym współpracownikiem. Występowali w czerwonych czapkach, jeździli Teslą. Za każdym razem to było show. Wydawało się, iż tej przyjaźni nic nie zachwieje.

"Trump nigdy się do tego nie przyzna"


A jednak Trump podobno chce się pozbyć Muska ze swojego gabinetu. Decyzja ta ma wynikać częściowo z narastającej frustracji wśród urzędników i sojuszników administracji, którzy coraz częściej postrzegają Muska jako polityczne obciążenie ze względu na jego nieprzewidywalność. W tej kadencji bywało już, iż za sprawą Muska w kuluarach leciały iskry. Trump miał się temu przyglądać w milczeniu.

To tylko pokazuje, iż w strukturach Białego Domu pod wodzą Trumpa nikt nie może czuć się bezpiecznie. choćby ci, którzy w teorii dostali od prezydenta pełną swobodę.

– Inną osobą, która miała hamować Trumpa, jest Marco Rubio. Funkcja sekretarza stanu jest prestiżowa, ale Trump prowadzi politykę zagraniczną tak naprawdę pomijając Rubio. Jest też Steven Witkoff, który miał być wysłannikiem ds. Bliskiego Wschodu, a zajmuje się Rosją, Ukrainą i Iranem – wylicza autorka podcastu "Stan Wyborczy".

Problem w tym, iż to małe elementy tej układanki w Waszyngtonie. – Trump pomija osoby, które mogłyby spowalniać jego decyzje, chociaż nigdy się do tego nie przyzna, bo przecież lubi na przykład wspominać o Rubio w swoich przemowach. On zresztą zgadza się ze wszystkim, co robi Trump – zauważa rozmówczyni naTemat.

O niektórych "hamulcowych" kiedyś było głośno, dzisiaj są już w cieniu. Tak jak choćby Michael Waltz, doradca do spraw bezpieczeństwa. – Popadł w niełaskę po skandalu z wyciekiem na Signalu, ale on jest mocno osadzony w Partii Republikańskiej. Pracował dla Donalda Rumsfelda, więc to nie jest osoba, która awansowała bardzo mocno, przyłączając się do MAGA (Make America Great Again - red.) – przypomina Górnicka-Partyka.

Waltz już wcześniej znał administrację Trumpa. Teoretycznie wiedział, w co się pakuje, bo musiał być świadomy, jak to działa. W tym jest jednak pewien haczyk. – Prezydent choćby twardych Republikanów potrafi zręcznie pomijać – wskazuje ekspertka.

"To jest klincz, albo choćby szantaż"


Trzeba zauważyć coś jeszcze. Trump w drugiej kadencji podkręcił tempo w podejmowaniu decyzji po swojemu. I ignorowaniu sygnałów, które mogłyby go przystopować.

– W pierwszej kadencji, oprócz ludzi z otoczenia, Trumpa spowalniały czasami media. Teraz już nie do końca to działa, bo wydał wojnę wszystkim tradycyjnym mediom. Nie przejmuje się, co o nim piszą, bo woli nowe media, podcasterów czy streamerów – zaznacza Górnicka-Partyka.

Ludzi w Białym Domu, którzy mogą mieć realny wpływ na Trumpa, pozostaje w zasadzie garstka. W momencie, gdy Musk wciąż rozdaje tam karty wspólnie z prezydentem, trudno o jakieś pęknięcie w tych strukturach. Bo ostatecznie Trump i tak może zrobić wszystko po swojemu.

– Mamy tam Elona Muska, który mówi, iż jeżeli jakiś Republikanin sprzeciwia się Trumpowi, to on będzie finansował start w prawyborach jego przeciwnikowi. To jest jak klincz, albo adekwatnie szantaż wobec Republikanów – ocenia Górnicka-Partyka.

Najbardziej w tym wszystkim może szokować krótkowzroczność Trumpa. Nikt nie traktował poważnie jego zapowiedzi sprzed wyborów, iż udałoby się mu na przykład zakończyć wojnę w Ukrainie w 24 godziny. Kiedy już realnie ma szansę negocjować z Rosją z pozycji przywódcy USA, dopiero wyszło, jak bardzo jest w tej kwestii bezradny. Nie potrafił choćby otwarcie potępić ostatnich krwawych ataków na miasto Sumy.

A nowa wojna o cła to dopiero początek przeciągania liny na zupełnie nowym froncie. Znając Trumpa, jeszcze kilka razy może zmienić zdanie i w tej sprawie.

Read Entire Article