Komu potrzebna jest Polska? – pytał ponad 30 lat temu przenikliwy Stefan Kisielewski. I odpowiadał sam sobie.
„Na pytanie tytułowe odpowiem na razie krótko: potrzebna jest mnie, to wiem na pewno (…) Niepotrzebne mi jest natomiast ani Księstwo Warszawskie, ani Królestwo Kongresowe, ani Generalne Gubernatorstwo. Niepotrzebna mi też Polska Jagiellonów czy Wazów, z Litwą, Białorusią i Ukrainą. Niepotrzebna mi choćby (choć ją kochałem) Polska 20-lecia, suwerenna od absurdu, ale wciąż zagrożona tajemniczością czy nieufnością sąsiadów, brakiem europejskiej równowagi, zaś od środka niechęcią mniejszości ukraińskiej czy niemieckiej. Mimo też, iż była to Polska z naszymi ulubionymi historycznymi miastami Wilnem i Lwowem. Potrzebna mi jest Polska dzisiejsza, ze Szczecinem, Wrocławiem, Opolem. Polska o logicznych granicach, z morzem, ze spławnymi rzekami, z obfitym rolnictwem, Polska nierozdwojona czy roztrojona wewnętrznie, Polska zdolna do życia w bogatej Europie. Polska, która nie byłaby ani „pawiem i papugą” narodów, ani Chrystusem narodów, ani tylko sercem, jak u Wyspiańskiego (…)”
To fragment jednego z najważniejszych tekstów dotyczących III RP. Zatrzymajmy się chwilę nad fragmentem „Niepotrzebna mi choćby (choć ją kochałem) Polska 20-lecia, suwerenna od absurdu, ale wciąż zagrożona tajemniczością czy nieufnością sąsiadów, brakiem europejskiej równowagi, zaś od środka niechęcią mniejszości ukraińskiej czy niemieckiej”
Co dzisiaj obserwujemy? Recydywę II RP z jej wszystkimi niedoskonałościami i wadami. Bardziej przejaskrawioną, koślawą, komiczną. Rację miał Karol Marks pisząc „Hegel powiada gdzieś, iż wszystkie wielkie historyczne fakty i postacie powtarzają się, rzec można, dwukrotnie. Zapomniał dodać: za pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa”. Obserwujemy farsę.
II wojna światowa była potężnym ciosem dla naszego narodu. Ale wszyliśmy z niej jako zwycięzcy. Mieliśmy logiczne i bezpieczne granice. Dzisiaj tak już nie jest. Nasza szaleńcza prometejska polityka, potrząsanie szabelką i pohukiwania na sąsiadów ze Wschodu i Zachodu sprawiły – iż musimy nasze bezpieczeństwo pokładać u zamorskich sojuszników. Powróciła wiara w pakty i sojusze jak w II RP. Znów otacza nas nieufność sąsiadów. Czy nie przypomina to Wam sanacyjnej Polski?
Te wszystkie fantasmagorie o suwerenności, niezależności, bezpieczeństwie, dostatku i naszym miejscu w Europie są satyryczną kalką operetkowej mocarstwowości z okresu II RP. Krzyczący o suwerenności prezydent Duda brzmi niczym marszałek Rydz-Śmigły , krótko przed wrześniową tragedią. We wrześniu 1939 roku po licznych klęskach naszej armii, wychodziły gazety informujące o polskich sukcesach wojennych i bombardowaniu Berlina. Czy nie przypomina wam to propagandy sanacyjnej Polski?
Polska z woli losu, tragedii ludobójstwa czasu wojny i działań powojennych Związku Radzieckiego stała się państwem prawie jednoetnicznym. Nie mieliśmy prawie żadnych problemów narodowościowych. Dzięki temu uniknęliśmy tragicznej sytuacji Jugosławii po rozpadzie bloku wschodniego. Dzisiaj Polska już taka nie jest. Obawiam się iż czas „miesiąca miodowego” minie, pozostaną niespełnione obietnice i poczucie krzywdy. Czy nie przypomina Wam to problemów sanacyjnej Polski?
Do tego doszły w III RP prawie wszystkie bolączki II RP – łamanie Konstytucji, lekceważenie prawa, pęd ku dyktaturze, marginalizacja i kryminalizacja opozycji, powszechna cenzura, rządy styropianowej koterii, instrumentalne traktowanie Kościoła, stosunek do Cerkwi, obrzydliwa i prymitywna propaganda rządowa, przerost administracji, łapówkarstwo, wszechwładza obcych koncernów, oparcie władzy o wiernych towarzyszy z przeszłości – a nie umiejętności i kompetencje, pomnikomania. Działalność tajnych a wpływowych stowarzyszeń została zastąpiona działaniami różnorakich fundacji. Do tego doszła nauka myślenia insurekcyjnego, uwielbienie i sakralizacja powstań, krzykliwy i teatralny patriotyzm …
Spoiwem II RP był mit czynu legionowego, spoiwem III RP jest mit smoleński. Nie chce przesadzić z porównaniami ale Piskorski przesiedział ładnych parę lat w III RP. Witos i Korfanty sporo wycierpieli w II RP. Warto przypomnieć sobie tajemniczą śmierć generała Włodzimierza Zagórskiego, i porównać ją do dziwacznej śmierci lidera Samoobrony Andrzeja Leppera.
Doczekaliśmy się choćby swojego bożka, tyle iż ten z II RP mieszkał w Sulejówku, a nasz na Żoliborzu. Poszło to choćby dalej, bo mamy żywego Prezesa i Prezydenta 1000-lecia na Wawelu. W tym samym czasie. W II RP było to podzielone na dwa etapy.
II RP to zdelegalizowana partia komunistyczna i nacjonalistyczna. W III RP podjęto próbę delegalizacji partii komunistycznej (KPP), jak i prześladowania opozycji nacjonalistycznej (Kamraci). I nie chodzi to o zgodę lub niezgodę z ich poglądami – tylko o sam fakt! choćby tutaj kalka.
Te porównania oczywiście są przesadzone. Ale pamiętajmy o słowach Marksa o farsie. Co nas jeszcze czeka – obawiam się, iż nowa klęska wrześniowa. Mam nadzieję, ze się bardzo mylę.
Łukasz Marcin Jastrzębski